Bałkańska beczka prochu (1980–2009)
Kosowo po śmierci Tity
4 maja 1980 roku w wieku 88 lat zmarł przywódca Jugosławii, Josip Broz Tito. Początkowo mogło się wydawać, że jego śmierć nie spowoduje żadnych niebezpiecznych skutków dla integralności wielonarodowego państwa. Popularne wówczas były hasła: „Po śmierci Tity — Tito” i „Towarzyszu Tito, my ci ślubujemy, że z twej drogi nigdy nie zejdziemy”. Jednak jak stwierdził jeden z komunistycznych liderów Albańczyków z Kosowa, Mahmut Bakalli: „Płakaliśmy wszyscy, ale nie wiedzieliśmy, że grzebiemy Jugosławię” .
Wkrótce w państwie jugosłowiańskim rozpoczął się proces przemian politycznych i społecznych, pogarszała się także sytuacja gospodarcza i doszło do nasilenia nastrojów nacjonalistycznych. Jeszcze przed swoją śmiercią Tito przestrzegał: „Kosowo jest obecnie największym problemem, przed jakim stoi Jugosławia” .
Był to okręg autonomiczny Serbii, który na mocy konstytucji federacji jugosłowiańskiej z 1974 roku uzyskał szerokie uprawnienia. Funkcjonował on jako albańskie 38 centrum naukowe i kulturalne w Jugosławii. Równocześnie, w wyniku wysokiego przyrostu naturalnego Albańczyków oraz wyjazdów Serbów i Czarnogórców, Kosowo stawało się coraz bardziej albańską prowincją.
Według oficjalnych danych w 1981 roku ludność albańska stanowiła 77,42% populacji okręgu, a w 1991 już 81,21%. Trzeba także zwrócić uwagę na fakt, że Kosowo było jednym z najsłabiej rozwiniętych regionów Jugosławii pomimo wsparcia ze specjalnego funduszu federalnego. Czynnik ekonomiczny miał z pewnością pewien wpływ na eskalację konfliktu serbsko-albańskiego.
Kilka miesięcy po śmierci Tity, w marcu 1981 roku, doszło do wystąpień ludności albańskiej w Prištinie i innych większych miastach okręgu. Początkowo uczestniczyły w nich głównie grupy studentów i uczniów, później dołączyli także robotnicy i górnicy. Protestujący domagali się, aby Kosowo stało się siódmą republiką jugosłowiańską, by zrównano status Albańczyków z innymi narodami Jugosławii i przeprowadzono reformy społeczne. Pojawiały się też hasła przyłączenia Kosowa do Albanii, a więc powrotu do idei Wielkiej Albanii. Przez kilka miesięcy dochodziło do demonstracji i starć ludności albańskiej z siłami porządkowymi, a także ataków na miejscową ludność serbską. Władze wprowadziły stan wyjątkowy, przybyły również dodatkowe siły milicyjne i wojskowe, aby zaprowadzić porządek. Wiele osób zostało aresztowanych, przeprowadzono czystki w aparacie partyjnym i administracyjnym oraz w mediach lokalnych. Trudno ustalić dokładną liczbę ofiar starć. Podczas gdy oficjalnie władze podawały, że zginęło zaledwie ok. 10 osób, według Amnesty International ofiar było ok. 300. Strona albańska, prawdopodobnie zawyżając dane, twierdziła, że życie straciło ponad 1 000 osób. Z pewnością rozmiar rozruchów w Kosowie po śmierci Tity był większy niż wystąpień Albańczyków w 1968 roku.
Władze Jugosławii uzasadniały swoją twardą politykę i represje w prowincji zagrożeniem integralności i konstytucyjnego ładu kraju przez kontrrewolucję. Działania te tylko na krótko przyniosły uspokojenie sytuacji w Kosowie. Doprowadziły również do pogorszenia stosunków Jugosławii z Albanią, która była oskarżana przez Belgrad o podsycanie nastrojów antypaństwowych w okręgu.
Narastała niechęć pomiędzy Serbami i Albańczykami w Kosowie. W wyniku tego antagonizmu i etnicznej dyskryminacji, ale również z powodów ekonomicznych, wielu Serbów i Czarnogórców wyjeżdżało do innych, lepiej rozwiniętych pod względem gospodarczym, części państwa jugosłowiańskiego. Wydarzenia w Kosowie wywoływały coraz większe zaniepokojenie i frustrację w samej Serbii. Jeden z polityków jugosłowiańskich stwierdził: „Co to za kraj, który tak dzielnie protestował przeciw dyskryminacji rasowej w Afryce Południowej, Mozambiku, Palestynie i Rodezji, a tak długo pozostaje bierny wobec wysiedleń Serbów i Czarnogórców z Kosowa?”. Sytuacja kosowskich Serbów stała się elementem rozgrywek politycznych. Ludność serbska z tej prowincji szukała wsparcia ze strony władz federacji jugosłowiańskiej. O poprawę losu Serbów w Kosowie zaczęli występować przedstawiciele serbskiej Cerkwi prawosławnej i inteligencji.
Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
Slobodan Milošević a kwestia kosowska
Jeden z przywódców serbskiej partii komunistycznej, Slobodan Milošević (1941–2006), postanowił wykorzystać konflikt kosowski w rozgrywce o władzę, odwołując się do serbskiego nacjonalizmu. Ważną rolę w tym procesie odegrało również opublikowanie w 1986 roku przez Serbską Akademię Nauk i Sztuk Memorandum, w którym dokonano analizy sytuacji w Jugosławii. Zauważano w nim, że Serbowie są narodem mocno pokrzywdzonym przez „antyserbską koalicję w kraju”, a w Kosowie ludność serbska jest poddawana „ludobójczej polityce”, zaś Serbia nie ma właściwie władzy nad swoimi autonomicznymi okręgami.
W kwietniu 1987 roku, przemawiając do kosowskich Serbów w Prištinie, Milošević stwierdził: „Nikt nie ma prawa was bić”! Słowa te były potem wiele razy powtarzane, dzięki czemu polityk ten stał się bardzo popularny wśród Serbów. Zachęcał on do pozostania w prowincji ludności serbskiej, mówiąc: „Chciałem wam powiedzieć, żebyście się nie ruszali z tego miejsca. Tu jest wasza ziemia, tu są wasze domy, tu są wasze pola, wasze ogrody i wasze wspomnienia. […] Powinniście tutaj zostać. Pozostańcie dla waszych przodków i dla waszych dzieci”. Milošević wykorzystywał kwestię Serbów w Kosowie w swoich licznych wystąpieniach, a jego poglądy przedstawiały często serbskie media. Wkrótce polityk ten wystąpił przeciwko swojemu przyjacielowi, jak również prezydentowi Serbii Ivanowi Stamboliciowi, i praktycznie przejął władzę w republice, choć formalnie był jedynie przewodniczącym serbskiej partii komunistycznej.
Tymczasem, jak twierdził Stambolić, Milošević „podłożył ogień pod Kosowo”. Przeprowadził czystkę we władzach i partii komunistycznej w prowincji, kierując tam zaufanych ludzi. Zmusił do rezygnacji m. in. przywódcę kosowskich komunistów, Azema Vlasiego, później zresztą aresztowanego pod zarzutem „czynów kontrrewolucyjnych” oraz „niszczenia braterstwa i jedności”. Podobne kroki podjęto w autonomicznej Wojwodinie, a przedstawiano je pod hasłami „rewolucji antybiurokratycznej”, określanej także jako „rewolucja jogurtowa” (od rzucanych w siedzibę władz lokalnych jogurtów). W różnych częściach Jugosławii dochodziło do wieców poparcia dla Serbów i Czarnogórców z Kosowa (zwanych także „spotkaniami prawdy”). W listopadzie 1988 roku Milošević powiedział w czasie jednej z manifestacji: „Każdy naród ma miłość, która niezmiennie ogrzewa jego serce. Dla Serbii jest to Kosowo. I to dlatego Kosowo pozostanie w Serbii”. Działaniom tym towarzyszył rosnący kult tego polityka, który w 1989 został także prezydentem Serbii. Niektórzy uznawali go za następcę Tity. Ostatecznie Milošević przejął kontrolę nad władzami republiki serbskiej i czarnogórskiej, a także Kosowa i Wojwodiny.
Wkrótce w Belgradzie rozpoczęto przygotowania do zmian konstytucyjnych, które miały ograniczyć lub zlikwidować autonomię Kosowa i Wojwodiny. Kosowscy Albańczycy występowali zdecydowanie przeciwko takim planom. Doszło m. in. do strajku górników w kopalni Trepča, znajdującej się niedaleko Kosowskiej Mitrovicy. W odpowiedzi wprowadzono stan wyjątkowy, a do Kosowa wkroczyło wojsko federalne. Pomimo protestów mieszkańców prowincji pod groźbą użycia siły wymuszono na parlamencie lokalnym w Prištinie zgodę na zmiany w konstytucji Serbii (później niektórzy Albańczycy używali określenia „konstytucja czołgów”). Podobną decyzję podjęło zgromadzenie Wojwodiny. Dzięki temu 28 marca 1989 roku parlament Serbii dokonał zmian konstytucyjnych, które ograniczyły autonomię tych dwóch prowincji. Doszło wówczas do wielu akcji protestacyjnych, podczas których tysiące demonstrujących Albańczyków wznosiły okrzyki: „Niech żyje konstytucja 1974 roku”, wyrażając swoje poparcie dla ustawy dającej im dużą autonomię. W wyniku starć służb porządkowych z protestującymi zginęło, według oficjalnych danych, ponad 20 osób, choć zapewne liczba ta jest zaniżona. Amnesty International podawała, że zginęło 140 osób, a setki zostały ranne i aresztowane. Serbowie przyjęli zmianę konstytucji z zadowoleniem, uznając ją za wzmocnienie republiki serbskiej, dotychczas podzielonej na trzy części.
Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
Albańczycy nie pogodzili się jednak z ograniczeniem autonomii Kosowa. Dalej dochodziło do wystąpień i starć, w których siły porządkowe często używały broni. Wydarzenia z 1989 roku różniły się od protestów sprzed ośmiu lat. Z pewnością, inna była skala, a także żądania, z którymi Albańczycy występowali. O ile kilka lat wcześniej główną siłę stanowili młodzi ludzie i inteligenci, to pod koniec dekady największą grupą demonstrującą byli robotnicy. W 1981 roku domagano się m. in. przyznania statusu republiki, a osiem lat później występowano w obronie zapisów konstytucyjnych przyznających prowincji szeroką autonomię. Niezmienne pozostawały w obu przypadkach oskarżenia Belgradu pod adresem władz w Tiranie, że to one kierują akcjami protestacyjnymi.
Tymczasem potwierdzeniem znaczenia i popularności Miloševicia wśród Serbów były uroczystości z okazji 600-lecia bitwy na Kosowym Polu 28 czerwca 1989 roku. Serbski przywódca powiedział wówczas: „Sześć wieków po bitwie kosowskiej ponownie toczymy bitwy. Nie są one zbrojne, ale i takie nie są wykluczone”.
Równocześnie trwał proces aktywizacji ludności albańskiej. Pod koniec grudnia 1989 roku utworzono Demokratyczną Ligę Kosowa (Lidhja Demokratike e Kosovës, LDK), która stała się największą siłą polityczną w prowincji, opowiadającą się za pokojowym rozwiązaniem konfliktu serbsko-albańskiego. Na jej czele stanął intelektualista Ibrahim Rugova (1944–2006), określany mianem „bałkańskiego Ghandiego”.
Sytuacja w Kosowie oraz polityka Miloševicia budziły niepokój w pozostałych republikach jugosłowiańskich, szczególnie w Chorwacji i Słowenii. Konflikt ten z pewnością stał się jednym z czynników w procesie dezintegracji Jugosławii. Również inne państwa, np. Stany Zjednoczone, wyrażały zaniepokojenie z powodu łamania praw człowieka i prześladowania kosowskich Albańczyków. Ambasador amerykański w Jugosławii, Warren Zimmerman, krytykował władze w Belgradzie za te działania; z tego powodu Milošević odmawiał spotkania z nim przez kilka miesięcy. Kwestią serbskiej prowincji interesowali się również niektórzy przedstawiciele Kongresu Stanów Zjednoczonych.
Jednak wkrótce problem Kosowa zszedł na dalszy plan z powodu rozwoju sytuacji w innych republikach. Coraz silniejsze stawały się ruchy nacjonalistyczne, m. in. w Słowenii, Chorwacji i Serbii. W 1990 roku ostatecznie doszło do rozpadu jugosłowiańskiej partii komunistycznej, a także do wyborów republikańskich. W ich wyniku władzę przejęli politycy opowiadający się za uzyskaniem większych swobód lub nawet odłączeniem się od Jugosławii, co było szczególnie widoczne wśród Słoweńców i Chorwatów. Postępował proces rozkładu struktur państwa federalnego.
„Suwerenność” Kosowa
Albańskie państwo w państwie
Tymczasem reprezentanci lokalnego parlamentu Kosowa ogłosili 2 lipca 1990 roku, że prowincja staje się „równoprawną i niezależną jednostką w strukturach federacji jugosłowiańskiej”. Reakcją na ten krok stało się rozwiązanie parlamentu i rządu Kosowa przez władze Serbii. Pomimo tych działań 7 września 1990 roku przedstawiciele rozwiązanego parlamentu prowincji ogłosili w miejscowości Kačanik, w czasie tajnego spotkania, przyjęcie konstytucji.
Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
28 września 1990 roku wprowadzono nową ustawę zasadniczą Serbii, w której zniesiono autonomię zarówno Kosowa, jak i Wojwodiny. Powrócono do nazwy „Kosowo i Metohija”, którą zlikwidowano pod koniec lat 60. XX wieku. Albańczycy, aby zademonstrować swój stosunek do Serbii, zbojkotowali wybory, które odbyły się w tej republice w grudniu 1990 roku.
Trwał proces formalnej likwidacji autonomii okręgu i wprowadzania bezpośrednich rządów Belgradu oraz represji wobec kosowskich Albańczyków. Powodowało to oczywiście narastającą niechęć ludności albańskiej do Serbów i coraz ostrzejszy konflikt pomiędzy tymi narodami. W wyniku działań władz serbskich dziesiątki tysięcy Albańczyków straciło pracę, w tym duża część urzędników, policjantów, sędziów czy lekarzy. Często zastępowano ich pracownikami z Serbii i Czarnogóry. Władze przejęły także albańskojęzyczne media, wyrzucając z pracy setki albańskich dziennikarzy. Pogorszyła się sytuacja w szkolnictwie, gdzie zwolniono większość albańskich nauczycieli i wprowadzono nowe programy nauczania. Elementem represji stało się także nękanie wiosek albańskich przez służby porządkowe, które poszukiwały broni. W wyniku tych działań tysiące Albańczyków decydowały się na wyjazd z Kosowa. Serbowie starali się zachęcać ludność niealbańską do osiedlania się w prowincji, jednak wysiłki te nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Do Kosowa przybyła pewna grupa serbskich uchodźców z Chorwacji i w mniejszym stopniu z Bośni. Ich obecność przyczyniła się do dalszych niepokojów w prowincji.
O wielu przykładach łamania praw człowieka i dyskryminacji Albańczyków w Kosowie informowali przedstawiciele organizacji międzynarodowych, jak np. Human Rights Watch czy Amnesty International. Wiadomości o sytuacji w tej prowincji zbierał również, w czasie swoich podroży po Bałkanach, Specjalny Sprawozdawca Komisji Praw Człowieka Narodów Zjednoczonych, Tadeusz Mazowiecki.
W dniach 26–30 września 1991 roku kosowscy Albańczycy przeprowadzili nieoficjalne referendum, w którym miało wziąć udział 87% mieszkańców Kosowa, z czego 99% głosujących miało opowiedzieć się za niepodległością prowincji. Dlatego też 19 października 1991 roku albańscy przedstawiciele parlamentu, według Serbów nielegalnego, oficjalnie proklamowali niepodległość Kosowa jako „suwerennej i niepodległej republiki”. Kilka dni później utworzono koalicyjny rząd Bujara Bukoshiego, który funkcjonował jednak na emigracji. Niepodległego Kosowa nie uznały żadne inne kraje z wyjątkiem sympatyzującej z kosowskimi Albańczykami Albanii. Zachód uważał, że problem Kosowa to wewnętrzna sprawa Serbii. W grudniu 1991 roku rząd Bukoshiego zwrócił się z prośbą do EWG o uznanie niepodległości Kosowa, ale Wspólnota odmówiła, opierając się na zaleceniach tzw. Komisji Badintera, iż tylko republiki mają prawo ubiegać się o państwowość. Natomiast przywódca kosowskich Albańczyków, Ibrahim Rugova, stwierdził: „Albańczycy, tak jak i inne narody, mają prawo sami wybierać swoją przyszłość. Nie uznajemy nowej Jugosławii ani też zwierzchnictwa Serbii. Będziemy w sposób pokojowy umacniać Niezależną Republikę Kosowa, państwo otwarte wobec wszystkich sąsiadów, a szczególnie wobec Serbii i Albanii”.
Tymczasem postępował proces rozpadu państwa jugosłowiańskiego. Jak dosadnie określił to jeden z amerykańskich dyplomatów: „Nacjonalizm wbił strzałę w serce Jugosławii”. Istotny wpływ na wydarzenia w tym kraju miały spory polityczne i narodowościowe, a także kryzys ekonomiczny oraz czynniki zewnętrzne, jak chociażby rozkład bloku wschodniego i kończąca się zimna wojna. W 1991 i 1992 roku z federacji postanowiły wystąpić: Słowenia, Chorwacja, Macedonia oraz Bośnia i Hercegowina. Ostatecznie na gruzach państwa jugosłowiańskiego powstała tzw. Nowa Jugosławia, w skład której weszły Serbia i Czarnogóra. Rozpoczęły się wojny w Chorwacji i Bośni, w wyniku których zginęły dziesiątki tysięcy ludzi, a setki tysięcy zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów. Działania wojenne w tych krajach skupiały uwagę społeczności międzynarodowej, co odbiło się na nikłym zainteresowaniu kwestią konfliktu kosowskiego. W październiku 1992 roku Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie ( KBWE) utworzyła misję obserwacyjną w Kosowie, którą zlikwidowano w połowie 1993 roku. 24 grudnia 1992 roku Amerykanie skierowali do Miloševicia tzw. ostrzeżenie gwiazdkowe, w którym grozili, że w wypadku konfliktu w Kosowie może nastąpić ze strony Stanów Zjednoczonych zdecydowana reakcja na działania serbskie w tej prowincji. Jednak za tą deklaracją nie poszły żadne konkretne działania amerykańskiej administracji. Jak trafnie określił to jeden z dziennikarzy, Kosowo było „tym miejscem, o którym dyplomaci wiedzieli, że powinni coś zrobić, ale nie byli pewni co, a poza tym mieli ważniejsze sprawy do zrobienia”. Tak więc sytuacja kosowskich Albańczyków pozostawała w cieniu innych wydarzeń na obszarze byłej Jugosławii.
Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
24 maja 1992 roku doszło do pierwszych nielegalnych — według oficjalnych władz — wyborów parlamentarnych i prezydenckich w Kosowie. Spośród ponad 20 partii wygrała LDK, którą poparło ¾ głosujących, a jej przywódca Ibrahim Rugova został wybrany prezydentem. Wybory te odbyły się z udziałem grupy zagranicznych obserwatorów i dziennikarzy. Władze serbskie nie uznały jednak ich wyników i ignorowały wybrane przedstawicielstwo ludności albańskiej w Kosowie. Choć Belgrad stosował wobec podziemnego państwa albańskiego represje, to nie podjęto prób jego całkowitej likwidacji. Paralelne struktury Albańczyków w Kosowie nie stanowiły dużego zagrożenia dla pozycji Serbów na tym obszarze. Strona serbska w pierwszej połowie lat 90. XX wieku była zaangażowana w wojny w Bośni i Chorwacji, więc nie chciała podejmować radykalnych działań, które groziłyby otwarciem nowego frontu.
Albańczycy ze swojej strony bojkotowali wybory odbywające się w Serbii. Dzięki temu partia Miloševicia i jego sojusznicy uzyskiwali w prowincji mandaty, wzmacniając swoją pozycję w parlamencie w Belgradzie. Kwestię kosowskiego konfliktu wykorzystywali nagminnie serbscy nacjonaliści w celu zdobycia większej popularności. Dzięki temu w wyborach do serbskiego parlamentu w 1992 wybrany został z Kosowa m. in. Željko Ražnatović ps. Arkan (1952–2000), dowódca serbskich oddziałów paramilitarnych Tygrysy, które zdobyły złowrogą sławę w czasie wojen w Chorwacji i Bośni. Arkan często wypowiadał się o znaczeniu Kosowa, uważając je za „święte serbskie terytorium”. Powiedział: „Tu są nasze kościoły i monastery, i będziemy bronić każdego milimetra Kosowa”. W prowincji tej dowódca Tygrysów szukał także ochotników do swoich oddziałów. Podobnie czynili przedstawiciele innych organizacji paramilitarnych, jak np. współzałożyciel czetników, Vojislav Šešelj, który przez pewien czas był zatrudniony na serbskim uniwersytecie w Prištinie. W latach 90. XX wieku kosowscy Serbowie stanowili żelazny elektorat Miloševicia i partii nacjonalistycznych w Serbii, a część z nich służyła w różnych organizacjach paramilitarnych odpowiedzialnych za zbrodnie w konfliktach w byłej Jugosławii.
W prowincji istniał więc swoisty dualizm władzy. Obok oficjalnych władz w Belgradzie funkcjonowała Niezależna Republika Kosowa — podziemne państwo kosowskich Albańczyków z własnymi władzami, szkolnictwem (działał nawet nielegalny uniwersytet w Prištinie), wymiarem sprawiedliwości, opieką zdrowotną itd. Funkcjonowanie tego „państwa równoległego”, zwanego także „państwem cienia”, było możliwe dzięki podatkom zbieranym od ludności albańskiej w Kosowie, jak również od emigrantów (płacących 3% od swoich dochodów). Istnienie tych odrębnych instytucji powodowało niewątpliwie pogłębianie się separacji pomiędzy Albańczykami i Serbami. Jak zauważył pewien dziennikarz: „Nie odzywają się do siebie, mijają się nie widząc, żyją zupełnie osobno, w Kosowie Serbowie i Albańczycy stworzyli coś w rodzaju apartheidu”. Jednak trzeba zgodzić się z opinią jednego z zachodnich badaczy, że był to okres niepewnej, ale jednak — równowagi.
Formą sprzeciwu ludności albańskiej wobec działań władz serbskich w Kosowie była akcja nieposłuszeństwa obywatelskiego oraz demonstracje, a także akcje małego sabotażu. Starano się nie używać przemocy, choć czasami dochodziło do starć z siłami porządkowymi. Nie uznawano serbskiej administracji, jej przepisów, nie płacono podatków, uchylano się od służby wojskowej itd. Wkrótce pojawiali się również i tacy, którzy zamierzali zbrojnie występować przeciwko Serbom. Na początku lat 90. XX wieku została utworzona Armia Wyzwolenia Kosowa (Ushtria Çlirimtare e Kosovës, UÇK), która najpierw działała w konspiracji, zajmując się werbowaniem i szkoleniem członków. Niektórzy z obserwatorów obawiali się, że obszar Kosowa może stać się areną kolejnej krwawej wojny na Bałkanach.