Anna K. Kłys – „Brudne serca. Jak zafałszowaliśmy historię chłopców z lasu i ubeków” – recenzja i ocena
Po książkę Anny Kłys sięgnąłem po przeczytaniu wywiadu, którego autorka udzieliła portalowi natemat.pl. Dziennikarka w ostatnim zdaniu tejże rozmowy powiedziała, że byłaby szczęśliwa, gdyby chociaż jedna osoba zaczęła pytać, szukać, odłożyła kamień i wzięła książkę. Jako historyk nie rzucam kamieniami, natomiast dość często sięgam po książki, aby dowiedzieć się z nich czegoś inspirującego. Wywiad Anny Kłys jest swoistym preludium do Brudnych serc. Autorka wykłada w nim swoją interpretację najnowszej historii Polski, według niej złożonej i wielokolorowej, nigdy czarno-białej. Tak dziennikarka zobrazowała lata stalinizmu:
Fenomenalny okres, zupełnej, absolutnej przemiany wartości, stereotypów, a my mamy uwierzyć, że było tylko dobro i szlachetność niepodległego podziemia, albo zło i podłość ubeckich siepaczy? Przyjechali Ruscy i nas łamali? A my się nigdy nie daliśmy?
Ta opinia odzwierciedla faktyczne dzieje naszego kraju po 1944 roku. Czy jednak Brudne serca rzeczywiście pokazują prawdziwe cechy tamtego okresu i ukazują poglądy autorki?
Książka Anny Kłys jest pozycją bardzo interesującą, szczególnie dla ludzi, którzy chcieliby bliżej poznać okrutne czasy stalinizmu. Fantastyczne i lekkie pióro, bardzo zwięźle i płynnie opowiedziane historie żyjących wówczas ludzi oraz brak rozbudowanych zdań, charakterystycznych dla prac naukowych, przede wszystkim wpływają na moją opinię o tej publikacji. W pewnym momencie czytelnik prawdopodobnie stwierdzi, a przynajmniej ja doznałem takiego uczucia, że nie warto odstawiać jej na półkę – odkładając ją, często chciałem przeczytać jeszcze kolejne strony. Opracowanie poznańskiej dziennikarki jest po prostu znakomitym historycznym reportażem, który wciąga z każdą przeczytaną kartą. Brudne serca są jak filmy Alfreda Hitchcocka – na początku jest trzęsienie ziemi, a później napięcie już tylko rośnie.
Wspominając o legendarnym reżyserze, myślałem o wątku autobiograficznym, który Anna Kłys zamieściła w książce. Wspomina ona losy swojej rodziny, które wiązały się bezpośrednio z opisywanymi przez nią wydarzeniami. Kiedy wydawało się, że fabuła zmierza ku końcowi, Anna Kłys opowiedziała historię, której nikt się nie spodziewał. Odwaga dziennikarki jest godna podziwu i zasługuje na szacunek. Rację ma Bogdan Rymanowski, który pisze: Podziwiam autorkę – nie każdego stać na taka odwagę. To sprawia, że Brudne serca nie są normalnym reportażem historycznym, ale zyskują na wartości, ponieważ zamieszczono w nich osobiste wspomnienia.
Spoglądając na publikację z historycznego punktu widzenia, ma ona także wiele zalet. Autorka ukazuje niepozorne opowieści na tle światowych wydarzeń. Bohaterowie jej książki są doskonale przedstawieni na tle globalnej historii, która, chcąc nie chcąc, ma ogromny wpływ na ich losy. Nie zapomniała także, że te postaci żyją w Polsce Ludowej. Anna Kłys bardzo dobrze scharakteryzowała pierwsze lata powojennej Polski, ukazując rodzinne dylematy, morderstwa, kradzieże, wypadki, poszukiwania bliskich osób, wyroki śmierci, działalność konspiracyjną itd. Były one wówczas przecież codziennością. Opisując te zależności, zachowała się jak prawdziwy historyk, który – aby pokazać pewien proces – musi przedstawić go z każdej perspektywy.
Omawiana książka ma też dużą wartość poznawczą. Pewnie niewiele osób zna opisane w niej wydarzenia, rzadko mające okazję zagościć w powszechnej świadomości. Któż bowiem słyszał o Wielkopolskiej Samodzielnej Grupie Ochotniczej „Warta” lub Grupie „Rycerz”. Anna Kłys zaimponowała mi więc nie tylko lekkim piórem, ale także ilością przejrzanych w trakcie przygotowań do napisania pracy dokumentów, tekstów z ówczesnej prasy i opracowań naukowych. Wszystko to w połączeniu z warsztatem dziennikarskim autorki sprawia, że po publikację powinni sięgnąć nie tylko czytelnicy rozmiłowani w historii.
Dużą zaletą publikacji jest też jej szata graficzna. Wydawnictwo Wielka Litera po raz kolejny opublikowało trwałą i solidnie wykonaną książkę. Twarda, szyta oprawa, niezłej jakości papier, brak literówek oraz ogólne dobre wrażenie estetyczne to elementy, które tylko utwierdzają mnie w pozytywnej ocenie pracy.
Oczywiście książka zawiera pewne mankamenty. Na przykład na stronie 190 autorka napisała, że dowódcą Samodzielnego Batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza „Troki” był major August Emil Fieldorf. W tamtym okresie Fieldorf był już podpułkownikiem. Powyższy przykład wskazuje jednak, że można tam znaleźć ledwie potknięcia, które nie wpływają na ogólną ocenę publikacji. Zupełnie innym problemem są zawarte w książce opinie, z którymi wielokrotnie się nie zgadzam. Nie chcę jednak w tej recenzji rozpoczynać polemiki z autorką, wymagałoby to raczej osobnego artykułu.
Podsumowując, zachęcam do przeczytania Brudnych serc i innych pozycji poruszających ten sam temat. Lekturę proponuję zarówno miłośnikom historii, jak i zupełnie niezainteresowanym dziejami Polski. Może recenzowana książka będzie w stanie przekonań tę drugą grupę czytelników do zapoznania się z problematyką omawianych czasów. Jest bowiem napisana zupełnie inaczej niż opasłe dzieła specjalistów, dzięki czemu czyta się ją niczym wciągającą powieść.
Redakcja i korekta: Katarzyna Grabarczyk