Anna Arno – „Niebezpieczny poeta. Konstanty Ildefons Gałczyński” – recenzja i ocena

opublikowano: 2013-12-16, 21:35
wolna licencja
Poeta domowego ciepła oraz twórca szkodliwego bełkotu. Ze wszech miar niebezpieczny, a przecież piszący z taką czułością o swoich najbliższych. Wirtuoz poetyckich czarów, który sam o sobie gorzko mawiał, że jest zwykłym rzemieślnikiem. Sześćdziesiąt lat po śmierci Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego nadal trudno jest rozgryźć artystę uwodzącego i odrzucającego jednocześnie.
reklama
Anna Arno
Niebezpieczny poeta. Konstanty Ildefons Gałczyński
nasza ocena:
7/10
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Znak
Rok wydania:
2013
Okładka:
twarda
Liczba stron:
464
ISBN:
978-83-240-2770-5

Mówi się, że biografie w pewien sposób pomagają w odkrywaniu niezliczonych twarzy opisywanych artystów. Jeżeli rzeczywiście taki cel biorą na swoje barki kolejni twórcy książek o Gałczyńskim, to mierzą się z zadaniem ponad siły. To właśnie o nim można powiedzieć, że w swoich poczynaniach artystycznych i prywatnych był tak niekonsekwentny, jak to tylko możliwe, a jego życiorys jest splotem wszelkich możliwych sprzeczności. W „Niebezpiecznym poecie” Anna Arno podejmuje się więc nie tylko przedstawienia zawiłości jego poezji, ale także próbuje rozpracować wszelkie odcienie jego złożonej biografii. Materiału do analizy otrzymała od samego poety co niemiara.

Urodzony w Warszawie i przez większość życia związany z miastem stołecznym, Gałczyński od początku lat 20. XX wieku szybko wtopił się w świat artystyczny poetów i pisarzy. Mimo kilkuletniego pobytu w Berlinie oraz Wilnie to właśnie na wydarzeniach w stolicy skupiały się zainteresowania poety, który przez większość swojego życia będzie z mniejszym lub większym powodzeniem zabiegał o uznanie, splendor i gotówkę. Właśnie ta pogoń za dostatnim stylem życia sprawiła, że w latach trzydziestych grono przeciwników, bądź co bądź, wybitnie uzdolnionego poety gwałtownie rosło. Aby utrzymać siebie oraz ukochaną żonę Natalię poza marginesem biedy, Gałczyński związał swoje pisanie ze środowiskami literackimi, dla których antysemityzm oraz brutalne ataki na rywali politycznych nie były niczym karygodnym. Warszawska bohema artystyczna odpowiadała na bezpośrednie złośliwości poety coraz większą niechęcią, a ten pozornie nie przykładał do tego większej wagi, nawet po powrocie do stolicy.

II wojna światowa wywróciła do góry nogami życie rodzinne Gałczyńskiego, a on sam większą jej część spędził w niemieckim obozie dla jeńców, nawet w skrajnie trudnych warunkach nie poddając się wojskowemu drylowi. Po wojnie zaś w trakcie trwającej wiele miesięcy tułaczki ociągał się z powrotem do Polski, nawiązując w międzyczasie romanse z wieloma kobietami, niepomny oczekującej w domu żony.

Po powrocie do kraju Gałczyński po raz kolejny wsiąka w literackie środowisko, które teraz przyjmuje z wyrozumiałością jego wstąpienie na piedestał poetyckiego świata. Wtedy też, w trudnych latach powojennych, powstają jego najbardziej magiczne utwory – „Zaczarowana dorożka” i „Teatrzyk Zielona Gęś”. Kpiarska twarz poety na łamach „Przekroju” zyskuje mu grono oddanych fanów w czasie, kiedy partia nie ingeruje z taką stanowczością w twórczość artystów. Dopiero w ostatnich paru latach przed śmiercią Gałczyńskiego socrealizm żarłocznie dobija się również o niego, odbierając jego twórczości wiele uroku, a jemu samemu szacunek w oczach wielu kolegów po fachu. Koniec życiowej podróży wielkiego poety w 1953 roku pozostawia ocenę jego twórczości w punkcie, w którym stoimy do dzisiaj, czyli bardzo niejednoznacznym.

reklama

Anna Arno, kreśląc obszerną biografię Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, nie stara się w żaden sposób ukrywać tego, że podobnie jak jego oddani fani znajduje się pod urokiem twórczości i osobowości poety. Mimo, że wytyka mu wszystkie ciemne momenty w życiorysie, to jednak nacisk kładzie na jego wybitną twórczość. Mamy więc do czynienia z portretem głównie artysty, na bok odsunięty zostaje niewierny mąż oraz walczący z własnymi słabościami neurotyk, którego przez lata powoli zabijał alkoholizm. Na kartkach książki walczą o uwagę czytelnika wielki talentem poeta oraz czarujący mężczyzna o bardzo brzydkim charakterze. Anna Arno oddaje jednak sprawiedliwość twórczości Gałczyńskiego – całkowicie słusznie, to w końcu jeden z najbardziej uznanych rodzimych poetów XX wieku. Jakkolwiek budzą wątpliwość jego konsekwentnie podejmowane przez lata złe decyzje, to o nieprzeciętnym talencie i fascynującej osobowości Gałczyńskiego może świadczyć jego relacja z Tuwimem. Wielokrotnie znieważany przez młodszego kolegę Skamandryta odczuwał przez lata tak wielką słabość do Gałczyńskiego, że wybaczał mu zniewagi, a później boleśnie przeżył jego śmierć. Tak w dużym uproszczeniu wyglądała relacja poety z większością mu współczesnych – nie szczędzili mu ostrych słów, ale mało kto był na tyle odważny i niefrasobliwy, by odmówić boskiej iskry jego twórczości.

Arno podkreśla to literackie przechylenie w swojej biografii bardzo dużą ilością fragmentów wierszy poety, którymi praktycznie na każdej stronie przeplata historię z jego życia. Taka struktura tekstu najlepiej oddaje życiorys samego Gałczyńskiego – tam, gdzie poeta nie może bronić swojego postępowania, robi to za niego jego wspaniała, ponadczasowa poezja.

Zobacz też:

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

reklama
Komentarze
o autorze
Marta Hołowaty
Studentka II roku SUM na kierunkach krytyka literacka oraz dziennikarstwo i komunikacja społeczna na Uniwersytecie Jagiellońskim. Recenzent książek, filmów oraz seriali. Interesuje się historią Żydów w Polsce, kulturowym dziedzictwem Małopolski oraz literaturą okresu PRL-u. Zagorzała fanka seriali kryminalnych.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone