Andrzej Wajda – „Kino i reszta świata” – recenzja i ocena
Kino i reszta świata to wspomnienia Andrzeja Wajdy, które pierwszy raz pojawiły się trzynaście lat temu. Warto zaznaczyć, że z pomysłem na ich spisanie reżyser nosił się od dawna – część opublikował nawet w czasopiśmie „Kino” w 1973 roku. Musiało jednak upłynąć sporo wody w Wiśle, zanim powstała cała książka. Czym różnią się obydwa wydania? Przede wszystkim to drugie zawiera rozdział poświęcony czterem filmom, które Wajda zrealizował już po 2000 roku – Zemsta, Tatarak, Katyń i – rzecz oczywista – Wałęsa. Człowiek z nadziei. Dodatkowo pojawiła się część poświęcona rysunkom reżysera.
W nowej edycji wydawcy położyli nacisk na to, by już na początku zaintrygować czytelnika. Wykorzystali przy tym najprostszy zabieg – poprawili okładkę. Podczas gdy ta z 2000 roku prezentowała się skromnie i na pierwszy plan wysuwał się tytuł Kino i reszta świata, okładka nowego wydania zdominowana jest przez słowo Autobiografia oraz imię i nazwisko autora. W efekcie można odnieść wrażenie, że nie ważne, o czym to książka, ważne, kto napisał. Oczywiście, nie należy oceniać po okładce – co więc mamy w środku?
Z pewnością gratką dla czytających będą opisy scen wyciętych z poszczególnych filmów, a nawet alternatywnych zakończeń, których reżyser nie mógł zrealizować ze względu na czasy, w których dany obraz powstawał (tu szczególnie interesujący jest opis, jak Wajda widział ostatnią scenę Ziemi Obiecanej). Niestety, wraz z liczbą przeczytanych stron treść wypełnia się notatkami, fragmentami pamiętników reżysera czy wycinkami gazetowymi – mniej jest zdań napisanych specjalnie na potrzeby tej książki. Tak więc kiedy dochodzimy do obiecanych przez wydawców opisów powstania dwóch ostatnich filmów Wajdy, nie dowiadujemy się niczego nowego. Wszystko, co zostało napisane o Katyniu czy Wałęsie, to słowa powtarzane przez Wajdę w wywiadach i wielokrotnie cytowane przez prasę. Czytelnik, który interesuje się twórczością reżysera, może czuć się rozczarowany, bo z pewnością jeszcze przed wydaniem tej edycji wiedział o tym, który film zainspirował Wajdę do obsadzenia Więckiewicza i Grochowskej w głównych rolach w Wałęsie. Niczego nowego nie dowie się również o Katyniu – myślę, że ten, kto sięga po autobiografię reżysera, widział już ten obraz i nie potrzebuje streszczenia fabuły.
Wbrew opisowi z okładki, to nie kulisy powstania najnowszych filmów Wajdy są największym plusem nowego wydania, ale wspomnienia reżysera dotyczące teatru. Do edycji z 2013 roku Wajda dodał część zatytułowaną „Aktorzy przyjechali (pożegnanie z teatrem)”, w której rozpisuje się o międzynarodowym Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku, jednocześnie pisząc o kondycji współczesnej sceny. Jakże cenna jest uwaga tego znakomitego reżysera:
My mogliśmy odwoływać się do historii, bo nasza widownia znała przeszłość i poruszała się po obszarze kultury z równą pewnością jak i my. W momencie, kiedy gimnazjum ma zupełnie inny program i uczy się raczej pisania podań niż rozumienia przeszłości, reżyser musi się odwoływać do wiedzy posiadanej przez nową widownię, czyli do tego, co zobaczyła w kinie albo na Youtube.
Andrzej Wajda to także reżyser teatralny, więc warto zapoznać się z jego opinią na temat dzisiejszych inscenizacji. I raczej nie jest nimi zachwycony, podobnie jak publicznością. Wspominając o współczesnej wersji Sprawy Dantona, pisze:
W scenie, w której powinna pojawić się gilotyna, członkowie Komitetu Ocalenia Publicznego wnoszą z sobą piły mechaniczne i patrzą na widzów, sugerując, że mogą każdemu odciąć łeb. A oni to rozumieją, bo wiedzą ze swoich filmów kultowych, jak działa piła mechaniczna, natomiast gilotyny przecież nie widzieli”.
Za bardzo wartościowe można z pewnością uznać także fragmenty poświęcone dziełom Fiodora Dostojewskiego, które reżyser przenosił na deski teatralne. Nie wszystkie adaptacje uznaje za szczególnie udane – choćby sposób realizacji Idioty. Natomiast z dumą wypowiada się o Biesach. Dawny świat teatru polskiego możemy poznać, czytając fragmenty poświęcone postaciom Jerzego Grotowskiego i Tadeusza Kantora.
Autobiografia Wajdy składa się również z szeregu mniejszych biografii jego przyjaciół-artystów. Autor wspomina Andrzeja Wróblewskiego – malarza i przyjaciela z krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Pisze również o Januszu Morgensternie, z którym współpracował przy wielu filmach (Morgenstern był przecież drugim reżyserem Popiołu i diamentu i to on wymyślił słynną scenę z płonącymi kieliszkami, ale o tym akurat Wajda nie pisze). Z wdzięcznością wspomina również pracę z pisarzami Jerzym Andrzejewskim i Jarosławem Iwaszkiewiczem. Z książki tej więcej dowiemy się o ludziach otaczających Wajdę niż o nim samym. Z pewnością nie jest to pozycja dla osób, które szukają tanich sensacji – o swoim prywatnym życiu reżyser nie wspomina prawie wcale. Raz czy dwa pojawia się na kartach jego pierwsza żona Gabriela Obremba, ale autor ani słowem nie wspomina o żonach numer dwa i trzy. Wprawdzie dużo miejsca poświęca swojej ostatniej małżonce, Krystynie Zachwatowicz – nie pisze jednak o niej prywatnie, ale jako o współpracowniczce przy wielu filmach (Zachwatowicz jest scenografem), a także towarzyszce podróży po ukochanej Japonii i współtwórczyni Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha.
Tytuł mówi wszystko o tej książce. Dla Wajdy kino jest najważniejsze – reszta świata jest nieistotna, potrzebna jedynie, aby zilustrować warunki, w jakich powstawało dane dzieło (czy to film, czy sztuka teatralna). Książka ucieszy wielu miłośników kina i twórczości Wajdy – nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że wydawcy postanowili odciąć przysłowiowe kupony przy okazji premiery Wałęsy. W efekcie nowa część poświęcona ostatnim filmom jest o wiele słabsza niż ta, w której Wajda opisuje pracę przy filmach Wszystko na sprzedaż, Panny z Wilka czy Ziemia Obiecana. Niby reżyser tłumaczy we wstępie konieczność drugiego wydania i nawet robi to przekonująco, jednak dodatki rozczarowywują.
Z pewnością Kino i resztę świata można polecić każdemu, kto ceni twórczość laureata Oscara. Reżyser opowiada o swoich filmach ciekawie i barwnie, ciepło wspominając ludzi, z którymi miał okazję współpracować, a także swoich uczniów ze słynnego „Zespołu X”. Osobiście żałuję, że zdecydowano się zmienić opis z tyłu okładki. W wersji z 2013 roku wydawcy promują książkę, która ma zainteresować potencjalnego czytelnika, łasego odpowiedzi na pytanie: Jaki wpływ na karierę Andrzeja Wajdy mogła mieć pogoda?. Myślę jednak, że wspomnienia tego twórcy to coś więcej niż towar, który trzeba reklamować w tak prostacki sposób. Wajda obroni się sam, a na okładce powinien pozostać fragment z pierwszego wydania: W życiu miałem wiele szczęścia, bez którego byłoby trudno dać sobie radę w czasach, w których żyłem. To prawda, nie wyrywałem się nigdzie pierwszy – nie dlatego, abym nie był dość ambitny, ale zawsze najbardziej ciekawiło mnie, co będzie dalej, a ochotnicy szybko giną albo ogarnia ich zniechęcenie…
Zobacz też:
- „Wałęsa. Człowiek z nadziei” – reż. Andrzej Wajda;
- Agnieszka Holland napisze dla Wajdy scenariusz o Wałęsie;
- „Lotna”, czyli „obraz na temat okropności wojennych”;
- Dlaczego „Katyń” bije rekordy oglądalności?
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska