Andrzej Andrusiewicz – „Złoty sen. Rosja w XIX i XX wieku. Sprawy i ludzie” – recenzja i ocena
Rosja to dżungla, której nie sposób się zorientować – powiedział niegdyś premier Wielkiej Brytanii David Lloyd George. Cytat ten jest jedną z dwóch myśli tytułowych książki Andrzeja Andrusiewicza i znakomicie obrazuje jej treść. Nasz potężny wschodni sąsiad to nie tylko tzw. stan umysłu, z którego uwielbiamy żartować. To także wspaniała kultura i sztuka, które wydały znakomitych artystów wszelkiej maści, a którymi zachwycają się mieszkańcy całego globu. To także szeroko rozumiana polityka: prowadzona na najwyższym poziomie. Nie oceniając w tym miejscu jej skutków, wypada podkreślić, że miała ona wpływ nie tylko na losy Europy, ale również na rzeczywistość całego świata. Nie da się również zapomnieć, że Rosja to fascynująca historia, przepełniona epokowymi wydarzeniami: tak pozytywnymi, jak i zupełnie mrocznymi, mitologicznymi, nierzadko paradoksalnymi. Często zresztą, do dziś dnia niezbadanymi.
Opracowanie Andrusiewicza jest sporym, blisko 600-stronicowym dziełem, niezwykle atrakcyjnie wydanym.
Oprócz tekstu znajdziemy niemałą ilość fotografii, grafik, obrazów, plakatów, a także bogatą bibliografię. Złoty sen nie jest jednocześnie syntezą, w której chronologicznie opisane zostały najistotniejsze wydarzenia z dziejów Rosji w wieku XIX i XX. Autor przygotował to opracowanie w sposób zdecydowanie inny, w moim przekonaniu ciekawszy. Jest ono bowiem skierowane w szczególności do czytelnika-pasjonata, który nie jest zawodowym historykiem.
W pierwszej części swojej pracy pt. Przeszłość daleka i bliska. Szkice Andrusiewicz opisał 14 wydarzeń z dziejów Rosji i jej niesławnego następcy, czyli Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich. Niektóre z nich zostały już dobrze ukazane w historiografii, ale też nie sposób zaprzeczyć, że plastycznie obrazują złoty sen o potędze matuszki Rossiji. Tak jest np. z próbą budowy przez rosyjskich carów, wotum dziękczynnego, czyli monumentalnej świątyni za nieudaną wyprawę cesarza Napoleona Bonapartego w 1812 r. na Rosję.
W zdecydowanej większości tę część opracowania zajmują jednak tzw. białe plamy, a zatem problemy, które do tej pory były słabo zbadane lub wśród których narosło wiele nieścisłości. Tak jest choćby z puczem generała Ławra Korniłowa – głównodowodzącego armii rosyjskiej w 1917 r., z kwestią testamentu ojca rewolucji Włodzimierza Lenina, ze sprawą deportacji z ZSRS jego towarzysza walki Lwa Trockiego, czy też problem osławionego... czarnego humoru Józefa Stalina. Ten ostatni miał np. twierdzić, że życie w Związku Radzieckim jest tak wesołe, że chciałoby się żyć wiecznie. Zresztą w przypadku tego ostatniego rozdziału muszę zasadniczo nie zgodzić się z autorem, który stwierdził, że obecnie, w przekazie medialnym „ociepla” się wizerunek Hitlera, „dokłada” natomiast Stalinowi.
Druga część publikacji nosi nazwę Pochodnie w mroku. Portrety. Składają się nań biogramy 9 osobistości, których nazwiska - dla bardzo wielu czytelników - mogą być nierozpoznawalne. Jednak ich dobór nie jest przypadkowy. Postaci te, zdaniem Andrusiewicza, łączyła chęć stworzenia doskonałego, idealnego wręcz państwa rosyjskiego. Perfekcja ta za każdym razem była czymś zupełnie innym. I tak m.in. myśliciel Michaił Bakunin, podwójny agent Dmitrij Bogrow, pisarz Mikołaj Gogol, oberprokurator Świątobliwego Synodu Rządzącego Konstantin Pobiedonoscew czy też osławiony dworzanin cara Mikołaja II Grigorij Rasputin mieli być tytułowymi pochodniami w mroku.
Taki a nie inny wybór tych postaci był subiektywną decyzją autora. Mógł on przecież opisać historie zupełnie innych osobowości z rosyjskich dziejów, np. niezmiennie budzącego ciekawość Lenina. Jednak całkiem możliwe, że nie byłoby w tym żadnej frajdy ani dla autora, ani dla czytelnika. Andrusiewicz zdecydował się odkurzyć postaci, po pierwsze zapomniane, a po drugie, dawno już osądzone przez historyków. I żeby było ciekawiej, postarał się podważyć te negatywne werdykty swoich poprzedników.
Dzieło Andrzeja Andrusiewicza jest publikacją niezwykle wartościową, bez wątpienia godną uwagi. Wynika to nie tylko ze swoistego pojedynku na argumenty pomiędzy autorem a innymi specjalistami. Andrusiewicz ma chęć - takie jest moje nieodparte wrażenie - ocieplić wizerunek Rosji. Czy skutecznie? To pozostawiam ocenie czytelników. Kluczowe jest jednak to, że autor nie boi się podważać obiegowych sądów, stawiając nieoczekiwane, celne pytania. A to przecież jest jednym z celów nauki. Plusami książki są też niewątpliwie jej układ, myśl przewodnia, obfita bibliografia. Warto po nią sięgnąć, choćby po to, aby nie zgodzić się z autorem. Zachęcam do lektury!