Andrés López López – „Joaquín Chapo Guzmán. Król kobiet i narkotyków” – recenzja i ocena
Andrés López López – „Joaquín Chapo Guzmán. Król kobiet i narkotyków” – recenzja i ocena
„El Chapo” do niedawna był jednym z 1000 najbogatszych ludzi świata, który kilka lat temu pojawił się nawet na liście „Forbesa”. Gdyby był zwykłym przedsiębiorcą, sklasyfikowanie go dopiero w ósmej setce nie byłoby pewnie warte szczególnej uwagi. Jednak mowa o brutalnym przestępcy, który zgromadził majątek w wysokości kilkunastu miliardów dolarów stojąc na czele kartelu z Sinaloi.
W 2016 po kolejnych spektakularnych ucieczkach z różnych meksykańskich zakładów karnych Joaquín Guzmán Loera zostaje ostatecznie pojmany. Czytając pierwsze nagłówki prasowe na temat samego zatrzymania i późniejsze, na temat planowanej ekstradycji do USA, zastanawiałem się, kiedy historia najbardziej znanego meksykańskiego narco trafi na ekrany telewizorów i karty książek. Nie trzeba było długo czekać. Serial „El Chapo”, książka „Polowanie na El Chapo”, a teraz „Joaquín „Chapo” Guzmán. Król kobiet i narkotyków”.
Na stronie wydawnictwa Zysk i S-ka książka widnieje w kategorii „popularnonaukowe” w zakładce „biografie”. Warto jednak uściślić, że jest to powieść biograficzna, a Autor już we wprowadzeniu wyjaśnia, że łączy ze sobą świat fikcji i faktów, który określa mianem „własnego stylu w nurcie niesłusznie nazywanym narkoliteraturą (hiszp. Narcoliteratura - AW)”. Nie wiadomo, które informacje są prawdziwe, a które są literacką fikcją.
Cała książka zdaje się być utrzymana w specyficznej aurze tajemnicy. Ładna, choć niezdradzająca treści okładka, nic niemówiący opis lektury i Autor, o którym także nic nie wiadomo. Z anglojęzycznych witryn internetowych dowiemy się, że Andrés López to kolumbijski pisarz i scenarzysta, który specjalizuje się w temacie narcos. Z pewnością wie o czym pisze, bo środowisko zna z autopsji (w USA odsiadywał wyrok za przemyt narkotyków dla kartelu Norte del Valle). Nadaje to książce autentyczności, przemyca jakiś pierwiastek rzetelnie oddanych realiów. Czy wyjątkowe doświadczenie i naturalne wyczucie tematu idą w parze z dobrym warsztatem i pomysłem na książkę?
Niestety, ale największe atuty książki to atrakcyjne wydanie, ciekawe i wartościowe merytorycznie przypisy tłumacza oraz sama historia, którą w większości napisało życie. Z pewnością zasługą Autora jest zebranie i uporządkowanie najważniejszych wydarzeń z życia el Chapo. Można odnieść wrażenie, że López jest niebezpiecznie zafascynowany postacią, którą postanowił opisać, jednak warto dodać, że refleksje ujęte w epilogu są, przynajmniej po części słuszne i budujące.
Rola recenzenta nie sprowadza się jednak wyłącznie do pochwał. Warsztat Autora wypada niestety kiepsko. Zdania często są banalne, a miejscami można odnieść wrażenie, że czytamy harlequina i to niewysokich lotów. Sposób w jaki Autor postanowił eksponować wątek kobiet bliskich Chapo, jest istotnie czymś nowym, to swego rodzaju bandycka opera mydlana. Żeby nie być gołosłownym przytoczę tu jedno zdanie, choć przykładów tego typu romantycznej grafomanii jest niestety znacznie więcej: „Choć Griselda nie bardzo chciała mu wierzyć, słodycz, z jaką szeptał jej do ucha, że choćby to była prawda, ona i tak zawsze będzie tą najważniejszą, a inne pozostaną na drugim planie, w końcu ją przekonała”.
Układ także budzi sporo zastrzeżeń – rozdziały są krótkie i nieuporządkowane chronologicznie (np. dopiero w 37 rozdziale poznajemy pierwsze kroki Chapo w przestępczym fachu), co u odbiorcy, który dopiero zetknął się z historią meksykańskiego barona narkotykowego, może wywoływać odczucie chaosu.
Książka jest ładnie wydaną i dobrze przetłumaczoną (jeszcze raz podkreślę cenne przypisy tłumacza) powieścią biograficzną, której treść nie wzniosła się ponad przeciętność. To przykład na to, że nawet najbardziej hollywoodzka historia może rozczarować. Polecam przede wszystkim czytelnikom, którzy chcieliby poznać fenomen świata meksykańskich narcos, jednocześnie nie oczekując bardzo wysokiego poziomu.