Aleksander Wat i jego „Bezrobotny Lucyfer”

opublikowano: 2012-04-19, 20:15
wolna licencja
Aleksander Wat to jeden z najważniejszych polskich poetów futurystów, tłumacz z języka rosyjskiego i francuskiego. Komunista i Żyd, aresztowany najpierw przez sanację, a potem w roku 1940 przez władze sowieckie i przetrzymywany w ZSRR aż do 1946 roku.
reklama

Aleksander Wat: Wieczny tułacz

Jeden z najsławniejszych polskich futurystów przyszedł na świat w roku 1900 w żydowskiej rodzinie Mendla Michała Chwata i Rozalii z domu Kronsilber. Jego siostrą była aktorka Seweryna Broniszówna, grająca między innymi w „Mogile nieznanego żołnierza”. Swoją działalność literacką Wat rozpoczął już w roku 1918, kiedy z Anatolem Sternem zaczął pisać teksty poetyckie. W roku 1919 podjął się redagowania futurystycznej jednoaktówki „Tak”, a w roku 1920 „To są niebieskie pięty, które trzeba pomalować”. Jesienią 1919 roku wydał (z datą 1920 roku) „Ja z jednej strony i Ja z drugiej strony mego mopsożelaznego piecyka” – utwór, którym wprowadził dużo zamieszania w świecie literackim.

W roku 1926 wydał powieść „Bezrobotny Lucyfer” oraz kilka innych opowiadań, w tym „Żyd wieczny tułacz”. Był to już okres, w którym publiczność przestała darzyć taką estymą futuryzm i futurystów. Wat zajął się wówczas tłumaczeniem z różnych języków (m.in. „Braci Karamazow” Dostojewskiego), starał się również dorobić, otwierając razem z Henrykiem Berlewim i Stanisławem Bruczem „Reklamo-Mechano” – firmę, w której próbowano pożenić futuryzm z kapitalizmem. Ich największym sukcesem okazała się jednak etykietka reklamująca czekoladę...

Od lat dwudziestych coraz bardziej zbliżał się do komunizmu, a w latach trzydziestych działalność polityczna pochłonęła go zupełnie, za co przyszło mu zapłacić aresztowaniem. Był jednym z twórców związanego z Komunistyczną Partią Polski „Miesięcznika literackiego” i to właśnie zaprowadziło go do aresztu. Jako osoba znana w kręgach literackich uzyskał jednak wszelką potrzebną mu pomoc. Wedle różnych relacji starał mu się pomóc słynny pułkownik Wieniawa-Długoszowski. Robił to tak skutecznie, że udało mu się nawet dostarczyć do więzienia koszyk z przysmakami z bardzo znanych przed wojną warszawskich delikatesów Hirszfelda.

Najazd wojsk radzieckich we wrześniu 1939 roku zastał Wata we Lwowie. Jako komunista liczył, że zostanie przez bolszewików przywitany z otwartymi rękoma. Początkowo rzeczywiście wiodło mu się nieźle, redagował bowiem we Lwowie „Czerwony Sztandar”. W 1940 roku został jednak aresztowany, razem zresztą z innym znanym komunizującym poetą, Władysławem Broniewskim. Do aresztowania doszło w jednej z lwowskich restauracji, gdzie zebrała się śmietanka towarzyska polskich literatów komunistycznych. Praktycznie wszystkie relacje na temat tego zajścia sugerują, że była to prowokacja ze strony Rosjan. Wat trafił więc do gułagu, podobnie zresztą jak jego żona Ola i syn Andrzej. Na podstawie ich losów Robert Gliński nakręcił film „Wszystko, co najważniejsze”. Powodów aresztowania mogło być wiele, jednak najprawdopodobniej decydującym było nieprzyjęcie przez Wata radzieckiego paszportu. Aleksander Wat do końca życia czuł się Polakiem i, podobnie jak wielu innych polskich komunistów, był przez Sowietów krytykowany za „odchylenie nacjonalistyczne”.

reklama

Pobyt w łagrze bardzo zmienił Wata – do tej pory ateista i komunista, nawrócił się tam na chrześcijaństwo. Po II wojnie światowej wrócił do Polski, gdzie zaangażował się w działalność literacką. Zrezygnował z niej jednak ostatecznie po zjeździe pisarzy w Szczecinie w 1949 roku, podczas którego arbitralnie wskazano, jak należy pisać „w zgodzie z linią partyjną”.

Z powodu choroby (zespół opuszkowy Wallenberga) poeta w roku 1954 udał się na leczenie zagraniczne. Razem z rodziną podróżował dużo po świecie, najpierw przebywał w Szwecji, potem we Francji. Mimo ciężkiego stanu zdrowia starał się cały czas tworzyć. W roku 1957 powstał tom „Wiersze”. Na początku lat sześćdziesiątych udał się do Berkeley, gdzie otrzymał stypendium w Center for Slavic and East European Studies. Choroba nieustannie postępowała i Wat czuł się coraz gorzej. Próbował robić szkice do swojej książki, w której wyłożyłby istotę komunizmu (praca nie powstała) oraz w celach terapeutycznych nagrywał wspomnienia z Czesławem Miłoszem, później znane jako „Mój wiek”.

W połowie lat sześćdziesiątych Wat razem z rodziną pojechał na Majorkę, gdzie napisał swój ostatni tom wierszy „Ciemne świecidło”. 29 lipca 1967 roku popełnił samobójstwo.

Bezrobotny Lucyfer

Wat mniej jest znany ze swojej twórczości futurystycznej, a największą sławę, ze zrozumiałych względów, przyniósł mu wspomniany już „Mój wiek”. Warto jednak przyjrzeć się jego wcześniejszej twórczości – chociażby po to, aby pośmiać się z iście szalonej wyobraźni autora i razem z nim dać się porwać w przedziwny świat.

reklama

Debiut młodego poety „JA z jednej i JA z drugiej strony mego mopsożelaznego piecyka” wywołał prawdziwy rwetes w artystycznym świecie. Centrum przewrotnego poematu jest zmienienie sposobu patrzenia na poetę i jego twórczość. Wat starał się sprzeciwić całej kulturze i przekreślić cały dorobek cywilizacyjny w iście fantastycznej wizji rzeczywistości. Wielu z interpretatorów określało utwór jako dzieło schizofreniczne, pozornie pozbawione sensu, jakby było napisane w majakach. Dodajmy zresztą, że było to prawdą, bowiem Wat napisał swój „Piecyk” przy czterdziestostopniowej gorące. „Ja” w poemacie Wata rozbija się na wiele poszczególnych głosów dialogu, niekiedy są to postacie z historii literatury, kiedy indziej postacie biblijne. Całość składa się na przewrotne dzieło, które na długo postawiło wysoką poprzeczkę polskiemu futuryzmowi. Oto jeden z jego fragmentów:

GINDRY. Różańcowe Nizze i nic. Ze strun: jaspisowe struny – i nic. Słysz, Gindry, słysz! gdy śnią buruny strun – idę witać kręgosłup mojej Gindry. Gdy śnią buruny strun! gdy śnią buruny! 2. Rajmondo Lullo rzekł mi onego poranka: Gazetowe światło dręczym kosmicznym niepokojem. Tak. Dusza męczy. Gazowe światło wsprzęgnę w spienione godziny i popędzę do zamku Sorja Morja.

(…) 9. Słowiki śpiewają mi śmierć. Ślepa Solveiga i także pawie.

I złote sny grotem potrząsają. Czy mam na staw iść.

Czy może miękką szyję obwinąć ciepłym szalem łez.

Czy upojnym dzwonem włosów? Słowiki już śpiewają na śmierć.

Wat tworzył nie mniej kosmiczną prozę. Wystarczy przyjrzeć się minipowieści „Bezrobotny Lucyfer” i opowiadaniu „Żyd wieczny tułacz”, aby uchwycić dziwaczne spojrzenie na świat pisarza. Chociaż i inne jego dzieła zasługują na uwagę, na przykład brutalistyczna „Hermafrodyta” albo opowiadania „Tom Bill – champion wagi ciężkiej”, utrzymane w atmosferze „kafkaesque”.

reklama

„Żyd wieczny tułacz” to jedna z fatalistycznych pozycji w polskiej literaturze. Podobnie jak „Palę Paryż” Brunona Jasieńskiego oraz „Nienasycenie” Stanisława Ignacego Witkiewicza, przedstawia iście diabelną wizję przyszłości. Jednak jej fabuła wydaje się bardziej dziwaczna nawet niż ta z Gombrowiczowskiego „Ferdydurke”. W połowie lat trzydziestych uczeń szkoły talmudycznej Natan doznaje olśnienia: jedynym ratunkiem dla świata jest sytuacja, w której wszyscy Żydzi gremialnie przyjmą wiarę katolicką i zmonopolizują kler. Dzięki swojemu protektorowi i dobroczyńcy baronowi Gould udaje mu się zrealizować swój pomysł – w 1965 roku przyjmuje imię Urban IX i zasiada na tronie Piotrowym. Do końca wieku XX cały kler zostaje przejęty przez Żydów, co powoduje olbrzymią konsternację wśród antysemitów, którzy, nie widząc innego wyjścia, wyrzekają się wiary chrześcijańskiej. W połowie wieku XXI antysemici znajdują w Zebrzydowie ostatniego Żyda przestrzegającego Talmudu i Tory i postanawiają przejąć po nim religijną schedę. W wieku XXII Żydzi-chrześcijanie organizują pogromy i getta dla antysemitów-Żydów.

„Bezrobotny Lucyfer” przypomina natomiast nieco „Mistrza i Małgorzatę”. W połowie lat trzydziestych Lucyfer przybywa zatem na Ziemię, chcąc siać zamęt. Z przerażeniem odkrywa jednak, że ludzie nie potrzebują go więcej do czynienia zła. Ludzkość już dawno przekroczyła granicę wytyczoną przez samego diabła i to do tego stopnia, że stał się on całkowicie niepotrzebny. Lucyfer tuła się zatem od drzwi do drzwi, szukając dla siebie zajęcia. Od właściciela klubu nocnego dowiaduje się, że jego średniowieczne orgie przy ogniskach są już od dawna uznawane za nudne i banalne przy dzisiejszych dansingach. Od generałów zaś, że o wiele skuteczniejszą bronią od krętactwa i oszustwa w polityce są szczere zamiary. Od dziennikarza, któremu przedstawił się jako autor wywiadu z Hiobem, słyszy:

Nie wiem, czy kuszenie było wywiadem dziennikarskim w tych czasach, kiedy dziennikarzy jeszcze nie było. Jedno jest pewne: ludzkość nie może istnieć bez religii, bez wiary, bez Kościoła. Wiara jest wiarą w naturę, w złoto, innym razem w tradycję, w słowa przekazane, dziś jest wiarą w słowa drukowane. Prymitywna drukarnia Gutenberga – to stajenka betlejemska czasów nowożytnych. Książka jest religią jednostek, gazeta to religia mas. Wiara jest wiecznie ta sama: zmienia się tylko przedmiot. Dziś jej kościołem jest prasa. Czyż wierni tego kościoła nie czytają co rano gazety porannej, a wieczorem wieczornej, tak jak kiedyś domawiali modlitwę poranną, a wieczorem wieczorną? (…) Cóż więc może łączyć kościół prasy zwycięskiej triumfującej z wiecznym Kościoła buntownikiem!”.

Czytajmy więc Wata. Warto.

Bibliografia:

  • Aleksander Wat, Mój wiek, Warszawa 1990.
  • Aleksander Wat, Bezrobotny Lucyfer, Warszawa 1956.
  • Tomas Venclova, Aleksander Wat – obrazoburca, Warszawa 1997.

Redakcja: Michał Przeperski

Korekta: Agnieszka Kowalska

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

reklama
Komentarze
o autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone