Agata Bielik-Robson, Michał Sutowski – „Bielik-Robson. Żyj i pozwól żyć” – recenzja i ocena
Swego czasu w piśmie „Zadra” dyskutowana była kwestia upupiania tworzonej przez kobiety literatury na najwcześniejszym możliwym etapie, czyli poprzez wydawanie jej w seriach o „kobieco” brzmiących nazwach: trochę na zasadzie, że Ważne Książki tworzą tylko „pisarze”, zaś „pisarki” to autorki łatwych romansideł (kobieta, która napisze Ważną Książkę, wchodzi w poczet „pisarzy”).
Stąd problematyczność serii „Z różą” Wydawnictwa Krytyki Politycznej – inicjatywa wywiadów z polskimi aktywistkami, intelektualistkami, artystkami brzmi obiecująco, ale zastosowane przez wydawnictwo kryterium płci służy niestety utrwaleniu schematu, że „kobiece” = „specjalne”, „inne”, „nie-uniwersalne”. Jakby kobieca perspektywa nie mogła po prostu wzbogacić np. „Serii Publicystycznej” KP. Wydzielenie i ostemplowanie serii owym nieszczęsnym „Z różą” to oczywiście doskonały chwyt marketingowy, oczko puszczone do niekoniecznie lewicowego mainstreamu. Na okładce uśmiechnięta kobieta, (w rogu – logo, mała różyczka), a na obwolucie zapowiedź, że w książce ABR m.in. „bezlitośnie szczerze opowiada o polskich mężczyznach” – czy to jeszcze publikacja wydawnictwa mieniącego się lewicowym, czy już miesięcznik lajfstajlowy?
Jest więc w rozmowach MS-ABR dużo o personaliach, niczym z kroniki towarzyskiej. Oczywiście, opowieściom Agaty Bielik-Robson o czasach jest studiów oraz późniejszej pracy publicystycznej i naukowej na pewno nie można zarzucić, że są nudne… pod warunkiem jednak, że posiada się pewne obycie filozoficzne, tj. po pierwsze kojarzy się (przynajmniej z drugiej ręki) koncepcje tego Freuda czy Girarda oraz, po drugie, wpadło się raz czy dwa na warszawskie Krakowskie Przedmieście, na Wydział Filozofii i Socjologii UW lub/i do Szkoły Nauk Społecznych PAN. Ten drugi warunek jest znacznie istotniejszy, bez tak podstawowej wiedzy, kto zacz Jacek Jadacki albo czym jest filozofia nieanalityczna i dlaczego jest na wojnie z analityczną, relacje autorki tracą smak.
W sumie szkoda trochę niewykorzystanej szansy – Sutowski, lewicowiec, miałby sporo okazji, by się merytorycznie skontrować z ABR, liberałką. Nie wykorzystuje praktycznie żadnej, poza momentem, gdy bierze w obronę polskie feministki. Nie wchodzi głębiej w polityczne sympatie i antypatie ABR, ogranicza się do roli słuchacza, niczym grzeczny student, upojony samym faktem, że może być na „ty” z Panią Profesor. A szkoda, bo ma przed sobą rzadki przypadek osoby, która nie znosi i „Gazety Wyborczej” (dlaczego nie padło pytanie o felietony w „Wysokich Obcasach”?), i Jarosława Kaczyńskiego. Liberałki, której imponuje kraj o niemal klasowej strukturze (Anglia). Intelektualistki, ale zafascynowanej proletariatem (pod warunkiem, że jest to proletariat angielski). Krytyczki zachodniej lewicy, chwalącej zachodni welfare state. Apologetki klasy średniej in abstracto, ale nieznoszącej przedstawicieli tej klasy in concreto (ostatni rozdział książki, fragment o kadrze naukowej z Nottingham). I tak dalej. A przecież fakt, iż ABR, krytyczka polskiej tanatopolityki, wyrasta z tego samego (lub zbliżonych doń) środowiska („brulion”, „Życie”, „Dziennik” Axela Springera), co obecni luminarze „religii smoleńskiej”, jest na tyle zastanawiający, że wyjaśnianie go sporami matrymonialno-personalnymi lub katastrofą z 10 kwietnia zdaje się cokolwiek niewystarczające.
Reasumując, jeżeli celem wydawnictwa była publikacja książki przyjemnej w lekturze, niezbyt wymagającej, acz mile łechcącej intelektualne ego odbiorcy, wreszcie – „kobiecej, ale z pazurem” (mężczyźni! nieocenzurowane przekleństwa!), to został on w pełni osiągnięty. Osobny punkt w skali recenzenckiej za arcyładny bon mot o kapitalizmie jako Freudowskim id, które wymaga odgórnej regulacji przez superego.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska