Afgańska operacja specjalna Jewgienija Pitowranowa
Ten tekst jest fragmentem książki Jurija Felsztinskiego i Władimira Popowa „Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917–2036”.
W grupie Pitowranowa nie było zwyczajnych ludzi. A.W. Kisielew był człowiekiem zdolnym do odważnych czynów i ostrych sądów, niebojącym się wyrażać ich na głos:
Trudny okres dla kraju – koniec lat 70. i początek 80., kiedy to bezczynność radzieckiego areopagu [kierownictwa] i ich starcze gierki wyraźnie obnażyły niespójność systemu politycznego i modelu gospodarczego istniejącego ustroju – postawił przed Służbą dodatkowe, bardzo trudne i zasadniczo nowe zadania. Wśród nich było ujawnienie nadużyć ze strony wielu wyższych funkcjonariuszy aparatu państwowego i partyjnego, w tym własnej „świętej rodziny” sekretarza generalnego.
Przez „Służbę” rozumiał rezydenturę Pitowranowa, „Firmę”. Zwróćmy uwagę, że jeden z szefów radzieckiego wywiadu, który był, podobnie jak cały KGB, „zbrojnym oddziałem partii”, pisał o „niespójności systemu politycznego i modelu gospodarczego istniejącego ustroju”.
„Ujawnianie nadużyć ze strony wyższych funkcjonariuszy” było po prostu zbieraniem kompromitujących informacji dotyczących przywódców państwa i partii radzieckiej, co było absolutnie nielegalne i sprzeczne z wytycznymi Komitetu Centralnego KPZR oraz rozkazami resortowymi bezpieczeństwa państwowego regulującymi jego działalność.
Ponieważ takie nadużycia miały głównie charakter ekonomiczny – pisze A.W. Kisielew – walka z nimi stała się prerogatywą „Firmy”, a raczej istotną częścią jej codziennych trosk. Kilka dochodzeń prowadzonych przez wydział, zarówno z pozycji centrum, jak i z zagranicy, zakończyło się cichymi procesami sądowymi. Jednakże ani jedno nazwisko naszych ludzi nigdy nie pojawiło się w sądzie ani w prasie. Niech tak pozostanie, oni nie chcą zwracać na siebie uwagi. Ale jestem dumny, że mogę wymienić nazwiska przywódców. Byli to B.S. Iwanow i J.P. Pitowranow. Wymieniam je z dumą, bo trzeba przypomnieć prawdziwą atmosferę tamtych lat, kiedy to każda aluzja do takich działań kończyła się zupełnie jednoznacznie – natychmiastowym zwolnieniem ze „skróconą” emeryturą i pozbawieniem wszelkich zasług.
Dla zachowania absolutnej tajemnicy wszystkie akta operacyjne prowadziłem sam i angażowałem pracowników operacyjnych wydziału tylko do niektórych szczególnych elementów tych długotrwałych śledztw. Ale to, co udało nam się ukryć przed najwyższymi przywódcami państwa, nie zawsze pozostawało tajemnicą dla II Zarządu Głównego, dla kontrwywiadu. Jest to zrozumiałe, gdyż momentami byliśmy zmuszeni „orać na tym samym polu”, gdzie oni zawsze mieli niezaprzeczalną przewagę.
Teraz staje się jasne, kto zajmował się tuszowaniem notorycznych spraw korupcyjnych nomenklatury partyjnej w latach, gdy Andropow był szefem KGB, i kto tak nieodwracalnie podkopał fundamenty systemu radzieckiego. Aż trudno uwierzyć, że wszystko to napisał generał radzieckiego (zatem i rosyjskiego) wywiadu, który otwarcie przyznał się do zdrady stanu. Jak inaczej można postrzegać konspiracyjną działalność Pitowranowa, Borisa Iwanowa i A.W. Kisielewa, nadzorowaną przez przewodniczącego KGB Andropowa, wymierzoną przeciwko partii i kierownictwu kraju, z naruszeniem formalnych rozkazów KGB i partii?
W 1982 roku utworzono VI Zarząd KGB, którego zadaniem była „ochrona gospodarki radzieckiej przed wywrotową działalnością służb specjalnych obcych państw i organizacji”. „Firma” Pitowranowa, jeśli chodzi o walkę z przestępstwami gospodarczymi popełnianymi między innymi przez nomenklaturę radziecką i partyjną, nie była już potrzebna, gdyż każda poważniejsza sprawa podlegała jurysdykcji VI Zarządu KGB.
Kim był A.W. Kisielew, który podjął się tak ryzykownego zadania jako główny sabotażysta „Firmy” Pitowranowa i podważył fundamenty państwa radzieckiego?
A.W. Kisielew urodził się w 1932 roku w mieście Batajsk w obwodzie rostowskim. Ukończył Odeską Szkołę Morską i Odeski Instytut Inżynierów Floty, pracował w organach Komsomołu. W 1956 roku wstąpił do służby w kontrwywiadzie wojskowym. Służył w radzieckiej marynarce wojennej. W 1959 roku został przeniesiony do kierownictwa wywiadu. W latach 1959–1962 pracował na Bliskim Wschodzie, a w latach 1963–1968 w Wielkiej Brytanii. W latach 1973–1985 Kisielew był szefem wydziału operacji specjalnych (VIII Wydział) Zarządu „S” PGU. Brał udział w misjach wywiadowczych w ponad 40 krajach. Inny podwładny Pitowranowa, Boris Iwanow, był w tamtym czasie zastępcą szefa PGU.
Boris Iwanow rozpoczął pracę w agencjach jeszcze w latach przedwojennych. W 1962 roku zastąpił Władimira Barkowskiego na stanowisku rezydenta KGB w Nowym Jorku. W marcu 1964 roku wraz z przyszłym dezerterem, generałem Olegiem Kaługinem, który pracował w USA pod przykrywką dziennikarza, zaplanował zamach na zbiegłego radzieckiego wywiadowcę Jurija Nosienkę w Waszyngtonie. Kaługin w książce Proszczaj, Łubianka wspomina:
W marcu [1964], na krótko przed wyjazdem do ojczyzny, zostałem zaproszony przez Borisa Iwanowa. „Rozmowa jest ściśle poufna – zaczął. – W najbliższych dniach w Departamencie Stanu odbędzie się spotkanie naszego personelu ambasady z Nosienką. Jest propozycja, aby włączyć cię do tego spotkania”. Wzruszyłem ramionami. „Skoro trzeba, to co mam zrobić?”. Nieoczekiwanie padło pytanie: „Czy nauczyłeś się strzelać? Czy zdołasz usunąć zdrajcę podczas spotkania?”. „Oczywiście, że tak” – odpowiedziałem, nie zdając sobie jeszcze sprawy, że to gra. W końcu oznaczałoby to więzienie, i to na długi czas. Nie miałem paszportu dyplomatycznego, nie miałem ochrony.
Jakby odgadując moje myśli, Iwanow zasugerował: „Pomożemy ci później – wymienimy cię na kogoś innego, nie bój się”. „Nie boję się – powiedziałem stanowczo. – Jestem gotowy”.
Ogólnie rzecz biorąc, Kaługin miał dobrą opinię o Borisie Iwanowie. Oto, co napisał, porównując go z Kriuczkowem:
Odstraszała go [Kriuczkowa] zawodowa erudycja [...] pierwszego zastępcy, kuratora I Wydziału i kontrwywiadu zagranicznego B.S. Iwanowa. [...] To on brał na siebie główny ciężar spraw operacyjnych, a jego doświadczenie operacyjne było chyba niezrównane. [...] Kriuczkow musiał mu skrycie zazdrościć. [...] Iwanow mimo swoich protestów został zwolniony z nadzoru kontrwywiadu zagranicznego pod pretekstem „konieczności skupienia się na organizacji walki z głównym wrogiem” i po pewnym czasie został wysłany do Afganistanu jako specjalny przedstawiciel Andropowa przy rządzie Tarakiego i Amina.
Jeśli fundamenty państwa radzieckiego podkopał KGB za pośrednictwem „Firmy” Pitowranowa, to cały ZSRR naprawdę podkopał PGU, który opracował operację najazdu na Afganistan, co ostatecznie zniszczyło kraj. Jednym z głównych przywódców tej operacji był Boris Iwanow.
Boris Iwanow koordynował całą pracę naszego wydziału z przedstawicielami innych agencji – napisał Jurij Iwanowicz Drozdow we wspomnieniach Zapiski naczalnika nielegalnoj razwiedki. Pod jego kierownictwem powstały organy bezpieczeństwa państwa podległe nowemu przywódcy kraju – przewodniczącemu Rady Rewolucyjnej Demokratycznej Republiki Afganistanu Babrakowi Karmalowi.
Przyszły szef służby wywiadowczej KGB, Zarządu „S”, Jurij Drozdow, był w latach 1975–1979 szefem rezydentury KGB w Nowym Jorku. Pierwszy zastępca szefa PGU Boris Iwanow przyleciał do niego, aby zintensyfikować walkę z „międzynarodowym syjonizmem”. Znacznie wcześniej, bo w 1957 roku, Drozdow był w NRD podwładnym generała Pitowranowa. W 1964 roku przebywał w Pekinie, gdzie dwa lata wcześniej generał Pitowranow pełnił funkcję doradcy do spraw bezpieczeństwa w chińskim Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Tak więc Pitowranow, Iwanow i Drozdow znali się dość dobrze.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jurija Felsztinskiego i Władimira Popowa „Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917–2036” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Jurija Felsztinskiego i Władimira Popowa „Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917–2036”.
Najazd na Afganistan wymagał okazji. Iwanow i Pitowranow ją znaleźli: „Nasi czekiści podejrzewali Amina o związki z amerykańskim wywiadem. Być może zwrócił ich uwagę fakt, że kiedyś studiował w Stanach Zjednoczonych” – wspominał Boris Ponomariow, sekretarz KC KPZR do spraw międzynarodowych.
W konsekwencji cała radziecka koncepcja inwazji na Afganistan, która doprowadziła do upadku Związku Radzieckiego kilka lat później, opierała się na założeniu, że Amin współpracował z „amerykańskim wywiadem” i planował zwrot ku Stanom Zjednoczonym. Nie było to prawdą. Była to celowa prowokacja KGB przeciwko państwu radzieckiemu.
Problem niestabilności w sąsiednim Afganistanie istniał już od jakiegoś czasu. 17 kwietnia 1978 roku Mir Akbar Chajbar, czołowa postać Ludowo-Demokratycznej Partii Afganistanu (LDPA), został zastrzelony w Kabulu. Dwa dni później, 19 kwietnia, w stolicy Afganistanu odbyła się potężna demonstracja przeciwko przywódcy kraju, Mohammadowi Daudowi, w której wzięło udział ponad 20 tysięcy ludzi. Z rozkazu Dauda aresztowano kilku prominentnych działaczy LDPA: Nur Mohammada Tarakiego, Babraka Karmala i Hafizullaha Amina. Temu ostatniemu udało się jednak pozyskać wojsko do zamachu stanu, który przeszedł do historii Afganistanu jako „rewolucja kwietniowa” w 1978 roku. Reżim Dauda upadł.
Szósta konferencja szefów państw i rządów krajów niezaangażowanych odbyła się w Hawanie od 1 do 9 września 1978 roku. W spotkaniu uczestniczył nowy przywódca Afganistanu, Taraki. 9 września, w drodze powrotnej, zatrzymał się w Moskwie na spotkanie z Breżniewem. Breżniew był zadowolony z tej rozmowy. Jednak po przybyciu do Kabulu tego samego dnia, 9 września, Taraki został uduszony poduszką na rozkaz Amina przez wiernych mu oficerów armii. Amin przejął władzę w Afganistanie, co było zaskoczeniem dla radzieckiego wywiadu i kierownictwa politycznego ZSRR. Od tej pory Amin nie cieszył się zaufaniem w ZSRR.
Na swoje nieszczęście Amin dwukrotnie pojechał do USA, aby studiować na Uniwersytecie Columbia, najpierw w 1957, a następnie w 1962 roku. Z drugiej amerykańskiej podróży do Afganistanu powrócił w 1965 roku.
Studia Amina stały się wygodnym pretekstem do oskarżenia go o bycie agentem CIA, o czym Iwanow, jak wskazują dowody, informował nie tylko Andropowa, ale i Breżniewa. Generał porucznik Lew Goriełow, ekspert wojskowy i były główny doradca sił zbrojnych Afganistanu, wspomina:
Moskwa była podejrzliwa wobec Amina, stosunki się ochłodziły. Generał porucznik Iwanow, główny przedstawiciel KGB w Kabulu, wysłał telegram do Breżniewa z informacją, że Amin, który studiował w USA przed rewolucją kwietniową, jest domniemanym amerykańskim agentem.
Relację Goriełowa potwierdza generał major Wasilij Zapłatin, wysłany do Afganistanu w maju 1978 roku jako doradca szefa Głównego Zarządu Politycznego armii afgańskiej:
Z przytoczonych powyżej licznych przykładów wyłania się dość przekonujący obraz przyczyn, które legły u podstaw fatalnej decyzji ZSRR o wysłaniu wojsk do Afganistanu. Powodami były: celowo sfałszowane informacje o Aminie, agencie CIA, całkowita degradacja armii afgańskiej oraz wyrażony przez przywódców USA zamiar rozmieszczenia w Afganistanie pocisków średniego zasięgu Pershing. Źródłem tych informacji był generał porucznik Boris Iwanow, przedstawiciel KGB w Afganistanie.
Oczywiście przywódcy USA nie planowali rozmieszczenia rakiet w tak niespokojnym kraju, jakim jest Afganistan. Co więcej, Amin był politykiem absolutnie proradzieckim. Świadczą o tym liczne źródła, między innymi wspomnienia jego towarzyszy broni, współpracowników i rówieśników. Abdul Karim Misaki, minister finansów w rządzie afgańskim w latach 1989–1990, wspominał, że Amin „był komunistą, [...] bardzo lubił Stalina i nawet próbował go naśladować”.
Fikriat Tabiejew, radziecki ambasador w Afganistanie w latach 1979–1986, powiedział kiedyś, że „Amin jest takim samym agentem CIA, jak Beria szpiegiem brytyjskim”. Według pułkownika Aleksandra Morozowa, byłego zastępcy rezydenta w Kabulu w okresie przed wkroczeniem wojsk radzieckich, „Amin znajdował cytaty do swoich przemówień w Krótkim kursie historii WKP(b) Stalina, który zawsze miał pod ręką. W gabinecie Amina w jego pałacu wisiał duży portret Stalina. Na ten widok Boris Iwanow powiedział do Amina, usypiając jego czujność: «Towarzyszu Aminie, ja też jestem stalinistą!»”.
Boris Iwanow nie chciał „uśpić czujności” Amina. Rzeczywiście był stalinistą, podobnie jak Amin.
Informację o tym, że Amin jest amerykańską wtyczką, sprawdził również Sztab Generalny Armii Radzieckiej, ale nie znaleziono niczego, co by go obciążyło. Generał porucznik Goriełow wspomina:
Dokładnie to zbadaliśmy, szukaliśmy dowodów, przeprowadziliśmy całe śledztwo, ale nie znaleziono potwierdzenia. Chociaż Amin studiował w USA, służył swojemu narodowi i walczył, jak inni afgańscy przywódcy przed nim i po nim, o władzę.
Generał Zapłatin napisał to samo:
Nawet po szturmie na pałac, w którym zginęli Amin i jego dwaj synowie, jego żona, wraz z dwiema ocalałymi córkami i najmłodszym synem, nie chciała jechać do żadnego innego kraju poza Związkiem Radzieckim, mówiąc, że jej mąż był przyjacielem Związku Radzieckiego i ona tylko tam pojedzie. I tak też zrobiła. Po szturmie na pałac Amina wiele się mówiło, że był on agentem CIA, ale nie udało się tego udowodnić i z góry było wiadomo, że to wszystko było kłamstwem. [...] Najlepszych uczniów liceum, w którym był dyrektorem, a także krewnych, Amin starał się wysłać na studia nie do Stanów Zjednoczonych czy Niemiec, ale wyłącznie do Związku Radzieckiego.
Oceny sytuacji w Afganistanie i armii afgańskiej dokonywane przez radzieckich wojskowych i służby specjalne były sprzeczne. Nawet wizyta Ponomariowa w Kabulu nie pomogła w rozwiązaniu tych sprzeczności. Na jednym ze spotkań radzieccy wojskowi i przedstawiciele KGB, jak wspominał generał major Zapłatin, „byli gotowi wziąć się nawzajem za fraki”. Armia była wstrzemięźliwa w swoich ocenach. KGB opowiadał się za szybkim i radykalnym rozwiązaniem problemu afgańskiego.
We wrześniu 1979 roku Goriełow przybył do Moskwy na posiedzenie Biura Politycznego, aby omówić najazd na Afganistan. Szef Sztabu Generalnego Nikołaj Ogarkow kategorycznie twierdził, że „wprowadzenie wojsk radzieckich jest niemożliwe”. Generał armii Iwan Pawłowski, który w tym czasie kontrolował pracę doradców w Afganistanie, oraz Goriełow również kategorycznie sprzeciwiali się wysłaniu wojsk.
Na spotkaniu z Breżniewem obecni byli również minister spraw zagranicznych Andriej Gromyko, minister obrony Dmitrij Ustinow i Ponomariow. Breżniew poprosił Goriełowa o raport na temat sytuacji w Afganistanie.
Leonidzie Iljiczu, mam informacje, ale nie tak obszerne jak ambasador. Znam szczegółowo sytuację w wojsku.
– Powiedz, czy należy wysłać wojsko, czy nie.
– Nie, Leonidzie Iljiczu.
– Dlaczego nie?
– Po pierwsze, armia afgańska ma 10 dywizji piechoty, trzy korpusy, 350 samolotów, 1500 luf artylerii, 900 czołgów. Może kontrolować sytuację w kraju i na granicy. Dowodem na to są liczne udane operacje mające na celu wyparcie grup pakistańskich. Po drugie, jeśli wprowadzimy wojska, Amerykanie zwiększą pomoc dla formacji antyafgańskich. Dostarczą im sprzęt, broń, doradców i wkroczą do Afganistanu. Po trzecie, nasza armia nie jest gotowa do walki w górach. Oni nie wiedzą, jak tam działać.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jurija Felsztinskiego i Władimira Popowa „Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917–2036” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Jurija Felsztinskiego i Władimira Popowa „Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917–2036”.
Goriełowowi przerwał minister obrony Ustinow:
– Nie mów w imieniu całego wojska.
– Mówię to, co wiem na pewno. Po czwarte, Związek Radziecki poniesie ogromne straty materialne i ludzkie. Nasi ludzie będą walczyć w pierwszym szeregu, a Afgańczycy w drugim. [...]
Wysłuchali mnie i poprosili o przejście do sąsiedniego pokoju. Po mnie zameldował się tam generał porucznik Boris Iwanow, przedstawiciel KGB w Kabulu.
Gdy Ogarkow, Pawłowski i Goriełow wracali ze spotkania, Ogarkow powiedział: „Przegraliśmy”. „Domyśliłem się, że Breżniew stanął po stronie kagiebisty Iwanowa, który gorliwie opowiadał się za wprowadzeniem wojsk” – wspominał Goriełow.
Boris Iwanow zgłosił się na ochotnika, by fizycznie wyeliminować Amina. Martwy Amin nie mógł udowodnić niedorzeczności oskarżeń o jego pracę dla CIA. Z tego powodu nawet nie omawiano kwestii odsunięcia go od władzy i postawienia przed sądem w Afganistanie.
Pierwszy zamach KGB na Amina został przeprowadzony w rezydencji przywódcy kraju, Tarakiego, a Iwanow, uczestniczący w spisku, celowo doradził Aminowi, aby odwiedził swego politycznego mentora, który stał się już jego wrogiem. Ale próba się nie powiodła. Amin przeżył i dla bezpieczeństwa przeniósł się za mury pałacu Tadż-Bek.
Tak więc Iwanow zorganizował nowy zamach, „pojednawczą kolację” dla Amina i jego przeciwników, na której wszystkim gościom podano zatrute jedzenie. Tę nową operację przeprowadził Michaił Tałybow, agent VIII wydziału Zarządu „S” PGU, który pracował w Kabulu jako kucharz Amina. W rezultacie fatalnej koordynacji działań KGB w Afganistanie radziecki lekarz, przydzielony Aminowi przez Ministerstwo Zdrowia ZSRR, nie wiedział o operacji i uratował Amina i jego gości. Potem trzeba było podjąć decyzję o wkroczeniu do Afganistanu, szturmie na pałac Amina i rozpoczęciu wojny.
Pierwsza grupa sił specjalnych KGB, zwana Zienit-1, dowodzona przez pułkownika G.I. Bojarinowa, przybyła do Afganistanu 5 lipca 1979 roku, na kilka miesięcy przed wkroczeniem wojsk radzieckich do tego kraju. Oficerowie tej grupy w tajemnicy przed władzami afgańskimi dokonali zwiadu strategicznych celów w Kabulu, w tym pałacu Tadż-Bek, gdzie Amin potajemnie się schronił. W skład grupy wchodziło 38 funkcjonariuszy. Wszyscy mieli zagraniczne paszporty na przybrane nazwiska i uchodzili za cywilnych specjalistów w różnych sektorach gospodarki. Kolejna grupa, Zienit-2, liczyła 18 funkcjonariuszy. W grudniu 1979 roku w oddziale było już 130 osób.
Ostatecznie „błąd” popełniony przez radzieckich lekarzy, polegający na uratowaniu Amina przed śmiercią, został naprawiony przez „grupę specjalnego przeznaczenia” radzieckich służb bezpieczeństwa, która podczas szturmu bezlitośnie zabiła wszystkich, łącznie z kobietami i dziećmi. Jak wspominali później uczestnicy szturmu, dywany, które pokrywały podłogi pałacu Tadż-Bek, przesiąkły ludzką krwią. Nikt jednak nie przejmował się ofiarami wśród Afgańczyków. Jedynym zmartwieniem Iwanowa w czasie szturmu i po było to, czy Amin został zabity.
Szah Wali, afgański minister spraw zagranicznych za rządów Amina, wspominał, że podczas ataku na pałac było wiele ofiar:
W czasie szturmu w pałacu oprócz Afgańczyków byli wasi medycy, tłumacze, a także doradcy z KGB odpowiedzialni za bezpieczeństwo Amina. Z tego, co wiem, zginął jeden lekarz. Moja żona została zabita. Młodzi synowie Amina zostali zabici, a jego córka została ranna. Wielu innych zostało zabitych. Ale wszyscy ci ludzie, a także sam Amin i jego świta, mogli się poddać bez jednego wystrzału.
Ale nikt nie sugerował, żeby się poddali.
Po najeździe wojsk radzieckich na Afganistan w ramach KGB utworzono jednostki specjalne podporządkowane VIII wydziałowi PGU A.W. Kisielewa. Historię tworzenia jednostek specjalnych opisał we wspomnieniach generał Jurij Drozdow, szef Zarządu „S”, któremu podlegał Kisielew:
31 grudnia 1979 roku Wadim Aleksiejewicz Kirpiczenko i ja, w obecności Władimira Aleksandrowicza Kriuczkowa, złożyliśmy Jurijowi Władimirowiczowi Andropowowi sprawozdanie z naszego udziału w wydarzeniach afgańskich. Po rozmowie powiedziałem, że powinniśmy teraz, oceniając to doświadczenie, pomyśleć o utworzeniu specjalnej jednostki kadrowej w ramach systemu KGB. Jurij Władimirowicz patrzył na mnie bez słowa. W połowie stycznia odbyło się kolejne spotkanie. Przyszedłem już z dokumentem, w którym zarysowałem ideę stworzenia „Wympieła”. W 1980 roku, po wielokrotnych dyskusjach i konsultacjach w rządzie i Biurze Politycznym, kierownictwo KGB zaakceptowało potrzebę utworzenia takiej jednostki.
Na zamkniętym wspólnym posiedzeniu Rady Ministrów ZSRR i Biura Politycznego KC KPZR 19 sierpnia 1981 roku najwyższe kierownictwo kraju podjęło decyzję o utworzeniu ściśle tajnej jednostki specjalnego przeznaczenia Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR do prowadzenia operacji poza granicami ZSRR w „okresie specjalnym”.
Generał porucznik Kirpiczenko był w latach 1979–1991 pierwszym zastępcą szefa PGU i w grudniu 1979 roku kierował szturmem na pałac prezydencki Amina w Kabulu.
Tak więc 19 sierpnia 1981 roku Andropow podpisał dekret o utworzeniu jednostki KGB specjalnego przeznaczenia – oddzielnego centrum szkoleniowego KGB, lepiej znanego jako grupa specjalnego przeznaczenia „Wympieł”. Podlegała ona szefowi Zarządu „S”, Drozdowowi, i szefowi VIII wydziału PGU, Kisielewowi.
Wympiełowcy przez wiele lat pracowali w Afganistanie – napisał Drozdow. – W grupach po dziesięciu, piętnastu lub dwudziestu ludzi, przy skromnym wsparciu sił zbrojnych, rozwiązywali bardzo trudne i zaszczytne zadanie łagodzenia skutków działań wojennych pomiędzy dwoma przeciwnymi siłami. Dzięki swojej zwinności, znajomości sytuacji, dobremu rozpoznaniu, umiejętności nawiązywania kontaktów z wrogiem, z dusigroszami, z autorytetami, z aksakałami, z przywódcami gangów, umiejętności budowania relacji z dowódcami radzieckich jednostek wojskowych, przedstawicielami policji itd.
Ale wympiełowcy „pracowali” nie tylko w Afganistanie. Według Drozdowa, „Wympieł” działał w różnych punktach zapalnych na całym świecie, na Kubie, w Wietnamie, Mozambiku, Angoli, Nikaragui, Laosie, Libanie, Egipcie, Syrii, Jordanii i wielu innych krajach i regionach.
Generał porucznik Igor Giorgadze, były szef bezpieczeństwa państwowego Gruzji, potwierdza poziom wyszkolenia „agentów wywiadu specjalnego przeznaczenia”:
Przeszliśmy takie szkolenie, że człowiek może wykonać zadanie w dowolnym miejscu na świecie. Począwszy od unieszkodliwienia wyrzutni strategicznego pocisku nuklearnego, a skończywszy na uprowadzeniu szczególnie ważnej osoby i przekazaniu jej dalej do Związku Radzieckiego.
Byli to więc doskonale wyszkoleni szpiedzy i sabotażyści. I wszyscy faktycznie podlegali Pitowranowowi, Iwanowowi i Kisielewowi.
Po udanej operacji zlikwidowania Amina Iwanow wrócił do Afganistanu, gdzie rozpoczął tworzenie afgańskich organów bezpieczeństwa pod kierownictwem nowego afgańskiego przywódcy, Karmala. Od czasu do czasu jeździł do Moskwy, gdzie spotykał się zawsze z Pitowranowem i pytał o sprawy „Firmy”. Z kolei Pitowranow często odwiedzał Iwanowa w Kabulu.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jurija Felsztinskiego i Władimira Popowa „Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917–2036” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Jurija Felsztinskiego i Władimira Popowa „Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917–2036”.
Jednak pobyt Iwanowa w Afganistanie zakończył się w 1982 roku z powodu załamania nerwowego. Został on odwołany do kraju, choć jego służba w KGB nie dobiegła końca. Iwanow rozpoczął pracę pod przykrywką Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W 1983 roku był członkiem radzieckiej delegacji do międzynarodowej komisji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) w Sztokholmie.
Dopiero po radzieckim najeździe na Afganistan wyjaśniły się powody, dla których Pitowranow i Iwanow byli zainteresowani usunięciem Amina. Pitowranow miał wysoko postawionego agenta w Afganistanie, Saleha Dauda, dalekiego krewnego byłego króla Afganistanu i wielkiego biznesmena. „Był przyjaźnie nastawiony do Związku Radzieckiego i miał nadzieję na znaczne zaktywizowanie działalności dzięki pośrednictwu Izby Handlowej – napisał Kisielew. – Pitowranow obiecał mu pomoc w interesach”.
KGB uważał, że Daud, który miał dobre kontakty w kręgach biznesowych, a także wśród szejków i przywódców najbardziej wpływowych plemion w Afganistanie, może być przydatny dla radzieckiej rezydentury. Poza tym wielu jego krewnych, wykształconych ludzi, zajmowało wysokie stanowiska w aparacie państwowym kraju. Po przybyciu do Kabulu Pitowranow podzielił się swoimi planami z Iwanowem, który pracował tam pod przykrywką szefa radzieckiego przedstawicielstwa handlowego, i rozpoczął realizację planu wykorzystania Dauda, który został zmuszony do opuszczenia Afganistanu i przeniesienia się do Włoch z powodu dojścia Amina do władzy. Pitowranow udał się na spotkanie z Daudem.
Kisielew pisze, że „przypadkowo spotkał się z Jewgienijem Piotrowiczem” w Mediolanie. Oczywiście nie był to przypadek. Pitowranow poleciał do Mediolanu, aby porozmawiać z agentem. Daud przypomniał Pitowranowowi o obietnicy zarobienia pieniędzy dzięki Izbie Handlowej, zgodził się jednak wrócić do Afganistanu, gdzie nie rządził już Amin, ale popierany przez Sowietów Karmal. „Według Jewgienija Piotrowicza Daud „może być przydatny dla naszej służby” – napisał Kisielew. Po rozmowie z Pitowranowem Daud posłusznie poleciał do Kabulu.
Podczas kolejnego pobytu w Kabulu Pitowranow nie odwiedził ambasady ani misji handlowej, lecz pojechał do domu Dauda, ponieważ sądził, że jego rozmowa w innym miejscu może być nagrywana. Do domu Dauda technicy operacyjni KGB jeszcze nie przeniknęli. Tam można było szczerze porozmawiać i omówić sprawy zasadnicze, a kolejne spotkania odbywały się już w oficjalnych misjach radzieckich.
Daud, duży autorytet w Afganistanie, mógł otworzyć Pitowranowowi drogę do skarbca kraju. Za pośrednictwem przywódców plemiennych i mudżahedinów na terytorium słabo kontrolowanym przez rząd centralny mógł łatwo zorganizować wydobycie surowców mineralnych, a następnie ich nielegalny wywóz. Ponadto wraz z nadejściem okupacji radzieckiej rynek uprawy konopi i produkcji heroiny rozwinął się do ogromnych rozmiarów. Narkotyki napływały do Związku Radzieckiego i Europy, generując miliony dolarów dla tych, którzy potrafili zorganizować ich przemyt. Według ekspertów ONZ ponad 70 procent opium i prawie cała heroina sprzedawana w Europie pochodziła z Afganistanu.
Pitowranow i Iwanow uzupełniali swoją działalność handlową informacjami dostarczanymi przez Dauda, do których dochodziły jeszcze informacje otrzymywane z siatki szpiegowskiej składającej się z 482 agentów.
Dzięki temu Daud mógł uchodzić za najważniejszego agenta radzieckiego wywiadu zagranicznego w Afganistanie. Kisielew wspomina:
Całkowicie pochłonięty sprawami afgańskimi Iwanow przyjeżdżał przy różnych okazjach do Moskwy [z Afganistanu] i zawsze interesował się sprawami „Firmy”. „Firmą” nazywano specjalną agencję wywiadu zagranicznego ZSRR, bezpośrednio podlegającą Andropowowi. Na jej czele stał emerytowany radziecki generał bezpieczeństwa państwowego Pitowranow, zastępca przewodniczącego Izby Przemysłowo-Handlowowej. Iwanow udzielał bardzo dobrych rad. Pitowranow również często odwiedzał go w Kabulu.
Wiedza Dauda w zakresie konkretnych transakcji finansowych była niezwykle cenna. Na Bliskim Wschodzie i w Azji od VIII wieku rozpowszechnił się system finansowy zwany w świecie arabskim hawala. W innych krajach ma nieco inną nazwę, ale jego istota pozostała niezmieniona. Hawala oznacza weksel, pokwitowanie. W egipskim dialekcie języka arabskiego hawala oznacza barter lub bezpośrednią wymianę dóbr materialnych między osobami fizycznymi i prawnymi. Ten rodzaj rozliczeń opierał się wyłącznie na wzajemnym zaufaniu, transakcje nie były rejestrowane przez tradycyjne instytucje finansowe i bankowe. Hawala była półlegalnym systemem płatności poza kontrolą oficjalnych władz, poza kontrolą walutową i podatkową. Roczna wartość transakcji dokonywanych za pośrednictwem tego systemu na całym świecie jest różnie szacowana i wynosi od 200 do 500 miliardów dolarów.
Najbardziej tradycyjnymi środkami rozliczania się były złoto i kamienie szlachetne. Londyn i Dubaj były największymi ośrodkami takich rozliczeń na świecie. Kamienie szlachetne i złoto były przemycane przez kurierów. Pułkownik A.W. Kisielew, szef VIII wydziału Zarządu „S”, miał w Londynie długoletni kontakt operacyjny, Izię Rubin. Izia miała dwóch starszych braci, Abika i Teodora. „Abik ożenił się z córką współwłaściciela Namibia Diamond Corporation i był udziałowcem w znanej holenderskiej firmie zajmującej się obróbką diamentów. Był również wpływową osobą w londyńskim cechu złotników” – pisze w swojej książce Kisielew.
Firma, o której mowa, to De Beers z RPA, założona przez Holendrów, braci De Beer.
Pieniądze od Saleha Dauda dla Pitowranowa i Iwanowa były najpierw wysyłane do Londynu, gdzie odbiorcą był Abik Rubin, który pobierał z nich procent, a następnie trafiały do raju podatkowego, na wyspę Nauru. W tym maleńkim, liczącym 21 kilometrów kwadratowych wyspiarskim kraju na Pacyfiku działa 450 banków.
Nieprzypadkowo radzieccy agenci specjalni działali głównie w tych częściach świata, gdzie wydobywano tak zwane „krwawe diamenty”, w regionach targanych wewnętrznymi konfliktami zbrojnymi, w których kwitły handel narkotykami i nielegalna sprzedaż broni. W przypadku niepowodzenia można było się odciąć od specjalnego agenta. Trudniej było jednak zaprzeczyć działaniom legalnych rezydentur. Szef wywiadu, generał Drozdow, opowiadał o jednej ze swoich rozmów z Andropowem na ten temat:
Andropow podkreślił, że nielegalny wywiad musi żyć i pracować według własnych praw i zasad i być tak autonomiczny, jak to możliwe w systemie wywiadu zagranicznego. Dał nam prawo do informowania go i instancji według uznania w przypadkach, w których byłoby to podyktowane interesami bezpieczeństwa nielegalnych agentów.
Dzięki temu kierownictwo tajnej służby wywiadowczej mogło bezpośrednio informować o wszystkim przewodniczącego KGB, z pominięciem I Zarządu Głównego.
W ten sposób krąg osób prowadzących skomplikowane tajne operacje finansowe tajnych służb wywiadowczych został ograniczony do minimum. W część tych operacji zaangażowany był przewodniczący KGB Andropow. Ale szefem tych operacji był bez wątpienia Pitowranow, który oprócz cennego doświadczenia operacyjnego miał duże doświadczenie w operacjach handlu zagranicznego. Iwanow krył go ze strony wywiadu, a pułkownik Kisielew, szef VIII wydziału, był zwykłym wykonawcą, który z trudem orientował się we wszystkich szczegółach.