Adolf Hitler: ostatnie godziny bestii
Adolf Hitler: ostatnie godziny bestii – zobacz też: Spisek na życie Hitlera
Każdy ma teraz szansę wybrać rolę, którą zagra w filmie za sto lat.
Joseph Goebbels, 17 kwietnia 1945 roku
Niedziela, 29 kwietnia 1945 roku
Północ czasu miejscowego/8:00 rano czasu tokijskiego
Eva Braun przebywała w swojej sypialni; jej służąca Liesl Ostertag układała jej fryzurę. Braun miała włosy lekko rozjaśnione, przystrzyżone w krótkie fale, a długą grzywkę nosiła upiętą po prawej stronie twarzy, starannie wypielęgnowanej w taki sposób, by wyglądała naturalnie, jak lubił Adolf Hitler. Wybrała już garderobę: długą, czarną suknię z jedwabnej tafty, do której zamierzała nałożyć swój ulubiony zegarek ozdobiony brylantami, złotą bransoletę wysadzaną różowymi turmalinami oraz naszyjnik z topazem. Zdecydowała się na czarne zamszowe buty od Ferragamo, jedną z mnóstwa par, jakie zakupiła z kolekcji ekskluzywnego włoskiego projektanta od czasu pierwszej wizyty we Włoszech w 1936 roku. Chciała wyglądać jak najlepiej. Tego wieczoru miała wyjść za mężczyznę, którego kochała od siedemnastego roku życia. W ciągu ostatnich 14 lat łączył ich sekretny romans.
Pokój Braun był najwygodniejszym pomieszczeniem w kompleksie bunkra. Umeblowała go całkowicie sprzętami zaprojektowanymi dla niej przez architekta bunkra, Alberta Speera. Oprócz toaletki i krzesła stała tam sofa z prostym oparciem i tapicerką w kwiaty, szafa na garderobę i pojedyncze łóżko. Wszystkie przedmioty były oznakowane jej monogramem — również zaprojektowanym przez Speera — w kształcie czterolistnej koniczyny, której obie strony tworzyły zaokrąglone litery „E” i „B”. Monogram był wytłoczony na meblach, wyhaftowany na jej odzieży i wygrawerowany na jej srebrnych grzebieniach i szczotkach do włosów, na biżuterii oraz na spince do włosów, którą Liesl zapinała właśnie na jej grzywce.
Albert Speer, ulubiony architekt Hitlera, zaprojektował masywny gmach nowej Kancelarii Rzeszy, oddany do użytku w 1939 roku i wznoszący się za starą Kancelarią w rokokowym pałacu przy berlińskiej Wilhelmstrasse, który służył jako oficjalna siedziba urzędu kanclerskiego od 1875 roku. Zaprojektował także kompleks bunkra na tyłach obu gmachów. Oba budynki Kancelarii ucierpiały od bomb i były w znacznej mierze opuszczone, ale w piwnicach znajdowały się polowy szpital i kuchnia oraz garaże i sieć pomieszczeń dla sekretarek, oficerów i urzędników. Piwnice i Führerbunker łączył długi korytarz, trafiony pociskami w ciągu ostatnich kilku dni, lecz nadal możliwy do przebycia.
Osiem i pół metra nad głową Evy Braun w płytkim grobie w ogrodzie Kancelarii Rzeszy złożono zwłoki jej szwagra Hermanna Fegeleina. Grabarze pracowali przy świetle ognistych gromów rozświetlających nocne niebo nad Berlinem. Strzelała rosyjska ciężka artyleria, gdyż siłom radzieckim właśnie udało się sforsować Sprewę i działa osłaniały kolumny czołgów wjeżdżających do centrum Berlina. Szwagier Braun został stracony wieczorem na rozkaz człowieka, którego niedługo miała poślubić. Błagała o darowanie mu życia ze względu na swoją młodszą siostrę Gretl, lada dzień spodziewającą się narodzin dziecka Fegeleina, lecz Hitler z furią odrzucił jej prośby i zmusił ją, by przyznała: „To ty jesteś Führerem”.
Hermann Fegelein, służalczy oficer kawalerii, pełnił w bunkrze funkcję oficera łącznikowego Himmlera. Starał się umocnić swoją pozycję w wewnętrznym kręgu bliskich Hitlera, poślubiając latem poprzedniego roku Gretl Braun. Jednak nie miał zamiaru ginąć u boku Führera, więc w poprzednim tygodniu zniknął z bunkra. Przyłapano go w jego berlińskim mieszkaniu z kobietą, lecz nie z żoną. Najwyraźniej szykował się do ucieczki ze stolicy, bowiem zastano go zajętego upychaniem do walizki pieniędzy oraz kosztowności. Od tamtego czasu przetrzymywało go Gestapo, a gdy do bunkra dotarła wieść o próbie podjęcia przez Himmlera negocjacji z aliantami, Hitler bez wahania wydał rozkaz stracenia przedstawiciela szefa SS.
W należącej do marynarki bazie lotniczej w mieście Kanoya na południu Japonii dwudziestotrzyletni Yasuo Ichijima uzupełniał w swoim pokoju zapiski w pamiętniku. Za kilka godzin miał wystartować i wiedział, że czeka go lot bez powrotu. Przez ostatni rok większość lotów bojowych z bazy w Kanoi stanowiły misje kamikadze. Kilka dni przedtem Ichijimę poinformowano, że wkrótce czeka go samobójcza misja; odtąd spędzał czas na pływaniu, spacerach i żegnaniu się z przyjaciółmi. W zeszły wtorek nie mógł w nocy zasnąć przez hałaśliwych, pijanych pilotów kamikadze w sąsiednim pomieszczeniu. Ichijima zapisał w pamiętniku: „Prawdopodobnie mają rację. Ale osobiście wolę oczekiwać na śmierć spokojnie. Pragnę zachowywać się dobrze aż do ostatniej chwili… Czuję się zaszczycony i dumny z tego, że mogę ofiarować ojczyźnie, którą niewypowiedzianie kocham, czyste życie”.
Misja Ichijimy miała polegać na locie maszyną załadowaną materiałem wybuchowym i paliwem w kierunku floty USA, wchodzącej w skład sił inwazyjnych, powoli opanowujących japońską wyspę Okinawa, położoną w odległości około 900 kilometrów na południe. Amerykanie stale nacierali poprzez wyspy Pacyfiku i gdyby zajęli Okinawę, wkrótce nastąpiłaby inwazja na Japonię. Ichijima miał lecieć nisko, po czym — unikając ognia dział przeciwlotniczych — wbić się samolotem w okręt, najlepiej w jeden z kominów albo tuż przy nim. Wiedział, że nie będzie mu wolno aż do ostatniej chwili zamknąć oczu bez względu na to, jak bardzo będzie tego pragnął, to bowiem zmniejszyłoby dokładność trafienia. Był pobożnym chrześcijaninem; właśnie zapisywał w pamiętniku swój ostatni wpis — cytat z Ewangelii św. Mateusza: „Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną”.
W kwietniu do tamtego dnia wykonano ponad 1000 samobójczych lotów przeciwko marynarkom amerykańskiej i brytyjskiej, a straty aliantów obejmowały około 20 zatopionych jednostek i setki poległych. Piloci kamikadze przechodzili jedynie minimalne przeszkolenie, gdyż mieli wykonać tylko jeden lot. Eskortowali ich doświadczeni lotnicy, którzy potem wracali do bazy, żeby wyszkolić następną falę młodych ochotników.
Joseph McNamara, marynarz pełniący służbę na USS „Anthony” u wybrzeży Okinawy, opisał w pamiętniku, co się czuło pod ciągłymi atakami kamikadze. Dwudziestego siódmego maja 1945 roku zanotował:
„Ten dzień to istny horror — to niewiarygodne… jeden Japoniec uderzył w wodę tak blisko nas, że jego ciało wyrzuciło na przednie wyrzutnie torpedowe. Tam go znaleźli ludzie; był cały pokryty szmacianymi laleczkami, amuletami itp. Natychmiast wrzucili go do wody — stada rekinów, które stale kręcą się wokół nas, rozerwały go na strzępy”.
Yasuo Ichijima był członkiem nielicznej społeczności japońskich chrześcijan. Katoliccy misjonarze po raz pierwszy przypłynęli do kraju w połowie XVI wieku; początkowo byli prześladowani za swoją wiarę. W 1873 roku zakaz wyznawania chrześcijaństwa został uchylony, lecz nadal wyznawała je mniejszość — koledzy piloci uważali Yasuo Ichijimę z powodu jego wyznania za kogoś niezwykłego.
Tekst jest fragmentem książki Jonathana Mayo i Emmy Craigie pt. „Ostatni dzień Hitlera”:
W centrali telefonicznej bunkra Führera telefonista Rochus Misch słuchał opowiadania Hansa Hofbecka ze Służby Bezpieczeństwa (niem. Sicherheitsdienst, SD), opisującego okoliczności śmierci Hermanna Fegeleina. Hofbeck był świadkiem jego rozstrzelania w piwnicznym korytarzu Kancelarii Rzeszy, około pół godziny wcześniej. Gestami przedstawił oglądaną scenę; uniósł ręce z wyimaginowanym pistoletem maszynowym na wysokość barków, imitując odgłos serii strzałów: „Ratatatata!”.
„Jeśli się powiedzie, to bardzo dobrze; jeśli się nie uda, powiesimy się!”
Dziesięć minut po północy
Adolf Hitler stał w sali konferencyjnej przy dłuższym boku stołu do studiowania map, wsparty oburącz o pusty blat. Traudl Junge, jedna z dwóch pozostałych w bunkrze sekretarek, siedziała po drugiej stronie stołu, zajęta stenografowaniem jego słów. Führer prawie skończył już dyktować swój „Testament polityczny”. Kiedy zaczął, Junge była bardzo podekscytowana. Myślała, że jako pierwsza dowie się, dlaczego wojna przybrała tak katastrofalny obrót. Później opowiadała twórcom filmu dokumentalnego Historia II wojny światowej : „Serce łomotało mi w piersi, gdy spisywałam to, co Hitler mówił”. Ale w miarę wsłuchiwania się w bezbarwny, monotonny głos Hitlera odczuwała coraz większe rozczarowanie. Nie padły żadne rewelacje, ani wyznania winy, ani usprawiedliwienia, tylko te same zużyte po wielekroć oskarżenia, które słyszała przedtem już tyle razy: „To nieprawda, że w 1939 roku pragnąłem wojny albo że pragnął jej ktokolwiek inny w Niemczech. Chcieli jej i sprowokowali ją wyłącznie zagraniczni politycy żydowskiego pochodzenia albo tacy, którzy działali zgodnie z żydowskimi interesami…”.
Hitler przechwalał się, że zmusił Żydów do zapłaty za wszystkie spowodowane przez nich cierpienia: „Dzięki mnie (…) nikt nie może mieć wątpliwości, że tym razem w Europie miliony aryjskich dzieci nie będą umierać z głodu, miliony dorosłych nie poniosą śmierci, setki i tysiące kobiet i dzieci nie będą płonąć i ginąć od bomb w miastach bez odpokutowania przez prawdziwych winowajców ich win, nawet jeśli osiągnąłem to swoimi bardziej humanitarnymi środkami”.
Następnie Hitler tłumaczył się z planowanego samobójstwa: „Nie wpadnę w ręce wrogów pragnących nowego, zorganizowanego przez Żydów spektaklu dla rozrywki rozhisteryzowanych mas. Wobec tego postanowiłem zostać w Berlinie i tam wybrać dobrowolną śmierć w chwili, gdy się przekonam, że rezydencji Führera i kanclerza nie da się dłużej utrzymać…”.
Traudl Junge w latach 1947–48 spisała swoje wspomnienia z bunkra, ale w następnych latach wstydziła się swojego rękopisu i tego, że nie zachowała krytycznego dystansu wobec wydarzeń. Przez wiele lat starała się nie myśleć o tym okresie swojego życia. Mawiała sobie, że była za młoda (w 1945 roku miała 25 lat), żeby ponosić odpowiedzialność za współudział w funkcjonowaniu zbrodniczego reżimu. Jednak pewnego dnia, kiedy przekroczyła już czterdziestkę, przechodziła w Monachium obok tablicy upamiętniającej Sophie Scholl, członkinię grupy Biała Róża, kolportującej antyfaszystowskie ulotki. Junge zauważyła, że Scholl urodziła się, podobnie jak ona, w 1920 roku, ale w roku 1942 — kiedy Junge zaczęła pracować dla Hitlera — Scholl została stracona za działalność antyfaszystowską. Powiedziała później: „W tamtej chwili naprawdę zdałam sobie sprawę, że mój młody wiek nie był żadną wymówką”. Następnie poprawiła swoje wspomnienia i opublikowała je w 2002 roku.
Hitler w trakcie dyktowania prawie nie podnosił wzroku. Na swojego następcę wyznaczył dowódcę marynarki wojennej, wielkiego admirała Dönitza. Dowódca Luftwaffe Hermann Göring oraz szef SS Heinrich Himmler zostali formalnie usunięci z partii i z zajmowanych stanowisk za negocjowanie z wrogiem „bez mojej wiedzy i wbrew moim życzeniom”. Lista nowych nominacji była długa. Junge, stenografując kolejne nazwiska, nie mogła pojąć, jaki sens mają te nominacje, skoro — jak twierdzi Hitler — wszystko jest skończone.
Führer zrobił krótką pauzę, po czym zaczął dyktować swoją osobistą ostatnią wolę.
Wymienił szereg zapisów, po czym wyjaśnił, że postanowił „pojąć za żonę młodą kobietę, która po wieloletniej przyjaźni z własnej woli przybyła do tego praktycznie oblężonego miasta, żeby dzielić wraz ze mną moje przeznaczenie”. Ta wiadomość zaszokowała Junge. Hitler zawsze twierdził, że nigdy się nie ożeni, ponieważ kobiety wywierają na wielkich mężczyzn destrukcyjny wpływ. Za kluczowy element swojego publicznego wizerunku uważał swój wolny stan, podkreślający jego oddanie krajowi, oraz brak żony, która nie stała na drodze marzeniom wszystkich niemieckich kobiet.
Hitler ciągnął: „Wraz z moją żoną wybieram śmierć, by uniknąć hańby obalenia i kapitulacji. Życzę sobie, żeby nasze ciała zostały niezwłocznie spalone w miejscu, w którym wykonałem największą część mojej codziennej pracy w dwunastoletniej służbie narodowi”.
Hitler zawsze brał pod uwagę możliwość samobójstwa. Tuż przed puczem monachijskim w 1923 roku oznajmił swoim poplecznikom: „Jeśli się powiedzie, to bardzo dobrze; jeśli się nie uda, powiesimy się!”. Zawsze uważał, że ma do wyboru albo absolutny sukces, albo absolutną klęskę. Pomiędzy nimi nie mogło być nic.
Tekst jest fragmentem książki Jonathana Mayo i Emmy Craigie pt. „Ostatni dzień Hitlera”:
Hitler urwał na chwilę, po czym odsunął się od stołu:
— Proszę to przepisać na maszynie w trzech egzemplarzach i przynieść mi.
Nigdy przedtem nie polecał przepisania podyktowanego dokumentu w trzech egzemplarzach bez uprzedniego sprawdzenia próbnej kopii.
Wcześniej, w godzinach wieczornych, kiedy Hitler wydawał rozkaz stracenia Fegeleina, Traudl Junge zdrzemnęła się na polowym łóżku w sali konferencyjnej bunkra Führera. Od czasu zbombardowania korytarza łączącego bunkier z piwnicami Kancelarii Rzeszy Hitler nalegał, żeby obie pozostałe sekretarki, Traudl Junge i Gerda Christian, sypiały w bunkrze Führera. Musiały się więc zadowalać nieregularnymi godzinami wypoczynku, sypiając w ubraniach.
Traudl Junge sądzi, że Führer musiał o nią pytać, lecz postanowił jej nie przeszkadzać, bo kiedy około pół do dwunastej w nocy przyszła do jego gabinetu na herbatę, jak to robiły sekretarki co wieczór, spytał ją: „Przespałaś się odrobinę, dziecko?”. Następnie spytał, czy może trochę popisać pod dyktando. Hitler często zwracał się do niej per „dziecko”, ona zaś uważała go za „miłą, ojcowską postać” dającą jej „poczucie pewności, troski, bezpieczeństwa”. Dorastała bez ojca i opiekuńcza postawa Hitlera była czymś, do czego zawsze tęskniła.
Traudl Junge zdjęła pokrywę z maszyny do pisania. Miała wrażenie, że nie godzi się kończyć w ten sposób: „te same zwroty, wypowiadane tym samym spokojnym tonem, a potem (…) tamte okropne słowa o Żydach. Po całej rozpaczy, po wszystkich cierpieniach ani słowa smutku czy współczucia”. Pomyślała: „Nie zostawił nam nic. Nic”.
„Wszyscy wyruszacie jutro do górskiego hotelu, który — po tym, jak się już was wszystkich zastrzeli — zostanie podpalony”.
W kuchni hotelu Bachmann w centrum miasteczka Villabassa we włoskich Alpach dwaj należący do SS strażnicy upijali się w towarzystwie brytyjskiego tajnego agenta. Jeden ze strażników już zdążył spić się do nieprzytomności. Drugi, nazwiskiem Fritz, wyciągnął z kieszeni świstek papieru i pokazał go Anglikowi.
— To rozkaz pańskiej egzekucji; jutro będzie pan już martwy.
Kapitan SIS (Secret Intelligence Service, czyli Tajnej Służby Wywiadowczej, znanej także jako MI6), noszący ekstrawanganckie nazwisko Sigismund Payne-Best, przyjął wieść ze spokojem. „Co za nonsens… Na pewno nikt nie jest taki głupi, żeby rozstrzelać kogokolwiek z nas w tym stadium wojny. Przecież za dzień lub dwa wy sami traficie wszyscy do niewoli”.
Payne-Best dobrze znał SS. Ten pięćdziesięciodziewięcioletni agent pięć i pół roku spędził w okowach SS, głównie w pojedynczej celi na terenie obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Został pojmany w listopadzie 1939 roku na granicy niemiecko-holenderskiej w trakcie operacji, która — jak uważał — miała doprowadzić do negocjacji pokojowych pomiędzy rządem Niemiec a brytyjskim gabinetem Neville’a Chamberlaina. Wielka Brytania i Niemcy pozostawały w stanie wojny od dwóch miesięcy, ale Chamberlain wciąż pragnął znaleźć jakieś pokojowe rozwiązanie. Churchill, podówczas Pierwszy Lord Admiralicji, był sceptycznie nastawiony do rozmów z Niemcami, a słuszność jego oceny została potwierdzona, kiedy Niemcy zerwali negocjacje i aresztowali Payne’a-Besta oraz jego współpracownika, majora Richarda Stevensa, żeby zdobyć wiadomości o sieci brytyjskich tajnych służb wywiadowczych w Europie. Z niemieckiego punktu widzenia była to wysoce skuteczna operacja uprowadzenia. Stevens miał przy sobie niezaszyfrowaną listę brytyjskich agentów w Europie.
Payne-Best był niezwykłym człowiekiem, według opisu współwięźnia stanowił wręcz „karykaturę Anglika. Bardzo wysoki, bardzo chudy, a nawet lekko garbiący się z wycieńczenia, o zapadniętych, wychudzonych policzkach i wystających zębach, ubrany we flanelowe spodnie i kraciastą marynarkę, z monoklem i papierosem”. Jego zęby były faktycznie protezami wstawionymi przez dentystę w Sachsenhausen, gdyż naturalne uzębienie stracił wskutek próchnicy spowodowanej przerażającą obozową dietą. Payne-Best nie miał nic przeciwko dentystycznej kuracji mimo braku środków znieczulających, gdyż dzięki temu mógł wydostać się z celi. Płynnie mówił po niemiecku, gdyż podczas I wojny światowej służył już jako oficer wywiadu, korzystał więc w Sachsenhausen z każdej okazji, żeby poznać pilnujących go SS-manów. Mówił tak władczo i z taką pewnością siebie, że jego partnerzy od kieliszka zakładali, że ma w SS jakieś koneksje, zatem zabiegali o jego przyjaźń.
Podczas gdy Payne-Best starał się odczytać treść dokumentu, którym wymachiwał Fritz, ten zapewniał Anglika, że SS będzie walczyć do ostatka i nigdy się nie podda. Payne-Best zdołał jedynie wywnioskować, że ma przed sobą długą listę nazwisk i rozkaz stracenia wszystkich wymienionych osób w razie ryzyka, że wpadną one w ręce aliantów. Pijany drugi strażnik, gmerając nieporadnie przy kaburze pistoletu, mamrotał:
— Powystrzelać ich — najlepiej ich wszystkich sprzątnąć.
Tekst jest fragmentem książki Jonathana Mayo i Emmy Craigie pt. „Ostatni dzień Hitlera”:
Na liście figurowały nazwiska najsłynniejszych współwięźniów Payne’a-Besta — ogółem 120 osób — którzy w tamtej chwili spali w pokojach na piętrach hotelu Bachmann oraz innych hoteli i domostw w całej Villabassie. Niemcy uważali ich wszystkich za grupę Prominente — więźniów o świetnych koneksjach politycznych i społecznych, których można było wykorzystać jako karty przetargowe w negocjacjach z aliantami. Wiek członków studwudziestoosobowej grupy wynosił od trzech do 73 lat. W ciągu kilku ostatnich tygodni Niemcy przewozili ich coraz dalej w miarę postępów natarcia Rosjan. Zeszłej środy opuścili obóz koncentracyjny w Dachau, gdzie przebywali osiem dni.
Na liście Fritza figurowali więźniowie: Léon Blum, były premier Francji, oraz jego żona; pastor Martin Niemöller, otwarty krytyk Hitlera i założyciel Kościoła Wyznającego, protestanckiego ruchu utworzonego w celu przeciwstawienia się faszyzmowi, jeszcze kilka tygodni wcześniej współwięzień Payne’a-Besta w Dachau; Kurt von Schuschnigg, były kanclerz Austrii, jego żona i trzyletnia córeczka. W ramach kary za podkreślanie niepodległości Austrii przed aneksją kraju przez Hitlera von Schuschnigg musiał wyczyścić toalety strażników własną szczotką do zębów i ręcznikiem. Później SS-mani zmusili go, żeby umył zęby.
— No cóż, Fritz — powiedział Payne-Best — na pewno nie zamierza pan brać udziału w zabiciu mnie?
— Ja, Herr Best, ale co mogę zrobić? Wszyscy wyruszacie jutro do górskiego hotelu, który — po tym, jak się już was wszystkich zastrzeli — zostanie podpalony.
Wtem Fritz wpadł na pomysł.
— Powiem panu, co zrobię. Zanim zaczną strzelać, dam panu znak, pan podejdzie i stanie przy mnie, żebym mógł strzelić panu w tył głowy… Nic pan nie poczuje.
Wyciągnął pistolet.
— Niech się pan odwróci, to panu pokażę.
— Niech pan nie opowiada głupstw! Jak mogę zobaczyć, co pan robi za moimi plecami? Przecież może pan przypadkowo zastrzelić mnie już teraz!
Fritz obrócił się do pijanego kolegi.
— Odwróć głowę, żebym mógł pokazać Herr Bestowi, jak wygląda Nackenschuss .
Ale SS-man tylko wymamrotał swoje „sprzątnąć ich wszystkich”, po czym zwalił się na blat, strącając wszystko ze stołu.
Następnie Fritz zaczął opowiadać Payne’owi-Bestowi o tym, że jego żona i dzieci w domu nie mają pojęcia o wszystkich okropnościach, które popełniał, że zabił „setki, nie, tysiące ludzi” i że wojna to okropna rzecz, ale winę za nią ponoszą Żydzi i plutokraci w Anglii oraz Ameryce. Hitler to dobry człowiek, który pragnie tylko pokoju.
Payne-Best usłyszał już dość. Przeprosił rozmówcę i udał się do swojego pokoju.
Dwudziestego drugiego kwietnia 1945 roku Hitler, zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji Niemiec, wykrzyczał do swoich generałów, że wszystkich członków grupy Prominente należy rozstrzelać. Nie mieli już żadnej wartości jako żetony w negocjacyjnych targach, on zaś pragnął ugodzić aliantów każdym sposobem, jaki mu jeszcze pozostał. Wartość idei wymiany zakładników spadła w oczach Hitlera po wzięciu do niewoli syna Stalina, Jakowa Dżugaszwilego. Führer zaproponował jego wymianę na wziętego do niewoli w Stalingradzie niemieckiego feldmarszałka Friedricha Paulusa. Jednak Stalin odrzucił ofertę; odpowiedział: „Nie wymienię marszałka na porucznika”. Jakow Dżugaszwili zmarł w obozie koncentracyjnym.
Prawdziwe nazwisko Stalina brzmiało Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili. Stalin to pseudonim pochodzący od rosyjskiego słowa „stal”.
Do grupy Prominente należeli także brytyjscy jeńcy. Niektórych przetrzymywano w zamku Colditz, w tym Gilesa Romilly’ego, siostrzeńca Churchilla, Johna Elphistone’a, siostrzeńca królowej, oraz Michaela Alexandra, który po wzięciu go do niewoli w północnej Afryce podał się za krewnego brytyjskiego marszałka polnego sir Harolda Alexandra.
W sali konferencyjnej bunkra Führera trwały przygotowania do ceremonii ślubnej. Przy dużym stole do studiowania map ustawiono pięć krzeseł. Traudl Junge musiała zabrać stamtąd maszynę do pisania i pracować we wspólnym pomieszczeniu przylegającym do pokoju Josepha Goebbelsa.
Walther Wagner, notariusz i ochotniczy żołnierz Volkssturmu, przybył do bunkra, ściskając w dłoniach dwustronicowy dokument napisany na maszynie. Przyszedł już wcześniej, w godzinach wieczornych, na wezwanie Josepha Goebbelsa. Kiedy się dowiedział, że ma udzielić ślubu cywilnego, nalegał, żeby pozwolono mu wrócić do jego kancelarii i przygotować stosowną dokumentację. Wagner miał na sobie mundur partii nazistowskiej z opaską Volkssturmu na rękawie. Heinz Linge, osobisty służący Hitlera, pomyślał, że notariusz jest podekscytowany tak samo jak panna młoda.