Adolf Hitler i kobiety
Miałem teraz bardzo smutne dni. Wielka samotność, z którą się jeszcze nie uporałem”, żalił się Hitler w liście do Winifred Wagner 30 grudnia 1931. Dodał, że w wigilię Bożego Narodzenia przejeżdżał przez Bayreuth, ale nie miał nastroju, by ją odwiedzić. „Po cóż odbierać komuś radość tylko dlatego, że samemu jest się smutnym”. Ów smutek miał konkretną, osobistą przyczynę: rankiem 19 września 1931 w mieszkaniu Hitlera przy Prinzregentenstraße znaleziono ciało jego przyrodniej siostrzenicy, Geli Raubal; obok niej leżał pistolet, który Hitler trzymał w szufladzie biurka dla obrony przed napastnikami.
Wydarzenie to oczywiście wzbudziło sporą sensację, gdyż w owym czasie Hitler, wschodząca gwiazda niemieckiej sceny politycznej, miał status potencjalnego partnera w koalicji prawicowej. Na krótki czas zainteresowano się jego życiem prywatnym, lecz fala ciekawości wkrótce opadła. Jednakże dla historyka tragedia na Prinzregentenstraße stanowi punkt wyjścia do rozważań nad pewną zasadniczą kwestią dotyczącą biografii Hitlera: jak wyglądały jego relacje z kobietami?
Definitywnej, pełnej odpowiedzi prawdopodobnie nie doczekamy się nigdy. Już Konrad Heiden, pierwszy biograf Hitlera, mówił o jego „nieprzejrzystym erotyzmie” i jak dotąd niewiele się w tej sprawie zmieniło. Jeśli chodzi o rzeczony aspekt życia prywatnego, Hitler nawet wobec zaufanych osób bawił się w chowanego. Zachowało się na ten temat niewiele autentycznych dokumentów o charakterze osobistym – większość z nich zapewne padła ofiarą akcji niszczenia, jaką pod koniec wojny przeprowadził Julius Schaub. Nic zatem dziwnego, iż żaden rozdział życiorysu Hitlera nie obrósł tyloma plotkami i legendami, co właśnie jego stosunek do płci pięknej. Do najbardziej niedorzecznych zaliczają się spekulacje o niekompletności jego genitaliów. Przyjmowano za dobrą monetę zarówno opowieść jego kolegi szkolnego o tym, że młodemu Adolfowi kozioł odgryzł pół penisa, jak i twierdzenie – oparte na raporcie z obdukcji przeprowadzonej przez radzieckiego lekarza sądowego w 1945 roku – że Hitlerowi brakowało lewego jądra. Tymczasem wszystkie informacje pochodzące od jego osobistego lekarza, Theodora Morella, który badał Hitlera również w okolicy intymnej, wskazują, że narządy rozrodcze pacjenta nie odbiegały od normalności. Tak więc twierdzenia, że Hitler nie mógł uprawiać z kobietami miłości fizycznej, rozmijają się z prawdą.
Adolf Hitler i kobiety – przeczytaj też:
- Korwin-Mikke i historia. Czy Hitler nie wiedział o Holokauście?
- Mein Kampf: książka, o której Adolf Hitler chciał zapomnieć
Na manowce wiodą także wszelkie próby dopatrzenia się patologii w jego zachowaniach seksualnych. Pożywki dostarczył tu między innymi Ernst Hanfstaengl, którego książkowe wspomnienia, opublikowane w 1970 roku, zawierają pieprzną anegdotę, wyraźnie obliczoną na voyeuryzm czytelników. Dowiadujemy się mianowicie, że któregoś wieczoru, gdy Hanfstaengl wyszedł z pokoju, żeby wezwać taksówkę dla Hitlera, ten wykorzystał chwilową nieobecność gospodarza, aby uklęknąć przed jego żoną Helene, „nazwać się jej niewolnikiem i pożalić się na swój nieszczęsny los, który dopiero teraz zesłał mu gorzko-słodkie doznanie znajomości z nią”. Żona Hanfstaengla „z wielkim trudem” zdołała „w porę skłonić gościa, wijącego się w pokorze u jej nóg, żeby wstał”, zanim dwuznaczną scenę ujrzy jej małżonek. Intuicyjna konkluzja, że człowiek, z którego rozkazu dokonywano później potwornych zbrodni, musiał być nienormalny także w dziedzinie seksu, wydawała się nader przekonująca. Dlatego ochoczo zaakceptowano ją w literaturze przedmiotu.
zybko upadła hipoteza, krążąca zwłaszcza wśród emigrantów, że Hitler miał preferencje homoseksualne. Stała się ona centralnym przedmiotem obszernej analizy w książce Lothara Machtana Hitlers Geheimnis („Sekret Hitlera”) z roku 2001. Jak wyjaśnił sam autor, chodziło mu o wykazanie, „że Hitler kochał się w mężczyznach (…) i że trzeba o tym wiedzieć, jeśli chce się zrozumieć jego osobę i jego karierę”. Hitler musiał jednak, zdaniem Machtana, „poskromić namiętność do własnej płci”, gdyż „homoseksualizm stanowił śmiertelnie groźną ułomność z punktu widzenia jego politycznej kariery”. Zaś „epatowanie imponującą męskością było u niego jedynie wyrazem kurczowego maskowania swojej zniewieściałej natury”. Machtan próbował uwiarygodnić swoją interpretację na zasadzie dowodzenia poszlakowego, ale ostatecznie nie udało mu się przedstawić ani jednego faktu, który dowodziłby, że domniemana homoseksualność Hitlera jest czymś więcej niż zwykłą spekulacją.
Inna kuriozalna hipoteza w obszernym zbiorze domysłów na temat płciowości Hitlera twierdzi, że był on mężczyzną pozbawionym jakichkolwiek potrzeb seksualnych. Przypuszczenie to opiera się na słowach jego wieloletniej sekretarki Christy Schröder, która stosunek swojego „szefa” do płci pięknej określiła zwięźle: „Potrzebował erotyki, ale nie seksu”. Według niej Hitler „znajdował zaspokojenie w ekstazie tłumów”, zaś wszelkie jego relacje z kobietami miały charakter „platoniczny”. Podszedł tym tropem Joachim Fest, interpretując tryumfy Hitlera na mównicach jako „zastępczą czynność niewykorzystywanej seksualności”. Z takim spojrzeniem na sprawę łączy się spopularyzowany już pogląd, że Hitler, egoman owładnięty poczuciem własnej misji, był niezdolny do nawiązywania emocjonalnych relacji z kobietami. „Hitler kochał tak naprawdę tylko siebie”. Pogląd ten owszem, brzmi przekonująco, ale raczej nie wystarczy do wyjaśnienia dziejów romansów Hitlera, obfitujących w kompleksy.
Można przyjąć za pewnik, że Hitler był jak najbardziej wrażliwy na niewieście wdzięki. „Jakież to na świecie są piękne kobiety!”, rozmarzył się pod koniec stycznia 1942 w Wilczym Szańcu. „Siedzieliśmy kiedyś w rajcowskiej piwnicy w Bremie. Nagle weszła jakaś kobieta: jakby otwarły się wrota Olimpu! Po prostu cudownie piękna! Goście poodkładali noże i widelce, a spojrzenia utkwili w tej kobiecie. No, a potem w Braunschweigu! Czyniłem sobie później gorzkie wyrzuty! A wszyscy moi towarzysze odczuli to, co ja: do mojego samochodu podskoczyło blondwłose stworzenie, żeby wręczyć mi bukiet kwiatów; każdy zapamiętał tę chwilę, ale nikomu nie przyszło do głowy poprosić dziewczynę o jej adres, żebym mógł jej napisać słowo podziękowania. Jasnowłosa, wysoka i przepiękna!”
Tekst jest fragmentem książki „Hitler. Narodziny zła 1889-1939”:
„Jasnowłosą, wysoką i przepiękną” została też Hitlerowi we wspomnieniu Stefanie, obiekt jego westchnień z młodych lat spędzonych w Linzu. Zakochany siedemnastolatek ani razu nie odważył się jednak zagadnąć dziewczyny; uwielbiał ją z oddali. „W Wiedniu jako młody człowiek też spotkałem wiele ładnych kobiet”, rzekł na zakończenie monologu w Głównej Kwaterze Führera. Wygląda jednak na to, że z żadną nie zawarł bliższej znajomości. Christa Schroeder wspomina o kobiecie imieniem Emilie z okresu wiedeńskiego, którą sam Hitler nazywał swoją „pierwszą miłością”. Z ustaleń Brigitte Hamann wynika, że była to siedemnastoletnia siostra Rudolfa Häuslera, ówczesnego kolegi Hitlera – dziewczyna nieśmiała i surowo strzeżona, której Adolf, owszem, podarował rysunek, lecz z całą pewnością nie miał z nią romansu. Nic też nie wskazuje, żeby Hitler zawierał damsko-męskie kontakty w Monachium przed wybuchem wojny 1914, gdzie wiódł życie pustelnicze.
Czy od bliższych znajomości z płcią przeciwną odwodziła go nieśmiałość, czy może dobrowolnie narzucona sobie asceza? Nie wiadomo. Można jedynie domyślać się, iż Hitler robił to, co zwykli robić w takiej sytuacji młodzi mężczyźni, mianowicie zaspokajał się sam. Onanizm, przez całe pokolenia lekarzy, kapłanów i pedagogów piętnowany jako ciężki grzech, wywoływał ówcześnie wielkie poczucie winy u dojrzewających chłopców ze wszystkich warstw społecznych – Joachim Radkau w swojej pracy na temat dolegliwości neurastenicznych na przełomie stuleci użył określenia „największa istniejąca przyjemność połączona ze strachem”. Być może to było źródłem zahamowań Hitlera. Nie zapominajmy jednak, że młody Adolf, przerwawszy naukę szkolną i nie dostawszy się do wiedeńskiej Akademii, czuł się kompletnym nieudacznikiem – co nie sprzyjało seksualnym podbojom.
Wyjeżdżając w wieku 25 lat na front w roku 1914, Hitler najwyraźniej nie miał jeszcze na koncie żadnych doświadczeń seksualnych z kobietami i chyba nie zdobył ich też w ciągu czterech lat służby na froncie zachodnim. Koledzy w wojsku, których rozmowy krążyły najczęściej wokół seksu, nabijali się z jego udawanego bądź szczerego braku zainteresowania tą tematyką, ale w końcu uznali go za takiego, za jakiego się podawał: nieco ekscentrycznego świętego, który zachowuje dziwną abstynencję we wszystkich zmysłowych przyjemnościach. Po roku 1918 żołnierze, którzy zdołali ocaleć w krwawych bitwach nastawionych na wyczerpanie zasobów przeciwnika, oraz kobiety, które tak długo musiały wytrzymywać bez mężów, ochoczo nadrabiali stracony czas. Sprzyjało temu powszechne rozluźnienie obyczajów, widoczne na przykład w „szaleństwie tańców”. Dlatego formułowano przypuszczenie, że w rozgorączkowanych latach powojennych, które wyznaczały zresztą początek jego politycznej kariery, również Hitler porzucił swoje skrępowanie wobec kobiet i rzucił się w wir rozrywek. Istotnie, główny zarzut, jaki czynili mu przeciwnicy wewnątrzpartyjni latem 1921, dotyczył „nieumiarkowanego zadawania się z damami”. Jednak dostępne informacje na ten temat są niepewne, zachowały się jedynie pogłoski z drugiej ręki. W roku 1923 Hitler miał rzekomo aferę miłosną z Jenny Haug, siostrą swego ówczesnego szofera. Tak w każdym razie twierdzi Konrad Heiden, powołując się na wtajemniczone źródło.
Jeśli już, to częściej widywany był podówczas w towarzystwie kobiet reprezentujących typ „opiekuńczej starszej przyjaciółki”: Hermine Hoffmannowej, Helene Bechsteinowej i Elsy Bruckmannowej, które brały ambitnego, lecz wciąż niezaradnego i zagubionego młodego polityka pod swoje skrzydła. Między tymi „mamusiami Hitlera” trwała pewna rywalizacja o względy podopiecznego. Jak sam wspominał w marcu 1942, zdarzyło się kiedyś, że Bruckmannowa dostrzegła spojrzenie rzucone Hitlerowi na odchodnym przez pewną damę z eleganckich sfer Monachium – i odtąd nie zapraszano jej do salonu Bruckmannów razem z Hitlerem. „Była bardzo ładna, i ja też pewnie byłem dla niej interesujący, ale nic poza tym!”. Z kolei Helene Bechstein była tak zapatrzona w Hitlera, że najchętniej widziałaby go u boku swojej jedynej córki Lotte. „Nie umiał całować!” – tak dziedziczka fortuny Bechsteinów, młodsza od Hitlera o piętnaście lat, odpowiedziała później na pytanie, dlaczego ich związek nie doszedł do skutku.
Do kategorii „opiekuńczych starszych przyjaciółek” zaliczała się też w pewnej mierze Winifred Wagner, mimo iż była od Hitlera o osiem lat młodsza. Pod wpływem przeczytanej biografii Mussoliniego zastanawiała się w listopadzie 1926, co właściwie łączy ją z podziwianym przyjacielem. Napisała do znajomej, że mężczyznom „powołanym na tak wysokie stanowiska” grozi „całkowite wewnętrzne osamotnienie”, jako że z racji spełnianej misji stoją oni „ponad wszystkimi innymi, a przez to poza innymi”. Stąd, snuła myśl Winifred, przebywanie z istotą płci żeńskiej jest „jedynym pomostem i jedynym sposobem kontaktu z resztą ludzkości”, mającym „niezmierne znaczenie” dla takich mężczyzn, gdyż ich charakter uformowany jest „prawie wyłącznie” przez matkę. I dlatego zarówno u Mussoliniego, jak i u Hitlera występuje w stosunku do kobiet podświadoma „tęsknota za nieżyjącą matką”. Winifred Wagner zdawała sobie sprawę, jak dużą rolę odgrywała w życiu swojego syna Klara Hitler i jak wielką stratą była dla niego jej wczesna śmierć. Próbowała więc być dla niego matką zastępczą, choć „Wolf” budził w niej uczucia chyba nie tylko matczyne.
Tekst jest fragmentem książki „Hitler. Narodziny zła 1889-1939”:
Leybold, dyrektor więzienia w Landsbergu, zauważył w roku 1924, że Hitler, będący kawalerem, znosi pozbawienie wolności lżej niż współwięźniowie. „Nie widać w nim pociągu do elementu żeńskiego. Do kobiet, z którymi styka się tutaj w trakcie odwiedzin, odnosi się z wielką uprzejmością, ale nie wdaje się z nimi w poważne rozmowy o polityce”. Istotnie, Hitler zawsze traktował kobiety nadzwyczaj szarmancko, na powitanie – zgodnie z dawną szkołą savoir-vivre’u – całował w dłoń, a swojemu głosowi nadawał miękką i przymilną barwę. Ci, którzy znali go tylko jako wrzeszczącego, dziko gestykulującego mówcę na trybunie, bywali często zaskoczeni jego osobistym urokiem w sytuacjach prywatnych. Przy tym – co trafnie spostrzegł Leybold – Hitler nie lubił, żeby kobiety wtrącały mu się do spraw politycznych. Jak utrzymywał lata później podczas obiadu w Wilczym Szańcu, doświadczenia historyczne „jednoznacznie dowodzą”, że „kobieta – choćby nie wiem jak inteligentna – działając na niwie politycznej, nie umie oddzielić spraw rozumu od spraw uczucia”.
O roli kobiet miał wyobrażenie tradycjonalistyczne, to znaczy: polityka i świat pracy to rzecz mężczyzny, zaś kobieta ma zajmować się domowym ogniskiem, troszczyć się o męża i wychowywać dzieci. „Świat mężczyzny jest ogromny, jeśli porównać go ze światem kobiety: mężczyzna jest pochłonięty swoimi obowiązkami i tylko od czasu do czasu ulatuje myślą ku kobiecie. Zaś dla kobiety światem jest mężczyzna i tylko czasami jej myśl ucieka ku innym sprawom. Na tym polega ogromna różnica”. Powtarzał też, że kobiety są zdane na męską ochronę, a bez niej są zgubione: „Dlatego niewiasta kocha bohatera, on jej daje poczucie bezpieczeństwa, ona pragnie mężczyzny heroicznego”. W świecie wyobrażeń Hitlera nie było miejsca na partnerskie relacje między mężczyzną a kobietą.
Już we wczesnych latach postanowił w duchu zrezygnować z małżeństwa i życia rodzinnego. Gdy w czerwcu 1924 w Landsbergu Rudolf Hess rzucił propozycję, żeby z Wiednia sprowadzić do Monachium siostrę Hitlera, Paulę, ten „stanowczo odmówił, wyraźnie przerażony”. Tłumaczył Hessowi, że oznaczałoby to dla niego „obciążenie i przeszkodę”. Siostra mogłaby bowiem chcieć wpływać na jego decyzje. „Mówi, że z tego samego powodu nie żeni się i unika – jak zaznaczył – silniejszych podniet ze strony płci pięknej. Zależy mu na tym, żeby w każdej chwili móc stawić czoła wszelkim niebezpieczeństwom i w razie potrzeby umrzeć, bez najmniejszej myśli ludzkiej, osobistej”. Od zasady tej – nie wiązać się poprzez małżeństwo z kobietą, żeby względy osobiste nie ograniczały mu swobody w działaniach politycznych – Hitler odstąpił dopiero krótko przed swoim samobójstwem w bunkrze Kancelarii Rzeszy.
Przeczytaj:
Gdy Hitler wyszedł z landsberskiej twierdzy, w monachijskich kręgach narodowosocjalistycznych rozeszła się pogłoska o jego planach, żeby związać się z Erną Hanfstaengl, siostrą Ernsta („Putziego”) Hanfstaengla. Plotki takie powtarzały się, więc na początku marca 1925 Hitler zdecydował się na oficjalne dementi: „Jestem tak mocno ożeniony z polityką, że nie sposób mi myśleć jeszcze o jakichś «zaręczynach»”.
Nie wykluczało to jednak osobistych relacji z kobietami. Wprawdzie po uwolnieniu z Landsbergu, jeżdżąc ze swoim nowym szoferem, przystojnym Emilem Maurice’em, Hitler pozwalał mu podrywać dziewczęta na potęgę. Ale, jak dowiedziała się od Maurice’a Christa Schroeder, wieczorami po zebraniach jedynie siedzieli w damskim towarzystwie i rozmawiali. Zdarzało się, że panie dotrzymujące im towarzystwa otrzymywały od Hitlera pieniądze, lecz nigdy nie żądał on w zamian żadnych „usług”. Raczej więc zależało mu na tym, aby po męczących przemówieniach zrelaksować się w towarzystwie pięknych kobiet. Co do „kwestii seksualnej”, to w czerwcu 1945 Maurice oświadczył na przesłuchaniu, że z całą pewnością „w żadnej z rozmaitych, krótszych i dłuższych miłostek Hitlera nie doszło do kontaktów intymnych”.
To samo można chyba powiedzieć o romansie z Marią Reiter, którą Hitler poznał jesienią 1926 w Berchtesgaden – kończąc tam drugi tom Mein Kampf. Istnienie tej jego „nieznanej kochanki” wyszło na jaw dopiero w roku 1959, gdy ilustrowane czasopismo „Stern” zamieściło doniesienie o „sensacyjnym odkryciu”. Artykuł zawierał relację głównej bohaterki, mieszkającej podówczas skromnie na przedmieściach Monachium. Nawet jeśli niekoniecznie trzeba dawać wiarę wszystkim zamieszczonym tam rewelacjom, jest to pod wieloma względami cenne źródło informacji na temat pełnego kompleksów stosunku Hitlera do kobiet.
Maria Reiter urodziła się 23 grudnia 1909 w Berchtesgaden. Jej ojciec, z zawodu krawiec, należał do założycieli lokalnej komórki SPD. Matka prowadziła sklep odzieżowy na parterze hotelu „Deutsches Haus” – tego samego, w którym Hitler wynajmował pokój jesienią 1926. Zmarła kilka tygodni przed pierwszym spotkaniem Marii Reiter z Hitlerem. Sklep przejęła starsza siostra Marii, ona sama zaś pomagała sprzedawać. Hitler najpierw długo przyglądał się blondwłosej, niebieskookiej dziewczynie, zanim się jej przedstawił. Do nawiązania znajomości posłużyła mu rozmowa o psach, które oboje wyprowadzali w parku zdrojowym w Berchtesgaden. „Owczarki są wierne i towarzyskie”, miał rzec Hitler. „Bez tego psa nie wyobrażam już sobie życia. Czy pani ma podobne odczucia?”
Maria Reiterówna miała wtedy 16 lat, Hitler zaś 37. Jak pamiętamy, jego ojciec też miał słabość do kobiet znacznie młodszych. Późniejszy „Führer” i kanclerz Rzeszy nie robił żadnej tajemnicy ze swoich upodobań: „Nic piękniejszego niż wychować sobie młode dziewczę – osiemnasto-, dwudziestoletnie, podatne jak wosk. Mężczyzna musi mieć możliwość odciśnięcia na każdej dziewczynie swojej pieczęci. Bo też kobieta niczego innego nie pragnie!”. Mówiąc to, Hitler najwyraźniej usiłował zracjonalizować swój problem z rówieśnicami, które reprezentując wysoki poziom intelektualny, odnosiły się do niego bez skrępowania i dawały mu do zrozumienia, że dostrzegają sztuczność jego szarmanckich póz. Tego rodzaju konfrontacje boleśnie trafiały w jego poczucie niższości – widać to było na przykład w skrępowaniu Hitlera podczas rozmowy z Dorothy Thompson w 1931 roku.
Tekst jest fragmentem książki „Hitler. Narodziny zła 1889-1939”:
Wobec „Mimi”, „Mizzi” czy też „Mitzerl”, jak nazywał wkrótce swoją nową znajomą, mógł odgrywać rolę dominującego, starszego przyjaciela. Starając się o jej względy, zaprosił Marię i jej siostrę na zebranie NSDAP w hotelu „Deutsches Haus”, a na późniejszym kameralnym spotkaniu poświęcał jej całą swoją uwagę. Na rozdrażnione nieco pytanie obecnej tam siostry właściciela hotelu, dlaczego właściwie nie jest żonaty, Hitler odrzekł, że najpierw musi „ocalić niemiecki naród, złożony chorobą”, przy czym – jak wspomina Maria Reiter – dotknął swoim kolanem jej nogę, a butem mocno przydepnął jej palce u stóp. Po tej niezbyt czułej formie zbliżenia nastąpiła później kolejna, gdy Hitler w mieszkaniu jej siostry stanął przed Marią, spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem i spytał: „Czy zechce pani dać mi całusa na pożegnanie?”. Gdy dziewczyna zareagowała odmową – „Nigdy jeszcze nie całowałam mężczyzny. Nie mogę pana pocałować (…)!” – zachowanie Hitlera momentalnie się zmieniło: „Jego usta zrobiły się nagle wąskie, a wzrok stracił ciepło, które miał w sobie chwilę wcześniej”.
Za tym, że opisywana historia rzeczywiście mogła mieć taki przebieg, mogłyby przemawiać słowa Henriette Hoffmann, córki fotografa Heinricha Hoffmanna, która później wyszła za reichsjugendführera Baldura von Schiracha, przywódcę nazistowskiej organizacji młodzieżowej. Opisała ona bowiem podobne zajście, w którym Hitler, przebywając wieczorem w mieszkaniu jej ojca, znienacka usiłował się do niej zbliżyć: „Pan Hitler miał na sobie angielski prochowiec, a w ręku trzymał swój szary welurowy kapelusz. I nagle powiedział coś, co zupełnie do niego nie pasowało, a powiedział to zupełnie poważnie: «Czy nie zechce mnie pani pocałować?»”. Również Henriette Hoffmannówna nie miała ochoty spełnić tego życzenia: „Nie, proszę, naprawdę nie, panie Hitler, ja po prostu nie mogę!”. Reakcja Hitlera: „Nie rzekł już więcej ani słowa, postukał się pejczem w otwartą dłoń i wolno zszedł po schodach do drzwi wejściowych”.
Co sądzić o takim wzorcu zachowań? Najwyraźniej Hitler, przy całej powierzchownej dworności, nie miał w repertuarze żadnych gestów, które pozwoliłyby mu na swobodne zbliżenie do kobiety wykraczające poza wymianę uprzejmości. Mogło to być spowodowane brakiem doświadczenia, ale też zapewne nieumiejętnością lub brakiem gotowości do wczucia się w pragnienia i potrzeby tej, do której się zalecał. Najpierw umizgi przypominające napad, a po nich równie gwałtowny odwrót, gdy jego niezręczne starania nie natrafiały na wzajemność – takie zachowanie wskazuje na brak wewnętrznego kompasu emocjonalnego.
Mimo odrzucenia Hitler nie zerwał z Marią Reiter znajomości. Wybrawszy się z nią na grób jej matki, zaproponował przejście na ty i poprosił o nazywanie go Wolf czyli „wilk” – a przywilejem tym cieszyło się oprócz Winifred Wagner nieliczne grono pań. Doszło w końcu do pierwszego pocałunku, aczkolwiek – jeśli wierzyć słowom pani Reiter – znów w osobliwych okolicznościach. Maurice zawiózł parę do lasu za Bischofswiesen. Podczas gdy on, szofer, został w aucie, Hitler zaprowadził szesnastolatkę na polanę i ustawiwszy ją pod wysoką jodłą, zaczął się w nią wpatrywać „niczym malarz w swoją modelkę”. A potem, jak opisuje po latach sama bohaterka, rzucił się na nią: „Mocno objął mnie za szyję. Całował mnie. Nie wiedział, co ma zrobić”.
Zdaniem Lothara Machtana owa scena potwierdza tezę o homoseksualizmie Hitlera: „Jakże miał wiedzieć, skoro pożądanie nie wskazywało mu drogi?”. Trafniejsza wydaje się jednak inna interpretacja: że Hitler owszem, czuł pożądanie, ale nie potrafił się zdecydować, jak daleko ma się posunąć. Może obawiał się, że jeśli rzecz nie skończy się na całowaniu, to jego przyjaciółka zacznie stawiać mu żądania. Sam Hitler pamiętał ten epizod swojego życiorysu jeszcze w styczniu 1942: „Miezel była dziewczyną śliczną jak z obrazka. Znałem wtedy bardzo wiele kobiet. I niejednej przypadłem do gustu. Ale dlaczego miałbym się żenić – żeby potem zostawić kobietę? (…) To sprawiało, że nie wykorzystałem kilku takich okazji. Odrywałem się od nich”.
Przeczytaj:
Istotnie, Maria Reiter sądziła chyba, że Hitler ma wobec niej poważne zamiary. Gdy wyjechał z Berchtesgaden, pisała doń długie listy, on zaś odpowiadał zwykle krótkimi pozdrowieniami na widokówkach, brzmiącymi niemal za każdym razem tak samo: „Moje drogie Dziecko! Przyjmij ode mnie najserdeczniejsze pozdrowienia. Jak zwykle, myślę o Tobie! Twój Wolf”. W niewielu listach, jakie do niej napisał, skarżył się wciąż na nawał pracy, który prawie nie zostawia mu czasu na życie prywatne. Zapewniał o swoim niezłomnym przywiązaniu: „Tak, Dziecko, naprawdę nie wiesz, ile dla mnie znaczysz i jak bardzo Cię kocham”. 23 grudnia 1926 przyjechał do Marii z okazji jej siedemnastych urodzin i został do Bożego Narodzenia. Ona podarowała mu dwie poduszki z wyhaftowanymi swastykami, on dał jej w prezencie oba tomy Mein Kampf w okładce z czerwonego safianu. Pod koniec marca 1927 odwiedziła Hitlera w Monachium, co skończyło się chyba niewinnym tête-à-tête w jego mieszkaniu na Thierschstraße. Latem Hitler pośpiesznie zakończył romans, gdy do centrali partyjnej nadeszły anonimowe listy oskarżające go o uprawianie rozpusty z nieletnimi. Maria Reiter w roku 1930 poślubiła właściciela hotelu i przeprowadziła się z nim do Seefeld w Tyrolu. Twierdziła, że latem 1931 jeszcze raz odwiedziła Hitlera w Monachium i spędziła z nim noc na Prinzregentenstraße. Do tej opowieści trzeba jednak podchodzić sceptycznie, gdyż w życiu Hitlera była już wtedy od dawna inna kobieta: jego przyrodnia siostrzenica Geli Raubal.
Żadna kobieta z bliskiego otoczenia Hitlera nie rozbudzała takiej fantazji zarówno współczesnych obserwatorów, jak i późniejszych historyków, jak Geli Raubal. Konrad Heiden nazwał ją „wielką miłością Hitlera”, a autorzy kolejnych prac w większości podzielali ten punkt widzenia. Zdaniem Heidena, owa przyrodnia siostrzenica była oprócz matki Hitlera jedyną kobietą, do której żywił on jakieś głębsze uczucia. Wokół afery z Geli narosło wiele spekulacji i plotek, które utrudniają jej obiektywną analizę. Jaki charakter miał zatem ich związek i czy naprawdę odegrał on w życiu Adolfa Hitlera aż tak ważną rolę?