Aaron Burr – człowiek, który zdradził republikę?

opublikowano: 2020-07-07 13:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Aaron Burr uważany jest w Stanach Zjednoczonych za zdrajcę idei państwowych i oskarżony o przygotowania do stworzenia nowego, niezależnego państwa na wschodzie. To on w czasie pojedynku śmiertelnie postrzelił swojego odwiecznego rywala, Alexandra Hamiltona.
REKLAMA
Pańskie talenty i umiejętności predestynują pana, jak się zdaje, do czegoś więcej niż życie przypominające wegetację, (…) wygląda też na to, że pomiędzy naszymi umysłami doszło bez zbędnych słów do swego rodzaju porozumienia. — Aaron Burr do Harmana Blennerhassetta, 15 kwietnia 1806 roku

I

Myśl o tym, że wyspa Blennerhassett może się nagle stać centrum ogólnokrajowego kryzysu albo też że zamożny, lecz dość dziwny właściciel położonej na niej posiadłości może odegrać kluczową rolę w tym dramacie, byłaby zupełnie niewyobrażalna dla ludzi, którzy uczynili Mariettę swoim domem. Tak jak to, że wszystko może się zacząć od przybycia w te strony jednej znanej publicznie postaci.

Pojawienie się pułkownika Aarona Burra oraz widok jego środka transportu na długo zapadły wszystkim w pamięć. Przypłynął na tak luksusowej łodzi, jakiej nad Ohio jeszcze nie widziano, był to istny „pływający dom”, jak sam Burr lubił mówić, zbudowany dokładnie według jego wytycznych w Pittsburghu. Łódź miała 18 metrów długości i ponad 4 metry szerokości. Miała płaskie, prostokątne dno, była zadaszona w całości od dziobu po rufę, mieściły się na niej jadalnia, kuchnia z kominkiem, dwie sypialnie. Można z niej było wyjrzeć przez przeszklone okna. Wąskie schodki prowadziły na dach, który służył jako taras i z którego podziwiano nadrzeczne widoki oraz napawano się wieczornym powietrzem. Fakt, że tak duża łódź transportowała tak niskiego pasażera — mierzył zaledwie 165 centymetrów — sprawiał, że widowisko było tym bardziej niezwykłe.

Pojedynek Burra i Hamiltona

Był 5 maja 1805 roku. Niecały rok wcześniej, rankiem 11 lipca 1804 roku, Aaron Burr postrzelił śmiertelnie w pojedynku Alexandra Hamiltona i po upływie kilku miesięcy przestał sprawować urząd wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. O tym wszystkim w Marietcie wiedziano doskonale.

Burr został oskarżony o morderstwo i zgodnie ze wszystkimi konwencjonalnymi regułami jako polityk był skończony. On sam jednak wcale tak tego nie postrzegał. Przybył na zachód, aby wybadać szanse realizacji nowego, tajemniczego projektu, ponieważ — jak mówił Hamilton — był on „na tyle zuchwały, by myśleć, że żadne przedsięwzięcie nie jest dlań zbyt niebezpieczne, i na tyle optymistyczny, by żadnego nie uważać za zbyt trudne”.

Aaron Burr mierzył zaledwie około 165 centymetrów i w wieku 49 lat zaczynał łysieć, ale wciąż był szczupły i przystojny z błyszczącymi, niemal hipnotyzującymi kasztanowymi oczami, dzięki którym potrafił oczarować praktycznie każdego, bez względu na płeć. Jak pisał jego pierwszy biograf, James Parton:

Największą popularnością cieszył się wśród młodzieńców oraz prostych, starszych mężczyzn. (…) Wielu młodych darzyło go uczuciem porównywalnym z miłością do kobiety, stawiali go sobie za wzór i z powodzeniem naśladowali zarówno jego cnoty, jak i wady. Z kolei on (…) skutecznie odciskał na nich swój charakter, do tego stopnia, że ich kariery przypominały jego drogę: chwalebną na początku, katastrofalną zaś, by nie powiedzieć haniebną, na końcu.
REKLAMA

Zarówno Jefferson, jak i Hamilton nazywali go Katyliną Ameryki w nawiązaniu do pozbawionego skrupułów polityka ze starożytnego Rzymu, który zasłynął spiskowaniem przeciwko republice.

Burr mógł się poszczycić znakomitym pochodzeniem. Jego dziadkiem ze strony matki był wybitny kaznodzieja i duchowny z Nowej Anglii, Jonathan Edwards. Ojciec, także noszący nazwisko Aaron Burr, uczony i teolog, piastował funkcję rektora College of New Jersey w Princeton. Sam Burr w wieku zaledwie szesnastu lat ukończył Princeton z wyróżnieniem.

Służył jako oficer podczas wojny o niepodległość, następnie się ożenił, rozpoczął praktykę prawniczą oraz działalność polityczną w Nowym Jorku i w obu tych dziedzinach odniósł szybki i spory sukces. By przywołać słowa satyrycznego wiersza z tamtego okresu:

Choć mały z postury, to sławne ma imię,

Co lśni pełnym blaskiem i wśród ludzi słynie.

Burr w 1800 roku rywalizował z Jeffersonem o urząd prezydenta z ramienia Partii Demokratyczno-Republikańskiej w starciu przeciwko Johnowi Adamsowi i ostatecznie zremisował z Jeffersonem, po czym w wyniku nieznośnie przewlekanej decyzji Izby Reprezentantów objął stanowisko wiceprezydenta. Nie doczekała tego jego żona Theodosia, najbardziej zaufana polityczna sojuszniczka Burra, która zmarła kilka lat wcześniej.

Popiersie Aarona Burra jako wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych (fot. Senat USA, domena publiczna)

Trudno określić, jakie cele przyświecały jego zachodniej ekspedycji, ponieważ w zależności od tego, z kim rozmawiał, przedstawiał rozmaite wersje. Niektórym mówił, że przede wszystkim pragnie dowiedzieć się jak najwięcej o zachodnich krainach, aby zdecydować o swym następnym przedsięwzięciu. Innym dawał do zrozumienia, że chce założyć nową osadę dalej na południe w dół biegu Missisipi. Krążyły też pogłoski, że zamierza zbudować rozległe imperium na terenie Meksyku, dyskutowano też o możliwości oderwania zachodnich stanów od Unii. Ale wszystko zależało od tego, z kim się akurat rozmawiało.

Według jednego ze świadków, kiedy Burr przemawiał, robił to „z takim ożywieniem, z taką szczerością i swobodą, jakby chciał sprawić, by słuchający uwierzył, że mówca jest człowiekiem niewinnym i prostego serca”. Burr roztaczał również aurę tajemniczości i kusił perspektywą niezwykłych, nawet ryzykownych przygód. Nie było człowieka bardziej od niego „zagadkowego i nieprzeniknionego”, kontynuował tenże sam obserwator.

Na temat „konspiracji Burra” wciąż pojawiały się plotki i nowe domysły. Wielu uważało, że liczy on na sprowokowanie działań wojennych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Hiszpanią wzdłuż granicy Luizjany z Meksykiem, co pozwoliłoby mu odłączyć Nowy Orlean od Unii i założyć nowe niepodległe państwo.

„Ile czasu jeszcze upłynie — pytała w komentarzu redakcja filadelfijskiej »United States Gazette« — nim usłyszymy, że pułkownik Burr stanął na czele oddziałów rewolucjonistów na zachodnich wodach? (…) Jak szybko pułkownik Burr zaangażuje się w podział Meksyku?”.

REKLAMA

Po przybyciu do Marietty Burr obejrzał pradawny Wielki Kopiec, który wzbudził jego duże zainteresowanie, podobnie zresztą jak tamtejsze stocznie. Ale to, co najważniejsze, nastąpiło w ciepły wieczór 5 maja, gdy niewysoki pułkownik postawił stopę na brzegu wyspy Blennerhassett. Wraz z nim na ląd zszedł jego jedyny towarzysz podróży, zamożny klient jego kancelarii prawniczej z Nowego Jorku, Gabriel Shaw.

Jako człowiek ogromnie zadłużony, a zarazem szukający finansowego wsparcia dla swych ambitnych planów — bez względu na to, na czym one polegały — Burr wiedział to i owo o Blennerhassettach oraz ich majątku. Ujrzawszy ich „zamek w dziczy” oraz życie, jakie w nim prowadzili, nabrał przekonania, że trafił we właściwe miejsce.

Jednak wielu mieszkańców Marietty, zwłaszcza weteranów rewolucji, patrzyło na Burra ze znaczną podejrzliwością, by nie rzec: z całkowitą pogardą, jako na mordercę Hamiltona, który był jednym z bohaterów wojny o niepodległość oraz ważnym udziałowcem Ohio Company. Dla takich osób jak Rufus Putnam czy Ebenezer Sproat przybycie Burra do Blennerhassettów było — jak później mówiono — „diabelską godziną”, w której „niczym Szatan w dawnym Edenie” nawiedził on „ten ziemski raj, aby tylko zwodzić i siać zniszczenie”.

Jedyna relacja naocznego świadka tamtej wizyty została napisana wiele lat później przez syna Blennerhassettów, Harmana Juniora, który wówczas był małym chłopcem. Burr został przyjęty z „charakterystyczną dla wyspy gościnnością”, a Harman Blennerhassett „był pod dużym wrażeniem wytwornych manier, doskonałego dowcipu i rozmowy z byłym wiceprezydentem”.

Gdy około jedenastej wieczorem Burra i Shawa zaproszono, by spędzili noc w rezydencji, obaj uprzejmie odmówili, twierdząc, że wolą spać na łodzi. Blennerhassettowie zatem odprowadzili ich nad brzeg, a gdy zbliżali się do przystani, Burr poślizgnął się na piaszczystej łasze i upadł. Natychmiast się pozbierał, lecz nie omieszkał zauważyć: „To zły znak!”.

Nazajutrz rano odpłynął w dół rzeki, kontynuując swą tajemniczą misję.

Aaron Burr (mal. John Vanderlyn)

Nie wiadomo, o czym dyskutowano lub też co Burr ujawnił swym gospodarzom poprzedniego wieczoru, lecz w kolejnych miesiącach doszło do ożywionej korespondencji między Burrem a Harmanem Blennerhassettem. W jednym z listów Burr pisał, że Blennerhassett zasługuje na bardziej aktywne, czynne życie niż to, które wiedzie, otoczony samymi wygodami i przyjemnościami, wszystko to bowiem sprowadza się jedynie do biernej egzystencji. Byłoby znacznie lepiej, nęcił Burr, gdyby ktoś obdarzony tak niezwykłą inteligencją i takimi talentami wziął się do działania i odcisnął swe piętno na rzeczywistości, zwłaszcza w obliczu rozrastającej się rodziny i stopniowo pomniejszającego majątku.

Wygląda też na to, że poprzedniego wieczoru Burr roztoczył przed Blennerhassettem wizję zajęcia Meksyku z samym Burrem w roli cesarza i Blennerhassettem jako jego ambasadorem w Wielkiej Brytanii. Łatwowierny z natury Blanny zapalił się do tego pomysłu jak nigdy wcześniej, a Burr w pełni osiągnął to, co sobie zamierzył. W długim liście do Burra z 21 grudnia 1805 roku Blennerhassett oświadczył, że jest gotów dokonać całkowitej zmiany w swoim życiu: „Mam nadzieję, że nie uzna pan tego za nietakt, jeśli stwierdzę, jak ogromnie będę zaszczycony, mogąc współdziałać z panem we wszelkim przedsięwzięciu, w jakim tylko pozwoli mi pan uczestniczyć”.

REKLAMA

Ze względu na wolne tempo działania poczty oraz fakt, że Burr znajdował się nieustająco w podróży, nie odpowiedział on na ten list przez ponad trzy miesiące, odpisał dopiero 15 kwietnia 1806 roku z Waszyngtonu, wyrażając „największą radość” na wieść, że Blennerhassett postanowił wreszcie powrócić do realnego świata. Burr pogratulował mu, że zrezygnował z „wegetacji” na rzecz aktywnego życia: „Pańskie talenty i umiejętności zdają się predestynować pana do czegoś więcej”. Wciąż jednak wiele zależało od pewnych „ewentualności”, pisał Burr, dlatego nie mógł wyjaśnić wszystkiego w liście, lecz musiał się z tym wstrzymać, aż możliwa będzie bezpośrednia rozmowa.

Ten tekst jest fragmentem książki Davida McCullougha „Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę”:

David McCullough
„Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę”
cena:
54,90 zł
Tytuł oryginalny:
„The Pioneers: The Heroic Story of the Settlers Who Brought the American Ideal West”
Wydawca:
Wydawnictwo Poznańskie
Tłumaczenie:
Mariusz Gądek
Rok wydania:
2020
Okładka:
twarda
Liczba stron:
342
Premiera:
01.07.2020
Format:
155x230 mm
ISBN:
978-83-6651-746-2
EAN:
9788366517462

27 sierpnia 1806 roku, ponad rok od pierwszej wizyty, Aaron Burr ponownie zawitał do Marietty i zawarł umowę z Dudleyem Woodbridge’em Juniorem na budowę piętnastu dużych łodzi płaskodennych mogących przetransportować pięciuset ludzi, których Burr zamierzał zwerbować na swą tajemniczą ekspedycję w dół Ohio i Missisipi. Jak Woodbridge zeznał później w sądzie: „Natychmiast podpisałem umowę na budowę łodzi z pułkownikiem Barkerem”.

Zawarto również umowy na duże dostawy zaopatrzenia do kwoty dwóch tysięcy dolarów, a wszelkie wydatki, łącznie z kosztem budowy łodzi, miał pokryć Harman Blennerhassett. Jedna z łodzi miała być zresztą przeznaczona dla niego oraz jego bliskich i wyposażona w osobne pokoje, kominek i okna z wstawionymi szybami. Wszystko to powinno być gotowe na 9 grudnia, a więc raczej dość późno, biorąc pod uwagę pokrywę lodu, jaka do tego czasu gromadzi się zwykle na rzece.

Harman Blennerhassett

Z każdym dniem wzdłuż Ohio wzmagały się domysły i plotki na temat krętactw Burra, zwłaszcza gdy należąca do Blennerhassettów wyspa stała się jego główną bazą operacyjną. Wydawany w Massachusetts „Republican Spy” donosił: „Z listów z Marietty w stanie Ohio wynika, że opinia publiczna w tamtych stronach jest mocno poruszona politycznymi knowaniami, których ostateczny cel nie jest na razie znany ani zrozumiały”. W publicznych wystąpieniach Burr w dalszym ciągu nie zdradzał nic ponad to, że szykuje „chwalebne przedsięwzięcie”.

Dudleyowi Woodbridge’owi Juniorowi wyznał natomiast — a ten z kolei przekazał to Josephowi Barkerowi — że jego ekspedycja ma cichą aprobatę rządu. Zaledwie kilka dni po wizycie Burra Blennerhassett zwierzył się sąsiadowi, że „pod auspicjami (…) pułkownika Burra rozważane jest odłączenie się od Unii”.

REKLAMA

Jesienią tego samego 1806 roku do Marietty po raz pierwszy przybył utalentowany, lecz jeszcze nieznany dwudziestotrzyletni lekarz z Massachusetts, Samuel P. Hildreth. W kolejnych latach miał się dać poznać jako jeden z najznamienitszych lekarzy na całym Terytorium Północno-Zachodnim, a także jako wybitny kronikarz pionierskiej historii Marietty oraz najważniejszych dla niej postaci, w tym Blennerhassettów. Tego popołudnia, którego przybył do Marietty, w pierwszej kolejności udał się zjeść obiad w nowej, ceglanej oberży na północnym krańcu miasta, prowadzonej przez starszego Anglika, Johna Brougha. Znak nad drzwiami przedstawiał angielskiego lwa. Na odbywającym się tam jakiś czas później balu Hildreth miał przyjemność poznać Blennerhassettów. Najbardziej uderzyło go to, jak zanotował w swoim dzienniku, że podczas gdy mąż, który nie tańczył, wyłącznie siedział i patrzył, pani Blennerhassett „była najatrakcyjniejszą osobą i najbardziej aktywną tancerką na parkiecie”.

W krótkim czasie Hildreth usłyszał również liczne wieści i opinie na temat Burra oraz planów małego pułkownika wobec młodych mężczyzn z Marietty i okolic. Burr mówił im rzekomo, że Stanom Zjednoczonym nie stanie się żadna krzywda, a prezydent Jefferson nie tylko wie o jego ekspedycji, ale także w pełni ją akceptuje. Później Hildreth miał stwierdzić z absolutnym przekonaniem: „Nikt z tych, którzy zostali zwerbowani [przez Burra] w Ohio, ani przez chwilę nie słuchałby o pomyśle odłączenia zachodnich stanów od wschodu”.

Wkrótce Harman Blennerhassett zaczął publikować serię zadziwiających artykułów na łamach „The Ohio Gazette and Virginia Herald”, nowo założonej gazety wydawanej w Marietcie, której właścicielem był ten sam Eliasz Backus, który sprzedał Blennerhassettowi wyspę. Blennerhassett postanowił pisać pod pseudonimem „The Querist” (Pytający). Wywodził on szczegółowo, że osadnicy żyjący na zachód od Appalachów są niesprawiedliwie traktowani, lekceważeni, obciążeni nadmiernymi podatkami i wykorzystywani finansowo przez merkantylnie nastawione stany nad Atlantykiem oraz rząd federalny. Odpowiedzią na to powinno być zerwanie z Unią i ogłoszenie niepodległości Zachodu.

Thomas Jefferson

Artykuł ten odbił się szerokim echem daleko poza Mariettą. „Mamy solidne podstawy, by sądzić, że [Burr] obmyślił, a obecnie jest zajęty realizacją planu wysoce szkodliwego dla interesów, spokoju i dobra Stanów Zjednoczonych” — czytamy w artykule z „Richmond Enquirer”, który ukazał się również w „New York Commercial Advertiser”.

Na podstawie ostatnio otrzymanych informacji jesteśmy skłonni przypuszczać, że wkrótce podjęte zostaną stanowcze wysiłki na rzecz oderwania zachodnich stanów od Unii, połączenia ich z Luizjaną i stworzenia osobnego imperium z płk. Burrem jako jego władcą.

Wielu jest ludzi — kontynuował autor tekstu — „pozbawionych środków i skrupułów, a także gotowych w każdej chwili wziąć udział w każdym ryzykownym przedsięwzięciu, które kreśli przed nimi perspektywę zdobycia fortuny. Jeśli taki jest cel [działań Burra], mamy nadzieję, że rząd wykaże się czujnością i zdoła zdławić zbrojnym ramieniem wszelkie takie nikczemne próby”24.

REKLAMA

W listopadzie spekulacje i plotki zamieniły się w silny niepokój niemal w całym kraju, włącznie z Białym Domem. Od blisko roku Jefferson otrzymywał anonimowe listy z ostrzeżeniami. Jeden z nich, pochodzący z grudnia 1805 roku, zaczynał się tak:

Drogi Panie, osobista przyjaźń z panem oraz miłość do kraju skłaniają mnie do ostrzeżenia Pana przed intrygami pułkownika Burra. Gości go Pan przy swoim stole, a kilka dni temu odbył Pan z nim po kolacji długą rozmowę na osobności, i to w czasie, gdy on propaguje obalenie Pańskiej administracji i co więcej, spiskuje przeciwko Państwu. Tak, proszę Pana, jego aberracje w zachodnich Stanach nie mają żadnego innego celu.

Zdanie zawarte w memorandum gabinetu Jeffersona z 22 października 1806 roku nie pozostawiało żadnych wątpliwości co do powagi spisku Burra. Odczytano je podczas ostatniej sesji Kongresu: „Pułkownik Burr, nie znalazłszy tutaj żadnych perspektyw na zatrudnienie w którymkolwiek z rządowych departamentów, otworzył się przed pewnymi osobami, na których — jak sądził — może polegać, przedstawiając im plan oddzielenia Zachodu od stanów nad Atlantykiem i ustanowienia niezależnej konfederacji”.

3 listopada 1806 roku sam Jefferson napisał: „Burr jest bezsprzecznie bardzo mocno zaangażowany w przygotowania zmierzające do oderwania zachodniej części kraju od reszty Unii”. Następnie do prezydenta dotarł list datowany na 12 listopada od generała Jamesa Wilkinsona, głównodowodzącego armii Stanów Zjednoczonych i zarazem gubernatora Terytorium Luizjany. Wilkinson — korpulentny, lubiący dużo wypić weteran wojny o niepodległość — odznaczał się, jak twierdził Burr, „skłonnością do intryg”. W rzeczywistości Wilkinson i Burr od ponad roku prowadzili tajne narady w sprawie możliwych kierunków działania. Teraz jednak Wilkinson postanowił odwrócić się od Burra i poinformował prezydenta:

Jest to w istocie głęboki, mroczny i szeroko zakrojony spisek obejmujący młodych i starych, demokratów i federalistów, miejscowych i cudzoziemców, patriotów roku 76 i dawnych oryginałów, zamożnych i biednych, dysponujących wpływami oraz ich pozbawionych i obawiam się, że może on zyskać silne poparcie w Nowym Orleanie.

List został doręczony Jeffersonowi osobiście przez kwakierskiego kupca, którego Wilkinson wybrał specjalnie do tej misji.

Nie wiadomo, dlaczego Jefferson, który przecież nie znosił Burra, tak długo zwlekał, by cokolwiek zrobić w sprawie jego intryg. W końcu jednak wysłał zaufanego Wirgińczyka Johna Grahama, byłego ambasadora w Hiszpanii, który dobrze rozumiał relacje między Hiszpanią a Stanami Zjednoczonymi, aby wybadał, co się dzieje na zachodzie.

Marietta pod koniec XVIII wieku

Dotarłszy do Marietty, Graham umówił się w miejscowej oberży na obiad z Blennerhassettem, który sądząc, że ma do czynienia z ochotnikiem zgłaszającym się do udziału w ekspedycji, zaczął otwarcie opowiadać o planach podboju Meksyku, o tym, jak werbuje młodych, samotnych, pozbawionych rodzin mężczyzn i jak będą oni uzbrojeni. Gdy Graham oświadczył, że jest wysłannikiem prezydenta i ma za zadanie zapobiec ekspedycji, Blennerhassett bez słowa wstał i wyszedł.

REKLAMA

Z Marietty Graham czym prędzej udał się do Chillicothe, gdzie spotkał się z gubernatorem Ohio, Edwardem Tiffinem, i przekonał go, że należy podjąć natychmiastowe kroki przeciwko spiskowi Burra. We wtorek 2 grudnia gubernator stanął przed zgromadzeniem ustawodawczym, którego deputowani po dwóch dniach tajnych obrad obu izb jednogłośnie upoważnili gubernatora do wezwania członków milicji. Jednak wobec braku mocnych dowodów przeciwko Burrowi legislatura skierowała do prezydenta następującą wiadomość: „Ufamy, że publiczne plotki znacznie wyolbrzymiły zagrożenie, ale nawet jeśli zamysł przyświecający agitacji był tak destrukcyjny, jak to przedstawiono, nie mamy wątpliwości, że wszelkie obawy pierzchną niebawem za sprawą oburzenia naszych obywateli”.

W Marietcie i okolicach wszyscy ci, którzy wyrażali zainteresowanie ekspedycją Burra, nagle zniknęli. Jak pisał Samuel Hildreth: „Kiedy Legislatura Ohio uchwaliła prawo zabraniające wszelkich zbrojnych zgromadzeń i zajęła łodzie wyposażone w broń i prowiant, (…) prawie wszyscy oni co do jednego odmówili dalszego uczestnictwa w tym przedsięwzięciu”.

Edward Tiffin

Na brzegu Ohio w Marietcie postawiono działo i kontrolowano dokładnie każdą łódź płynącą w dół rzeki. Wystawiono wartowników i regularne straże do czasu, aż rzeka zamarznie i cała żegluga na niej ustanie.

Tymczasem członkowie milicji padali ofiarami licznych żartów. Pewnej nocy ktoś podpalił beczkę ze smołą i puścił ją na tratwie z nurtem rzeki. Wartownicy, kiedy na swe wezwania nie otrzymali żadnej odpowiedzi, otworzyli do niej ogień. Gdy dotarli do podejrzanej jednostki, okazało się, że to tylko głupi dowcip.

II

W Marietcie nadeszła zima: spadło kilkanaście centymetrów śniegu, wiał mroźny wiatr, a rzekę zaczął skuwać lód. Rankiem 9 grudnia z Chillicothe przybył konno posłaniec z pilnym rozkazem od gubernatora dla miejscowej milicji, aby „zająć siłą” piętnaście zbudowanych dla Burra łodzi. O zmierzchu władze zatrzymały Josepha Barkera oraz dziesięć łodzi płynących już w dół Muskingum. Pozostałe łodzie zostały przejęte w warsztacie szkutniczym Josepha Barkera.

Ten tekst jest fragmentem książki Davida McCullougha „Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę”:

David McCullough
„Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę”
cena:
54,90 zł
Tytuł oryginalny:
„The Pioneers: The Heroic Story of the Settlers Who Brought the American Ideal West”
Wydawca:
Wydawnictwo Poznańskie
Tłumaczenie:
Mariusz Gądek
Rok wydania:
2020
Okładka:
twarda
Liczba stron:
342
Premiera:
01.07.2020
Format:
155x230 mm
ISBN:
978-83-6651-746-2
EAN:
9788366517462

Niestety nie wiemy, co Barker powiedział ani też jak się zachowywał w trakcie aresztowania. Wieści o przechwyceniu łodzi niemal natychmiast dotarły do Blennerhassetta, a wraz z nimi informacja, że wystawiono również nakaz jego aresztowania. Na wirgińskim brzegu rzeki miejscowa milicja szykowała się do zajęcia wyspy. Harman Blennerhassett zrozumiał, że najwyższa pora uciekać. Na wyspie nastąpiła noc pełna straszliwej „trwogi i chaosu”: Cajoe wraz z pozostałymi niewolnikami kursowali w ciemnościach z dobytkiem między rezydencją a łodziami zacumowanymi na brzegu, na którym płonęło wielkie ognisko.

REKLAMA

Ogniska paliły się również po drugiej stronie rzeki, gdzie trzymali straż członkowie milicji Ohio. Na miejscu przebywali też liczni kupcy z Marietty, chcąc uregulować rachunki z Blennerhassettem, zanim ten zniknie. Szczególnie dużo czasu gospodarz musiał poświęcić Dudleyowi Woodbridge’owi Juniorowi: aby zamknąć wszystkie wspólne interesy, potrzebowali pełnych dwóch godzin.

Majątek Blennerhassetta w Ohio

Dopiero po północy Blennerhassett mógł odbić od brzegu z flotyllą czterech łodzi, na których pokładzie znajdowało się najwyżej trzydziestu ludzi zamiast zapowiadanego tysiąca lub więcej. Wśród nich nie było ani jednego mieszkańca Marietty.

Margaret Blennerhassett wraz z dziećmi miała do nich dołączyć później.

Nazajutrz o świcie w sobotę 13 grudnia Margaret przepłynęła szybko lekką łodzią do Marietty w nadziei, że przekona władze stanu Ohio do oddania rodzinnej barki, aby mogła odpłynąć wraz z synami. Jej prośba spotkała się z odmową.

Wróciwszy na wyspę, Margaret zastała swój dom opanowany przez hordę wirgińskiej milicji, której członkowie włamali się do spiżarni oraz zapasów alkoholu i plądrowali resztę pomieszczeń, pozostali zaś niszczyli na zewnątrz drewniane ogrodzenie i z połamanych resztek robili ogniska, pod groźbą więzienia zmuszając niewolników do gotowania im jedzenia.

Kilka godzin wcześniej, pod nieobecność Margaret, na wyspę przypłynęła grupa młodych mężczyzn zwerbowanych przez Burra w Pittsburghu, którzy natychmiast zostali aresztowani. Margaret gwałtownie protestowała przeciwko takim barbarzyńskim zachowaniom na terenie jej posiadłości, ale od dowodzących akcją usłyszała, że dopóki milicjanci przebywają na wyspie, wszystko, co się na niej znajduje, należy do nich.

Dwóch spośród mężczyzn przybyłych z Pittsburgha relacjonowało: „Odnieśliśmy wrażenie, że wśród tych ludzi nie było żadnej subordynacji; duży pokój, który zajęli na parterze, stanowił scenę nieustannych burd i pijaństwa”. Meble zostały zniszczone bagnetami, a jeden z członków milicji wypalił ze strzelby w sufit wielkiego holu, kula zaś przeleciała przez pokój na górze, niedaleko miejsca, w którym Margaret siedziała wraz z dziećmi.

W ciągu następnych kilku dni awanturnicy z Pittsburgha zostali osądzeni w rezydencji i uniewinnieni z powodu braku dowodów winy. W środę 17 grudnia Margaret oraz jej dzieci odpłynęli wraz z nimi z wyspy.

Eden pośrodku dziczy został teraz obrócony w ruinę i przestał być własnością Margaret. Pozwolono jej zabrać ze sobą jedynie trochę sreber, książek i kilka mebli. Do męża dołączyła dopiero po kolejnym miesiącu podróży w dół Ohio i Missisipi, u ujścia Bayou Pierre, dopływu Missisipi znajdującego się na północ od Natchez.

Gdy Margaret opuszczała wyspę Blennerhassett, Cajoe uznał, że północna część Ohio to miejsce w sam raz dla niego, więc korzystając z ogólnego zamieszania, zdołał uciec i przeprawić się przez rzekę, by następnie dotrzeć do domu angielskiego ogrodnika, Petera Taylora, który mieszkał jakieś 32 kilometry dalej nad Wolf Creek. Już jako wolny człowiek Cajoe pozostał w Ohio, ożenił się, założył rodzinę i stał się powszechnie znanym kaznodzieją, dożywając ponad 100 lat.

REKLAMA

III

18 lutego 1807 roku w wiosce Wakefield nad rzeką Tombigbee na Terytorium Missisipi z rozkazu prezydenta Jeffersona dokonano aresztowania Aarona Burra. Próbując zmienić wygląd, Burr zapuścił zarost, nosił zniszczony kapelusz z szerokim rondem, starą, ręcznie tkaną opończę oraz blaszany kubek przypasany do jednego boku i nóż do skalpowania przytwierdzony do drugiego. Zdradziły go jednak „skrzące się niczym diamenty” oczy.

Przez miesiąc po aresztowaniu Burr, eskortowany przez straże, podróżował na koniu przez Missisipi, Georgię, Karolinę Południową i Karolinę Północną aż do Richmond w Wirginii, gdzie miał być sądzony za zdradę.

Harman Blennerhassett także został aresztowany i z początkiem lata odstawiony do Richmond, podczas gdy Margaret została w Missisipi. Ponieważ leżąca na terenie Wirginii wyspa Blennerhassett była uważana za „miejsce” zawiązania spisku, uznano, że proces powinien się odbyć w Richmond i właśnie tam, w siedzibie sądu okręgowego w Wirginii, 3 marca Burr został postawiony przed obliczem prezesa Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, Johna Marshalla.

Pierwsze przesłuchanie oskarżonego odbyło się w Oberży pod Orłem, ale tłum pragnących obejrzeć proces okazał się tak duży, że kolejne posiedzenia zostały przeniesione do sali delegatów w wirgińskim „kapitolu”, okazałym budynku zaprojektowanym przez Jeffersona, który w tamtym czasie stał „pusty”, „obskurny” i „brudny”.

John Marshall w 1832 roku (mal. Henry Inman)

24 czerwca Burr został formalnie oskarżony o zdradę. Najpierw wysłano go do pełnego robactwa więzienia w Richmond, następnie przez wzgląd na to, że w przeszłości był wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych, przeniesiono go do trzypokojowej kwatery na ostatnim piętrze więzienia stanowego, gdzie dopuszczalne były odwiedziny gości, a stamtąd z kolei do prywatnego domu. Kiedy 3 sierpnia Harman Blennerhassett przybył do Richmond, także został umieszczony w trzypokojowej kwaterze w więzieniu stanowym.

W trakcie kolejnych tygodni procesu uciążliwy upał wirgińskiego lata dawał się wszystkim we znaki. W gronie licznych świadków znajdował się Dudley Woodbridge Junior, który w swych zeznaniach przedstawił niezwykle celny komentarz na temat tego, jak mieszkańcy Marietty i okolic postrzegali Harmana Blennerhassetta.

„Czy jest poważanym człowiekiem pełnym licznych talentów?” — spytano go. „Istotnie, a do tego to człowiek oczytany — odparł Woodbridge. — Ale jak słyszało się wśród miejscowych, [Blennerhassett] jest obdarzony wszelkimi możliwymi talentami z wyjątkiem zdrowego rozsądku”.

REKLAMA

Ostatniego dnia sierpnia prezes Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych John Marshall wydał decyzję popartą dość długim uzasadnieniem. Akt zdrady czy akt wojny „nie może zostać przeprowadzony bez użycia siły — oznajmił. — Zamiar rozpoczęcia wojny może znajdować potwierdzenie jedynie w jego [Burra] słowach, ale prawdziwe wszczęcie wojny to akt, który może być potwierdzony tylko przez jawny czyn”.

St. James Hotel na Staten Island, miejsce śmierci Burra (fotografia z końca XIX wieku)

Akt ów musi zostać udowodniony przez świadka. Tymczasem „żaden świadek nie przedstawił dowodu [winy]”. Odczytanie całej opinii zajęło Marshallowi trzy godziny. Nazajutrz rano, 1 września 1807 roku, ława przysięgłych w ciągu dwudziestu pięciu minut uzgodniła werdykt. Z powodu braku dowodów Burr został uniewinniony. Była to przełomowa decyzja. Obaj z Blennerhassettem byli wolni.

W kolejnych latach Aaron Burr mieszkał przez pewien czas w Europie i pisał listy do Napoleona z propozycjami obalenia amerykańskiego rządu, po czym wrócił do Nowego Jorku, gdzie po przeszło dwudziestu ponurych latach zmarł w 1836 roku w wieku osiemdziesięciu lat, do końca nieskruszony. Po zakończeniu procesu w Richmond Harman Blennerhassett wrócił do żony i dzieci na Terytorium Missisipi, gdzie za resztki pieniędzy, jakie im pozostały, kupił ponad czterystuhektarową plantację. Blennerhassettowie mieszkali na niej przez dziesięć lat, podczas których na świat przyszły ich kolejne dzieci. W związku z ciągle rosnącymi długami Harman był w końcu zmuszony sprzedać plantację i przeprowadzić się z rodziną do Montrealu.

Gubernator prowincji, który był jego starym przyjacielem, dawał mu do zrozumienia, że może załatwić dla niego posadę sędziego. Ale Blennerhassett wydawał się „naznaczony przez nieszczęście”40 i wkrótce po przyjeździe do Montrealu jego przyjaciel gubernator zmarł, a wraz z nim umarły nadzieje Harmana na karierę sędziowską. W poszukiwaniu jakiejkolwiek pracy znowu się przeprowadził, tym razem do Anglii i Irlandii, ale bez powodzenia.

Harman i jego rodzina zostali ocaleni wyłącznie dzięki jego starej, niezamężnej siostrze, Avice Blennerhassett, która ulitowała się nad nimi i zaprosiła ich, by z nią zamieszkali. Przenieśli się więc na wyspę Guernsey niedaleko wybrzeża Francji, gdzie koszty utrzymania były niższe, natomiast klimat znacznie korzystniejszy. Właśnie tam Harman Blennerhassett zmarł w 1831 roku w wieku sześćdziesięciu pięciu lat.

Margaret pozostała na Guernsey przez kolejnych siedem lat, by w końcu po śmierci Avice powrócić do Nowego Jorku. Zmarła w nędzy w przytułku dla pozbawionych środków do życia irlandzkich kobiet.

Los dwóch najstarszych synów Blennerhassettów był nie mniej ponury. Jeden zmarł na cholerę w Nowym Jorku. Drugi, alkoholik, zaginął w puszczy w okolicy Saint Louis. Tymczasem wymarzony dom Blennerhassettów, który z takim uczuciem zbudowali na swojej wyspie, w 1811 roku przez przypadek doszczętnie spłonął.

Ten tekst jest fragmentem książki Davida McCullougha „Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę”:

David McCullough
„Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę”
cena:
54,90 zł
Tytuł oryginalny:
„The Pioneers: The Heroic Story of the Settlers Who Brought the American Ideal West”
Wydawca:
Wydawnictwo Poznańskie
Tłumaczenie:
Mariusz Gądek
Rok wydania:
2020
Okładka:
twarda
Liczba stron:
342
Premiera:
01.07.2020
Format:
155x230 mm
ISBN:
978-83-6651-746-2
EAN:
9788366517462
REKLAMA
Komentarze

O autorze
David McCullough
(Ur. 1933) – Amerykański historyk. Dwukrotnie otrzymał nagrodę Pulitzera. Wielokrotnie został uhonorowany państwowymi nagrodami za wkład w promowanie kultury Stanów Zjednoczonych. Z rąk prezydenta George’a W. Busha otrzymał najwyższe amerykańskie odznaczenie cywilne – Prezydencki Medal Wolności. W Polsce ukazały się do tej pory dwie jego książki: Bracia Wright oraz Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone