1929-2008. Powtórka z wielkiego kryzysu?
Wielka depresja była efektem połączenia kilku czynników: finansowego kryzysu 1929 roku i poważnych problemów strukturalnych w amerykańskiej gospodarce, takich jak duża liczba osób żyjących poniżej progu ubóstwa. Po tym jak giełda załamała się w 1929 roku, czynniki te odbiły się wyraźnie na inwestycjach gospodarczych i indywidualnej konsumpcji. Efektem była spirala zapaści, prowadząca w najgorszy kryzys ekonomiczny w historii Ameryki.
Dzisiaj gospodarka podąża tą samą ścieżką. Kryzysy hipoteczny i finansowy ograniczyły rynek kredytów i podcięły możliwości inwestycyjne amerykańskiego biznesu. Idące za tym zamrożenie zarobków i zapożyczanie się społeczeństwa zmniejszyły wydatki konsumentów.
Pęknięcie bańki spekulacyjnej na Wall Street w 1929 roku uruchomiło łańcuch wypadków prowadzących do kryzysu. Kiedy ceny akcji poszybowały w dół w październiku 1929 roku, okazało się, że inwestorzy, instytucje finansowe i banki rozwinęły działalność ponad swoje realne możliwości. Nastąpiła fala paniki, a za nią także bankructw. Aby wyrównać budżet, banki które przetrwały drastycznie ograniczyły udzielanie pożyczek. W efekcie doszło do szybkiego i długotrwałego załamania aktywności gospodarczej.
Podobnie jak w 1929 roku, załamanie gospodarcze w 2008 roku było konsekwencją pęknięcia bańki spekulacyjnej, tym razem na rynku kredytów hipotecznych. Bańka ta została napompowana przez zbyt dużą skalę pożyczek udzielanych przez banki, korporacje finansowe i Wall Street. Rosnące raty uniemożliwiły kredytobiorcom dalsze spłacanie należności, a bańka spekulacyjna pękła. To z kolei odbiło się krytycznie na inwestorach, finansistach i całym rynku nieruchomości i kredytów hipotecznych. Efektem były gigantyczne straty całego sektora finansowego. Pomimo pomocy ze strony rządu, banki którym udało się przetrwać poważnie ograniczyły udzielanie kredytów.
Bańka spekulacyjna z lat 20. kryła za sobą poważne problemy strukturalne w gospodarce. To samo tyczy się bańki z pierwszej dekady XXI wieku.
Wysoka skala ubóstwa i nierówne rozdysponowanie bogactwa w latach 20. XX wieku przyczyniło się do kryzysu w kolejnej dekadzie. W 1929 roku 42% amerykańskich rodzin żyło w skrajnym ubóstwie. Przez jakiś czas pomagały sobie one pożyczkami, ale przed końcem lat 20. wyczerpały już swoje możliwości kredytowe. Gigantyczną część dochodu krajowego wytwarzał 1% najbogatszych Amerykanów. Dochód tej najzamożniejszej warstwy społeczeństwa równał się łącznym dochodom 40% najbiedniejszych Amerykanów.
Podobną sytuację mogliśmy obserwować pod koniec lat 90., gdy wzrost stawek robotniczych wyhamował, natomiast dochody najbogatszych Amerykanów nadal rosły. W 2003 roku rozkład bogactwa zrównał się z tym z 1929 roku. Ponownie 1% najbogatszych zarabiał tyle, co 40% najbiedniejszych.
Spadek dochodów zwykłych Amerykanów był maskowany przez rosnące ceny akcji i nieruchomości, połączone z rozwojem usług kredytowych dla klientów indywidualnych. By utrzymać swój poziom życia, amerykańska klasa średnia pożyczała coraz więcej za pośrednictwem kart kredytowych i pożyczek zabezpieczonych na nieruchomościach. W 2006 roku skala pożyczek zaciąganych przez Amerykanów przekroczyła ich zarobki – tak złej sytuacji w tej dziedzinie nie było od czasów wielkiego kryzysu.
W 1929 roku kryzys finansowy połączony z biedą i nierównym rozdziałem bogactwa poważniej ograniczył wydatki wszystkich warstw społecznych. Zapotrzebowanie konsumentów zmalało, przedsiębiorstwa nie były w stanie uzyskać kredytów, a pracownicy tracili posady. Za tym poszło załamanie dochodów przedsiębiorstw i pracowników, spadek konsumpcji i fala bankructw. W efekcie kolejne banki wpadały w kłopoty finansowe, nakręcając spiralę kryzysu.
Taki sam proces następuje na naszych oczach. Załamanie cen domów, kryzys na rynku akcji i zamrożenie kredytów, podcięły możliwości konsumpcyjne klasy średniej. Co więcej, wiele osób, które zapożyczyły się ponad swoje możliwości teraz ma problemy ze spłatą kredytów zaciągniętych na zakup domów i samochodów oraz rachunków z kart kredytowych. W efekcie szybko spadają wydatki i konsumpcja. Spadek konsumpcji wiąże się z kolei z ograniczeniami kredytowymi dla przedsiębiorstw, które nie są dzisiaj w stanie uzyskać nawet krótkoterminowych pożyczek.
Podobnie jak w 1929 roku, na gospodarce odbijają się dwa załamania – wydatków konsumenckich i wydatków biznesu. Spadają dochody i konsumpcja pracowników, to drugie z kolei prowadzi do masowych zwolnień. Wraz ze wzrastającym bezrobociem rośnie też liczba osób niezdolnych do spłacenia kredytów, to zaś doprowadzi do kolejnych bankructw – tak osób indywidualnych, jak i przedsiębiorstw. Bankructwa oznaczają kolejne problemy dla banków i towarzystw inwestycyjnych.
Amerykańska gospodarka powtórzyła w 2008 roku ścieżkę, którą przeszła w roku 1929: pęknięcie bańki spekulacyjnej połączyło się z problemami nierównego rozdziału bogactwa, będących w stagnacji dochodów zwykłych Amerykanów i ich nadmiernej konsumpcji. W efekcie na naszych oczach gospodarka nieuchronnie wpada w kolejny wielki kryzys.
Przetłumaczył Kamil Janicki
Przypominamy, że felietony i eseje publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".