Zimna wojna - walka na słowa
Zimnowojenna propaganda była dobrze zorganizowana, a jej treści opierały się na wypracowanych na Kremlu tezach. Zaprezentował je ideolog Stalina Andriej Żdanow na konferencji w Szklarskiej Porębie, tworzącej Kominform, we wrześniu 1947 r. Świat został podzielony na dwa przeciwstawne obozy. Stany Zjednoczone, a szerzej, cały demokratyczny Zachód stały się obozem imperialistycznym, prącym do wojny z „krajami miłującymi pokój ze Związkiem Sowieckim na czele”.
W propagandzie główne miejsce zajmowało więc przedstawianie Zachodu jako chylącego się ku upadkowi. Do lat 60. krytykowano zwłaszcza nierówności rasowe w Stanach Zjednoczonych, brak dostępu czarnoskórej ludności do edukacji i praw wyborczych. Nieustanne argumenty o jej tragicznym losie, stosowane jako remedium na oskarżenia o niedostatki wolności w obozie miłującym pokój, stały się w końcu dowcipnym synonimem braku argumentacji w dyskusji („A u was Murzynów biją”). Podkreślano słabość gospodarczą i nieustanne kryzysy polityczne i społeczne oraz porażki na polu polityki zagranicznej Zachodu (zaskakujące jest, jak wiele z tych elementów przejęła in extenso obecna rosyjska propaganda w audycjach Russia Today czy radia Sputnik). Często starano się wygrywać różnice interesów między Europą Zachodnią a USA. Rolę amerykańskiego konia trojańskiego pełniła przede wszystkim RFN, a za wiernego lokaja Waszyngtonu służyła Wielka Brytania.
Przeciwstawieniem „gnijącego Zachodu” miały być sukcesy gospodarcze i społeczne rzekomo odnoszone przez kraje socjalistyczne, a w przypadku ZSRR także na polu nauki, zwłaszcza w lotach kosmicznych. Dowody na ogólny rozwój i osiągnięcia szybkiej industrializacji rzeczywiście trafiały na podatną glebę, zwłaszcza w państwach rozwijających się, powstałych po dekolonizacji Azji i Afryki w latach 50. i 60., które w większości kopiowały wzory sowieckie.
Kreml miał ułatwione zadanie w rozprzestrzenianiu treści propagandowych w warunkach demokracji zachodniej, wolności słowa i braku cenzury. W tym celu wykorzystywał np. partie komunistyczne i ich organy prasowe oraz silne środowiska lewicowe. W Wielkiej Brytanii wychodził tygodnik „Soviet Weekly”, w dużej mierze rozdawany wśród Brytyjczyków. Szeroką dystrybucję miał także miesięcznik „Sputnik”, zamieszczający przedruki z prasy sowieckiej. Państwa zachodnie były pozbawione tego przywileju. Periodyki typu „Ameryka” czy „Brytania” rozpowszechniane po 1956 r. przez ambasady USA i Wielkiej Brytanii, np. w Polsce i ZSRR, w narodowych językach, pomimo ogromnego zainteresowania, miały ograniczony nakład i nie podejmowano w nich zagadnień politycznych.
Na Kremlu dostrzegano możliwości oddziaływania na społeczeństwa Zachodu za pomocą fal radiowych. Działająca już kilkanaście lat moskiewska rozgłośnia Gawarit Radio Moskwa zwiększyła swój potencjał nadawczy. Nowe programy skierowano do słuchaczy w Europie Zachodniej, na Dalekim Wschodzie i w krajach arabskich. Wraz z dekolonizacją w Afryce zwiększono audycje w języku portugalskim i 11 narzeczach afrykańskich. Sprzedaży ideologicznej papki towarzyszyło przedstawianie osiągnięć kultury rosyjskiej w literaturze, muzyce czy teatrze. Dominującym leitmotivem było jednak demaskowanie „burżuazyjnej ideologii, zgniłej moralności Zachodu i reakcyjnej propagandy płynącej zza Atlantyku”.
Moskiewska propaganda w bardzo szerokim stopniu stosowała dezinformację. Tu aktywnie włączał się także wywiad, który sponsorował wiele organizacji, partii politycznych i dziennikarzy. KGB zakładało opiniotwórcze gazety w języku angielskim, jak np. indyjski „Free Press Journal”, którego artykuły były cytowane przez prasę światową, nieświadomą rzeczywistego charakteru tego periodyku. Pozwalało to np. na krytykę poczynań amerykańskich w Wietnamie pozornie płynącą z neutralnego źródła. Dezinformacja miała także spowodować negatywny odbiór działań podejmowanych przez Waszyngton i ukazać ich brudne oblicze. Zarówno w czasie wojny w Korei, jak i w Wietnamie Kreml nie wahał się np. oskarżyć USA o użycie (lub chęć zastosowania) w walkach broni bakteriologicznej. W przypadku konfliktu w Indochinach rewelacje o zapasach takiej broni nagłośniono za pomocą kontrolowanego przez sowiecki wywiad tygodnika „Blitz”. Z kolei w latach 80. o wywołanie epidemii AIDS oskarżano amerykańskie laboratoria wytwarzające śmiercionośną broń biologiczną (wyhodowany sztucznie wirus HIV miał się wyrwać spod kontroli naukowców).