Zbrodnia w Zatoce Lubeckiej
Zbrodnia w Zatoce Lubeckiej to jedna z wielu okrutnych zbrodni niemieckich w okresie II wojny światowej. W jaki sposób wielu wpływowych nazistów zdołało wymknąć się sprawiedliwości?
3 maja 1945 roku, krótko po godzinie 14.00, nad wody Zatoki Lubeckiej w pobliżu miasta Neustadt in Holstein nadleciały brytyjskie samoloty myśliwsko-bombowe Hawker Typhoon ze 197., 198. i 263. dywizjonu RAF. Miały one zaatakować trzy statki pod wojenną banderą Kriegsmarine: „Cap Arcona”, „Thielbek” i „Deutschland IV”. Maszyny 198. dywizjonu wystrzeliły 62 rakiety w kierunku „Cap Arcony” i „Thielbeka”, a 40 z nich dotarło do celu. Pozostałe samoloty zbombardowały „Deutschland IV”. Wrogie jednostki stanęły w ogniu i zatonęły. Brytyjscy piloci nie byli świadomi tego, że na pokładzie „Cap Arcony” i „Thielbeka” nie ma ani niemieckiego wojska ani hitlerowskich dygnitarzy, próbujących uciec do, wciąż znajdujących się pod okupacją, Danii i Norwegii. Na pokładzie tych jednostek znajdowało się natomiast ponad 7 tys. więźniów KL Neuengamme, wielu mających za sobą pobyt także w innych niemieckich obozach koncentracyjnych. Zginęli u progu wolności. Pięć dni później skapitulowała III Rzesza. Zbrodnia w Zatoce Lubeckiej, dokonana cynicznie rękoma aliantów, była jej ostatnim masowym mordem.
Autorem podstępu okazał się wyższy dowódca SS i policji w Hamburgu, Gruppenführer Georg-Henning Graf von Bassewitz-Behr, który odpowiadał za ewakuację KL Neuengamme. To na jego polecenie 26 kwietnia 1945 roku zaokrętowano na statki „Athen”, „Cap Arcona” i „Thielbek” około 9400 więźniów wywiezionych kilka dni wcześniej z KL Neuengamme i jego podobozów. Ponad 4500 z nich znalazło się na pokładzie transatlantyku „Cap Arcona” – jednego z największych niemieckich statków pasażerskich, który pozostawał w służbie od 1927 roku. Dwa pozostałe – „Athen” (ok. 2000 więźniów) oraz „Thielbek” (2800 więźniów) – były natomiast frachtowcami. Wszystkie te jednostki, z tysiącami więźniów zamkniętych w ładowniach i zgromadzonych na pokładach, zakotwiczono na wodach Zatoki Lubeckiej w pobliżu Neustadt in Holstein.
Niemieccy historycy – Detlef Garbe i Joachim Neander – poddają w wątpliwość istnienie rozkazu Hitlera lub Himmlera nakazującego zagładę więźniów wszystkich obozów koncentracyjnych. Podobnych poleceń nie mieli ich zdaniem wydawać także lokalni dowódcy. Analizując porównawczo ewakuacje różnych placówek, badacze ci doszli do wniosku, że informacje o tych dyspozycjach są słabo udokumentowane źródłowo i należą do mitów oraz legend powstałych w okresie likwidacji obozów. Faktem jest jednak, że spośród 720 tys. więźniów, którzy w połowie stycznia 1945 roku znajdowali się w niemieckich obozach koncentracyjnych, jedna trzecia nie dożyła wyzwolenia. Większość ofiar – około 180 tys. – zginęła właśnie podczas ewakuacji. Mimo wymowy tych liczb Neander polemizuje z Danielem J. Goldhagenem – autorem książki „Gorliwi kaci Hitlera – zaprzeczając tezie, że celem SS w 1945 roku było wymordowanie jak największej ilości więźniów.
Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że eksterminacji 1016 osób ewakuowanych z KL Mittelbau-Dora i KL Neuengamme dokonano 13 kwietnia 1945 roku w Gardelegen by udaremnić przejęcie ich przez aliantów. Decyzję o spaleniu więźniów w stodole eskorta SS i miejscowy kreisleiter NSDAP (naczelnik powiatu) podjęli bowiem w sytuacji, gdy zbombardowanie linii kolejowych uniemożliwiło dalszy transport, a rejon Gardelegen został otoczony przez wojska amerykańskie. Niemiecka badaczka Diana Gring uważa, że w przeciwieństwie do spontanicznych aktów mordu podczas „marszów śmierci” zbrodnia w Gardelegen została zaplanowana. Tak samo mogło też być w przypadku osadzonych w KL Neuengamme i więźniów politycznych z Hamburga w kwietniu 1945 roku.
Z drugiej strony Himmler traktował osoby przetrzymywane w obozach koncentracyjnych jako kartę przetargową w tajnych rozmowach prowadzonych z aliantami odnośnie zawarcia separatystycznego pokoju na froncie zachodnim. Z tego powodu umożliwił przeprowadzenie, kierowanej przez hrabiego Folke Bernadotte, akcji tzw. „białych autobusów” Szwedzkiego Czerwonego Krzyża, która w marcu 1945 roku objęła 7795 duńskich i norweskich więźniów z KL Sachsenhausen oraz innych obozów koncentracyjnych. W kolejnym miesiącu zezwolił na przekazanie w ręce Szwedów 7 tys. więźniarek z KL Ravensbrück i 2 tys. więźniarek z KL Neuengamme. Była to próba „wybielenia się” Himmlera i jego otoczenia oraz pokazanie z ich strony „dobrej woli” w prowadzonych jeszcze wtedy negocjacjach z aliantami. 26 kwietnia 1945 roku do Sztokholmu dotarła odpowiedź prezydenta Trumana, który zdecydował, że nie podpisze separatystycznego pokoju z III Rzeszą. Następnego dnia pośredniczący pomiędzy obiema stronami Bernadotte przekazał ją przedstawicielowi Himmlera – Walterowi Schellenbergowi.
Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:
O ile ewakuacja z KL Neuengamme oznaczała wolność dla więźniów duńskich i norweskich, to dla wielu innych stała się ona drogą ku zagładzie. Szczególnie dla tych, których umieszczono na „pływającym obozie koncentracyjnym” w Zatoce Lubeckiej. Czy zbrodnia ta została zaplanowana, tak jak masakra w Gardelegen?
2 maja 1945 roku dowództwo brytyjskie podało drogą radiową komunikat wzywający wszystkie jednostki morskie pływające pod banderą III Rzeszy do natychmiastowego zawinięcia do najbliższego portu. W przeciwnym razie miały one zostać zbombardowane następnego dnia po godz. 14.00. Komunikat ten dotarł do kapitanów wszystkich trzech statków z więźniami, stojących na redzie w Zatoce Lubeckiej. Był też znany przydzielonym do konwoju esesmanom. 3 maja niemieckie jednostki zostały zlokalizowane przez aliancki samolot rozpoznawczy. Po otrzymaniu meldunku od pilota, brytyjskie dowództwo wydało im drogą radiową polecenie wywieszenia białych flag i zawinięcia do portu w Neustadt in Holstein. Żądania tego nie wykonali kapitanowie „Cap Arcony” i „Thielbeka”, którym zabronili tego esesmani. Prawdopodobnym celem SS mogło być doprowadzenie do zatopienia statków i pozbycie się w ten sposób więźniów – świadków zbrodni popełnionych w obozach koncentracyjnych. Sprowokowanie ataku brytyjskiego stanowiło w takim wypadku sytuację wręcz wymarzoną, pozwalającą zrzucić odpowiedzialność za śmierć osadzonych na aliantów zachodnich.
Kapitanowie „Cap Arcony” i „Thielbeka” – Heinrich Bertram oraz Hans-Adolf Jacobsen – nie umieli albo nie chcieli przeciwstawić się oficerom SS. Wśród więźniów zgromadzonych na pokładzie transatlantyku „Cap Arcona” znajdowało się wielu Polaków, w tym ok. 400 mających za sobą pobyt w KL Auschwitz. Oba statki po zbombardowaniu zatonęły, a większość zaokrętowanych na nich więźniów zginęła w płomieniach lub utonęła w morzu. Akcję ratunkową uniemożliwiali esesmani, którzy wcześniej zabezpieczyli dla siebie wszystkie szalupy ratunkowe i strzelali do pływających rozbitków. Do tonących więźniów strzelali także z broni pokładowej brytyjscy piloci, będący przekonani, że uniemożliwiają w ten sposób ucieczkę Niemcom do Danii i Norwegii. Rozbitkowie, którym udało się dopłynąć do brzegu, byli z kolei zabijani przez młodocianych elewów szkoły podoficerskiej okrętów podwodnych Kriegsmarine oraz esesmanów, członków Hitlerjugend i Volkssturmu. Ostatecznie brytyjscy żołnierze zdołali dotrzeć na plażę w pobliżu Neustadt i uratować blisko 350 spośród około tysiąca więźniów, którzy dopłynęli do brzegu. Pozostali zginęli z rąk sfanatyzowanych wyznawców ideologii Adolfa Hitlera. W imię nazizmu Niemcy potrafili mordować do końca, nawet w obliczu całkowitej klęski – trzy dni po samobójstwie swojego Führera i dzień po kapitulacji Berlina. Łącznie na wodach Zatoki Lubeckiej zginęło co najmniej 6600 więźniów, w tym wielu Polaków, którym udało się przeżyć KL Auschwitz i inne obozy koncentracyjne.
Losu tego uniknęli więźniowie zaokrętowani na statku „Athen”. Dowodzący nim kapitan Dietrich Nobmann miał odwagę przeciwstawić się esesmanom oraz uzbrojonym marynarzom Kriegsmarine i polecił wywiesić białą flagę. Około godziny 13.45 zawinął do portu w Neustadt. Uratował tym samym życie 1998 więźniom. Frachtowiec „Athen” został po wojnie przekazany Polsce w ramach reparacji wojennych i pływał pod polską banderą jako „Ludwik Waryński”.
Kwestia odpowiedzialności Niemców za zbrodnię w Zatoce Lubeckiej jest bezsporna. Do wyjaśnienia pozostaje jednak rola Brytyjczyków. Czy rzeczywiście był to omyłkowy atak, jak tłumaczono to przez wiele lat po wojnie? W wypadku pilotów, przekonanych, że atakują niemieckie cele wojskowe, niewątpliwie tak. Inaczej jednak sprawa przedstawia się w odniesieniu do ich zwierzchników. Historycy Detlef Garbe i Wilhelm Lange dotarli do źródeł, które stawiają dowództwo brytyjskie w niekorzystnym świetle. Chociaż badacze ci uważają, że odpowiedzialność aliantów za tragedię pozostaje nadal pytaniem otwartym, to ujawnione przez nich dokumenty wskazują na co najmniej poważne zaniedbanie ze strony Anglików.
Z protokołu przesłuchania majora N. O. Tilla z września 1945 roku wynika bowiem, iż wkrótce po zajęciu Lubeki przez wojska brytyjskie, 2 maja 1945 roku, przedstawiciele Szwedzkiego i Szwajcarskiego Czerwonego Krzyża informowali aliantów, że na statkach zakotwiczonych w Zatoce Lubeckiej znajdują się więźniowie KL Neuengamme. Informacja taka została przekazana m.in. dowódcy 11. Dywizji Pancernej. Strona brytyjska posiadała też własne dane wywiadowcze odnośnie zaokrętowania więźniów na statkach w Lubece. Informacje te najprawdopodobniej nie zostały dostatecznie szybko przekazane przez Dowództwo Alianckich Sił Ekspedycyjnych do sztabu 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego RAF.
Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką” – Tom drugi!
3 maja 1945 roku na porannej odprawie pilotom 83. Grupy Lotniczej wyjaśniono, że zgromadzone w Zatoce Lubeckiej statki są resztkami floty wojennej i handlowej III Rzeszy, a najnowsze dane wywiadu mówią, że na ich pokładach znajdują się wyżsi dowódcy SS i dygnitarze NSDAP, którzy chcą uciec do Norwegii. Gdy w południe wystartowały pierwsze Typhoony, do dowództwa 83. Grupy dotarł przedstawiciel Szwedzkiego Czerwonego Krzyża, dr Hans Arnoldsson. Przekazał on oficerom brytyjskim informację, że na „Cap Arconie” i „Thielbeku” zaokrętowano w rzeczywistości tysiące więźniów obozów koncentracyjnych. W odpowiedzi usłyszał, że nie ma już możliwości odwołania ataku. Kilka godzin wcześniej 2. Skrzydło Lotnictwa Taktycznego wydało rozkaz nr 71, który mówił, że oświetlone i odpowiednio oznakowane statki ewakuacyjne Czerwonego Krzyża nie będą atakowane. Nie zmieniało to jednak w niczym położenia „Cap Arcony” i „Thielbeka”, na których zamiast flag Czerwonego Krzyża powiewały wojenne bandery Kriegsmarine.
Nie można wykluczyć, że dowódcy brytyjscy zlekceważyli informację Arnoldssona, ponieważ ich priorytetem było niedopuszczenie do ewentualnej ucieczki do Danii i Norwegii oficerów SS i funkcjonariuszy NSDAP. Ze względu na zaminowanie akwenu w zachodniej części Morza Bałtyckiego morskie działania przechwytujące nie wchodziły w grę. W dniach 2-4 maja 1945 roku lotnictwo brytyjskie zatopiło tam 21 niemieckich transportowców i okrętów oraz 7 mniejszych jednostek. Ucieczka niedobitków III Rzeszy do Danii i Norwegii była zatem realna, a jej uniemożliwienie prawdopodobnie zepchnęło na margines los więźniów KL Neuengamme.
Niemniej jednak odpowiedzialność za śmierć na pięć dni przed końcem wojny blisko 7 tys. więźniów, z których niektórzy mieli za sobą nawet kilkuletni pobyt w różnych niemieckich obozach koncentracyjnych, spoczywa w pierwszej kolejności na stronie niemieckiej. Ponoszą ją przede wszystkim wspomniany już wyższy dowódca SS i policji von Bassewitz-Behr oraz gauleiter (naczelnik okręgu) Hamburga Karl Kaufmann. Wina ta jest oczywista, chociaż Detlef Garbe uważa, że nie ma przekonywujących dowodów na to, iż celem umieszczenia ponad 9 tys. więźniów na statkach zakotwiczonych w Zatoce Lubeckiej była ich zagłada. W kontekście zachowania eskorty SS i marynarzy Kriegsmarine trudno zresztą zgodzić się, że zatopienie statków „Cap Arcona” i „Thielbek” było tylko nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności. Wilhelm Lange, w przeciwieństwie do Garbe i Neandera, nie ma wątpliwości, że Himmlera polecił, aby żaden więzień nie dostał się żywy w ręce aliantów i że decyzja ta miała zasadniczy wpływ na postępowanie niemieckich decydentów podczas ewakuacji obozów koncentracyjnych w marcu i kwietniu 1945 roku.
Bibliografia:
- Häftlinge zwischen Vernichtung und Befreiung. Die Auflösung des KZ Neuengamme und seiner Außenlager durch SS im Frühjahr 1945, pod red. Detlef Garbe i Carmen Lange, Edition Temmen, Bremen 2005.
- Jaśkiewicz Sergiusz, Okręty śmierci. Ostatnie dni Neuengamme, [w:] Za pięć dwunasta, pod red. Aleksandra Kozłowskiego, Książka i Wiedza, Warszawa 1966, s. 109-195.
- Suchowiak Bogdan, Mai 1945. Die Tragödie der Häftlinge von Neuengamme, Rowohlt, Reinbek bei Hamburg 1985.
Redakcja: Michał Woś