Zawisza Czarny – człowiek swoich czasów, który został bohaterem
Zobacz też: Zawisza Czarny – pierwszy polski celebryta
Tomasz Leszkowicz: Powieść historyczna ma za sobą grubo ponad sto lat tradycji i wiele nurtów. Jeśli można spytać – gdzie Pan szukał swoich inspiracji?
Szymon Jędrusiak: Jako czytelnik wolę powieści historyczne wolne od nachalnej archaizacji, charakterystycznej dla literatury XIX wieku, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia ze średniowieczem. Często taka stylizacja oddala nas od bohaterów i zdarzeń zamiast przybliżać, stawia bariery niezrozumienia albo niezamierzonej śmieszności. Oczywiście nie mam na myśli Sienkiewicza, bo to pisarz – używając dzisiejszej terminologii piłkarskiej – z innej planety, a „Trylogia” jest, moim zdaniem, największym osiągnięciem pisarstwa historycznego wszech czasów i wszech kultur. Bardzo cenię drobiazgowo i rzetelnie oddane realia opisywanej epoki. Przykładem niech będzie wydana niedawno historyczna powieść Roberta Harrisa opisująca sprawę Dreyfusa – „Oficer i szpieg”. Wszyscy wiemy, jak się sprawa zakończyła, a jednak czyta się to wyśmienicie: bardzo nowoczesna narracja, język oszczędny i błyskotliwy. W każdym akapicie widać, że autor poważnie traktuje czytelnika i swoje odsiedział w bibliotekach.
T.L.: Dlaczego głównym narratorem powieści opowiadającej o polskim rycerzu uczynił Pan żydowskiego młodzieńca?
S.J.: Chciałem pokazać naszego bohatera z dalszej perspektywy, z pozycji kogoś odległego cywilizacyjnie, kulturowo, społecznie. Aragoński Żyd nadawał się do tego znakomicie. Hiszpańscy Żydzi to barwna, fascynująca społeczność, naznaczona niezwykłym tragizmem. Aragonia też ma swoje uzasadnienie. Swój najsławniejszy pojedynek Zawisza stoczył właśnie tam, w Aragonii. Brat Zawiszy, Jan Farurej, bywał na dworze aragońskiego króla. Był więc nasz bohater mocno związany z tym krajem. Po drugie Aragonia to, moim zdaniem, najpiękniejsza kraina Europy, a zamek Loarre, gdzie toczy się akcja powieści, jest zjawiskowy. To królestwo ma wspaniałą historię, niestety niemal zupełnie w Polsce, a nawet w Europie nieznaną, zapomnianą, niesłusznie pozostającą w cieniu dziejów Katalonii. Przypomnijmy, że w średniowieczu Katalonia stanowiła część królestwa Aragonii, sama nigdy królestwem nie była, a głównym miastem była Saragossa, a nie Barcelona, do czego Katalończycy niechętnie się dziś przyznają. Aaron będzie również narratorem w drugim tomie. Dzięki temu polskie miasta – Gdańsk, Kraków – polska szlachta, polskie zwyczaje będą dla narratora czymś nowym, dziwnym, egzotycznym.
T.L.: Postać Zawiszy w Pana książce jest postacią nieoczywistą – czasem budzi sympatię i szacunek, czasem wręcz przeciwnie. W jaki sposób pracował Pan nad tak znanym, pomnikowym wręcz bohaterem polskiej historii?
S.J.: Praca nad tą postacią to poszukiwanie odpowiedzi na pytanie co sprawiło, że tak bardzo podziwiali go już ci, którzy go znali, a potem kolejne pokolenia Polaków aż do dnia dzisiejszego. Istnieje kilka hipotez na ten temat. W materiałach źródłowych nie znajdziemy odpowiedzi. Zawisza jawi się w nich jako zręczny dyplomata, choć ograniczony do dworu węgierskiego, biegły w wojennym rzemiośle rycerz, zapobiegliwy gospodarz, który służąc królom polskiemu i węgierskiemu dorobił się sporego majątku. Ale takich wybitnych postaci było na królewskim dworze wiele. Do tego Zawisza wywodził się z kręgów ledwie średniozamożnej szlachty. Nie był też człowiekiem bez skazy: w młodości groziła mu ekskomunika za występki przeciwko biskupowi; lubił piwo, zdaje się ponad miarę, bo z zachowanych rachunków wynika, że płacił za nie najwięcej i to ponadprzeciętne sumy; nie spłacał długów w terminie, procesował się o pieniądze, nie respektował wyroków sądów, stawał z orężem przeciwko wymiarowi sprawiedliwości. Ot, po prostu, człowiek swojej epoki – z krwi i kości. A jednak z jakichś powodów stał się już dla współczesnych symbolem wszelkich cnót, bohaterem narodowym. Przedstawiam swoją wersję zdarzeń.
T.L.: Intryga polityczna będąca jednym z głównych wątków książki pokazuje rolę Polski w Europie przełomu XIV i XV wieku. Nie chcę zdradzać jej szczegółów, jednak muszę o to zapytać: czy rzeczywiście można powiedzieć, że Polska prowadziła wówczas aż tak szeroką „dyplomację”?
S.J.: Musiała taką prowadzić. Polska szlachta w drugiej połowie XIV wieku przejawiała wielkie ambicje, dążyła do ekspansji, ale nie mogła jej zrealizować na większą skalę. Polska znajdowała się w żelaznym uścisku wrogich sąsiadów, podbój Rusi Czerwonej przyniósł rozczarowanie. Dopiero unia z Litwą otworzyła przed Polakami nieograniczone możliwości ekspansji i rozwoju: militarnego, gospodarczego, kulturowego. Za jednym pociągnięciem pióra Polska stała się europejskim mocarstwem. Za tą polityczną — i najdonioślejszą w dziejach Polski! — decyzją stało kilku ludzi. Byli to tak zwani panowie małopolscy: Spytek z Melsztyna, Jan z Tanowa, Dobiesław z Kurozłęk i Jan z Tęczyna. Tak na marginesie – powinni mieć pomniki w każdym mieście, bo dzięki ich sprytowi, wizji, politycznej mądrości Polska trwa do dziś w całkiem niezłej formie. Ten nagły awans Polski wywołał dyplomatyczno-propagandową akcję Zakonu Krzyżackiego, akcję, której należało się przeciwstawić na wszystkich liczących dworach europejskich. Mocarstwowe ambicje Polaków bez skutecznej dyplomacji, bez wywiadu, kontrwywiadu nie zostałyby zrealizowane. Niestety w źródłach został utrwalony jedynie ułamek tych działań. Aragonia była zbyt potężnym państwem, by pozostawiać ją poza wpływami naszej dyplomacji.
T.L.: Historia Półwyspu Iberyjskiego w średniowieczu nie jest w Polsce popularnym tematem. Dlaczego?
S.J.: W ogóle historia Hiszpanii jest u nas mało znana. Gdy kilkanaście lat temu zabierałem się za tłumaczenie obszernej syntezy dziejów Hiszpanii okazało się, że nie mam się na czym oprzeć, w polskich bibliotekach brak było źródeł. Pracowałem na niemal dziewiczym polu, terminologię musiałem tworzyć „na surowym korzeniu”. Hiszpańska wojna domowa 1936-1939 – tylko ten temat był obecny na półkach. W czym należy upatrywać przyczyn takiego stanu rzeczy? Na pewno nie w tym, że Hiszpania ma nudną historię. Myślę, że przez szereg lat rolę odgrywała przede wszystkim polityka: Hiszpania z dyktatorem Franco nie podobała się naszym socjalistycznym władzom, więc prawie nie tłumaczono literatury ani dzieł historycznych. Mieliśmy za to, też dzięki polityce, sporo literatury iberoamerykańskiej, znakomitej zresztą i świetnie tłumaczonej. Niewielu historyków zajmowało się Hiszpanią. To zaniedbanie pokutowało przez następne lata. Ostatnio dużo się zmieniło. Mamy teraz zalew hiszpańskiej prozy historycznej, wyższych i niższych lotów. „Katedra w Barcelonie” stała się u nas bestsellerem, a to przecież hiszpańskie średniowiecze.
T.L.: Zapowiada Pan powstanie kolejnych części „Zawiszy”. Czy może Pan zdradzić o czym będą opowiadać?
S.J.: Akcja drugiego tomu będzie się działa w Polsce. Zaledwie na kilka rozdziałów nasz narrator przeniesie się do Aragonii. Zobaczymy oczami Aarona Gdańsk, Kraków, przyjrzymy się przygotowaniom do Wielkiej Wojny z Zakonem a także działaniom polskiego wywiadu i kontrwywiadu. A w tle rozgrywać się będzie walka o władzę pomiędzy możnowładczymi koteriami.