Warto czytać dobre książki, a książka Rommla do nich należy
Maciej Zaremba: Dlaczego warto dzisiaj przeczytać książkę "Piechota atakuje" Erwina Rommla? Kogo, oprócz historyków wojskowości może ona zaciekawić?
Łukasz Przybyło: Zawsze warto czytać dobre książki, a książka Rommla do nich należy. Oprócz historyków wojskowości, którzy są oczywistą grupą docelową, „Piechota atakuje” powinna zaciekawić ludzi interesujących się po prostu współczesną historią, ale i takich którzy chcieliby się dowiedzieć jak tworzą się mity i czy wybitni dowódcy wyskakują jak Atena z głowy Zeusa od razu gotowi prowadzić do zwycięskiego boju armie. Ta dość gruba przecież książka opowiada o czasach ekstremalnych – o wojnie, można w niej znaleźć wiele przykładów bohaterstwa, tchórzostwa czy podejścia do obowiązku. To też może być interesujące dla ludzi, którzy ciekawi są tego jak człowiek zachowuje się w trudnych sytuacjach.
MZ: Czym w ogóle jest książka Rommla? Autobiografią, pamiętnikiem, czy raczej podręcznikiem wojskowym?
ŁP: Jest wszystkim tym po trochu. Stworzona została na podstawie dziennika prowadzonego przez Rommla w czasie wojny. Przetworzona została przez autora podczas jego służby, jako wykładowcy w Szkole Taktyki po prawie dwudziestu latach – co sprawiło że jest ona głębsza, bo napisana przez doświadczonego i dojrzałego dowódcę. Na pewno jest podręcznikiem wojskowym, ale nie w sensie suchego wykładu a fascynującej opowieści. A miał o czym Rommel opowiadać – był jednym z 687 żołnierzy którym nadano najwyższe niemieckie odznaczenie wojskowe pierwszej wojny światowej czyli Pour le Merite. Nieobca autorowi była zapewne też chęć autopromocji – no ale geniusz żywi się popularnością.
MZ: Jak publikacja tej książki wpłynęła na wojskową karierę Rommla? Jak ważne dla niego jako oficera, były doświadczenia wyniesione z Wielkiej Wojny?
ŁP: Publikacja książki niewątpliwie wpłynęła na karierę Rommla. Hitler ją przeczytał i był nią zachwycony – co dla jednego z wielu oficerów średniej rangi w Wehrmachcie było niezwykłym plusem. W 1939 r. gen. mjr Rommel wyruszył na kampanię przeciw Polsce jako szef kwatery Hitlera odpowiedzialny za jego bezpieczeństwo. To dzięki dostępowi do Fuehrera Rommel „dostał” dywizję pancerną – mimo że był z piechoty i do tej pory za wiele z czołgami nie miał wspólnego. Tyle tylko, że na polach bitew pierwszej wojny światowej doszło do rewolucji doktrynalnej, której Rommel był częścią. Zupełnie nowa taktyka działań tzw. oddziałów szturmowych doskonale przygotowała przyszłego Lisa Pustyni do dowodzenia związkiem pancernym. Jak powstawała i dlaczego tak pasowała do dowodzenia operacjami pancernymi w drugiej wojnie światowej – o tym właśnie może dowiedzieć się Czytelnik biorąc do ręki „Piechota atakuje”.
MZ: Na ile I wojna światowa wpłynęła na mit Rommla jako idealnego żołnierza, który utrzymuje się do dnia dzisiejszego?
ŁP: Rommel był wyjątkowym żołnierzem i dowódcą. Częścią tego mitu są oczywiście jego dokonania w czasie I wojny światowej, w głównej mierze dlatego, że można się z nimi zapoznać na podstawie jego książki. Zaszło tu pewne sprzężenie zwrotne. Wielkie sukcesy Rommla w drugiej wojnie światowej spowodowały zainteresowanie jego wcześniejszymi dokonaniami. Dzięki jego autobiograficznej książce można było doszukać się fundamentów jego przyszłych sukcesów. To dla ludzi zainteresowanych historią kapitalna szansa na zapoznanie się z drogą Rommla ku chwale.
MZ: Czy postać Rommla jako oficera można oderwać od jego działalności politycznej w nazistowskich Niemczech? Czy można pogodzić podziw dla jego kunsztu wojskowego z pamięcią o tym, że był feldmarszałkiem zbrodniczej III Rzeszy?
ŁP: A dlaczego mianoby coś odrywać i zapominać? Rommel był zafascynowany Hitlerem uważał go za zbawcę Rzeszy. Po wielkich sukcesach III Rzeszy – pokonaniu Polski i podboju Francji, przyszły Lis Pustyni stał się symbolem propagandy nazistowskiej dyrygowanej przez Goebelsa – zagrał nawet w dokumentalnym filmie „Bitwa o Francję”, w którym był głównym bohaterem. Późniejsze sukcesy na afrykańskich polach bitewnych wzmogły nawet intensywność działań propagandowych wokół Rommla. Był hołubiony i nagradzany – najwyższymi odznaczeniami i stopniami wojskowymi. Z czasem przyszły przegrane i rozczarowanie Hitlerem. Jednak na serio Rommel nigdy nie wdał się w spisek przeciw swojemu Fuehrerowi. Czy to umniejsza jego geniusz wojskowy? Wydaje się że nie – chociaż na pewno kładzie się cieniem na pojmowaniu przez Rommla etyki i moralności.
MZ: Które bitwy Erwina Rommla uznaje Pan za jego największe zwycięstwa i dlaczego?
ŁP: Wydaje się, że trzy sukcesy były niezwykle imponujące:
- Ofensywa nad Isonzo w 1917 r.
- Rajd przez Francję na czele 7. DPanc w 1940 r.
- Zdobycie Tobruku w 1942 r.
Wszystkie one łączą: umiejętność dowodzenia z frontu połączoną z błyskawicznym podejmowaniem decyzji, niezwykłe oddanie żołnierzy dokonujących ponadludzkich wysiłków dzięki wpływowi Rommla i umiejętność wczucia się w psyche przeciwnika. Dzieło geniusza.
MZ: Książka ukazała się w serii „Biblioteka Wojskowa”. Czym ona jest i jakie są dalsze plany wydawnicze z nią związane?
ŁP: W „Bibliotece Wojskowej” staramy się wydawać książki, które stanowią już pewną (lub zupełną) klasykę. Książki profesora van Crevelda są tu najlepszym przykładem – przekrojowe, erudycyjne, dobrze napisane. Pierwsi w Polsce wydaliśmy przedwojenne książki Guderiana („Achtung Panzer!”) i Rommla, co wydaje się być zadziwiające – bo wszyscy którzy choć trochę interesują się II wojną światową uważają je za dzieła fundamentalne dla zrozumienia tego konfliktu, a ukazały się one w Polsce dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat. Dzieł klasycznych i dobrych książek historycznowojskowych nie brakuje i w świecie i w Polsce. Nie zabraknie ich i w „Bibliotece Wojskowej”. Mamy nadzieję, że nasze dotychczasowe produkcje tylko zachęcają naszych Czytelników do kupowania kolejnych pozycji w tej serii.