Wacław Radziwinowicz – „Crème de la Kreml. 172 opowieści o Rosji” – recenzja i ocena
Dzieje Rosji, jej społeczeństwo, kultura, obyczaje, intrygują i inspirują. W pewnym sensie podobnie jest z jej polityką i politykami. Nie potrafię wyjaśnić tej fascynacji w żaden racjonalny sposób. Ba, nie tylko nie potrafię jej wyjaśnić, ale wprost ją podzielam. A przecież żadna gałąź mojej rodziny nie pochodziła z Rosji. Osobiście miałem też okazję poznać bardzo niewielu Rosjan. Dlatego też trudno mi z osobistego doświadczenia stwierdzić i opisać tzw. narodowe cechy Rosjan.
Wszystko to co sam wiem na temat Rosji pochodzi z opowieści lub książek. Te zaś, jak to w życiu bywa, są pisane bardzo subiektywnie. Nie odmawiając sobie prawa do subiektywności zdecydowałem się sięgnąć po publikację świetnego dziennikarza i publicysty Wacława Radziwinowicza. Ten wieloletni korespondent „Gazety Wyborczej” w Moskwie swoją pracę wykonywał przez 18 lat. Aż do grudnia zeszłego roku, gdy został przez władze rosyjskie uznany za persona non grata i zmuszony do opuszczenia kraju.
Poprzez swoją pracę, ale także poprzez koneksje rodzinne Radziwinowicz znakomicie zna i czuje Rosję. Dzięki temu potrafi na nią patrzeć nie tylko przenikliwie, ale przede wszystkim z odpowiednim dystansem. Pozwala mu to wyłapać i fascynująco opisać różnego rodzaju ciekawostki, sprawy interesujące i poważne, a kiedy indziej – zabawne. Nie pomija też elementów rzeczywistości budzących zdziwienie, zniesmaczenie, a nawet strach. Spostrzeżenia Radziwinowicza łączy wszakże jedno – wszechobecny absurd wyzierający z każdego elementu rosyjskiej rzeczywistości.
Radziwinowicz rozpoczyna swoją opowieść od przedstawienia rodzinnych związków z Rosją, a potem kreśli krótkie, liczące raptem kilka stron, lecz jednocześnie niezwykle bogate w treść historie o matuszce Rossiji. Crème de la Kreml to bowiem pozycja, na którą składają się 172 felietony publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” od 26 listopada 2012 r., aż do 16 stycznia 2016 r.
Książka rozpoczyna się mocnym tekstem o tragicznym losie młodych dziewcząt, które postanowiły dorobić sobie latem w putinowskiej Moskwie. Na kolejnych stronach znajdziemy opowieść o prawdziwym temacie tabu rosyjskiego państwa, tj. o nadmiernym spożywaniu alkoholu. Następnie czytelnik przekona się, że w świadomości Rosjan Józef Wissarionowicz Stalin jest żiwieje wsiech żiwych, co tłumaczyć należy jako „bardziej żywy od wszystkich żyjących”. W innym miejscu autor opowiada jak wieloma absurdalnymi regułami kierują się moskwianie prowadzący pojazdy mechaniczne. Trudno się wręcz powstrzymać od konstatacji, że ich największą radością jest możliwość zagrażania przechodniom w regulaminowy sposób przechodzącym na pasach.
Podobnych historii, pełnych tragikomizmu, Radziwinowicz opisuje zdecydowanie więcej. Dla przykładu, pióro dziennikarza nie mogło ominąć najważniejszej osoby w dzisiejszej Rosji, czyli prezydenta Władimira Putina. Temu, bądź co bądź, potężnemu politykowi poświęconych zostało kilka niezwykle jędrnych felietonów.
Crème de la Kreml to solidny kawałek dobrego dziennikarstwa. Trafne oceny, dosadny język i niewątpliwe znawstwo tematu ze strony autora – to wszystko znajdziemy w tej pozycji. Plusem wydawniczym jest to, że został umieszczony w twardej oprawie a także to, że kartki zostały przeszyte, przez co trudniej o zniszczenia. Z kolei za jedną z nielicznych wad książki Radziwinowicza można uznać jej formę. Sam nie przepadam za publikacjami, stanowiącymi zbiór felietonów – wszak powstają one na bieżąco, przede wszystkim z myślą o czytelniku gazety. Niekiedy jednak taka konstrukcja jest potrzebna. Warto bowiem zbierać w całość rzeczy wartościowe i ciekawe. Wypada więc przyznać, że Crème de la Kreml można uznać za chlubny wyjątek wśród książek będących swoistymi „składakami” dawniej publikowanych tekstów. Inną słabością techniczną jest papier, na którym wydrukowano tekst. Mam wrażenie, że można go podrzeć przy zwykłym przerzucaniu kolejnych stron.
Książkę Radziwinowicza polecam każdemu, kto chciałby poznać Rosję od strony najdziwniejszej, ale jednocześnie najciekawszej, momentami wręcz absurdalnej. Oczywiście, każde współczesne państwo ma swoje nonsensy. Polska nie jest tu oczywiście wyjątkiem. Jednak nasz wschodni sąsiad to prawdziwy mistrz w tej dziedzinie. Autor znakomicie pokazuje te dwuznaczności, kreśląc bardzo ciekawą opowieść o potężnym państwie i jego obywatelach.