Volker Koop – „Werwolf. Ostatni zaciąg Himmlera” - recenzja i ocena
Werwolf to chyba najbardziej owiany legendą twór nazistowskich Niemiec. Utworzona u schyłku II wojny światowej tajna organizacja miała za cel prowadzenie wojny partyzanckiej, karanie niemieckich kolaborantów i dokonywanie aktów terrorystycznych. Miała ona dowodnie świadczyć o niezłomnej woli oporu III Rzeszy. Znakomity niemiecki historyk Volker Koop po raz kolejny mierzy się z tematem, w którym mieszają się sensacja, legenda, propaganda, strach i fakty. I jak zwykle czytelnik nie będzie zawiedziony.
Koop nie stroni od mocnych, ale bardzo dobrze udokumentowanych opinii. Wiele z nich można uznać za miażdżące dla dotychczasowego sposobu przedstawiania Werwolfu. Miejsce złowrogiej organizacji, która miała obejmować swoim zasięgiem cały obszar III Rzeszy czas zastąpić obrazem organizacji słabo zorganizowanej i nieprzemyślanej. Jak się okazuje największym sukcesem tej organizacji było głównie utrwalenie goebbelsowskiej propagandy w umysłach aliantów, a także (w przypadku Polski i Czech) osadników przybywających na zabrane Niemcom ziemie. Aż dziw, że książka czekała całe osiem lat na polski przekład.
Według Koopa himmlerowska idea walki „wilkołaków” od początku była poroniona. Reichsführer SS zachowywał się tak, jakby nie widział potwornego zmęczenia wojną, jakie było udziałem wszystkich Niemców. Nikt nie miał nadziei na zwycięstwo, powszechne były natomiast marzenia ludności cywilnej o pokoju, a na Zachodzie wręcz z niecierpliwością oczekiwano nadejścia wojsk anglo-amerykańskich. Więcej woli oporu wykazywali na pewno Niemcy z terenów wschodnich, którzy panicznie bali się krwawego odwetu jaki brała na nich Armia Czerwona. Ale nie zmieniało to całości obrazu. Himmlerowski projekt pod nazwą „Werwolf” nie odnotowała żadnych większych sukcesów. Dużo bardziej skuteczna była propaganda stworzona przez Goebbelsa, któremu udało się wywołać trwającą bardzo długo psychozę strachu wśród aliantów. Niewątpliwie wartością dodaną książki są zachowane zapisy audycji rozgłośni „Werwolf”, których transkrypcję czytelnik może odnaleźć w recenzowanej pozycji. Każdy wypadek i nagły zgon przypisywany był tam „wilkołakom”.
Książka Werwolf. Ostatni zaciąg Himmlera jest nie tylko doskonale udokumentowana, a także świetnie napisana. Wybór wykorzystanych źródeł jest doprawdy godny podziwu. Co ciekawe jednym z najważniejszy dokumentów w książce są notatki Kazimierza Moczarskiego sporządzone podczas pobytu w jednej celi z generałem SS Jürgenem Stroopem. Choć jest on szerzej znany przede wszystkim jako kat powstania w getcie warszawskim, to był on głęboko zaangażowany w tworzenie jednostek Werwolfu. Wypada podkreślić, że pomimo negatywnego stosunku do czarnego PR-u jaki otaczał Werwolf, Koop przestrzega przed całkowitym wybielaniem tej organizacji. Słusznie zwraca uwagę czytelnika na obecne ruchy neonazistowskie odwołujące się do „wilkołaków”.
Choć może wydawać się, że książka tak doskonale oparta o źródła będzie niepomiernie nudna i trudna w odbiorze, to jednak jak zwykle Koop potrafi porwać czytelnika. Dzięki temu można powiedzieć, że Werwolf. Ostatni zaciąg Himmlera jest książką dla każdego. A może dodatkowo przyczyni się do zminimalizowania w wiedzy potocznej szalonych opowieści o skrytobójczym Werwolfie i ostatnich bastionach oporu niemieckich fanatycznych partyzantów, którymi usiane są niektóre popularne opracowania dotyczące momentu przechodzenia frontu przez tzw. Ziemie Odzyskane. Kolejny mit dziejów II wojny światowej został obalony.