Zdobyta „szafa Kiszczaka”: głośne archiwum, w którym może niczego nie być

opublikowano: 2016-02-17 08:23
wolna licencja
poleć artykuł:
Wczoraj pół Polski nagle zainteresowało się archiwistyką. Instytut Pamięci Narodowej poinformował, że przy wsparciu policji dokonał przeszukania w domu wdowy po Czesławie Kiszczaku i zabezpieczył dokumenty bezpieki przechowywane przez zmarłego b. szefa MSW. Podobno jest tam coś o sprawie „Bolka”.
REKLAMA

Przebieg wydarzeń miał być, według oficjalnych informacji IPN, następujący: do Instytutu przyszła wdowa po generale, Maria Teresa Kiszczak. Miała ona zaoferować historykom sprzedaż prywatnego archiwum zmarłego w listopadzie męża, pokazując jako przynętę jeden dokument, dotyczący sprawy TW „Bolka”. Gdyby chcąca zarobić żona oferowała bogatą korespondencję męża, jego zapiski a może nawet dziennik, propozycja mogłaby być uznana za normalną – sprzedaż archiwów wpływowych osób często się zdarza. Niestety, wydało się, że w archiwum znajdują się dokumenty urzędowe i to wytworzone przez służby PRL, a prawo mówi jasno, że należy je przekazać IPN-owi. Stąd też zamiast pieniędzy Maria Teresa Kiszczak otrzymała wizytę policji, przeszukanie archiwum męża oraz zarekwirowanie kilku kartonów akt.

Niemalże oczywistością było to, że Czesław Kiszczak miał w swoim domowym archiwum cenne materiały SB – w końcu wieloletni oficer służb, minister i człowiek numer dwa w PRL lat 80. miał dostęp do wielu ważnych „teczek”, a odchodząc z polityki chciał się zabezpieczyć, zabierając tajemnice ze sobą, by móc je ukryć lub wykorzystać w innych celach. Dziwi jednak to, że oficer, które niemal całe zawodowe życie spędził w kontrwywiadzie, wywiadzie wojskowym i MSW, dość ważne dokumenty po swojej śmierci zostawił ot tak niezabezpieczone, pozwalając nimi dysponować żonie (jak widać, w sposób mało skuteczny).

Czesław Kiszczak w czasie wizyty w NRD, m.in. w towarzystwie Ericha Honeckera (fot. P. Zimmermann, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-1988-0629-035, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Rodzi to pytania – czy Maria Teresa Kiszczak działała na własną rękę, ignorując pośmiertną wolę męża? A może to „Drogi Czesław”, jak mawiał o nim Wojciech Jaruzelski, postanowił przeprowadzić już po swojej śmierci małą „operację specjalną” i zamieszać w polskim życiu publicznym? Wizja ta wydaje się bardzo literacka, chociaż niczego w tej sprawie wykluczyć nie można.

REKLAMA

Warto jednak zadać kolejne pytania – czy mamy do czynienia z całością „szafy Kiszczaka”? To oczywiście zależy od wspomnianego powyżej problemu działań generała wobec przechowywanych teczek. Może okazać się, że to super cenne materiały, ale mogą to być też resztówki po głównym archiwum, którym Kiszczak zajął się na serio. Czy będziemy mieli do czynienia z materiałami autentycznymi? A może nawet jeśli to właściwy zasób, to czy sam dobór nie będzie raczej manipulował niż zbliżał do prawdy? Przecież chociażby w sprawie „Bolka” widzieliśmy w różnych momentach wiele zestawień, które choć oparte na autentycznych dokumentach i faktach, narzucały nieuczciwe i nieoparte na pełnym zasobie informacji interpretacje (właśnie to autorom książki „SB a Lech Wałęsa zarzucał przed laty prof. Paweł Machcewicz).

Wątpliwości jest jak zwykle więcej niż konkretów. Pierwsze pojawią się pewnie za jakiś czas. Osobom, które spodziewają się sensacji i wielkiego przełomu w sprawie „Bolka” można powiedzieć: witamy w świecie historyków. Tu wszystko odtwarza się powoli, w kwerendzie archiwalnej walczy się z naporem śmieci, a wszystko na końcu okazuje się rzetelne, ale mało spektakularne. Zresztą, by radykalnie zmienić coś w sprawie „Bolka”, trzeba by znaleźć źródło mówiące wprost o współpracy lub jej braku ze strony Wałęsy, które w ogniu krytyki zewnętrznej i wewnętrznej oraz w zestawieniu z innymi faktami okazałoby się w całości „prawdomówne”. Zresztą historycy w większości są zgodni co do prawdziwości stwierdzenia o kontaktach Wałęsy z SB niedługo po Grudniu 1970 r. Wszystko rozbija się o interpretację całości biografii, która jest tu równie kluczowa co tzw. „prawdziwe fakty”. Tego jednak ani hagiografowie, ani zaciekli wrogowie Wałęsy nie chcą uznać, okopując się na swoich pozycjach.

Mogę się mylić i materiały z domowego archiwum Kiszczaka okażą się bardzo cenne, można się jednak zastanawiać się, na ile mamy do czynienia z bombą, na ile zaś tylko z petardą. Ufam jednak zbiorowej mądrości historyków, którzy to wszystko przeanalizują. Instytutowi Pamięci Narodowej mogę zaś życzyć tylko owocnej pracy... i pogratulować skutecznej akcji.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone