Sophie Kasiki - „Piekło ISIS” - recenzja i ocena
Młoda kobieta, około trzydziestki, jedno dziecko. Ma wykształcenie, spokojnie pracuje we Francji. Pewnego pięknego dnia postanawia zabrać synka do Syrii, żeby… no właśnie co? Możliwe, żeby znaleźć coś co nada sens jej życiu. Jako mała, osierocona dziewczynka przyjechała do siostry, do Francji. Choć, jak sama przyznaje, siostra robiła wszystko by zapewnić jej choć ułamek matczynego uczucia, Kasiki pozostała osobą wycofaną, zamkniętą w sobie.
Wciąż czegoś szukała. Sądziła, że spokój przyniesie jej praca w ośrodku kulturalnym, gdzie starała się integrować napływających do Francji imigrantów. Wydawało się, że to w końcu było to „coś” czego szukała. Może chciała być potrzebna? A może chciała stworzyć nową, lepszą rodzinę, która będzie lepsza niż ta dotychczasowa? Jednak radość trwała tylko chwilę – piękne idee przegrały z bezduszną matematyką. Skończyły się pieniądze i cały integracyjny program zamknięto.
Kasiki musiała szukać gdzie indziej. Los zetknął ją z grupą muzułmanów, którzy bardzo agresywnie odnosili się do francuskiej rzeczywistości. W reakcji na nią, postanowili oni podjąć walkę z bronią w ręku przeciwko Europejczykom. Uznali, że o prowadzenie takiej walki najłatwiej będzie w Syrii. Sophie początkowo utrzymywała z nimi kontakt via skype. Stopniowo jednak ich kontakty robiły się coraz bardziej intensywne. W młodej kobiecie coraz silniej odzywały się chęci przyjazdu do islamskiego kalifatu. Nie chciała by w wyjeździe przeszkodził jej mąż, dlatego pewnego dnia postanowiła zabrać ze sobą dziecko i wybrać się w podróż swego życia. Ostateczną motywacją był dla niej islam, w stronę którego się zwróciła, porzucając katolicyzm.
Na miejscu okazało się jednak, że tak jej wyobrażenia jak i opowieści młodych kolegów zasadniczo rozmijają się z rzeczywistością. Szukała czegoś zgoła innego niż to co zastała. Pragnęła swobody, a tymczasem znalazła się w pułapce. Okazało się, że choć do Syrii można przyjechać, o tyle nie sposób z niej wyjechać. Im bardziej stawiała opór, tym bardziej ograniczano jej wolność. Wreszcie udało jej się zmylić niedawnych przyjaciół. Uśpiła czujność strażników, nawiązała kontakt z mężem i przygotowała ucieczkę. Dzięki zewnętrznej pomocy, niczym w sensacyjnym filmie, udało jej się zbiec wraz z synem do Turcji. A stamtąd – z powrotem do domu.
Nieco chaotyczna relacja Kasiki przynosi niewesołe refleksje. Pozwala przede wszystkim dostrzec motywacje ochotników europejskich zasilających szeregi dżihadystów. Otóż dzisiejszy materialistyczny świat pozostawia w wielu ludziach dojmująca pustkę. Być może najsilniej odczuwają to osoby przybywające na Stary Kontynent z zewnątrz. Okazuje się, że dżihadiści oferują znacznie więcej niż tylko pracę, wikt i opierunek. Nie próbują werbować na chybił trafił. Robią to inteligentnie, wyszukując osoby zagubione, po czym znajdują ich słaby punkt, a następnie bezlitośnie eksploatują. Na tym polega ich siła – sprawiają wrażenie, że proponują właśnie to, czego werbowany potrzebuje najbardziej.
A tymczasem tzw. państwo islamskie oczami Kasiki to upiorny kraj znajdujący się w rękach najemników, dla których ta wojna jest przede wszystkim źródłem utrzymania. Na zewnątrz wydają się dość życzliwi, oferują pomoc, wsparcie, a przede wszystkim – wypełnienie dojmującej pustki. Kiedy jednak człowiek da się zwieść, na odwrót jest już zbyt późno.
Dlaczego Kasiki zdecydowała się ryzykować życiem swoim i dziecka? Tego jednoznacznie nie wyjaśniła. Jej chaotyczna relacja pokazuje przede wszystkim zagubioną dziewczynę rozpaczliwie szukającą pomysłu na siebie. Pewne jest jednak to, że dżihadyści to nie zgraja naiwnych fanatyków. Ich cynizm i bezwzględność podparte demagogicznymi odwołaniami do religii mogą zmienić życie jednostek w koszmar. Rzecz warta lektury – ku przestrodze.