Pośmiertne życie wraku lotniskowca
Celem eksploracji amerykańskich naukowców jest lotniskowiec zatopiony ponad 60 lat temu na Pacyfiku. Okręt był jednym z ważniejszych uczestników ofensywy przeciw Japończykom na Oceanie Spokojnym w latach 1943-1945. W 1946 r. „Independence” zaczął pełnić nową funkcję w armii Stanów Zjednoczonych: stał się jednym z celów w czasie testów ładunków atomowych (operacja „Crossroads”) przeprowadzonych latem tego roku przez amerykańskie wojsko na atolu Bikini, znajdującym się ponad 4 tys. km na północ od Australii. Co ciekawe, lotniskowiec nie został zatopiony ani przez wybuchy, ani przez fale przez nie wywołane. Po testach został zabrany na szczegółowe badania do Pearl Harbor, a następnie do San Francisco, gdzie ostatecznie został zatopiony w 1951 r. około 800 m. od Wysp Farallońskich, w pobliżu wybrzeży Kalifornii.
Kai Vetter z Uniwersytetu California podkreśla, że wrak posiada obecnie prawdopodobnie 1% początkowej radioaktywności, co oznacza, że nie zagraża on ani naukowcom, ani środowisku naturalnemu, dzięki czemu możliwa jest jego eksploracja.
Do analiz używany jest robot Nautilus z założoną kamerą. Naukowcom udało się zaobserwować, że wrak „Independence” uległ naturalnym procesom, między innymi korozji, zaś na jego pokładzie zalęgły się różnego rodzaju gąbki wodne i ryby. Mimo to nadal możliwe jest odczytanie napisu z nazwą „Independence” na burcie lotniskowca. Ponadto badacze obejrzeli dziury wywołane przez torpedy i odkryli, że we wnętrzu lotniskowca obecny jest samolot, którego wedle dokumentacji nie powinno tam być. Maszyną tą jest myśliwiec Grumman F6F Hellcat używany w okresie II wojny światowej. Został on w znacznym stopniu zniszczony przez bomby atomowe, m.in. połamały się jego skrzydła, na których jednak wciąż widać namalowaną gwiazdę.
Źródła: livescience.com, ibtimes.co.uk.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz