Patryk Pleskot – „Zabić. Mordy polityczne w PRL” – recenzja i ocena
Książka Patryka Pleskota Zabić. Mordy polityczne w PRL, wbrew pozorom i wbrew temu, co można wyczytać na okładce, nie skupia się wyłącznie na tajemniczym, domniemanym oddziale morderców, wymierzającym kary za sprzeciw wygłoszony wobec władzy ludowej. Powiedziałbym, że jest to zaledwie jeden z mnóstwa wątków poruszanych w książce, choć ze względu na swą sensacyjność urósł on do rangi motywu przewodniego. Przyznam szczerze, że nie jest to pierwszy raz, gdy mam wrażenie, że komuś odpowiedzialnemu za okładkowe rewelacje, chęć wzbudzenia wypieków na twarzy potencjalnego nabywcy, przysłoniła rzeczywistość. Uspokajam zatem tych, którzy być może w księgarni odłożyli książkę powrotem na półkę, jak i tych, którzy spodziewają się odkryć jakąś zdumiewającą tajemnice, zbudowaną na poszlakowej piramidzie. Jakkolwiek książka została napisana z myślą o szerokim gronie odbiorców, to nie ma nic wspólnego z tanią sensacją. Wręcz przeciwnie.
O czym zatem jest książka Pleskota? O morderstwach politycznych, to oczywiste, chociaż jest to pojęcie dość szerokie i autor nie omieszkał wyjaśnić, co on sam przez nie rozumie. Powszechne wyobrażenie na ten temat może być mylące, o czym można się przekonać porównując jak bardzo różne bywają przypadki śmierci opisane w książce. Zasadniczo, została on podzielona na cztery części. Pierwsza z nich, to trzy historie młodych ludzi, którzy padli ofiarą bestialstwa i niczym nieuzasadnionej brutalności esbeków czy milicjantów. Oczywiście, jest to tylko wersja najbardziej prawdopodobna, chociaż, przy stanie obecnej wiedzy i dostępnym materiale dowodowym, w prawie niemożliwa do udowodnienia. Zarazem, jest to ta część książki, która (w moim przekonaniu) jest najbardziej frustrująca. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że życie młodych ludzi zostało (bez żadnej przyczyny) w brutalny sposób przerwane, ich rodziny nigdy nie poznały okoliczności ani ludzi odpowiedzialnych za te tragedie, a stan ten nie uległ zmianie nawet po przemianie ustrojowej?
W części drugiej, zawarte zostały trzy historie ludzi mocno zaangażowanych w działalność opozycyjną czy też kontestujących rzeczywistość PRL, czyli takich, wobec których mogło być planowane zabójstwo (chociaż nie jest pewne czy dokonana zbrodnia była rzeczywiście zamierzona). Zresztą, nadmienić należy, że w rzeczywistości żadna ze spraw nie została wyjaśniona, w niewielkim ułamku przypadków kogokolwiek postawiono przed sądem, a jeśli już, to zazwyczaj osoby niewinne. Nie ma w książce Pleskota żadnych rewelacji faktograficznych rzucających światło na omawiane sprawy, więc nie należy się spodziewać odpowiedzi na pytania, które padły nierzadko kilkadziesiąt lat temu i po dziś dzień pozostają bez odpowiedzi. Jest za to rzetelna praca bibliograficzna i warsztatowa, polegająca na wyborze dokumentów, krytyce i przedstawieniu teorii mieszczących się w pewnych ramach prawdopodobieństwa. Jedną z największych zalet książki jest szerokie spektrum przedstawianych teorii dotyczących opisywanych zdarzeń, oczywiście opatrzonych stosownym komentarzem. W tym rozdziale, zostały omówione miedzy innymi śmierć Stanisława Pyjasa i księdza Jerzego Popiełuszki, będące, w świadomości opinii publicznej, symbolami represyjnego charakteru PRL.
W części trzeciej, dotyczącej właśnie owego komanda śmierci, autor pochyla się nad zagadką zgonów trzech księży Niedzielaka, Suchowolca i Zycha, a także Piotra Jaroszewicza. O ile, ze względu na zbieżność postaw księży wobec władzy ludowej, nie dziwi fakt umieszczenia ich historii obok siebie, o tyle człowiek związany z aparatem władzy, były premier PRL, w tym gronie może zastanawiać. Lektura powinna jednak wyjaśnić taki stan rzeczy. Zresztą, poprzedzona długimi torturami, śmierć Jaroszewicza i jego żony, jest jedną z najbardziej zagadkowych spraw spośród wszystkich omówionych. Ponadto, co rusz powraca we wciąż ukazujących się na ten temat artykułach prasowych. Nie ulega kwestii, że jest to też jedna z tych spraw, o której wiadomo najmniej, chociaż wydarzyła się stosunkowo późno, po przemianach ustrojowych. Tymczasem obiegowe hipotezy na temat możliwego przebiegu zdarzeń, jakkolwiek bardzo interesujące, wciąż pozostają jedynie hipotezami. W tej kwestii książka Patryka Pleskota również niczego nie zmienia.
Ostatni z rozdziałów traktuje o śmierci osób niewinnych. Jakkolwiek brzmi to kuriozalnie, w istocie przyszło im zapłacić za postawę i zachowania najbliższych, a w jednym z przypadków, całkiem prawdopodobne, że przyczyna zabójstwa była jeszcze bardziej prozaiczna. Pierwszym z niewinnych był Bohdan Piasecki, syna Bolesława Piaseckiego, lidera Stowarzyszenia Pax, więc znów człowieka będącego po niewłaściwej stronie barykady. To doskonały przykład sprawy ciekawej (chociaż może brzmi to niestosowanie w tych okolicznościach), miejscami wręcz o międzynarodowym charakterze, sięgającej swoimi korzeniami II RP, natomiast absolutnie nierozwiązywalnej (nie chcąc psuć lektury, nie ujawniam dlaczego). Ostatnie dwa zabójstwa opisane w książce dotyczą, bliskich Adrzeja Grabińskiego i Krzystofa Piesiewicza, prawników i oskarżycieli w sprawie zabójstwa księdza Popiełuszki.
Czy zatem warto sięgnąć po książkę Zabić. Mordy polityczne w PRL ? Bez wątpienia tak. Co prawda, można odnieść wrażenie, że skoro nic nie wyjaśnia, lecz raczej pogłębia jeszcze mętlik w głowie, to co w niej może być porywającego? Otóż, do największych atutów zaliczył bym to, że została napisana w sposób ciekawy, rzetelny, zwięzły, acz nie surowy i, co bardzo ważne, z duża wprawą. Ktoś z publicystyczny dorobkiem Patryka Pleskota, zwyczajnie wie jak formułować myśli, by zostać zrozumianym, przez to książkę czyta się znakomicie. Ponadto, warto uhonorować styl autora, który miejscami np. rezygnuje z chronologii opisywanych zdarzeń, na rzecz zabiegów literackich, mających budować napięcie. Co zaś tyczy się treści, to jakkolwiek jest miejscami niezbyt przyjemna i powoduje nie najmilsze odczucia, to w równym stopniu może być (choć znów zabrzmi to niestosownie) fascynująca. Jako Polacy, patrzymy np. na zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki jak na symbol, czemu trudno się oczywiście dziwić. Dla kogoś pozbawionego polskiego bagażu kulturowego, to po prostu sprawa kryminalna, która, nie bójmy się tego przyznać, może być w jakimś sensie fascynująca.
Tak jak wspomniałem, jeżeli komuś wszystkie przytoczone sprawy są bardzo dobrze znane, to zapewne niczego nowego się nie dowie. Zakładam jednak, że takich osób nie znajdzie się zbyt wiele. Wszyscy inni na pewno zatopią się w lekturze, ta bowiem miejscami przypomina historie z thrillerów, z tą różnicą, że scenariusz napisało życie. Ze święcą szukać ludzi, którzy nie lubią nie wyjaśnionych historii podszytych tajemnicą, a przecież wyłącznie z takich składa się książka.