Mark Twain - „Joanna d’Arc” - recenzja i ocena „z drugiej strony”
Mark Twain, recenzowaną przeze mnie powieść, uważał za dzieło swojego życia. Przygotowywał się do jej napisania bardzo długo, gromadząc liczne materiały, aby jak najlepiej oddać żywot francuskiej bohaterki. Warto zresztą w tym miejscu dodać, że w czasach, kiedy Twain pisał powieść, Joanna d’Arc nie była jeszcze wyniesiona na ołtarze. Jej beatyfikacja miała miejsce w 1909 roku, a kanonizacja 11 lat później. Zastanawiając się nad formą powieści, która w najlepszy sposób przedstawiałaby życie i czyny Joanny d’Arc, Twain postanowił napisać ją w formie autobiografii fikcyjnej postaci Louisa de Conte – giermka i sekretarza Dziewicy Orleańskiej.
Powieść składa się z trzech części, nazwanych księgami. Są one pewnego rodzaju dziennikiem życia Joanny, napisanym już przez 82-letniego starca, wspomnianego Louisa de Conte. W powieści pojawia się bardzo dużo ocen minionych wydarzeń, postaci występujących na kartach powieści oraz refleksji dotyczących Francji, Kościoła katolickiego i konkretnych ludzkich zachowań. Pierwszą część, zatytułowaną „W Domremy” można uznać za prolog. Poznajemy w niej dzieciństwo Joanny oraz opis objawień, których doświadczyła w wieku 12 lat. Druga cześć „Na dworze i w obozie” stanowi zasadniczą treść książki. Jest to przedstawienie wszystkich najważniejszych działań. I tych bojowych, prowadzonych przez Joannę na froncie z wojskami angielskimi jak i tych dworskich - rozgrywających się w pałacach francuskich możnych, na czele z delfinem Karolem VII. Ostatnia część - „Proces i Męczeństwo” - przedstawia bardzo szczegółowo kilkumiesięczne przesłuchania oraz męczeńską śmierć Joanny na stosie. Całość wieńczy, krótki esej Marka Twaina. Z jednej strony można go uznać za rodzaj streszczenia książki, a z drugiej za obszerne przedstawienie motywów jakimi kierował się autor, pisząc swoje dzieło.
Twain bardzo silnie zarysował postać Joanny - jest ona bez wątpienia kluczową figurą pojawiającą się na kartach książki. Autor, słowami de Conte, bardzo starannie charakteryzuję prostą chłopkę z Domremy. Joanna to u niego bardzo silna osobowość, twarda w swoich żądaniach, ale również w pełni oddana Francji i Kościołowi. Momentami można wręcz odnieść wrażenie, że jej postać nieco przytłacza innych bohaterów. W mojej opinii większość z nich jest praktycznie niezauważalna, z wyjątkiem może samego de Conte oraz Karola VII. Twain do tego stopnia skupił się na Joannie d’Arc (którą notabene był osobiście głęboko zauroczony), że czytelnik ma momentami wrażenie, że w książce występuję wyłącznie ona. Czy może jednak być inaczej? Pozostali bohaterowie książki, im dalej w las, nie poruszają innych tematów jak tylko dotyczących bohaterskiej córki Jaquesa z Ars i Izabeli Romee.
Ze wszystkich ksiąg, osobiście uważam, że najlepszą część stanowi ostatnia, dotycząca procesu. Pojawia się w niej szereg dialogów pomiędzy sędziami a oskarżoną o herezję i czary Joanną. Choć mi osobiście to nie przeszkadzało, niektórych czytelników może znużyć nieco przesadna ilość osobistych refleksji Luisa de Conte. Inaczej też spojrzą na nie czytelnicy, którzy wierzą w Boga i obcowanie świętych, a inaczej ci, którym te wartości są obce.
Pomimo wymienionych przeze mnie wad książki, czasu spędzony na lekturze na pewno nie jest stracony. Choć nie jest to książka przygodowa, którą można by jakkolwiek przyrównać do innych prac tego autora, to warto po nią sięgnąć. Twain, ukryty pod postacią Luisa de Conte, składa osobisty hołd „najbardziej niezwykłej postaci jaką kiedykolwiek zrodziła rasa ludzka”. Jest to swego rodzaju hagiografia, sprytnie ukryta w postaci powieści, na którą można poświęcić kilka jesiennych wieczorów.