Marcin Jerzy Moneta – „Misja. Polityczna biografia Andrzeja Dudy” - recenzja i ocena
Na wstępie wyjaśnię – bo tego wymaga uczciwość wobec czytelników – że nie należę do przeciwników obecnego prezydenta. Tym bardziej krytycznie patrzę na pozycje, które go dotyczą.
Stosunek jakim prawica darzy prezydenta Dudę przypomina z jednej strony dziecko które pragnie zagłaskać na śmierć pieska, a z drugiej – wiernego wpatrzonego w ikonę. O Dudzie powstają pieśni, kolaże i uroczyste peany, a jest ich tak wiele, że zaczyna być to niepokojące. Opublikowany nie tak dawno prześmiewczy artykuł w „ASZ dzienniku” wskazujący na przypadki uleczenia za sprawą zdjęcia Prezydenta z Barackiem Obamą, nie jest tak daleki od realiów.
Dla Andrzeja Dudy taka ilość słodyczy może być śmiertelne groźna. Od czasu zaprzysiężenia na urząd nie minęły trzy miesiące, a już niektórzy są gotowi obwołać go mężem opatrznościowym. Nie inaczej jest w przypadku książki Misja, która moim zdaniem więcej zaszkodzi niż pomoże wizerunkowi Prezydenta. A trafiwszy w ręce jego przeciwników może – paradoksalnie – okazać się bardzo skuteczną bronią. I tak właśnie, gdybym oceniał jedynie intencje autora, to książka zyskałaby sobie najwyższą notę. Ale jak powszechnie wiadomo dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Pierwszym powodem mojej negatywnej oceny jest wspominany już wcześniej poziom z którego pisana jest książka. Andrzej Duda jest niewątpliwie człowiekiem zdolnym, ale nie jest chodzącym pomnikiem ze spiżu. Naprawdę, odrobina dystansu wobec bohatera dobrze by zrobiła książce Marcina Jerzego Monety. Szczególnie, że Prezydent nie stanął jeszcze przed największymi wyzwaniami, a jest dopiero na początku swojej drogi. Biografia powinna wszak być obiektywną próbą spojrzenia na opisywaną postać, a nie nachalną propagandą. Tymczasem u Monety przeczytamy np., że:
Andrzej Duda, mimo że został oddelegowany do tego, by „godnie” z Komorowskim w drugie turze przegrać, zagrał o pełną pulę i, jak wynika z opowieści ludzi będących z nim blisko, od początku wierzył, że ją zdobędzie.
Tak sformułowane opinie przedstawiają Andrzeja Dudę jako niedoszłą ofiarę wielkiej machiny propagandy i wydają się być, oględnie mówiąc, mało trafne.
Książka Monety nosi wielce mylący podtytuł „pierwsza polityczna biografia”. Tymczasem mamy do czynienia z najczystszą „hagiografią polityczną”, po przeczytaniu której można zapaść na złośliwą odmianę cukrzycy. Jednym słowem, Prezydent odmalowany jest jako wzór cnót, wielki orator, patriota, człowiek rodzinny i głęboko wierzący. Nawet jeżeli są na tym wizerunku jakieś rysy, to przedstawiono jest w sposób który ma ostatecznie stanowić potwierdzenie tezy o jego wielkości. O prawdziwych wyborach i dylematach czytelnik nie przeczyta. Jednym słowem dostajemy do rąk zamiast biografii realnie istniejącego człowieka, życiorys jakieś nierealnej plastikowej figurki. Prawdziwego politycznego Kena.
Drugim powodem mojej negatywnej oceny jest jakość informacji dotyczących Andrzeja Dudy jakie odnajdziemy na kartach książki. Od politycznej biografii oczekiwałbym bym np. analizy ideologicznej strony jego działalności. Jakie lektur uformowały prezydenta? Jakimi torami szło jego myślenie? Tego się nie dowiedziałem. W zamian za to, mogłem przeczytać o niekiedy bardzo mało istotnych fragmentach z życia prywatnego prezydenta. W rozdziale o jego karierze naukowej znalazłem solidną porcję drugorzędnych sensacyjek o udziale Dudy w zawodach narciarskich, a prawie nic o lekturach formujących młodego naukowca. Nie wiadomo, dlaczego wybrał taki a nie inny temat doktoratu, jakie były jego tezy, albo co było w nim nowatorskiego. Rozumiem, że w biografii politycznej być może nie powinno to być szczególnie uprzywilejowanym zagadnieniem, ale sądzę, że od biografii politycznej można wymagać pogłębionych informacji. Czytelnik przeczytawszy Misję nie dowie się jakie są ideologiczne podstawy myśli Prezydenta.
Dyskusyjny jest również dobór źródeł. Rozumiem, że autor chciał jak najszerszej opisywać medialny zgiełk wokół prezydenta, ale czy naprawdę trzeba było sięgać po Pudelka ? Są pewne granice. Rozumiem, że praca ma charakter publicystyczny, ale warto narzucić pewnego rodzaju rygor.
Trzecim elementem godnym krytyki jest w książce Monety jej strona formalna. Autor napisał całość w sposób przywodzący na myśl wypracowanie szkolne pod tytułem „Mój bohater”. Miejscami nudne, miejscami wręcz karygodnie toporne. Dla odmiany, momentami autor pisał zdania nazbyt rozbudowane – tak jakby do końca nie panował nad tym co pisze. A szkoda, bo w początkowych momentach Misję czyta się dobrze. Ale pierwsze wrażenie mija szybko i bezpowrotnie.
Jakby tego było mało, niejednokrotnie widać, że autora poproszono o napisanie dłuższej książki ale zabrakło mu materiału. Dlatego też sztukował ją gdzie się tylko dało informacjami absolutnie zbędnymi. I tak na przykład czytelnik w jednym z rozdziałów przeczyta cztery akapity poświęcone historii Czech. Dlaczego? Bo rodzice prezydenta wzięli ślub w kościele pod wezwanemu świętej Kingi (s. 54-56).
Książkę wydało wydawnictwo Dwa Kolory, zaliczające się do nurtu antysystemowych i patriotycznych. Najwyraźniej, co można wnioskować po jakości książki, jest ono niezależne nie tylko od „ideologii mainstreamu”, ale również od sztuki redaktorskiej. Dawno nie trzymałem w rękach książki tak niechlujnie wydanej. Uwag można mieć co najmniej kilka. Na przykład na końcu żadnego z przypisów czytelnik nie uświadczy kropki, w przypadku przypisów do stron internetowych panuje wolna amerykanka i raz pojawia się przy nich data dostępu, a innym razem nie. Podobnie jest w przypadku tytułów czasopism, które w jednym miejscu są oznaczone cudzysłowem, a w innym nie. O takiej drobnostce jak zróżnicowanie w sposobie zapisu tytułu książki i tytułu czasopisma nawet nie warto wspominać. Zarzuty też można mieć do swobodnego podejścia do zasad interpunkcji. Wydaje się, że tekst poszedł do druku w przesadnym pośpiechu, tak jak go wysłał do redakcji autor. W tej chwili nie można mieć wobec niego zarzutów, mógł oczekiwać od wydawnictwa, że przeprowadzi ono profesjonalną korektę jego pracy. Sprawa jest moim zdaniem o tyle irytująca, że wydawnictwo mieni się bardzo patriotycznym, a tymczasem wydaje rzecz która nie trzyma się standardów.
Na plus mogę zapisać książce Monety jedną rzecz. Na samym końcu zamieścił on obszerne wypowiedzi Andrzeja Dudy, dzięki którym czytelnik może się zapoznać z żywą myślą Prezydenta. To jednak o wiele zbyt mało, aby obronić tę publikację.
Książka Marcina Jerzego Monety kosztuje 39 złotych, co wydaje się być wręcz niesmacznym żartem. Za taką cenę można oczekiwać jakości, a nie napisanej na kolanie, źle zredagowanej mowy pochwalnej. Osobiście uważam też, że tego typu publikacje szkodzą prezydentowi Dudzie i będą tylko przyczynkiem do kolejnych kpin. Niestety – słusznie.