Magdalena Heruday-Kiełczewska - „Solidarność nad Sekwaną” - recenzja i ocena
Książka Magdaleny Heruday-Kiełczewskiej stanowi pierwsze całościowe opracowanie poświęcone Komitetowi Koordynacyjnemu NSSZ „Solidarność” we Francji. Został on utworzony w Paryżu 16 grudnia 1981 roku w reakcji na wprowadzenie w Polsce stanu wojennego. Jego głównym zadaniem było informowanie światowej opinii publicznej o walce polskiego społeczeństwa, przeciwdziałanie manipulacjom medialnym, a przede wszystkim zbieranie informacji na temat internowanych oraz organizacja wsparcia materialnego dla „Solidarności” w kraju.
Rozdział pierwszy opisuje tradycję polskiej emigracji we Francji, sięgając przy tym aż do pierwszej wielkiej fali polskiego wychodźstwa po powstaniu listopadowym. Tak rozległy kontekst może się wydać nadmiernie szeroki dla opisania zjawiska z końca XX wieku. Biorąc jednak pod uwagę symboliczną rolę odgrywaną przez Paryż w dziejach polskiej emigracji (szczególnie politycznej i intelektualnej) w okresie rozbiorów, taka perspektywa wydaje się uzasadniona.
Autorka w prawdziwie interesujący sposób przedstawia losy paryskiej emigracji oraz przedstawia miejsca, z którymi Polonia była szczególnie związana. Pozwala to lepiej zrozumieć, dlaczego w ubiegłym stuleciu zwykło nazywać się Paryż „drugą stolicą Polski”. Heruday-Kiełczewska włożyła wiele pracy w analizę sytuacji polskiej mniejszości we Francji po II wojnie światowej, uwzględniając jej strukturę, wielkość i charakterystykę. Liczba naszych rodaków żyjących nad Sekwaną szacowana była w latach osiemdziesiątych na blisko milion osób (wliczając też młode pokolenie polskiego pochodzenia, które przyszło na świat już we Francji). Pozwala to mówić o poważnej sile oddziaływania tego środowiska na społeczeństwo francuskie.
W rozdziale drugim narracja przeskakuje już bezpośrednio do czasów stanu wojennego. Najpierw poznajemy losy Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej, a tym samym śledzimy narodziny podziemnej „Solidarności”. Przedstawione zostają represje, którymi reżimowe władze objęły opozycję, a także liczne formy oporu społecznego, w tym przede wszystkim rozwój drugiego obiegu literackiego. Autorka bazuje tu na licznych wspomnieniach osób internowanych. Oprócz realiów ośrodków internowania autorce udaje się również zaprezentować szerszą perspektywę życia codziennego Polaków po wprowadzeniu stanu wojennego. Rozdział ten ma dużą wartość edukacyjną. Niełatwa tematyka przedstawiona zostaje w sposób przystępny i sugestywny. To szczególnie ważne, biorąc pod uwagę, że książka skierowana jest również do czytelnika francuskiego, dla którego realia schyłkowego PRL wydawać się mogą bardzo odległe. W dalszej części rozdziału przedstawione zostają losy Biura Koordynacyjnego w Brukseli – pierwszego reprezentanta „Solidarności” na arenie międzynarodowej oraz pozostałych biur i Komitetów polskiego NSZZ rozsianych po świecie.
Rozdział trzeci został już w całości poświęcony genezie Komitetu Koordynacyjnego NSZZ „Solidarność” w Paryżu. Poznajemy tam sylwetki założycieli oraz członków Komitetu, spośród których wyróżniają się postaci Andrzeja Wołowskiego, Seweryna Blumsztajna i Jacka Kaczmarskiego. Wyczerpująco opisano również relacje pomiędzy francuskimi związkami zawodowymi a nowopowstającym Komitetem. Autorka włożyła również wiele starań aby odtworzyć strukturę organizacyjną Komitetu. Specjalistów na pewno zainteresują szczegółowe dane liczbowe na temat dochodów i wydatków paryskiej „Solidarności”. Kwestie personalne i finansowe zostały w umiejętny sposób uzupełnione relacjami członków Komitetu. Dzięki temu Heruday-Kiełczewskiej udało się oddać „pełnokrwisty” obraz jego funkcjonowania. Tak na przykład dzień ze swojej pracy w Paryżu opisuje Seweryn Blumsztajn, pełniący funkcję przewodniczącego Sekcji Informacyjnej Komitetu:
W atmosferze ciągłego szaleństwa około trzydziestu wolontariuszy zajmowało się segregowaniem darów, paczek i zapytań o parainnage [opieka nad rodzinami internowanych opozycjonistów – red. M.L.] z internowanymi członkami „Solidarności”. Tworzono listy, na których spisywano wszystkie ofiary stanu wojennego, by spróbować nieść pomoc materialną dla rodzin osób uwięzionych. Dziennie wyruszało około dziesięciu ciężarówek z pomocą żywnościową. Trzeba je było kierować do Prymasowskiego Komitetu Pomocy lub do miast najbardziej dotkniętych represjami. Ja sam przyjmowałem codziennie dziesiątki osób z różnymi zapytaniami i równolegle, najlepiej jak umiałem, informowałem dziennikarzy, którym polskie władze odmówiły wjazdu do kraju. Dysponowaliśmy własnymi źródłami informacji. Każdego ranka nasza sala konferencyjna wypełniała się dziennikarzami i członkami związków zawodowych. Chodziłem z moim tłumaczem od jednego krzesła do drugiego i to mogło tak trwać cały dzień. […] Komitet musiał odpowiedzieć na ogromną ilość próśb i przyjmować wizyty od bardzo poważnych do najbardziej niestosownych. (s.188)
Relacje głównych bohaterów ukazują barwny obraz tego niezwykle intensywnego okresu. Warto podkreślić, jak dużym poparciem we Francji i na Zachodzie cieszyły się działania podejmowane przez solidarnościową emigrację. Można wręcz powiedzieć, że w pierwszych miesiącach od wprowadzenia stanu wojennego polscy opozycjoniści stali się nad Sekwaną swoistymi celebrytami. Sympatia dla Polaków była manifestowana powszechnie. Poparcie dla Komitetu sygnowały swoim nazwiskiem choćby sławy francuskiej humanistyki, takie jak Michel Foucault czy Pierre Bourdieu. Z polskimi dysydentami organizowano wiele otwartych spotkań, a ich uczestnikami byli zarówno przedstawiciele polonii, jak i lewicującej paryskiej inteligencji. Jedno z takich spotkań następująco wspomina Sławomir Czarlewski, członek Prezydium Komitetu:
Miting jest autentyczny, jak pokażą prawdziwego, żywego Polaka. […] Mój pierwszy miting to właśnie w Nanterre. […] Przyjechałem – wrzawa. Pamiętam, że nie mogłem przejść i że miejsca nie było. Ale atmosfera rewolucyjna. […] Wnieśli mnie za stół. Sala, w której rozpoczął się Maj 1968 roku. Za stołem siedzieli działacze uniwersyteccy młodzieżowi, siedzieli opozycjoniści z krajów Europy Środkowo-Wschodniej. […] Ja miałem krótkie przemówienie, potem oni zadawali pytania i pamiętam, że to było najciekawsze. […] Potem wrzawa, oklaski, łzy. (s.189)
Współpraca polsko-francuska została szerzej omówiona w rozdziale czwartym. Opisano wzajemne stosunki „Solidarności” i francuskich central związkowych oraz Partii Socjalistycznej. Przedstawiono również rolę lokalnych mediów i opinii publicznej oraz wsparcie ekspertów i różnorodne inicjatywy podejmowane przez francuskich artystów i intelektualistów. Interesująco prezentuje się np. działalność radykalnego komitetu Solidarite avec Solidarność. Organizacja ta, tworzona głównie przez działaczy związkowych, podejmowała się organizacji kontrowersyjnych akcji, jak np. udekorowanie emblematami „Solidarności” budynku ambasady ZSRR.
W rozdziale piątym rozwinięto opis działań nakierowanych na pomoc „Solidarności” podziemnej. Zarysowano w nim np. logistykę nielegalnych transportów do kraju oraz główne trasy przerzutowe. Wśród przemycanych ładunków były m.in. listy, środki pieniężne, bibuła, sprzęt poligraficzny (powielacze, farbę drukarską, matryce). Zdarzało się, że ta ryzykowna praca prowadziła do aresztowania kierowców i zarekwirowania ładunku. Jednym z większych sukcesów komunistycznych służb była tzw. sprawa Jacky’ego Challot. Podczas kontroli celnej w ciężarówce Francuza znaleziono ukrytą skrzynię wypełnioną materiałami drukarskimi. Został on zatrzymany i skazany na karę wysokiej grzywny, jednak mógł wrócić do Francji. Służbie Bezpieczeństwa nie udało się bowiem udokumentować jego bezpośrednich powiązań z polskim podziemiem.
Książka Magdaleny Heruday-Kiełczewskiej jest z wielu względów warta polecenia. Chociaż skupia się na opisie działań polskiej opozycji zagranicą, to paradoksalnie, bardzo dobrze oddaje realia stanu wojennego w kraju. Spojrzenie z dystansu pozwala dostrzec i docenić, jak wiele pracy i determinacji wymagała kontynuacja misji „Solidarności” po tym, gdy władze komunistyczne wypowiedziały jej niespodziewaną wojnę. Sama aktywność „Solidarności” we Francji odegrała niebagatelną rolę – zarówno w informowaniu zachodnich społeczeństw o sytuacji w Polsce, jaki i w organizacji bezpośredniego wsparcia dla polskiego podziemia. Paryski Komitet generował oraz koordynował pomoc dla Polaków napływającą z wielu krajów Zachodu. Dzięki lekturze książki ma okazję znaleźć się w centrum tych złożonych i różnorodnych działań.