„Listy niezapomniane” – red. Shaun Usher – recenzja i ocena
Shaun Usher jest autorem niezwykle popularnego bloga "www.lettersfornote.com":www.lettersfornote.com. To właśnie wokół tej platformy zaczęła gromadzić się społeczność wszystkich tych, którzy fascynują się listami w najróżniejszych formach. Stare, nowe, obszerne i zdawkowe – wszystkie niosą w sobie coś niezwykłego. Niekiedy chodzi o wygłup, kiedy indziej o wielką tragedię. Czasem chodzi o fundamentalne problemy życiowe, a innym razem o zwykłą nudę. Pewne jest jedno – 126 listów wybranych przez redaktora tomu Listy niezapomniane robi duże wrażenie.
Cała publikacja liczy sobie nieco ponad 400 stron. Czytelnik będzie mógł zapoznać się nie tylko z tłumaczeniami listów, ale również z ich reprodukcjami. Kompozycja całości pozwala na bardzo dowolne korzystanie z publikacji. Z jednej strony można ją potraktować jako książkę i przeczytać od deski do deski. Z drugiej strony, zupełnie uprawnione będzie potraktowanie jej jako albumu. Pomiędzy listami można bowiem dowolnie przeskakiwać i szukać tego co nas samych najbardziej zainspiruje. Podejściu do Listów niezapomnianych jak do albumu sprzyja również jakość publikacji: świetna jakość reprodukcji, wysoka jakość papieru i interesujące rozwiązania graficzne.
Co konkretnie znajdziemy w środku? Będziemy mogli zapoznać się z listami osób doskonale znanych. Warto tu wymienić choćbym oryginalny rękopis listu Elżbiety II do prezydenta USA Dwighta Eisenhowera z przepisem na babeczki, czy też list z podaniem o pracę złożonym przez… Leonarda da Vinci. Nie brak też jednak listów autorstwa osób zupełnie anonimowych. Do takich zaliczyć można choćby list niemieckiej schizofreniczki piszącej trudne do odcyfrowania, a jednocześnie rozdzierające serce, listy do męża. Innym wspaniałym przykładem niewielkiego listu jest ten napisany przez pracownika BBC, który dość stanowczo sprzeciwił się realizowaniu serialu Johna Cleesa „Hotel Zacisze”. Argumentował to faktem, że pomysł scenariusza jest wtórny, a proponowane w nim chwyty komiczne są oklepane. Na szczęście, list zignorowano.
Jakie refleksje nasuwają się po lekturze Listów niezpomnianych ? Przede wszystkim, widać uniwersalność informacji i emocji jakie przekazujemy sobie listami. Współcześnie poczta papierowa została zepchnięta na margines przez e-maile, ale jest to tylko zmiana formalna. Wydaje się że wciąż korzystamy z listów w taki sam sposób jak nasi przodkowie: podobne są tematy, zbliżona jest kompozycja, tak samo nasycamy je emocjami. Wrażenie to pogłębia fakt, że oprócz listów papierowych w tomie znajdziemy te spisane choćby na korze brzozowej czy glinianej tablicy.
Niestety, tom stanowi tłumaczenie z wydania przygotowanego na rynek amerykański. Powoduje to, że publikacja przytłacza nawiązaniami do kultury anglosaskiej i zjawisk oraz postaci dla niej ważnych. Ostatni list noszący numer 126 - autorstwa Wisławy Szymborskiej - jest jedynym reprezentantem Polski. Trzeba zresztą przyznać, że kiepsko się z tej roli wywiązuje, bo jest niejasny i mało wyrazisty, dobrany jakby zupełnie przypadkiem. Dojmująco brakuje zresztą i innych krajów Europy. Krótko mówiąc jest to produkt amerykocentryczny i jako taki trzeba go postrzegać. Niektórym czytelnikom może to nieco zmącić przyjemność z obcowania z niebanalną lekturą.
Generalnie jednak jest to publikacja bardzo interesująca. Podobnie jak Shaun Usher mogę wyrazić nadzieję, że zachęci ona czytelników do praktykowania trudnej sztuki epistolografii. W końcu jest to jeden z nieoczywistych filarów naszej kultury.