K. K. Soyka, K. Kotowski - Cel za horyzontem. Opowieść snajpera GROM – recenzja i ocena
Ubiegłych kilka lat przyniosło czytelnikom co najmniej kilka książek, w których GROM-owcy podzielili się wspomnieniami ze służby. Mając w pamięci dużo wcześniejsze publikacje byłych dowódców jednostki czy dwa wydania jej monografii autorstwa Jarosława Rybaka, śmiało można powiedzieć, że dwadzieścia pięć lat funkcjonowania, które jednostka niedawno świętowała, przyniosło sporo godnych uznania pozycji na jej temat. Również na tym polu GROM wiedzie prym w polskich siłach zbrojnych.
Niedawno do rąk czytelników trafił Cel za horyzontem, w którym pułkownik Karol K. Soyka, przy współudziale Krzysztofa Kotowskiego opowiedział o swojej służbie. Opowieść zaczyna od kilku obrazów z dzieciństwa, na długo przed rozpoczęciem służby w GROM-ie: pierwsza zorganizowana w całości przez polską kadrę selekcję do jednostki. Przez blisko dwadzieścia lat, Soyka brał udział w misjach i szkoleniach w Polsce i na świecie, o których w większości opowiada barwnie, aczkolwiek skąpiąc szczegółów. Czy mimo to warto wysłuchać jego historii?
Kto przeczyta kilka książek napisanych przez byłych specjalsów z pewnością zauważy, że każda kolejna, chociaż inna, w gruncie rzeczy jest taka sama. Wydawcy zapewniają, że to właśnie ta, jako pierwsza i jedyna „ujawnia prawdziwe oblicze”, chociaż, gdyby w istocie tak było, to przekreślało by to dorobek każdej jednostki specjalnej i uniemożliwiło jej dalsze funkcjonowanie. To, co w rzeczywistości jest najciekawsze musi pozostać w ukryciu, a to o czym mogą opowiedzieć pułkownik Soyka i jemu podobni, to fakty, które w sposób kontrolowany bądź nie, ujrzały światło dzienne za sprawą kogo innego. Skoro przestały być tajemnicą, można im nadać odpowiedni kontekst i opowiedzieć „jak było naprawdę”.
Z drugiej strony, pod pewnymi względami Cel za horyzontem, to książka, w której rzeczywiście o pewnych sprawach powiedziano więcej i szerzej po raz pierwszy ([vide] misje na terenie Rzeczpospolitej). Inną kwestią godną uwagi jest postrzeganie przez podkomendnych dwóch najbardziej rozpoznawalnych dowódców jednostki. O generale Petelickim zawsze mówiono dużo i chętnie, natomiast poczynań generała Polko, chociaż w mediach obecnego, nie komentowano tak szeroko.
Tym, co bez dwóch zdań przemawia na korzyść książki, jest lekki, gawędziarski styl, miejscami tylko psuty wtrąceniami definicji rodem z regulaminu musztry. Nie wiem którego z panów to zasługa, ale książkę można spokojnie przeczytać w góra dwa wieczory, zakładając, że ktoś da rade zasnąć z uczuciem niedosytu pierwszego dnia. Rozdziały są krótkie, jednowątkowe, co nadaje im odpowiedniego dynamizmu. Tekst określił bym mianem surowego, a historię jako opowiedzianą w krótkich, żołnierskich słowach, bez filozofowania.
Bezwzględnie wymaga komentarza kilka ostatnich stron książki skreślonych ręką Krzysztofa Kotowskiego, na których zaprezentował bardzo wyważone i odpowiedzialne stanowisko w kwestiach dotyczących bezpieczeństwa. Jakkolwiek nie stanowi to głównej treści książki, to naprawdę przywraca wiarę w rzetelność dziennikarstwa i publicystyki. Byłem zdumiony i zbudowany racjonalnością, logiką i szczerością jego słów, o co tak trudno w dyskusji na każdy kontrowersyjny temat.
Podsumowując, wypada mi powtórzyć, że Cel za horyzontem naprawdę przyjemnie się czyta. Jeżeli ktoś zna podobne publikacje, prawdopodobnie nie będzie szczególnie zaskoczony, ale też na pewno się nie będzie nudził. Niezależnie od tego co powiem, zapaleńcy którzy połykają każdy strzępek informacji o jednostkach specjalnych, sięgną i po tę książkę. Ci, dla których temat jest mniej znany, kupując Cel za horyzontem, również powinni być usatysfakcjonowani.