Historia po mojemu: Tadeusz Cegielski

opublikowano: 2016-02-13, 17:37
wolna licencja
Tadeusz Cegielski – historyk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wolnomularz i autorów kryminałów odpowiada na pytania ankiety Histmag.org „Historia po mojemu”.
reklama

Zobacz też: Czy rewolucjonista może być zbawiony? - rozmowa z Tadeuszem Cegielskim

Tadeusz Cegielski (ur. 1948) - historyk, profesor w Instytucie Historii Sztuki UW, specjalizuje się w historii nowożytnej, historii idei i historii kultury, wolnomularz. Autor m.in. Sekrety Masonów. Pierwszy stopień wtajemniczenia (1990), „Ordo ex Chao”. Wolnomularstwo i światopoglądowe kryzysy XVII i XVIII wieku (1995), Księga Konstytucji 1723 roku i początki wolnomularstwa spekulatywnego w Anglii (2011), Detektyw w krainie cudów : powieść kryminalna i narodziny nowoczesności 1841-1941 (2015). Jest także autorem dwóch powieści kryminalnych: Morderstwo w alei Róż (2010) i Tajemnica pułkownika Kowadły

Co jest dla Pana największym nieszczęściem w historii? Tych nieszczęść mamy bez liku i różnej kategorii, więc trudno byłoby tworzyć jakiś ranking w tej materii. Nie sposób zestawiać i porównywać wydarzenia i procesy, które dzielą setki lat i tysiące mil. Było by to sprzeczne z postulatem historyzmu! Próbując jednak odpowiedzieć na powyższe pytanie, stwierdzę że największe (gdyż nieodwracalne) nieszczęścia dopiero przed nami! Mam na myśli takie, jakie szykujemy sobie, ludziom – i innym formom życia na Ziemi. Dewastacja zasobów naturalnych, przeludnienie, zmiany klimatyczne – lista tych nieszczęść jest długa i dobrze znana. A my – i jako zbiorowość i jako jednostki – ignorujemy je i beztrosko przerzucamy na następne pokolenia! Niech się martwią nasze dzieci i wnuki – i niech zdychają! Okropność!

W jakiej epoce i miejscu chciałby Pan żyć? Sam sobie zadawałem to właśnie pytanie! Odpowiedź zawsze była taka sama: w mojej epoce i w moim kraju! Urodziłem się w 1948 roku w Polsce i dane mi było zażyć prawie siedem dekad pokoju. Dziesięcioleci trudnych, burzliwych – a przez to niezmiernie ciekawych, kształcących, formujących ludzi. Za nic w świecie nie chciałbym być Szwedem (bo śmiertelna nuda), Rosjaninem (bo już bym nie żył, statystycznie mężczyźni żyją tam prawie 20 lat krócej niż w Polsce), Amerykaninem (bo zapewne zginąłbym w Wietnamie w połowie lat sześćdziesiątych, kiedy to byłem w wieku poborowym. A w najlepszym wypadku wróciłbym do domu w charakterze psychicznego i fizycznego kaleki) – i tak dalej. Co nie znaczy, że kilku lat, jakie mi ewentualnie zostały, nie chciałbym spędzić w jakimś spokojniejszym miejscu niż Polska, np. w Melilli, afrykańskim terytorium Hiszpanii. To podobnie jak Ceuta kawałek Unii Europejskiej na terytorium Maroka. Cudowny kraj, w którym katolicy, protestanci i muzułmanie żyją dostatnio i w wielkiej harmonii. Wiem jednak, że życie w Melilli to utopijna idea. Po kilku miesiącach zabrakło by mi andrenaliny, której w swojej ojczyźnie mam pod dostatkiem, a wspaniałe marokańskie ryby i owoce morza szybko by mi się przejadły. O kobietach nie wspominam, bo nie wypada...

reklama

Jakich błędów w historii Polski nie może Pan wybaczyć? To, o czym tu powiem, to nie błąd. To raczej skutki jakiegoś fatum, które ciąży nad naszym krajem, jakieś przekleństwo… Gdybym nie był materialistą, którym jestem, powiedziałbym, że Bóg odwrócił od nas swoje oblicze, że chce nas ukarać – ale wiem, że to zbyt łatwe wyjaśnienie. Można powiedzieć – oczywiście bardzo upraszczając dla celów polemicznych – że kiedy Polacy zdołają jako zbiorowość stworzyć coś wielkiego i pięknego – to natychmiast przystępują do demontażu swego dzieła pod jakimiś absurdalnymi i niezrozumiałymi dla późniejszych pokoleń pretekstami. Tak było na przełomie XVI i XVII wieku, kiedy szlachecki naród polityczny przystąpił – pod wodzą magnaterii – do stopniowego, ale skutecznego psucia państwa. Nie uważam jednak – jak konserwatywna szkoła krakowska – że rozbiory w XVIII wieku to „wina własna” Polaków, ale na pewno poszłoby nam lepiej w trudnych czasach, gdyby państwo polsko-litewskie okazało się sprawne i potrafiło się obronić. A potem, na mniejszą już skalę, ale zawsze bardzo boleśnie, niszczyliśmy nasze wielkie osiągnięcia w kolejnych powstaniach i rewolucjach: 1830, 1846, 1864. Za to rewolucja 1905 roku i Powstanie Wielkopolskie 1918 roku przyniosły nam sukces i wielkie korzyści.

Jakie jest największe wydarzenie w historii Polski? Odrodzenie i odbudowa Państwa Polskiego w latach 1918–1939, a także odzyskanie suwerenności w 1989/1990 roku. A potem znowu odbudowa – i państwa i społeczeństwa. Wiem doskonale, że ranga tego ostatniego faktu jest kwestionowana. Cóż, destrukcyjna siła, o której była mowa wcześniej, nadal działa.

Ankieta: „Historia po mojemu”

„Historia po mojemu” to cykl ankiet wysyłanych przez portal Histmag.org do intelektualistów, publicystów i artystów, w których pytamy ich o historię, ulubionych twórców i rzeczy, które cenią.

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Z czego Pan jako Polak jest dumny? Byłem dumny z tego, co zrobiliśmy przez ostatnie ćwierćwiecze. I bardzo chciałbym, żeby to się nie zmieniło.

reklama

Pana ulubiony bohater/bohaterka w literaturze? Och, jest ich kilku. Ale bez wahania wymieniam w kolejności: kawaler Alfonso van Worden z „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Jana hr. Potockiego. Po nim zaś para bohaterów: młody Marcel z Siedmioksiągu Marcela Prousta i jego mentor Swann. Oraz inna para z tej samej epoki: Sherlock Holmes i John Watson. Jeśli starczy mi życia, napiszę jeszcze o nich wszystkich (a przecież już sporo napisałem).

Ulubiony władca? Jestem republikaninem; wolę kadencyjnych prezydentów od dożywotnich głów państwa. Ale jeśli już miałbym wybierać, to Stanisława Augusta Poniatowskiego. Piękną, mądrą i tragiczną postać. Miał coś ze współczesnego nam Polaka. Często myślę o nim jako kimś bliskim.

Ulubiony malarz? Od pięćdziesięciu lat niezmiennie Paul Klee. Kiedy kończyłem szkołę, chciałem malować jak Klee. I malowałem. Może dlatego artystą nie zostałem. W tym trudnym powołaniu liczą się przede wszystkim oryginalność, a także siła wizji. Mnie ich zabrakło.

Ulubiony kompozytor? Będę mało oryginalny: Wolfgang Amadeus Mozart, szczególnie jako twórca oper. A jeśli idzie o muzykę popularną, to również myślę zachowawczo. Wymienię dwa duety kompozytorskie: Lennon/McCartney i Jagger/Richards. Mogę ich wszystkich słuchać bez końca. I słucham. A propos twórczych duetów: był jeszcze taki u na w Polsce, na przełomie XVIII i XIX wieku: Bogusławski/Elsner. Pierwszy pisał wierszowane libretta i tłumaczył słabo znającemu polski Elsnerowi, o co chodzi w tych poezjach. A nauczyciel Chopina komponował do nich cudowną muzykę, niestety w dużym stopniu utraconą. I tak stworzyli około trzydziestu oper i singspieli.

Mistrzem opowiadania o historii jest… bez wątpienia Wincenty Kadłubek. Potem moi mistrzowie: Władysław Konopczyński i jego godny kontynuator, Emanuel Rostworowski. Szkoła krakowska – ale w światowym wydaniu!

Ulubiona cnota? Odwaga. Bardzo potrzebna w trudnych czasach, jakie przeżywamy.

reklama

Ulubione epoka? Od wielu już lat jestem pod wrażeniem Wielkiej Brytanii epoki wiktoriańskiej. Wyjątkowo twórcza epoka. Ale sam nie chciałbym w niej żyć.

Kim albo czym chciałby Pan być? Uważam, że satysfakcjonująco dla mnie przeszedłem przez życie. Gdybym dostał jeszcze jedno, może zostałbym architektem. Może.

Postać historyczna z którą się Pan utożsamia? Chyba nie ma takiej. Wiem, jakie to trudne wejść w czyjąś skórę, popatrzeć na świat jego – tego drugiego – oczyma. Zadanie bardziej dla artysty niż historyka. Łatwiej też utożsamić się z jakąś postacią fikcyjną: Anią z Zielonego Wzgórza lub Małym Księciem.

Ulubiony pisarz? Dwóch, których wymieniłem: Jan Potocki i Marcel Proust. Obaj Francuzi, choć pierwszy to rodowity Polak, drugi zaś Żyd.

Ulubiony poeta? Dante Alighieri.

Ulubieni bohaterowie w rzeczywistości? Im dłużej żyję, tym bardziej podziwiam Józefa Piłsudskiego. Także jego wady, słabości oraz błędy jakie popełniał. Stuprocentowy men, pasjonat i wizjoner.

Jakimi postaciami historycznymi najbardziej Pan gardzi? Najpiękniej ujął tę kwestię poeta, bard mojego pokolenia, Jacek Kaczmarski:

„Każdy Twój wyrok przyjmę twardy

Przed mocą Twoją się ukorzę.

Ale chroń mnie Panie od pogardy

Od nienawiści strzeż mnie Boże.”

Jakie osiągnięcia militarne najbardziej Pan podziwia? Jestem zupełnym laikiem, jeśli idzie o historię wojskowości. Zawsze jednak wydawało mi się, że obrona Warszawy w sierpniu 1920 roku należała do prawdziwych arcydzieł sztuki wojennej. Jeśli ktoś uważa, że Matka Boska wykonała za nas robotę, to nie docenia ani polskiego dowództwa, ani poświęcenia polskiego żołnierza.

Jakie reformy najbardziej Pan podziwia? Nie mogę nie docenić wielkiego – i w dużym stopniu skutecznego – trudu modernizacyjnego doby stanisławowskiej, 1764-1795. Podziwiam reformy, które stały się fundamentem państwa i społeczeństwa Drugiej oraz Trzeciej Rzeczypospolitej.

Pana motto? Hmm… Jest ich kilka. Może: „carpe diem”?

Notował: Paweł Rzewuski

Zobacz także inne nasze materiały opublikowane w ramach akcji „Historia po mojemu”!

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

reklama
Komentarze
o autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone