David Landes – „Bogactwo i nędza narodów” – recenzja i ocena

opublikowano: 2015-09-14, 07:15
wolna licencja
Czy można poznać prawdę o przyczynach rozwoju gospodarczego, która wznosi się ponad polityczną poprawność? David Landes dowodzi, że tak, czyniąc to w ciekawy i wciągający, lecz jednocześnie agresywny sposób. Efekt końcowy jest niejednoznaczny.
reklama
David Landes
„Bogactwo i nędza narodów”
nasza ocena:
4/10
cena:
59,90 zł
Wydawca:
Muza
Okładka:
twarda
Liczba stron:
736
Format:
155 x 235 mm
ISBN:
978-83-7758-956-4

David Landes to znany profesor historii gospodarczej Uniwersytetu Harvarda (gdzie również doktoryzował się w 1953 roku), zmarły w 2013 roku. Wśród szerokiej publiki autor najbardziej znany jest właśnie z recenzowanej pozycji. Wcześniej rozgłos przyniosła mu pozycja pt. „The Unbound Prometheus: Technological Change and Industrial Development in Western Europe from 1750 to the Present” wydana w 1969 roku.

„Bogactwo i nędza narodów” - cele

Jak na poważnego historyka i ekonomistę przystało, autor stawia sobie niełatwe zadanie. Pisze bowiem we wstępie, że jego celem jest przedstawienie historii świata. I od razu zastrzega, że nie zamierza traktować wszystkich społeczeństw równo, co – teoretycznie – ma pomóc w określeniu głównego nurtu modernizacyjnego. (s.9) Autorytatywnie stwierdza, że przez „ostatnie tysiąc lat Europa (Zachód) przodowała w dziedzinie rozwoju i modernizacji”, a „techniczne pierwszeństwo Zachodu to fakt” W konsekwencji staje się apologetą eurocentryzmu, który stawia „prawdę nad poprawne myślenie”. (s.19, 573)

Zgodnie z informacją umieszczoną w książce jest to już jej piąte wydanie polskie – i pod względem estetycznym – zdecydowanie najlepsze. Gdyby oceniać tylko tę stronę książki to niewątpliwie dostałaby ona 10/10. Po prawie 20 latach od wydania oryginału doczekaliśmy się takiej samej graficznie okładki, w dodatku twardej. Zamieszczone mapy są bardzo czytelne. Warto docenić przypisy redakcji, które prostują dane aktualne w momencie publikacji oryginału (koniec lat 90.) a zdezaktualizowane dziś. Całość robi doskonałe wrażenie i z pewnością będzie się nie tylko dobrze czytać, ale i prezentować na półce.

„Bogactwo i nędza narodów” - Europa i trochę Azji

Od strony logicznej książka jest zorganizowana mniej więcej chronologicznie, przy czym europocentryzm Landesa rzuca się w oczy już w ilości uwagi poświęconej różnym społeczeństwom. W częściach poświęconych Europie (czyli zasadniczo większości książki) faktycznie panuje porządek chronologiczny. Azja zajmuje zdecydowanie mniej miejsca, np. historię Chin autor bowiem zamyka w jednym rozdziale i to pomimo wcześniejszej deklaracji, że „kto chce zrozumieć gospodarczą historię świata, musi poznać Chiny.” (s. 42) Jej sąsiadowi, Japonii, poświęca raptem dwa rozdziały – i to tylko ze względu na jej sukces w procesach uprzemysłowienia. Historia islamu – od średniowiecza do XX wieku – zajmuje niecały jeden rozdział (ok. 25 stron) opisanych znaczącym tytułem „Na manowcach historii?”.

Jedno z najczęściej cytowanych zdań z książki Landesa brzmi: „jeśli historia rozwoju gospodarczego czegoś nas uczy, to tego, że o wszystkim decyduje kultura.” (s. 577) Niemały wpływ miała mieć na postęp technologiczny tradycja judeochrześcijańska oraz jej zakwestionowanie do jakiego doszło w Średniowieczu. (s. 80-82) W tym kontekście przywiązuje on niezwykłą wagę do etyki protestanckiej, która bardziej przyczyniała się do rozwoju od etyki katolickiej, co państwom Europy Północnej pozwoliło rozwinąć się ponad poziom Europy Południowej.(s. 203-208) Rozważania autora nt. upadku Portugalii, Hiszpanii czy Włoch powodują, że za obszar europejskiego „sukcesu” uznaje on jedynie państwa protestanckie. Ich kultura miała mieć wpływ na instytucje gospodarcze, które obszary te wytworzyły. Oczywiście, jako erudyta, Landes nie mógł pominąć innych czynników. Jak zatem pisze „najpierw instytucje i kultura, potem pieniądze, ale od samego początku i w coraz większym stopniu o wszystkim przesądzała wiedza.” (s. 313)

reklama

W związku z tym to Europie przypisywane jest „wynalezienie wynalazku” czyli wizja ciągłego ulepszania technologii. (rozdz. IV) Aspekt ten znajduje dalsze rozwinięcie. Źródeł nauki europejskiej autor upatruje w: 1) poszukiwaniach intelektualnych uwolnionych spod wpływu religii; 2) utworzeniu ogólnoeuropejskiej społeczności naukowej konfrontującej swoje poglądy; 3) procesach instytucjonalizacji nauki. (s. 233-238) Niemniej, sama technika nie wystarczy, potrzebny był jeszcze rynek aby siły zawarte w technologii wyzwolić.(s. 239-242) To właśnie połączenie technologii i specyficznych instytucji, wspierających rynek, wolny dostęp do wiedzy, własność prywatną, otwartość i brak dyskryminacji ze względu na płeć czy religię były kluczowe dla sukcesu Albionu. (s. 249-252)

„Bogactwo i nędza narodów” - nieoczywiste źródła potęgi?

Pewien wpływ jest przypisywany czynnikom czysto fizycznym, bowiem książkę otwierają dwa rozdziały poświęcone geografii. Rozdział I przypisuje przewagę Europy klimatowi umiarkowanemu (co już wcześniej postulował Monteskiusz). Rozdział II, porównujący ją z Chinami odwołuje się do – mającej już ponad 60 lat – teorii hydraulicznej. Przypisuje ona despotyczny poniekąd system rządów sposobowi zarządzania zasobami wodnymi. Warto zauważyć, że współcześnie teoria ta uważana jest za zdyskredytowaną. Na szczęście autor zauważa, że „błędem byłoby jednak zakładać, że czynniki geograficzne nieuchronnie przesądzają o ludzkim losie.” (s. 34)

David Landes
„Bogactwo i nędza narodów”
nasza ocena:
4/10
cena:
59,90 zł
Wydawca:
Muza
Okładka:
twarda
Liczba stron:
736
Format:
155 x 235 mm
ISBN:
978-83-7758-956-4

Książkę Landesa czyta się szybko, jest napisana przystępnym językiem a autor buduje w niej mocną narrację, opartą o swoje silne przekonania. Ma opinię nie tylko na temat tego w jaki świat funkcjonował w przeszłości i jak funkcjonuje dziś, ale również tego jaka powinna być droga do jego poznania. Chociaż mocne słowa, których używa ubarwiają jego pozycję to w konsekwencji książka okazuje się nadmiernie agresywna.

reklama

„Bogactwo i nędza narodów” - perswazja i dosadność

Autor obrzuca epitetami właściwie wszystkich poza wybranymi Europejczykami. Na przykład „historia Ameryki Łacińskiej w XIX wieku przypomina tandetną powieść sensacyjną.” (s. 353) W przypadku Chin, tamtejsi urzędnicy są oskarżani o „tępą podległość”, a cały kraj o triumfalizm kulturowy i małostkową tyranię. (s. 379) Kiedy chodzi o kraje muzułmańskie to autor stwierdza, że w XVIII wieku „obszar islamu stał się gospodarczym i intelektualnym zaściankiem.” (s. 441) Nie sposób zaprzeczyć pewnym procesom blokującym postęp na terenach islamskich ale twierdzenie, że „zło było wbudowane w system, znajdowało oparcie w dogmatach religijnych” (s. 450) idzie zbyt daleko. W efekcie, zarówno obszar islamu jak i chiński są traktowane jako obszary despotyzmu.

Pozostaje jeszcze Japonia – Święty Graal historii gospodarczej, pierwszy niezachodni kraj, który przeszedł proces industrializacji. Dlaczego? Dla autora to proste. Landes proponuje nam byśmy widzieli w niej „przybliżoną miniaturę średniowiecznej Europy.” (s. 404) Jej mieszkańcy, w odróżnieniu od Chińczyków, chętnie się uczyli i zajmowali handlem (s. 395-397) a etyka pracy zbliżona była do kalwinizmu.(s. 408) Rynek miał być podobny do angielskiego, cechując podobny poziomem integracji, urbanizacji oraz istnieniem centralnego ośrodka miejskiego (Edo), podobnego do Londynu.(s. 410-411) Także rozdział poświęcony rewolucji Meiji zawiera odniesienia do naśladownictwa Zachodu, bowiem w tym okresie „nie zmarnowano żadnej okazji do uczenia się” (s. 420), zarówno w przypadku przemysłu jak i organizacji państwa. (s. 421)

Landes twierdzi, że „rozpowszechniony pogląd, jakoby imperializm był wynalazkiem Zachodu i jego monopolem, którego doświadczyły nieeuropejskie ludy jest więc błędny” (s.475). Próbuje nas przekonać, że tak naprawdę to co było doświadczeniem ludów dalekich krajów było jedynie efektem kupieckiej ekspansji i, de facto, powinny one się nawet cieszyć z tego co je spotkało. Padają argumenty, że „kolonialiści budowali na ogół rzeczy przydatne” (s.486) – czytaj infrastrukturę. Landes zarzuca społeczeństwom postkolonialnym, że zmarnowały to co po kolonialistach pozostało i pyta - „czy więcej tego rodzaju urządzeń powstałoby, gdyby kraje, o których mowa, zachowały wolność?” (s. 487). Jak bowiem postuluje „historia uczy nas, że okres pozostawania pod kuratelą może być pożyteczną szkołą”. (s. 488) Oczywiście, kolonizatorzy byli lepsi i gorsi, mniej i bardziej łaskawi, ale większość państw po dekolonizacji obrała złą, antyzachodnią, socjalistyczną drogę i srodze się pomyliła (s. 490-491). Konkluzje rozdziału o imperium zahaczają już o rasizm, bowiem Landes ubolewa nad eksplozją wrogości wobec kolonizatorów i nie rozumie nienawiści do nich. Przecież, zdaniem autora, przykład Algierii pokazuje, jak szybko bez białych kolonizatorów straciła ona potencjał, pomimo swoich surowców. (s. 492-493)

reklama

Jeden z podtytułów wspomnianego powyżej podrozdziału brzmi „łatwo się pamięta a tak trudno zapomina”. Pokuśmy się zatem o pewien eksperyment myślowy i zamieńmy kolonie zamorskie na Europę Środkowo-Wschodnią. Do dziś, zgodnie z logiką prezentowaną przez autora wskazującą na wpływ poziom rozwoju regionów Polski w dużej mierze pokrywa się z rozbiorami. Czy zatem Polacy, podążając logiką Landesa, powinni zrezygnować z niepodległości i oddać w zarząd niemiecki cały kraj aby się lepiej rozwijał, skoro poniemieckie województwa rozwijają się lepiej od innych? Wszak to niemiecka, a nie polska gospodarka jest dziś motorem Europy. Choć do dziś wytrzymałość dróg na terenach poniemieckich spotyka się z uznaniem to czy ktokolwiek jest wdzięczny za tę infrastrukturę? „Dobrodziejstwo kolonizacji”, czasem w Polsce popierane, przeniesione na własny grunt nabiera zupełnie innego wymiaru.

„Bogactwo i nędza narodów” - próba bilansu

„Bogactwo i nędza narodów” to książka, która w naszym kraju cieszy się dużą popularnością i nietrudno jest spotkać jej entuzjastyczne recenzje. W mojej opinii są one w znacznej mierze zupełnie nieuzasadnione. Po pierwsze, książce brakuje spójności. Chociaż w zasadniczej części opiera się ona na argumencie kulturowym to dotyka również innych aspektów. Powoduje to, że ciężko właściwie zrozumieć jakie czynniki autor uważa za faktycznie decydujące. Po drugie, chaos widać też w nieładzie metodologicznym. Autor w kilku miejscach pozwala sobie na polemikę z ideologicznymi adwersarzami, ale dyskusja ta jest skrótowa i rozrzucona w treści książki co powoduje, iż te teoretyczne fragmenty wydają się wyrwane z kontekstu. W efekcie, gubi się ich sens. Po trzecie, pomimo iż pozycja jest niewątpliwie napisana wciągającym językiem to jest również agresywnie europocentryczna. To powoduje, że w moim przekonaniu wykracza poza obecne uznawane standardy naukowe.

W związku z tym serdecznie zachęcam wszelkich czytelników książki Landesa do refleksji i równoczesnego sięgnięcia po inne lektury (np. Morris, Clark czy Acemoglu). To pozwoli na spojrzenie na omawiane zagadnienie z perspektywy prawdziwie porównawczej.

reklama
Komentarze
o autorze
Maciej Hacaga
Absolwent Wydziału Historii Gospodarczej London School of Economics, Wydziału Historii Uniwersytetu Wiedeńskiego oraz Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Jego zainteresowania koncentrują się wokół znaczenia czynników gospodarczych i surowcowych dla potęgi państw, zagadnień bezpieczeństwa międzynarodowego, energetycznego i ekonomicznego, oraz historii gospodarczej z perspektywy globalnej (global history).

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone