Zimowe Igrzyska Olimpijskie okiem Polskiej Kroniki Filmowej

opublikowano: 2014-02-07, 12:00
wolna licencja
Choć nigdy nie byliśmy potęgą w sportach zimowych, Zimowe Igrzyska Olimpijskie miały w Polskiej Kronice Filmowej swoje miejsce. Tematy typowe - od mody po wielkie i małe nadzieje, oczywiście najczęściej zawiedzione. Polakom nie pomagały ani góralskie stroje, ani wsparcie demoludów, ani nawet 60. urodziny Bieruta. Nam zawsze padał śnieg w oczy...
reklama

Zobacz też: Igrzyska Olimpijskie - historia i polscy Olimpijczycy

Szwajcarska ściana płaczu, czyli pierwsze zawody po wojnie (1948)

Podczas gdy w Polsce z niepokojem oczekiwano na śnieg (który spadł dopiero pod koniec stycznia - faktycznie kiedyś to były zimy), Pani Eleonora i Pan Franciszek obchodzili niezwykły jubileusz, a w Związku Radzieckim swój jubileusz obchodziła Armia Czerwona, w szwajcarskim St. Moritz rozpoczynały się pierwsze powojenne Zimowe Igrzyska Olimpijskie. W zgrabnych kubraczkach i kombinezonach, najlepsi sportowcy świata przeciskali się przez zaspy prezentując się oklaskującej ich publiczności. Igrzyska wyglądają kameralnie. Nie ma tu wielkich hal sportowych, a i samo St. Moritz jest raczej skromnym górskim kurortem. Wielbiciele pierwotnej idei sportu byliby zachwyceni! W tym samym czasie w Zakopanem rywalizowali zaś przyszli olimpijczycy zjeżdżając na nartach, a czasem nawet skacząc. Wszyscy wypatrywali pierwszego złotego medalu.

Sojusz demoludów, czyli przygotowania olimpijskie (1952)

Aż do 1994 roku Zimowe Igrzyska Olimpijskie odbywały się w tym samym roku, w którym rywalizowano w Letnich Igrzyskach. Kibice mieli więc wielką, sportową ucztę. Po mało udanych igrzyskach w St. Moritz liczono na lepszy występ w Oslo. Przygotowania trwały więc pełną parą, oczywiście w towarzystwie sportowców z zaprzyjaźnionych demoludów. W Zakopanem tętniła więc atmosfera wielkich przygotowań, które przynieść miały jeszcze większe sukcesy. Na Wielkiej Krokwi nie królował jeszcze Kamil Stoch, ani Adam Małysz, ale Stanisław Marusarz, który wraz z Węgrami i Czechami szykował się do olimpijskiej batalii. Swoją drogą...wtedy skoki naprawdę wyglądały jak brawurowe spadanie ze skoczni...

Jak spadać ze skoczni, czyli igrzyska w Oslo 1952

Pomimo wielu nadziei, także w Oslo polska ekipa wracała bez medalu. Na nic zdały się wielogodzinne przygotowania i poświęcenie. Znów inni okazali się lepsi. Być może dlatego, że wszystkie swoje siły Polacy włożyli w czczenie 60. rocznicy urodzin niezłomnego bojownika o szczęście ludu polskiego, Bolesława Bieruta. Igrzyska były już mniej kameralne niż w St. Moritz. Tłumy w stolicy Oslo mogły oglądać zaciętą batalię hokejową między Polską, a Niemcami (a wraz z ekipą PKF zobaczyć jak w szatni nasi hokeiści piją herbatkę...z prądem), a później przenieść się na skocznię narciarską, która swoją efektownością nie ustępowała dzisiejszym tego typu budowlom. Skoki były równie efektowne, być może dlatego, że większość z nich kończyła się upadkiem. Nasza wielka nadzieja medalowa, Stanisław Marusarz, zajął 27 miejsce. Cóż, pompowanie balonika nie jest jak widać świeżą tradycją. (oglądaj od 8 minuty)

Polska potęga w amerykańskiej wiosce (1960)

Pierwszy medal dla Polski w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich zdobył Franciszek Gąsienica Groń, sięgając po brąz w kombinacji norweskiej. Na kolejne medale nie trzeba było długo czekać. W 1960 roku polscy zimowcy szykowali się na wyjazd do Squaw Valley - małego amerykańskiego miasteczka położonego w stanie Kalifornia. Organizacja przerosnąć miała Amerykanów do tego stopnia, że postanowiono, iż już nigdy ZIO nie odbędzie się w taki małej miejscowości.

reklama

Polscy sportowcy wyruszali jednak pełni nadziei na sukces. Po odebraniu pokaźnego ekwipunku, wpakowani zostali w samoloty, uroczyście pożegnani podwiędłym goździkiem i odlecieli do USA, gdzie dzielna armia jankeska rozprawiała się z zagrożeniem lawinowym, dbając aby konkurującym nic się nie stało. Autor tekstu do Kroniki wykazał się natomiast zdolnościami profetycznymi. Od lektora słyszymy bowiem, że sukcesów możemy spodziewać się w łyżwiarstwie szybkim, gdzie biec (jechać?) będą Elwira Seroczyńska i Halina Pilejczyk. Jak powiedział, tak też się stało. Obydwie Panie stanęły na olimpijskim podium sięgając po srebro i brąz.

Rewia mody, czyli Grenoble 1968

Podobno jest czas siewu i czas zbioru. Igrzyska w Innsbrucku w roku 1964 kończyliśmy bez sukcesu. Porażką zakończyły się również te rozpoczęte w Grenoble w 1968. Choć otwierał je sam de Gaulle, to nie wpłynęło to motywująco na naszych zawodników. Jak w latach 80. kąśliwie zauważy Polska Kronika Filmowa, we francuskim mieście wygraliśmy tylko w jednej dyscyplinie - nasi sportowcy na inauguracji wyglądali naprawdę ładnie. Rewię mody wzbogacili o eleganckie futerka z góralskimi motywami, bo jak wiadomo zimowa Polska na Zakopanym się zaczyna i kończy.

Złoty medal z kapelusza, czyli Sapporo 1972

Na igrzyska w Sapporo jechaliśmy chyba bez większych nadziei. Zimowa Olimpiada nie rozpieszczała, a dodatkowo w 1972 odbywała się stanowczo za daleko. Japońscy organizatorzy stanęli na głowie, aby igrzyska wypadły jak najlepiej. Wszystko dopięte było na ostatni guzik, a wielkie, potężne lodowe potwory straszyły przybyszów z całego świata. Olimpiada miała być manifestem potęgi Kraju Kwitnącej Wiśni i udowodnić, że i w sportach zimowych Japończyków nie można ignorować. Liczono w szczególności na sukces w skokach narciarskich, gdy tymczasem na Ōkurayamie, wyszedł Wojciech Fortuna...wyszedł i skoczył 111 metrów, bijąc rekord ówczesnego obiektu. Co prawda w drugiej serii spadł ze skoczni (skoczył zaledwie 87 metrów), ale 0,1 punktu wygrał całe zawody sięgając po pierwszy złoty medal w ZIO. Na kolejny musieliśmy czekać aż do 2010 roku.

Niespodziewane igrzyska (Innsbruck 1976)

Bardzo szybko sportowcy zimowi wrócili do Innsbrucku. Stało się tak z powodu rezygnacji Denver, które przestraszyło się kosztów związanych z organizacją tej imprezy sportowej. Austriacy, po małej modernizacji dotychczasowych obiektów, gotowi byli więc przejąć Igrzyska. Oczywiście ponownie rządziły skoki narciarskie. Niestety Wojciech Fortuna w Innsbrucku już się nie pojawił. Nie pojawił się też żaden medal na szyi naszych sportowców. Inni świętowali, my pozostawaliśmy w zimowych nastrojach.

Jugosłowiańskie igrzyska, siedlecka maskotka (Sarajewo 1984)

W 1984 organizacją ZIO zająć miało się jugosłowiańskie Sarajewo. Było to wielkie wyróżnienie dla tej części Europy, która dotychczas wielkich imprez sportowych nie gościła. Przygotowywano się więc do nich z wielką pieczołowitością czuwając nad każdym, choćby najmniejszym elementem. Nowoczesność bić miała z każdego kąta. Hitem miały być dobrze wyprofilowane skocznie, superszybki tor bobslejowy oraz...maskotka w postaci sympatycznego wilczka Wućko, wyprodukowana przez polską Siedlecką Spółdzielnię "Miś". I to w sumie tyle polskich sukcesów w Sarajewie. (oglądaj od 7:30)

Olimpijskie wspomnienia (1984)

Cóż, na koniec jeszcze raz warto powspominać minione Igrzyska. W 1984 roku pomogli nam w tym realizatorzy Polskiej Kroniki Filmowej, robiąc to z niezwykłym przekąsem. Czyżby nasze narodowe podejście do sportu nie zmieniało się od lat?

Polecamy e-booka Łukasza Jabłońskiego pt. „Sportowa Warszawa przed I wojną światową”:

Łukasz Jabłoński
„Sportowa Warszawa przed I wojną światową”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
98
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-15-0
reklama
Komentarze
o autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone