Zbuntowany uniwersytet – dyskusja wokół monografii środowiska „komandosów”
W spotkaniu oprócz autora wzięli udział także uczestnicy tamtych wydarzeń: prof. Karol Modzelewski oraz Seweryn Blumsztajn. Debatę poprowadził Michał Sutowski, redaktor „Krytyki Politycznej”, wydawca dzieł zebranych Jacka Kuronia. Rozpoczynając dyskusję Sutowski zwrócił uwagę, że wydarzenia opisane w książce są ważne dla jego środowiska, gdyż właśnie wtedy narodził się fenomen, który stawiał pytania podobne do tych, jakie obecnie stawia zespół KP.
Pierwsze pytanie, o paradoks elitarnego środowiska komandosów wychodzących do społeczeństwa, skierowane było do prof. Andrzeja Friszke. Wskazał on, że rzeczywiście, początkowo ruch ten był elitarny (chociaż u jego korzeni tkwiła działalność harcerska Jacka Kuronia skierowana do szerszego kręgu ludzi), jednak wraz z nadejściem marca 1968 r. stawał się on reprezentacją środowiska studentów i ich problemów – szczególnie widać było to w działalności tej części „komandosów” którzy wywodzili się nie spośród warszawskiej inteligencji a z grona studentów przyjezdnych mieszkających w akademiku na ul. Kickiego. Ruch ten stał się stosunkowo masowy (angażował ok. 1000 studentów), jednak ważniejszy był rezonans jego działalności – złamanie zasadę jednomyślności społeczeństwa i władzy.
Prof. Modzelewski, zapytany o to, czy czuł się członkiem osamotnionej elity, nawiązał do swego pierwszego, masowego doświadczenia politycznego jakim był Październik 1956 r., m.in. do wiecu na Żeraniu i przemówień Lechosława Goździka. Następnie zauważył pewną różnicę pomiędzy nim i Jackiem Kuroniem a grupą Adama Michnika oraz trzecim elementem środowiska – studentami z akademików. Modzelewski wspominał, że chciał zajmować się raczej konspiracją i próbą dotarcia do szerszego odbiorcy, jego młodsi przyjaciele zaś usiłowali pokazać swój opór i być na swój sposób grupą dysydencką (a więc elitarną). Jak dodał współautor Listu Otwartego do Partii, nigdy nie czuł się osamotniony ani na Uniwersytecie Warszawskim ani w więzieniu czy na „zesłaniu” we Wrocławiu. Podkreślał m.in. rolę części profesury, która aspirowała do pozytywistycznej ochrony „tkanki narodowej”, jednak w razie potrzeby starała się pomagać buntownikom. Odpowiadając na pytanie Sutowskiego czy czuł się pan salonową lewicą? Seweryn Blumsztajn odpowiedział, że rzeczywiście jego grupa była elitarna i czuła się osamotniona, jednak starała się wychodzić do ludu. Jak wspomina nie spodziewali się, że do ich akcji w marcu przyłączą się studenci z całej Polski. Jak podkreślił, dużą rolę grał tu fakt, że studenci przestali się bać oraz wierzyli, że uda im się zmienić Polskę Ludową, którą uważali za swoje państwo (pełne wad, ale takie jakie było).
Prof. Friszke przybliżył także kwestię udziału robotników w marcowych wystąpieniach, szczególnie w miastach ze słabszymi wówczas ośrodkami akademickimi takimi jak Gdańsk czy Katowice. Zauważył też, że obydwa bunty schyłku epoki Gomułki, czyli Marzec 1968 i Grudzień 1970 były tak naprawdę buntem młodych, którzy nie pamiętali wojny oraz stalinizmu, a którzy chcieli wreszcie odetchnąć pełną piersią po siermiężnym okresie „małej stabilizacji”.
Michał Sutowski zwrócił uwagę na sprawę Listu Otwartego i cytując opinię Jerzego Giedroycia porównał jego autorów do powstałego z grobu Fryderyka Engelsa, który doskonale użył marksistowskiej metody opisu rzeczywistości do diagnozy społecznej. Karol Modzelewski odpowiedział, że w tych czasach wraz z Kuroniem używali tego języka, gdyż taki jedynie wówczas funkcjonował w dyskursie, jednak już w roku 1980 był on anachroniczny i nieużyteczny. Seweryn Blumsztajn dodał, że język marksistowski wspomina jako pewne ograniczenie, z którego trudno było się wydostać.
W czasie dyskusji padła też, w kontekście tzw. ulotki wietnamskiej z końca 1967 r., sprawa stosunku komandosów do patriotyzmu – w ulotce tej walka Wietnamczyków z imperializmem miała być aluzją do ZSRR i wydarzeń z 1956 r. na Węgrzech. Andrzej Friszke zauważył, że w materiałach SB widać, że komandosi w swoich wypowiedziach w dyskusjach na uniwersytecie łączyli ideały patriotyczne z lewicowymi.
Wśród głosów z sali (głos zabrali m.in. Henryk Wujec, Leszek Moczulski czy reporter „Po prostu” i współtwórca Klubu Krzywego Koła Stanisław Manturzewski) pojawiło się kilka interesujących kwestii. Na pytanie o wpływy komandosów w Związku Młodzieży Socjalistycznej prof. Friszke odpowiedział, że jako mała liczebnie grupa nie mogli rywalizować oni z milionową organizacją (zwłaszcza, że młodzi buntownicy byli odsuwani od wpływu na działania związku). Rywalizacja taka pojawiła się wraz ze strajkami, kiedy rywalem ZMS-u stały się komitety strajkowe. Autor książki opowiedział też o nieudanych próbach rozpoczęcia działalności grupy komandosów na Politechnice Warszawskiej. Co interesujące, wraz z rozpoczęciem strajków na UW studenci z innych warszawskich uczelni (i nie tylko) podjęli akcje protestacyjne. Henryk Wujec zwrócił uwagę na jeszcze jedno wydarzenie, które leżało u źródeł Marca – obchody millenijne organizowane przez Prymasa Wyszyńskiego. Poruszona została także sprawa wpływu środowiska uniwersyteckiego, w jakim funkcjonowali komandosi (kierunki takie jak historia, filozofia, socjologia, ekonomia), na ich formowanie się ideowe.
W podsumowaniu dyskusji Seweryn Blumsztajn podziękował autorowi książki za wykonaną pracę, szczególnie zaś na dobre wykorzystanie bardzo ciężkich akt Służby Bezpieczeństwa – Friszke stworzyć miał na jej podstawie nie typową w ostatnim czasie narrację o zdradzie, ale o buncie.