„Zawarto więc niesławny układ…”. Kampania żwaniecka 1653 roku
Przypomnijmy, że od 1648 roku na Ukrainie trwało powstanie kozackie, na którego czele stał Bohdan Chmielnicki, wspierany przez chana tatarskiego Islama Gireja III. Po klęsce pod Beresteczkiem (28 VI–10 VII 1651 roku) i ugodzie pod Białą Cerkwią hetman kozacki zdał sobie jednak sprawę, że w panującym wtedy układzie politycznym szansa na niezależną Ukrainę jest bardzo nikła. Manewry pomiędzy Rzeczypospolitą, Moskwą, Turcją i Tatarami nie przynosiły większych rezultatów. Największymi zwycięzcami, w myśl zasady „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”, byli zawsze ci ostatni.
Chmielnicki pamiętał o obietnicy, złożonej mu w 1650 roku przez sojusznika Rzeczypospolitej, hospodara mołdawskiego Bazylego Lupula. Pod presją zadeklarował się on wtedy wydać za mąż za syna Chmielnickiego, Timofieja, swoją córkę Rozandę. Hetman kozacki postanowił zatem w 1652 roku wyegzekwować to postanowienie. Zyskanie przez niego realnych wpływów w Mołdawii mogło zasadniczo zmienić układ polityczny w tym regionie.
Chmielnicki uzyskał dla swojego przedsięwzięcia wsparcie Tatarów. Po stronie polskiej starał się temu przeciwstawić hetman polny koronny Marcin Kalinowski. Zebrane przez niego oddziały poniosły jednak pod Batohem (1-2 VII 1652 roku) całkowitą klęskę. Kozacy i Tatarzy zamordowali wtedy ok. 50% zawodowych żołnierzy armii koronnej, a Chmielnicki już bez przeszkód udał się do Mołdawii i doprowadził do planowanego małżeństwa.
Reakcja Siedmiogrodu, Wołoszczyzny i Rzeczypospolitej
Wspomniane powyżej posunięcie wywołało obawy władców Siedmiogrodu, Jerzego Rakoczego, i Wołoszczyzny, Macieja Basaraby. Uknuli oni spisek, który miał na celu pozbawienie Lupula tronu. Zakończył się on powodzeniem i w kwietniu 1653 roku nowym władcą Mołdawii został Stefan Gheorglie. W odpowiedzi dwudziestotysięczna armia kozacka przywróciła Lupula i jego zięcia Timofieja na tron mołdawski. Jednym z dowódców tego korpusu interwencyjnego był znany z Ogniem i mieczem pułkownik Iwan Bohun. 27 maja w bitwie pod Fintą wojska siedmiogrodzko-wołoskie pokonały jednak Kozaków, a ich niedobitki schroniły się w Suczawie, gdzie zostały oblężone przez przeciwników.
Interwencje Kozaków w Mołdawii nie mogły podobać się Rzeczypospolitej. Król Jan Kazimierz słusznie obawiał się wzrostu potęgi Chmielnickiego i zmiany układu sił w tym regionie. Na przełomie lutego i marca 1653 roku na Ukrainę został wysłany oboźny koronny Stefan Czarniecki, który według różnych szacunków miał pod swoją komendą od 8 do 20 tysięcy żołnierzy. Po początkowych niewielkich sukcesach ekspedycja ta zakończyła się jednak niepowodzeniem. Jej skutkiem było przesunięcie linii demarkacyjnej między Rzeczypospolitą a Kozaczyzną i wycofanie się polskich placówek wojskowych o kilkadziesiąt kilometrów na zachód.
W takiej sytuacji 24 marca rozpoczęły się w Brześciu obrady kolejnego sejmu. Na mocy jego postanowień uchwalono utworzenie 50-tysięcznej armii w Koronie i 15-tysięcznej na Litwie. Zdawano sobie przy tym sprawę, że ze względu na stan finansowy państwa wystawienie tak dużej ilości żołnierzy jest niemożliwe, formalnie pozostano jednak przy tej liczbie ze względów propagandowych. W trakcie obrad wysłannicy księcia siedmiogrodzkiego proponowali zawarcie natychmiastowego sojuszu skierowanego przeciwko Chmielnickiemu. Mniej więcej w tym samym czasie na krótko przywrócony na tron Mołdawski Bazyli Lupul proponował za pośrednictwem kanclerza Stefana Korycińskiego porozumienie z Rzeczypospolitą i pośrednictwo w rokowaniach z Chmielnickim. Na sejmie brzeskim nie zapadły jeszcze wiążące decyzje co do kierunku przyszłych działań. Zjawiło się na nim bardzo mało senatorów, a większość szlacheckich deputatów skłaniała się raczej do kontynuowania sojuszu z hospodarem mołdawskim, gdyż nie będąc pod presją Chmielnickiego przejawiał on przyjaźń w stosunku do Rzeczypospolitej.
Ostatecznie jednak realizm polityczny zwyciężył i w trakcie posiedzenia rady senatu w maju 1653 roku zdecydowano się przyjąć propozycję Siedmiogrodu i Wołoszczyzny. Układające się strony zagwarantowały sobie wzajemną pomoc w walkach z Kozakami i Tatarami. Rezultatem tych postanowień miała być podjęta przez Rzeczypospolitą kampania wojenna.
Problemy z wojskiem
Zgromadzona w czerwcu 1653 roku pod Glinianami koło Lwowa armia koronna liczyła ok. 38 tysięcy żołnierzy. Była ona jednak, ze względu za zaległości w wypłacie żołdu, „aktualnie największym zagrożeniem Rzeczypospolitej” (jak określił to autor biografii Chmielnickiego Janusz Kaczmarczyk). Stojący na jej czele hetman polny Stanisław „Rewera” Potocki w swoich listach alarmował króla o powadze sytuacji. Mogło ją tylko uratować natychmiastowe wypłacenie zaległego żołdu, którego termin ostatecznego wydania przypadał 16 czerwca. Tego dnia rozpoczęła też pracę komisja wyznaczona na sejmie do czuwania nad opłaceniem wojska. Należało mu się dokładnie 6 107 622 złotych, tymczasem posłowie przywieźli ze sobą zaledwie 2 miliony. W skarbie Rzeczypospolitej, poza ową sumą nie było ani grosza. Konsekwencje tego stanu rzeczy nie kazały długo na siebie czekać. W obozie dochodziło do regularnych bitew pomiędzy piechotą polską a niemiecką, a konfederacja wojskowa wisiała w powietrzu.
Polecamy e-book Sebastiana Adamkiewicza „Zrozumieć Polskę szlachecką”
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Tym czasem pod Zbarażem, a więc o zaledwie ok. 150 kilometrów dalej, stał Bohdan Chmielnicki wraz z 35 tysiącami żołnierzy. Gdyby uderzył na obóz wojsk koronnych, to odniósłby bardzo łatwe zwycięstwo i Rzeczypospolita musiała by się martwić o własną niepodległość. Jednak hetman kozacki wolał wtedy czekać na wieści spod Suczawy i przybycie Tatarów.
Znając powagę sytuacji koła rządzące Rzeczypospolitą zdecydowały się przekupić delegatów wyznaczonych przez poszczególne jednostki na komisję lwowską. Zastosowane środki okazały się skuteczne. Termin wypłaty zaległego żołdu został przesunięty na 15 września, a po jego upływie w wypadku niewypłacenia tych pieniędzy dobra królewskie i hetmańskie miały stać się łupem żołnierzy. Jan Kazimierz zdecydował się również zwołać pospolite ruszenie. Ostatnie, trzecie wici ogłoszono 11 lipca.
Na skutek dezercji liczba armii koronnej znacznie stopniała. W liście do jednego z biskupów król skarżył się 24 sierpnia, że „z trzydziestu kilku tysięcy wojska, któreśmy pod Gliniany przyjechawszy zastali, (…) ledwo już 16 000 wszystkich do boju ludzi się znajduje”. Potwierdza to też znajdująca się Bibliotece Czartoryskich relacja niejakiego Janickiego do „pewnego” księcia. Wojsko było przy tym źle uzbrojone. Według jednego źródła na kilka tysięcy ludzi przypadało niecałe dwieście par pistoletów. Wobec trudności aprowizacyjnych zdecydowano się przenieść obóz bardziej na wschód. Dnia 21 sierpnia wojsko wyruszyło spod Glinian.
Sytuacja pod Suczawą
Tymczasem wojska siedmiogrodzko-wołoskie stały pod dosyć dobrze obwarowaną Suczawą, w której broniło się zaledwie kilkuset ludzi. Atakujących było prawdopodobnie ok. 7-8 tysięcy, nie mieli oni jednak żadnych ciężkich dział. Broniący twierdzy Kozacy mieli natomiast ponad 20 armat, a ponadto dysponowali sporymi zapasami prochu i żywności. Działania oblegających ograniczały się więc zatem raczej do blokady zamku niż do bezpośredniego oblężenia. Obrońcy zyskali zatem czas na budowę w pobliżu Suczawy umocnień. Chmielnicki na początku sierpnia wysłał na odsiecz kilka tysięcy żołnierzy, których bezpośrednim wodzem był Timofiej. Wobec niemożności rozbicia blokujących wojsk Kozacy zdecydowali przebić się do twierdzy. W tym samym czasie dotarło też pod nią około 4 tysiące żołnierzy polskich pod wodzą kapitana Jana Kondradzkiego. Zostali oni wysłani w lipcu z obozu pod Glinianami przez króla Jana Kazimierza. Ta część oddziałów Rzeczypospolitej była dosyć dobrze zaopatrzona i nie poddała się panującemu w armii koronnej defetyzmowi.
Sojusznicze wojska natychmiast po połączeniu się rozpoczęły zdecydowanie bardziej ofensywne działania. Na wspólnego ich dowódcę wybrano Kondradzkiego. 21 sierpnia (a więc tego samego dnia, kiedy reszta armii koronnej wyruszyła spod Glinian) miał miejsce pierwszy wspólny szturm sprzymierzonych. Zakończył się on jednak niepowodzeniem. W kolejnych dniach walki pod Suczawą również nie przynosiły rozstrzygnięcia. Obydwie strony czekały na pomoc z zewnątrz. W przypadku wojsk sprzymierzonych była to armia koronna, Kozacy zaś liczyli na odsiecz ze strony Chmielnickiego i Tatarów.
Najzacieklejsze starcia miały miejsce między 10 a 12 września, kiedy to oblegający nieskutecznie próbowali wyrwać się z okrążenia. Warto tutaj zaznaczyć, że w Suczawie oprócz Timofieja znajdowała się również wspomniana powyżej córka Bazylego Lupula Rozanda. Podnosiło to niewątpliwie znaczenie starcia. W trakcie jednego ze szturmów 15 września syn Chmielnickiego poniósł śmierć. Morale w wojsku kozackim po tym wydarzeniu szybko zostało odbudowane, zaczęły się jednak kłopoty aprowizacyjne. Oblężeni zaczynali już zjadać własne konie, w związku z czym 9 października poddali się. Na mocy zawartego układu pokonani uzyskali prawo odejścia „z bronią w ręku”, w zamian zażądano od nich jednak zaprzysiężenia, że będą wiernymi poddanymi króla i Rzeczypospolitej, z władcami księstw naddunajskich utrzymają pokojowe stosunki, a samemu hospodarowi nie udzielą już więcej pomocy. W trakcie odwrotu na Ukrainę mieli utrzymać porządek i wstrzymać się od rabunków. Mogli też zabrać własną broń za wyjątkiem dział, które przejęli sprzymierzeni.
Opuszczające Suczawę zgrupowanie stanowiło znaczną siłę militarną. Obiecało ono wprawdzie wierność Polakom, jednakże zobowiązania tego nie miało zamiaru dotrzymywać.
Marsz armii koronnej i działanie Chmielnickiego
Zostawiliśmy wojsko polskie w chwili, kiedy 21 sierpnia wymaszerowywało spod Glinian. Jego dowództwo nie miało jednak jasno sprecyzowanej koncepcji dokąd miało się dalej udać. Ostatecznie zdecydowano się skierować armię w kierunku Halicza, a więc zupełnie nie tam, gdzie znajdował się nieprzyjaciel. Król w liście do jednego z biskupów uzasadniał tą decyzję tym, że oddziały są zupełnie nieprzygotowane do walnej bitwy bądź obrony w ufortyfikowanym obozie. Oficjalnie ogłoszono, że chciano w ten sposób nakarmić wojsko w żyźniejszym kraju. Ten kierunek działań miał brzemienne znaczenie dla skutków kampanii, gdyż oznaczał podjęcie działań defensywnych. U celu armia koronna znalazła się 30 sierpnia, a odpoczywała tam do 7 września. W tym czasie wzmocniły ją nowe oddziały pospolitego ruszenia. Zdecydowano się przeprawić wojsko pod Kamieniec Podolski, gdzie miano osłaniać Suczawę. 3 września wysłano do Mołdawii w celu wzmocnienia oddziałów Kondradzkiego płk. Henryka Denhoffa wraz z grupą kilkuset dragonów i kilkoma armatami. Cztery dni później reszta armii koronnej wznowiła marsz i 18 września znalazła się pod Kamieńcem Podolskim przy granicy z Mołdawią i imperium osmańskim. Na miejsce obozu wybrano okopy usypane w 1633 roku przez Stanisława Koniecpolskiego podczas wojny z Abazy Paszą.
Deszczowa pogoda sprawiła, że warunki obozowe były bardzo złe. Plagą była czerwonka, która powodowała wśród żołnierzy wysoką śmiertelność. W tym czasie przybył też do obozu Jerzy Lubomirski, który podczas narad wojennych kilkukrotnie starł się słownie z królem. Były to początki olbrzymiego konfliktu pomiędzy nimi, który później przerodził się w wojnę domową.
W tym samym czasie Chmielnicki również nie prowadził aktywnych działań, cały czas czekając na nadejście Tatarów wraz z chanem Islamem Girejem III. Miał on wtedy pod swoją kontrolą niecałe 30 tysięcy ludzi. Na wieść o tym w polskim obozie 24 września zdecydowano się wreszcie podjąć przeciwko niemu bardziej aktywne działania. Planowano udać się na Ukrainę w kierunku Białej Cerkwi, gdzie było można odciągnąć od Chmielnickiego coraz bardziej krytycznie nastawione do Kozaków chłopstwo i przywrócić tam władzę Rzeczypospolitej. 30 września armia wyruszyła w drogę docierając pod Zieleniec. Tam otrzymano 4 października wiadomość o rychłym wkroczeniu na teren działań ordy. Tego samego dnia podjęto więc decyzję o odwrocie pod znajdujący się koło Kamieńca Żwaniec. Chciano „w żyznym kraju” założyć obóz, z którego będzie można osłaniać oblężenie Suczawy i oczekiwać na posiłki z głębi kraju.
Polecamy e-book Jakuba Jędrzejskiego – „Hetmani i dowódcy I Rzeczpospolitej”
W sprzedaży dostępne są również druga i trzecia część tego e-booka. Zachęcamy do zakupu!
Po przybyciu na miejsce przystąpiono do budowy fortyfikacji. Prace te przeciągnęły się do początku listopada. Tatarzy natomiast w październiku rzeczywiście połączyli się z Kozakami. Do ich obozu przybyły też oddziały, które opuściły Suczawę. Celem chana nie była jednak walka z Rzeczypospolitą, a jedynie udzielenie pomocy Chmielnickiemu w jego walce o wpływy w Mołdawii. Po kapitulacji Suczawy cel ten przestał być możliwy do osiągnięcia. Kolejnym stało się więc doprowadzenie do układu z Rzeczypospolitą na warunkach zborowskich z 1649 roku, które były dla niej bardzo niekorzystne.
W październiku do Żwańca przybyły posiłki siedmiogrodzko-mołdawsko-wołoskie w liczbie około 5 tysięcy żołnierzy. W sumie armia sprzymierzonych liczyła wtedy ok. 34 tysięcy ludzi, cały czas jednak topniała na skutek dezercji. Olbrzymim problemem były mające miejsce już od listopada ujemne temperatury. Na wojsko, które nie było przygotowane do takich warunków, oddziaływały one bardzo negatywnie. W tym samym czasie pod Żwańcem pojawiły się również zagony tatarskie. Poważnym problemem stawały się zatem wyprawy w małych grupkach po drewno na opał, gdyż groziły dostaniem się „w jasyr”. Relacje źródłowe zgodnie podają, że mróz, choroby i głód praktycznie unicestwiły piechotę. W innych formacjach straty ludzkie były mniejsze, natomiast zastraszające formę przybrał pomór koni.
Tymczasem siły kozacko-tatarskie liczyły w sumie ok. 60 tysięcy żołnierzy, ale nie doszło do ich formalnego połączenia. Przez cały czas w trakcie trwania kampanii utrzymywała się oddzielna komenda Chmielnickiego i chana nad poszczególnymi oddziałami. Działały one jednak razem. 18 listopada dotarły pod Husiatyń, skąd powoli posuwały się pod Żwaniec. Zagony tatarskie postępowały pod obóz polski i rozbijały wychodzące z niego podjazdy. Największe zwycięstwo odniosły one 3 grudnia podczas potyczki pod Kudryńcami zabijając lub biorąc do niewoli ok. 400 żołnierzy polskich.
W związku z coraz cięższą sytuacją materialną żołnierzy rozpoczęto rokowania pokojowe. Zakończyły się one 16 grudnia zawarciem porozumienia. Ustalono, że nie zostanie ono spisane i zaprzysiężone, a obie strony ograniczą się do deklaracji ustnych. W sprawach kozackich przywrócono warunki zborowskie. Miał powstać na nowo 40-tysięczny rejestr i dawne przywileje kozackie. Na Ukrainie rządzić miał hetman, a Kozacy podlegali tylko jego sądownictwu. Szlachta, która miała obejmować urzędy w województwach ukrainnych, musiała być wyznania prawosławnego. Tatarom natomiast miała być wypłacona olbrzymia kontrybucja w wysokości 200 tysięcy talarów, mieli też oni otrzymywać coroczne upominki.
Podsumowanie
Kampania żwaniecka jest jedną z czarniejszych plam staropolskiej sztuki wojennej. Nie przegrywając w 1653 roku tak naprawdę żadnej większej bitwy, zaniedbując jednak względy logistyczne i prowadząc pasywne działania, bezpowrotnie zmarnowano owoce wielkiego zwycięstwa z 1651 roku nad połączonymi siłami kozacko-tatarskimi pod Beresteczkiem. Na nic zdał się duży wysiłek finansowy i mobilizacyjny poniesiony w tym okresie przez Rzeczypospolitą. Nie dziwne zatem, że żyjący wtedy ludzie nie pozostawiali na ugodzie żwanieckiej suchej nitki. Tak opisywał ją Albrycht Stanisław Radziwiłł:
Zawarto więc niesławny układ odnawiając nieszczęsne pakty Zborowskie, przyrzeczono Tatarom zwykłe pieniądze zatrzymane przez trzy lata, a żeby wróg nie pustoszył ojczyzny wyliczono na próżno 40 000 zł, bo do tego doszła swawola Tatarów, że zaledwie pół mili od Pińska zawracali i trzecią część dochodów ogniem zniszczyli. (…) 120 lat minęło od czasu, kiedy Tatarzy byli w tych okolicach.
Układ ten jednak nic nie dał Kozakom, gdyż miesiąc później na mocy ugody w Perejasławiu przeszli oni pod panowanie Rosji. Poza korzyściami finansowymi nic nie zyskali też na nim Tatarzy, gdyż w związku z najazdem rosyjskim przeszli na stronę polską.
Polecamy e-book Marka Groszkowskiego „Batoh 1652 – Wiedeń 1683. Od kompromitacji do wiktorii”
Bibliografia:
- Ciesielski Tomasz, Od Batohu do Żwańca. Wojna na Ukrainie, Podolu i Mołdawii 1652-1653, Inforteditions, Zabrze 2007.
- Ciesielski Tomasz, Sejm brzeski 1653 r., Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2003.
- Costin Miron, Latopis ziemi mołdawskiej i inne utwory historyczne, oprac. Ilona Czamańska, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Poznań 1998.
- Kaczmarczyk Janusz, Bohdan Chmielnicki, Ossolineum, Wrocław 1988.
- Nagielski Mirosław, Bohdan Chmielnicki [w:] Hetmani zaporoscy w służbie króla i Rzeczypospolitej, pod red. Piotra Krolla, Mirosław Nagielskiego i Marka Wagnera, Inforteditions, Zabrze 2010.
- Radziwiłł Albrecht Stanisław, Pamiętnik o dziejach w Polsce, t. 3, Państwowy Instytut Wydawniczy, Kraków 1980.
- Stanisława Temberskiego roczniki 1647-1656 (Annales), wyd. Wiktor Czermak, Akademia Umiejętności, Kraków 1897.
Zobacz też:
- Bitwa nad Żółtymi Wodami – initium calamitatis regni
- Bitwa pod Piławcami, czyli „hańba plugawiecka”
- Bohdan Chmielnicki – bohater na każdą okazję?
- Jeremi Wiśniowiecki – dziecko dramatycznej epoki
- Unia hadziacka 1658 r. w oczach najnowszej historiografii polskiej i ukraińskiej
- Zanim zapłonął Wołyń – rzeź Humania 1768
- Zbaraż 1649 – bohaterska obrona
Redakcja: Tomasz Leszkowicz