Załoga! Z wozu!
Decyzję taką Zarząd TVP podjął pod wpływem apelu, jaki do telewizji publicznej wystosowali przedstawiciele Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych z siedzibą Krakowie. Zrzesza ono 22. organizacje kombatanckie i niepodległościowe z kraju i zagranicy, w tym m.in. Światowy Związek Żołnierzy AK, Stowarzyszenie „Szare Szeregi” Armii Krajowej, Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość „WiN”, Stowarzyszenie Kombatantów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Od wielu lat jej działacze walczyli z filmami, które ich zdaniem: „zakłamywały historię i były czysto propagandową produkcją”.
Nie jest to jednak sprawa nowa. Przerwa w emisji „Czterech pancernych…” nastąpiła już na początku lat 90. Kilka lat później, kiedy telewizję przejęli ludzie związani z lewicą, zarówno „Stawka” jak i „Pancerni” wrócili na ekrany. Przez lata każda emisja biła kolejne rekordy popularności, a seriale wygrywały kolejne plebiscyty. Wzrost popularności, zwłaszcza wśród ludzi młodych, zaniepokoił środowiska publicystów prawicowych. Jednym z nich był Bronisław Wildstein, który szczególnie mocno, m.in. w programie Jana Pospieszalskiego, podkreślał szkodliwy wpływ tych seriali na młodzież i dzieci. W jednym z pierwszych wywiadów po objęciu stanowiska prezesa TVP Wildstein stwierdził: Marzy mi się pokazanie najnowszej historii Polski w formie serialu, który wygra z „Czterema pancernymi…” i „Stawką większą niż życie”. Będzie ciekawszy i lepszy.
Głównym argumentem przeciwko serialom była ich warstwa propagandowa. Jerzy Bukowski, rzecznik POKiNu, szczególnie zaangażowany w sprawę „Pancernych”, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej stwierdził: Cały ten wątek przyjaźni polsko-radzieckiej to przecież skandal! I to oglądała młodzież. Wychowywała się na takich propagandowych hasłach. To nie było dobre. „Czterem pancernym…” zarzucało się ponadto, że sympatycznie pokazani tam czołgiści z Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte brali później udział w pacyfikacji podziemia niepodległościowego na wschodnich rubieżach nowego państwa. Zarzuty wobec „Stawki”, był w zasadzie podobne. Mówiono tu zwłaszcza o gloryfikacji podziemia komunistycznego czy fałszowaniu stosunków polsko-radzieckich.
Zmiany we władzach TVP stworzyły szansę na wstrzymanie emisji tych seriali. POKiN ponowiło więc apel. W jego treści czytamy m.in.: te wykwity komunistycznej propagandy dawno powinny być odesłane do telewizyjnego lamusa. Jest skandalem, że w największym medium niepodległej Rzeczpospolitej do znudzenia lansuje się kłamliwą wersję dziejów, prosto spod ogona Szarika. Apel został wysłuchany i 7 lipca Bukowski triumfalnie ogłosił, że w liście wysłanym do niego szef TVP obiecuje, że zarówno „Stawka” jak i „Pancerni” w telewizji publicznej już się nie pojawią. Po obydwa seriale ustawiła się niemal od razu kolejka. Sukcesy, jaki odnosiły one przez lata emisji od dawna kusiły telewizje komercyjne. Nigdy nie mogły one jednak uzyskać praw do ich emitowania. Pierwsza w kolejce ustawiła się stacja TVN, ostatecznie jednak licencję otrzymała telewizja Kino Polska, która prawdopodobnie niedługo rozpocznie emisję zakupionych seriali.
Jak ocenić decyzję TVP? Nie ulega wątpliwości, iż seriale te posiadają swoją warstwę propagandową, podobnie jest z resztą z innymi filmami i serialami tej epoki. „Czterdziestolatek”, historia Kargula i Pawlaka nie są tej warstwy pozbawione, a mimo to nikt o ich usunięciu z ekranów nie mówi. Filmy te są bowiem ofiarami swojej epoki. „Czterej pancerni…” to przecież nie tylko film o przyjaźni polsko-sowieckiej okraszony żartami. Mamy tam wątek przyjaźni, poświęcenia, lojalności. Trudno jednak aby w okresie kiedy był produkowany, nie posiadały one elementów czysto propagandowych.
Argumenty przedstawione przez przeciwników wydają się więc absurdalne. Są dowodem bardziej na nieporadność współczesnego kina, któremu trudno konkurować z filmami minionej epoki, atrakcyjnymi pod względem aktorskim i fabularnym. Dowodem na ich jakość może być przecież to, że tak chętnie oglądają je ludzie młodzi, wychowywani przecież w zupełnie innej rzeczywistości. Czy propaganda z „Pancernych” może być groźna? Specjalista od mediów Waldemar Godzic twierdzi: Argumenty przeciwników „Czterech pancernych…” są bałamutne bo zakładają one, że ludzie przyjmują treści ekranowe bezrefleksyjnie oraz że TV ma ogromny i jednostronny wpływ na odbiorców. Tak po prostu nie jest i rozmaite interpretacje i odbiory tych samych tekstów dobrze świadczą za moim argumentem. Telewizja jest skrajnie wieloznaczna - znaczy na ogół to, co chcemy, żeby dla nas znaczyła.
Jeżeli chcemy chronić młodych ludzi przed propagandą, zawsze pozostaje nam tłumaczenie i wyjaśnianie. Taką strategię od początku istnienia przyjęła stacja Kino Polska. Kanał ten pokazuje nam całe spektrum kinematografii okresu PRL, wszystko zaś okrasza komentarzem artystycznym i historycznym, zwłaszcza jeśli pokazuje film opowiadający o przeszłych wydarzeniach. Najwybitniejsi profesorowie zwracają uwagę na elementy czysto propagandowe. Po takim wprowadzeniu widz skupia się już jedynie na przeżyciach estetycznych. Czy takie zachowanie nie wystarczyłoby w przypadku „Czterech pancernych i psa” czy „Stawki większej niż życie”?
Czasem zastanawiam się czy papka, którą otrzymuje dzisiejsza młodzież w postaci współczesnych filmów i seriali, nie jest o wiele groźniejsza dla ich wychowania, niż załoga „Rudego” czy szpieg J-23. Telewizja na zdjęciu tych seriali z anteny jednak nie poprzestała. Zadecydowała, że wkrótce powstaną nowe seriale, przybliżające Polakom dzieje armii Andersa, podziemia akowskiego, historię walki z komunizmem. Zaczynam obawiać się, że telewizja chce nam zafundować nowych „Pancernych”, tym razem wędrujących z zachodu. Być może, jak to skomentował jeden z internautów, powstanie nowy serial „Czterej pancerni i Irasiad”. Oby tylko był równie ciekawy i równie ekscytujący, jak ich stara, dobra peerelowska wersja.