„Zabierz mnie w podróż, kapitanie (zdjęcia Hansa Kramarza z podróży na Górny Śląsk w 1956 roku)” – recenzja i ocena
„Zabierz mnie w podróż, kapitanie (zdjęcia Hansa Kramarza z podróży na Górny Śląsk w 1956 roku)” – recenzja i ocena
Martin Szigeti, związany z Fundacją Dom Górnośląski i Muzeum Górnośląskim, „odnalazł” na magazynowej półce blaszane pudełko ze 150 przeźroczami (w kolorze i czarno-białe), które dokumentowały podróż samochodem z Wrocławia na Górny Śląsk i dalej do Krakowa. Ich autorem był tajemniczy dr Hans Kramarz. Zarówno zdjęcia, jak i osoba fotografa okazały się niebanalne.
Doktor Hans Kramarz, a właściwie Johannes Paul Ferdinand Kramarz, urodził się w Buchaczu koło Radzionkowa. Swoją młodość i dorosłe życie związał z ruchem narodowosocjalistycznym pnąc się po szczeblach kariery. Ostatecznie został zastępcą kierownika referatu i sekretarza w służbie dyplomatycznej w Referacie ds. Partii MSZ. Po powrocie z frontu w maju 1940 r. (nie brał bezpośredniego udziału w walkach) objął kierownictwo referatu w Departamencie Politycznym I ds. Wojska. Został również pasażerem pociągu specjalnego Westfalen należącego do Joachima Ribbentropa. Koniec wojny zastał go w Czarnogórze, gdzie zajmował się zaopatrywaniem w broń oddziałów walczących z partyzantką Tity.
Po wojnie zrobił doktorat i został prawnikiem Niemieckiego Czerwonego Krzyża, z którego został usunięty 31 stycznia 1958 r. Nigdy już nie podjął „normalnej pracy”. Wiele wskazuje na to, że związał się z agencją Galena, a tym samym Federalnej Służby Wywiadowczej. Oficjalnie jego wyjazdy, które odbywał Oplem Käpitan, służyły gromadzeniu zdjęć do albumów wydawanych przez Ziomkostwo Górnoślązaków oraz bedekerów wydawnictwa geograficznego Mair. Podróżował również po Stanach Zjednoczonych, gdzie z równym zainteresowaniem fotografował widoki, jak i bazy wojskowe.
Recenzowana pozycja to zbiór niesamowitych widoków Śląska, który po 11 latach o 8 maja 1945 r. nadal nosił wojenne blizny. Co prawda wznoszą się w ślimaczym tempie bloki i kamienice, ale nadal towarzyszą im morza ruin. Jest to też ostatni moment żeby na kliszy fotograficznej zawrzeć ten magiczny moment, kiedy przeszły Śląsk spotyka się z gorzką, komunistyczną rzeczywistością. Szabrownicy sprzedają wyciągnięte z gruzów lub zabrane z poniemieckich pałaców rzeczy na tle okaleczonych budynków, które jeszcze nie doczekały się odbudowy. Były to widoku, które niewątpliwie pogłębiały radykalność Ziomkostwa w kwestii przynależności Śląska.
W moim odczuciu warto sięgnąć do Zabierz mnie w podróż, Kapitanie po lekturze książki Henryka Wańka Finis Silesiae. Jest to, niezamierzony, ale jednak naturalny „ciąg dalszy” końca Śląska opisanego przez Wańka, również za pomocą postaci fotografa.
Fascynujące same w sobie zdjęcia oraz historię ich twórcy zrekonstruowaną przez Szigetiego dopełniają teksty Adama Dziuby i Bogusława Tracza z katowickiego oddziału IPN. Obaj badacze nadają szerszy kontekst zarówno fotografiom, jak i okolicznościom ich powstania oraz miejscom, gdzie je wykonano. Wszystkie zawarte w książce artykuły można przeczytać po polsku i po niemiecku, co niewątpliwie poszerza grono odbiorców.
Zgromadzone w recenzowanej publikacji fotografie i ich historia niewątpliwie warte są poznania. To także zupełnie inny Śląsk, niż ten, który znamy i o którym dyskutujemy.