Zabawki kilku pokoleń Polaków. Jest i Twoja?

opublikowano: 2014-08-13, 13:00
wolna licencja
Przedwojenne wagoniki, cynowi żołnierze, celuloidowe lalki, blaszane tramwaje, plastikowe klocki, czy kultowa „Fortuna”. Niektórymi bawiliśmy się sami, inne pochłaniały naszych rodziców, z kolejnymi rozstać nie mogli się nasi dziadkowie i pradziadkowie. To kawał naszej historii.
reklama

Czy wiedzą Państwo, że przedwojenny wagonik zabawka potrafił kosztować tyle, co ówczesna pensja listonosza? A nakręcana na kluczyk żabka kosztowała w 1938 roku złotówkę, zaledwie sześć razy mniej niż dawny „sprzęt AGD”, czyli maszynka do mięsa? To może słyszeli Państwo o tym, że międzywojenna fabryka polskich lalek dostała licencję na produkcję zabawek wzorowanych na słynnej aktorce amerykańskiej Shirley Temple? A może obiło się komuś o uszy, że przemyska fabryka Minerwa produkowała w 1942 roku (tak, tak, to nie pomyłka) samolociki na kluczyk, którym po nakręceniu kręciło się śmigło, a z karabinu sypały się iskry?

(fot. Piotr Olejarczyk)

Przyznam, że jeszcze do niedawna nie miałem o tym wszystkim bladego pojęcia. W zmniejszeniu pokładów mojej ignorancji pomogła tym razem wycieczka do gdańskiej Galerii Starych Zabawek i rozmowa z właścicielami tego wyjątkowego (z pewnością na Pomorzu) i położonego w ścisłym centrum miasta przybytku. Niewielkich rozmiarów lokal na Piwnej wynajmowany jest od miasta na preferencyjnych warunkach.

Przeczytaj też:

Chyba każdy z nas miał „za dzieciaka” jakąś ulubioną zabawkę. U mnie był to miś przytulanka, bez którego absolutnie nie mogłem się nigdzie ruszyć. A później małe żołnierzyki, które w przerwach między kolejnymi bitwami lądowały w mojej buzi. Dowódca nie miał dla munduru żadnej litości i żuł biednych wojaków niemal bez przerwy.

(fot. Piotr Olejarczyk)

70 lat polskich zabawek

W Galerii Zabawek wspomnienia odżywają na nowo. Nie tylko moje oczywiście. Ludzie ze wzruszeniem opowiadają o swoich przeżyciach. A to komuś lalka z celuloidu spaliła się na piecu, komuś innemu lalka z masy papierowej rozpuściła się w wodzie. Ktoś inny rozpłakał się, bo przypomniał sobie, że taki sam samochodzik jak na wystawie dostał kiedyś od swojego ojca, a później autko zgubił w jeziorze.

Państwo Szymańscy prowadzą Galerię Starych Zabawek od 2011 roku. Wojciech Szymański kolekcjonuje zabawki od lat trzynastu, wcześniej zbierał inne starocie. W latach 80. jako mały brzdąc bawił się żołnierzykami, klockami, miał poloneza i malucha na kabel.

Wojciech i Bernadetta Szymańscy przed swoją galerią (fot. Piotr Olejarczyk)
Gdańska Galeria Starych Zabawek znajduje się w samym centrum miasta (fot. Piotr Olejarczyk)

W prowadzonej wspólnie z żoną Bernadetą Galerii są i takie zabawki. A oprócz nich jeszcze około trzech tysięcy innych. – Zbieram tylko polskie zabawki. Ustaliłem sobie widełki: lata 1920–1989. Przez trzynaście lat zmieniała się technika moich poszukiwań. Najpierw szukałem eksponatów na lokalnych rynkach na Przymorzu i we Wrzeszczu. Później zacząłem korzystać z fachowych portali w Internecie – mówi Wojciech Szymański. – Niektóre zabawki uratowaliśmy ze złomowca i śmietników – śmieje się jego żona.

reklama

W gablotach oglądamy więc prawdziwy miszmasz polskiego przemysłu zabawkarskiego ubiegłego wieku. Są zabawki blaszane, cynowe, celuloidowe, papierowe, wypchane trocinami, drewniane, aluminiowe i stosunkowo najnowsze – plastikowe.

(fot. Piotr Olejarczyk)

Krótki wycinek zgromadzonych tutaj skarbów: blaszany pojazd straży pożarnej z lat 70., przydomowa drukarka „Gutenberg” (w latach 60. można było za jej posiadanie trafić na milicję), stylizowane na załogę Westerplatte żołnierzyki z cyny (produkowane w latach 30.!), blaszany kombajn z Częstochowskich Zakładów Zabawkarskich (prawdziwy biały kruk z 1956 roku), kultowe niegdyś gry „Fortuna”, „Magiczna Twarz”, „Grzybobranie”, czy „Poczta”, skuter z 1959 roku (wyprodukowany jako 49 egzemplarz w Bielskich Zakładach Przemysłu Sportowego), znany wszem i wobec PRL-owski miś w kratę, lalki z międzywojennej fabryki Adama Szrajera, wytworzone w czasie wojny klocki, z których zamiast domów budowało się samoloty…

(fot. Galeria Starych Zabawek)
POLECAMY

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
334
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-925052-9-7

Polska kontra Niemcy, bitwa na zabawki

Najdłużej zatrzymujemy się w części Galerii, która poświęcona jest międzywojniu. – W 1928 roku firma Weinreb wyprodukowała w Polsce pierwszy samochodzik na kluczyk. A 11 lat później rozpoczęła się druga wojna światowa. Można powiedzieć, że przedwojenny polski przemysł zabawkarski nie miał czasu, by rozwinąć skrzydła – mówi Szymański. – Znalezienie polskiej zabawki sprzed wojny graniczy z cudem – dodaje.

(fot. Galeria Starych Zabawek)

Patrząc na kolekcję państwa Szymańskich, widać jednak, że cud ścieli się tutaj nader gęsto. – Wiem, gdzie szukać. Mam wydeptane ścieżki – uśmiecha się mój rozmówca. Do 1939 roku polskie zabawki niczym nie odbiegały od ich odpowiedników z Anglii, Stanów Zjednoczonych, czy Niemiec. Ale to właśnie z tymi ostatnimi toczyliśmy najbardziej zażarte, handlowe boje. – W branżowych artykułach, na przykład piśmie „Kupiec” z lat 20., jest napisane wprost, by nie kupować od Niemców. Chwali się polskie firmy za produkcję nietłukących się główek do lalek, a jednocześnie Polacy nakładają cło na lalki sprowadzane z Niemiec. Wszystko po to, by dać się rozwinąć naszemu przemysłowi – dzieli się swoją wiedzą gdański kolekcjoner.

Konkurencja z Niemcami nie należała do najłatwiejszych. Nasz sąsiad z zachodu był prawdziwym potentatem w przemyśle zabawkarskim. Produkował dużo i to w dobrej jakości. Wyprzedzał nas też dokonaniami. Niemcy już w końcu XIX wieku tworzyli zabawki mechaniczne, polską młodą państwowość stać było na to dopiero pod koniec lat 20. następnego stulecia.

reklama

Pensja listonosza tyle co wagonik-zabawka

(fot. Piotr Olejarczyk)

W Galerii Starych Zabawek można zobaczyć najstarszą w kolekcji lalkę wyprodukowaną w okresie międzywojennym w kaliskiej Fabryce Lalek Adama Szrajera. – To były jedne z najsłynniejszych wtedy polskich zabawek. Bardzo ładne, niczym nie ustępowały produktom z innych państw. Były tak dobre, że fabryka otrzymała nawet licencję na produkowanie lalek na wzór amerykańskiej aktorki Shirley Temple – przypomina Szymański. – To była taka polska przedwojenna Barbie? – pytam. – No może nie do końca, z Barbie to ona nie miała raczej nic wspólnego. Polska lalka, przypominająca wyglądem Shirley Temple…

Dużo zabawek w tamtym okresie produkowało się w Warszawie i Częstochowie. To ostatnie miasto było znane z wielu prywatnych firm zabawkarskich. Gdański kolekcjoner prezentuje mi chociażby zestaw klocków firmy Rozpędek, z których można było konstruować samoloty. – Wie Pan, że znalazłem kiedyś taki sam zestaw klocków, tylko z napisem „Made in Germany”? O czym to świadczy? O tym, że kopiowano wtedy pomysły jeden od drugiego. I o tym, że inne państwa korzystały z polskich patentów – komentuje Szymański.

– Ile kosztowały polskie zabawki? – Były stosunkowo drogie. Nakręcana na kluczyk żaba kosztowała w 1938 roku złotówkę, a zabawka klaun – 3,5 złotego. Dla porównania, maszynka do mielenia mięsa, bądź co bądź towar luksusowy, kosztowała 6,5 złotego Czyli różnica nie taka wielka. A przecież przed wojną wiele towarów kupowało się w groszach – odpowiada Szymański. Ale taka żonglerka cenami blednie przy kolejnym porównaniu. – Przedwojenny wagonik kolejowy potrafił kosztować tyle, ile wynosiła ówczesna pensja listonosza. Jak widać na niektóre zabawki nie wszyscy mogli sobie wówczas pozwolić – słyszę.

(fot. Galeria Starych Zabawek)

Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (cz. I)
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
143
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-01-3

Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3

Samochód przyszłości, wojenne klocki i... ciarki na plecach

Obok wagonów (na podwoziu mają wygrawerowanego orła w koronie i napis „Made in Poland”) w Galerii stoją też przedwojenne samochodziki. Jest i Chevrolet. – Ktoś, kto nie zna się na polskich zabawkach, mógłby minąć taki samochodzik obojętnie. A ja dotarłem do starego katalogu, w którym jest ten właśnie model „Chevrolet nr 2420”. Produkowany w Polsce, przed wojną. Udało mi się znaleźć ten właśnie model i sprowadzić go do Galerii – mówi z dumą. – A tu, proszę, ma Pan „samochód przyszłości”, również polska zabawka sprzed wojny – pokazuje kolejny eksponat, mocno spłaszczone auto, którego nie powstydziłby się sam obrońca Gotham.

reklama
(fot. Galeria Starych Zabawek)

Nie wszyscy wiedzą, że Polacy produkowali też zabawki w czasie wojny. – Posiadam list wysłany w 1941 roku do Kuriera Częstochowskiego. Jest to dokument polskojęzyczny, reklama firmy Bambino, która miała zostać zamieszczona w gazecie. Oferta pokazuje klocki… No właśnie, jak Pan myśli, co można było budować z tych klocków? – przez moment zamieniamy się rolami. – Domy? – odpowiadam niepewnie. – Nie. Samoloty, czołgi, mosty. Zabawka, która dopasowała się do czasu wojny… W czasie okupacji można było też kupić nakręcany na kluczyk samolocik, w którym kręciło się śmigło, a z karabinu sypały się iskry. Produkowała go polska firma Minerwa.

Ciarki przechodzą mi po plecach, gdy słyszę kolejną historię. Dotyczy wystawianej w Galerii zabawki o nazwie „Edison”. Ten zestaw młodego naukowca pochodzi z 1938 roku. – Zabawka jest niekompletna. To właściwie tylko pudełko i jedna cewka. Ale w środku znalazłem coś jeszcze. Imię i nazwisko właściciela i adnotacja, by po wojnie oddać zabawkę pod wskazany adres – opisuje Szymański. – Ktoś to ukrył na strychu, mnie udało się to odkupić od kogoś innego. Podjąłem próbę namierzenia dawnego właściciela, ale nie przebiłem się przez prawo związane z ochroną danych osobowych – dodaje.

Era drewniana, blaszana i plastikowa

Zdaniem Szymańskiego, po wojnie najciekawszym okresem w polskim przemyśle zabawkarskim były lata 60. – W dorosłość wchodziło kolejne pokolenie, które nie myślało już tylko o odbudowie kraju. Myślano też o konsumpcji. Dzieci musiały mieć się czym bawić.

(fot. Galeria Starych Zabawek)

Wiele zabawek było drewnianych i blaszanych. Jedną z prawdziwych perełek Galerii jest blaszany kombajn z Częstochowskich Zakładów Zabawek. – Myślę, że ostało się ledwie kilka takich egzemplarzy – ocenia kolekcjoner. W Galerii można znaleźć setki „blaszaków”, a wśród nich samochody, autobusy, akcesoria kuchenne, czy traktory. Z kolei zabawki drewniane, jak można się tutaj dowiedzieć, przeżywały okres rozkwitu w latach 50. – Drewno było wtedy tanie w stosunku do innych materiałów – wyjaśniają właściciele Galerii.

Lata 70. to już era plastiku. – Była to nowość i na początku zabawki prezentowały się niezbyt okazale. Nie dlatego, że ktoś celowo robił fuszerkę, niekiedy brakowało po prostu umiejętności – mówi Szymański. Z plastiku powstawały wówczas między innymi samochodziki pokazujące polskie dokonania motoryzacyjne. Dzieci bawiły się miniaturowymi fiatami i polonezami.

(fot. Piotr Olejarczyk)

Wiele polskich zabawek trafiało zagranicę. Do ZSRR, NRD, czy Rumunii, ale również i do państw kapitalistycznych, ot chociażby do Stanów Zjednoczonych. – W Polsce powstawały wtedy firmy, które miały eksportować zabawki na Zachód. Może i dlatego czasami łatwiej znaleźć polską zabawę zagranicą niż w kraju – kwituje kolekcjoner.

Redakcja: Roman Sidorski

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!

reklama
Komentarze
o autorze
Piotr Olejarczyk
Trójmiejski dziennikarz i pasjonat historii XIX i XX wieku. Ceni dokonania przedstawicieli austriackiej szkoły ekonomii. Ma polityczną słabość do retoryki Rona Paula, a kiedyś (znaną mu tylko z książek i archiwalnych nagrań) retoryką Ronalda Reagana i Margaret Thatcher. Zaczytuje się wszelkimi książkami o Powstaniu Warszawskim, polskim Państwie Podziemnym, XX-wiecznej Rosji (tej sowieckiej, jak i współczesnej), Ameryce i Japonii (też XIX-wiecznej). Muzycznie wciąż zauroczony Interpolem. Sportowo – od 20 lat ligą NBA, a właściwie jedną drużyną z Arizony.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone