Z mumią w bagażniku

opublikowano: 2005-11-15, 20:00
wszelkie prawa zastrzeżone
Najpierw załadunek mumii – owiniętej w folię – do półciężarówki, przejazd przez miasto z „nietypowym ładunkiem”, tomografia w szpitalu i powrót do muzeum. Fascynująca przygoda! Chyba niewiele osób jeździło z mumią w bagażniku po Krakowie…
reklama

Rok 1995 rozpoczął się dla mnie dość ekscytująco – poznałem dr Hannę Szymańską i mgr. Krzysztofa Babraja, pracowników krakowskiego Muzeum Archeologicznego, którzy w tym czasie zajmowali się badaniem mumii egipskiej kapłanki Iset Iri Hetes, znajdującej się w zbiorach muzeum. Wspólne spotkania i rozmowy na pasjonujący nas temat mumifikacji ludzi w starożytności doprowadziły do zadzierzgnięcia więzów przyjaźni. Dzięki niej mogłem towarzyszyć z kamerą filmową wszystkim pracom związanym z badaniami szczątków kapłanki bogini Izydy. Prace trwały kilka lat. Multidyscyplinarny projekt obejmował m.in. badania antropologiczne, paleobotaniczne, palinologiczne, rentgenologiczne i genetyczne. Najważniejszą częścią prac była autopsja mumii, czyli jej rozwinięcie z bandaży. Próba odwrócenia procesu, który stosowali balsamiści w starożytności była dla nas niezwykłym przeżyciem, krok po kroku odkrywaliśmy tajemnice kobiety, która żyła nad Nilem prawie 2500 lat temu.

Hubert Chudzio na tle egipskiej piramidy

Pierwszym krokiem była tomografia komputerowa w jednym z krakowskich szpitali. Robiliśmy to w tajemnicy, w środku nocy. Najpierw załadunek mumii – owiniętej w folię – do półciężarówki, przejazd przez miasto z „nietypowym ładunkiem”, tomografia w szpitalu i powrót do muzeum. Fascynująca przygoda! Chyba niewiele osób jeździło z mumią w bagażniku po Krakowie… Często pracowaliśmy wieczorem, kiedy muzeum było już zamknięte, a to przenosząc mumię z sarkofagu na stół, gdzie miała być rozwijana z bandaży, to znów transportując sarkofag, który miał być poddany konserwacji.

Już podczas autopsji stwierdzono, że kobieta zmarła w nienaturalny sposób. Miała połamane nogi i kontuzję w okolicy bioder, to właśnie mogło być przyczyną jej śmierci. Wśród wielu badań, jednymi z ciekawszych były prace antropologa, który na podstawie czaszki odtworzył tzw. portret przeżyciowy kapłanki, czyli jej prawdopodobny wygląd za życia. Z wielkim napięciem czekaliśmy, aby znowu spojrzeć w twarz kapłance Izydy po ponad dwóch tysiącach lat, choćby na ekranie komputera…

Po zakończeniu badań ciało Egipcjanki na nowo zawinięto w bandaże (to novum w skali światowej) i umieszczono w sarkofagu. Obecnie można je oglądać na wystawie Bogowie starożytnego Egiptu w krakowskim Muzeum Archeologicznym. Kilka lat towarzyszenia z kamerą temu interesującemu przedsięwzięciu zaowocowało trzema filmami (Tajemnice egipskiej mumii, Uciec śmierci i Abyś żył wiecznie), zrealizowanymi przez piszącego te słowa dla Telewizji Polskiej.

Podczas prac związanych z autopsją kapłanki Iset Iri Hetes, kolejno poznawałem największe sławy polskiej egiptologii. Znając wyniki naszych prac, związanych z dokumentacją filmową multidyscyplinarnych badań krakowskiej mumii, prof. Karol Myśliwiec, kierownik wykopalisk w Sakkarze zaprosił mnie – wraz z operatorem kamery – do ekipy polskich naukowców pracujących pod najstarszą piramidą świata. Zbudowano ją dla faraona Dżesera, panującego w Egipcie w czasach Starego Państwa, czyli około 4500 lat temu. Do udziału w wyprawie zachęciła nas też dr Hanna Szymańska kierująca wykopaliskami w Tell Atrib w Delcie Nilu. Był rok 1998, spełniały się moje młodzieńcze marzenia o uczestniczeniu w wykopaliskach archeologicznych w Egipcie. Marzenia podsycane przez dyskusje z prof. Stefanem Skowronkiem, starożytnikiem, pracownikiem Akademii Pedagogicznej w Krakowie, który brał udział w wykopaliskach w Egipcie w latach 60. u boku prof. Kazimierza Michałowskiego.

reklama

Prace rozpoczęły się w sierpniu, przy ponad 40-stopniowych upałach. Nic dziwnego, był przecież środek lata, i to lata w Afryce, choć na szczęście w północnej jej części. Rozpoczęły się wykopaliska pod piramidą schodkową, której architektem i budowniczym był Imhotep. Ten genialny architekt starożytny zbudował w owym czasie najwspanialszą budowlę na świecie. Złożył on 60-metrową piramidę z sześciu nałożonych na siebie mastab. Jak wszystkie późniejsze piramidy (włącznie z tymi wielkimi z Gizy, postawionymi dla faraonów Cheopsa i Chefrena), był to grobowiec dla tylko jednej osoby – faraona.

Jednym z głównych celów polskiej misji było odnalezienie miejsca pochówku Imhotepa po zachodniej stronie piramidy Dżesera, która to część do czasu wykopalisk prof. Myśliwca (regularne prace Polacy rozpoczęli w 1996 roku) była uznawana za archeologicznie jałową. Polskie badania obaliły tę tezę. Olbrzymim sukcesem stało się odnalezienie grobowca wezyra (drugiej osoby w państwie po faraonie) Merefnebefa. Pięknie zdobiona malowidłami kaplica grobowa olśniła wielu odwiedzających nas zagranicznych naukowców.

Trwające ponad dwa miesiące prace doprowadziły do odsłonięcia pochówków kilkudziesięciu mumii z okresu ptolemejskiego (koniec IV-I w. p.n.e.), a pod nimi kilkanaście szybów i komór grobowych (okres Starego Państwa) z kamiennymi sarkofagami, w których spoczywali wielmoże starożytnej cywilizacji. Docieraliśmy w te miejsca jako następcy starożytnych, którzy zamykali grobowce lub… je okradali. Nasze oczy widziały to, co ukryto 4500 lat wcześniej. Egiptolodzy odczytywali napisy hieroglificzne, ustalali imię i profesję pogrzebanych. Większość sarkofagów została niestety obrabowana jeszcze w czasach faraońskich.

reklama

W czasie prac spełniło się kolejne moje marzenie. Pod czujną opieką prof. Myśliwca przez kilka dni prowadziłem jedne z najważniejszych polskich wykopalisk w rejonie Morza Śródziemnego. Pod swoją pieczą miałem kilkudziesięciu arabskich robotników. Z tych niezwykle interesujących odkryć powstał kolejny film, dokumentujący wykopaliska polskiej misji - W cieniu najstarszej piramidy świata (emitowany w 1999 r. w TVP). Amerykanie posiłkowali się tymi materiałami przy tworzeniu filmu reklamowego hollywoodzkiego hitu Mumia, gdzie głównym bohaterem był wspomniany wyżej Imhotep.

Bezpośrednio z nekropolii w Sakkarze przeniosłem się do Tell Atrib w Delcie Nilu, gdzie już pod koniec lat 50. prowadzili wykopaliska Polacy. To właśnie tutaj legenda polskiej egiptologii – prof. Kazimierz Michałowski zapoczątkował polskie badania nad Nilem po II wojnie światowej. Tell Atrib było miejscem, gdzie w dużej mierze kształtowała się kadra polskiej archeologii śródziemnomorskiej, a rok 1998 był przedostatnim sezonem ich działalności w tym miejscu.

Świątynia Hatszepsut

Wykopaliska, które znajdują się w środku ponad milionowego miasta Benha, nie należą może do najatrakcyjniejszych pod względem wizualnym, jednak ich wartość naukowa jest nie do przecenienia. Ciekawostką jest to, że wśród arabskich robotników oprócz mężczyzn, jak nigdzie indziej, pracują tu również kobiety.

Podczas wielu lat pracy w tym miejscu Polacy odkryli m.in. łaźnie z okresu rzymskiego, wille z resztkami malowideł ściennych oraz rozległą dzielnicę mieszkalną z czasów hellenistycznych. Sukcesem było też odsłonięcie pozostałości kościoła koptyjskiego. Tell Atrib zasłynęło jednak szczególnie z dużej ilości odkopanych tutaj starożytnych monet i figurek terakotowych. Zwłaszcza te ostatnie pokazują jak bogate duchowo było życie mieszkańców miasta przed ponad dwudziestoma wiekami. Wśród figurek można spotkać przedstawienia kultowe, karykaturalne, nawiązujące do życia codziennego, a także ukazujące erotyczne upodobania starożytnych.

Fotografie zabytków zrobione przeze mnie w Tell Atrib zostały wykorzystane w kilku publikacjach naukowych podsumowujących działalność polskiej misji. Co roku Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej im. Kazimierza Michałowskiego (kierujące wszystkimi polskimi badaniami w rejonie śródziemnomorskim) wydaje –Polish Archaeology in the Mediterranean”, czyli raporty z działalności wszystkich misji polskich w basenie Morza Śródziemnego. Z tych publikacji można się dowiedzieć wszystkiego o najnowszych osiągnięciach polskich archeologów w tej części świata.

reklama

Łącząc zainteresowania starożytnym Egiptem z działalnością naukową dotyczącą historii Polski XIX wieku, w szczególności zaś polskiej emigracji po powstaniu listopadowym, udało mi się częściowo zespolić oba zagadnienia. Okazało się bowiem, że starożytności, które stały się niezwykle popularne w XIX wieku (bardzo liczne były podróże do Egiptu, Grecji czy Włoch) zainteresowały również polskich emigrantów polistopadowych. Już w 1833 roku pierwsi powstańcy pojawili się w Egipcie. Część z nich starała się stworzyć tam polskie legiony u boku ówczesnego władcy Egiptu Muhammada Alego, część zaś przyjechała tu w celach czysto turystycznych. Prawdopodobnie to jeden z powstańców wyrył na najwyższej piramidzie faraona Cheopsa napis: „Przekażcie wiekom pamiętny dzień 29 listopada 1830 roku”. To również powstaniec, major hrabia Ludwik Bystrzonowski wysłał do Krakowa (w prezencie dla matki!) sarkofag z mumią w środku. Był to pierwszy taki zabytek w Polsce, który później znalazł się w zbiorach miejscowego Muzeum Archeologicznego. Dzięki fascynacjom egipskim udało mi się napisać kilka prac naukowych poświęconych tej tematyce.

W roku 2000, drogi po raz kolejny zaprowadziły mnie do kraju faraonów. Dzięki pomocy finansowej pani Teresy Żurkowskiej mogłem z operatorem kamery udać się na południe Egiptu. Misja w Deir el Bahari kierowana przez dr Zbigniewa Szafrańskiego, po czterdziestu latach restauracji i rekonstrukcji oddawała do użytku trzeci, najważniejszy taras świątyni królowej Hatszepsut.

Po przybyciu na miejsce moim oczom ukazał się chyba jeden z najpiękniejszych widoków na świecie. W olbrzymi masyw skalny starożytni budowniczowie wkomponowali trójtarasową świątynię poświęconą królowej Hatszepsut. Wiedziałem, że kilkaset metrów dalej znajduje się Dolina Królów, gdzie w 1922 roku Anglik Howard Carter odkrył grobowiec faraona Tutanchamona z jego bezcennymi skarbami. To odkrycie do dzisiaj elektryzuje wszystkich egiptologów świata oraz ludzi zafascynowanych kulturą i bogactwem starożytnych cywilizacji.

Kim była tajemnicza królowa, której poświęcono tak wspaniałą świątynię? Panowanie Hatszepsut przypadło na XV w p.n.e. Królowa była jedną z największych władczyń starożytnego świata. Dużo bardziej popularna Kleopatra byłaby przy niej tylko Kopciuszkiem. Hatszepsut, córka Tothmesa I i żona swego przyrodniego brata Tothmesa II objęła władzę po śmierci męża jako regentka w imieniu małoletniego Tothmesa III (syna Tothmesa II z nieprawego łoża). Usuwając pasierba w cień przyjęła męską tytulaturę i kazała się przedstawiać na malowidłach pod postacią Ozyrysa jako mężczyzna (m.in. z brodą). Pani Egiptu zaprzestała podbojów prowadzonych przez poprzedników, a zajęła się sprawami wewnętrznymi, w tym budową okazałej świątyni. Po przejęciu władzy przez Tothmesa III (nie wiadomo do końca, co się stało z królową: czy umarła, czy może tylko pozbawiono ją władzy i odesłano w odosobnienie do którejś z oaz), wszystkie napisy z imieniem Hatszepsut umieszczone w świątyni zostały skute ze ścian i zastąpione imieniem nowego władcy (był to dość popularny obyczaj w starożytnym Egipcie). Polscy naukowcy dzięki swej 40-letniej pracy „zwrócili” świątynię prawowitej władczyni. Dokonali też sensacyjnego odkrycia prawdziwej świątyni Tothmesa III położonej obok budowli Hatszepsut.

reklama

Przez ponad miesiąc, razem z operatorem – Robertem Pencakiem, dokumentowaliśmy ostatnie prace Polaków i ich egipskich robotników przy świątyni. Na ich końcowy sukces złożył się wysiłek dziesiątków naukowców, w tym archeologów, architektów, konserwatorów, geologów i dokumentalistów. W kwietniowych upałach udało nam się zrealizować kolejny film, który zatytułowałem W imię Hatszepsut. Pod koniec zdjęć nad świątynią niespodziewanie zaczęły krążyć bociany. Uznaliśmy, że to znak aby wracać do kraju. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że jeszcze w tym samym roku znowu pojawię się w Egipcie.

Tym razem wyjazd zapowiadał się niezwykle ekscytująco. Do swojej misji zaprosił mnie prof. Andrzej Niwiński. Kilkadziesiąt metrów powyżej świątyni Hatszepsut, na pionowej skale, odnalazł on kilka napisów najwyższego strażnika grobowców królewskich – niejakiego kapłana Butechamona. Takie same podpisy znajdowały się również w pobliżu grobowca Tutanchamona. To nasunęło przypuszczenie, że właśnie w tej skale starożytni mogli wykuć grobowiec dla jakiejś niezwykle ważnej osobistości. Miejsce nad znakomitą świątynią było przecież nie do pogardzenia. Kierujący wykopaliskami przewidywał, że mógłby tam być pochowany słynny kapłan Herhor, znany z kart Faraona Bolesława Prusa.

Wyjazdowi towarzyszyło wiele kontrowersji, zwłaszcza, że prof. Niwiński podał w mediach dokładną datę przypuszczalnego odkrycia grobowca. Po dotarciu na miejsce okazało się, że w ślad za misją podążyło wielu żądnych sensacji dziennikarzy. To przeszkadzało wyprawie. Egipcjanie odnosili się do nas nieufnie. Jednak misja rozpoczęła pracę w terminie.

reklama

Pobudka o 5 rano, toaleta, śniadanie i droga na górę. Najpierw kawałek przez pustynię do świątyni Hatszepsut, potem brzegiem skały w kierunku pionowej ściany. Tam, wyposażeni w sprzęt wspinaczkowy, po drabinach i po linach szliśmy coraz wyżej, aż na miejsce wykopalisk. 6 rano – kilofy i łopaty idą w ruch i tak aż do 12 w południe. Upał niemiłosierny dochodzący do 50 stopni Celsjusza. Niestety, w wyznaczonym terminie nie udało się odnaleźć grobowca. Dało to szanse do krytyki misji tym, którzy od początku sceptycznie podchodzili do wyprawy i teraz mogli tryumfować.

Grobowca nie udało się odnaleźć nie tylko w wyznaczonym wcześniej terminie, ale również do końca misji trwającej ponad dwa miesiące. Pod względem propagandowym można by to uznać za porażkę, jednak archeologia to nie szukanie skarbów, ale nauka. Z tego punktu widzenia Misja Skalna, bo taką miała oficjalną nazwę, odniosła sukces. Dzięki jej wspinaczkowemu charakterowi udało się odkryć na skałach kilkadziesiąt nieznanych dotąd starożytnych graffiti. Zaś sam przebieg wyprawy nawiązywał do archeologii romantycznej, jakiej dzisiaj trudno szukać. Mam nadzieję, że oddałem ten klimat w kolejnym filmie, Poznać tajemnice Herhora.

Kopaliśmy przecież, jak kiedyś Carter – zresztą kilkaset metrów od miejsca jego tryumfu związanego z odkryciem grobowca Tutanchamona. Anglik na swoje odkrycie pracował kilkadziesiąt lat. Wielu zwątpiło w jego szczęśliwą gwiazdę, on sam także. Jednak upór i konsekwencja zostały niewyobrażalnie, nawet dla niego, wynagrodzone. Może więc kontynuowane dalej (choć jeszcze bez skutku) przez Misję Skalną prace, podczas kolejnych sezonów wykopaliskowych doprowadzą do sukcesu na miarę odkrycia Cartera.

W rejonie Morza Śródziemnego corocznie działa kilkanaście polskich misji archeologicznych. Oprócz Egiptu prowadzone są prace w Libanie, Syrii i Sudanie. Mają one na celu poszerzenie wiedzy o przeszłości. Cały czas szukamy przecież odpowiedzi na pytanie jak to się wszystko zaczęło ? Dlaczego jesteśmy tacy, a nie inni? Jaki wpływ miały na to starożytne cywilizacje? W końcu, dlaczego potęgi ówczesnego świata jednak upadły? Co było tego przyczyną? Takich pytań można jeszcze stawiać wiele. Ważne jest jednak to, że w udzielaniu na nie odpowiedzi biorą udział również Polacy. Są za to doceniani, a polska archeologia znajduje się w czołówce światowej. Nadal trwają prace w Sakkarze i Deir el Bahari (zarówno w świątyni Hatszepsut, jak i na skale nad nią). Zakończyły się wykopaliska w Tell Atrib, a ich wyniki doczekały się wielu publikacji. Jestem szczęśliwy, że udało mi się wziąć udział w poszukiwaniach wiedzy o ówczesnej cywilizacji. Nadal dostaję zaproszenia do udziału w różnych misjach archeologicznych. Mam nadzieję, że uda mi się pogodzić pracę i zainteresowania historią XIX-wieku z egipską pasją, że znowu pojadę pod piramidy, bo Egipt zaraża swą tajemniczością, a ja niewątpliwie jestem… ciężko zarażony.

Dziękujemy czasopismu Akademii Pedagogicznej w Krakowie „Konspekt” za udostępnienie artykułu.
reklama
Komentarze
o autorze
Hubert Chudzio
Doktor historii, pracownik naukowy Akademii Pedagogicznej w Krakowie. Specjalista od historii nowożytnej, autor pracy doktorskiej „Generał Ludwik Bystrzonowski (1797-1878). Działalność polityczna i wojskowa”.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone