Z innej beczki: Terorryzm... na rzecz uczniów.
Owszem, można. Nie jest to jednak teoria spiskowa. Skutki porwania samolotu potrafią być katastrofalne. W zasadzie każdy, kto decyduje się na takie przedsięwzięcie, określany jest mianem terrorysty. Mówiąc kolokwialnie, terrorystom zwykle o coś chodzi. Czy to będzie prowokacja, czy wypuszczenie z więzienia ważnej dlań osobistości, czy uzyskanie zmian w prawie, poprzez pieniądze, sławę aż do aktu poświęcenia w jedynie słusznej sprawie. Porwany samolot to doskonały środek perswazji.
Mnie jednak naszło pytanie o to czy można porwać samolot, by poprawić żywot tych, którzy przez pięć dni w tygodniu uczą się w szkołach. Czy można stać się terrorystą, który poprawi niedolę uczniów?
12 września 1979 roku, okazało się, że jest to możliwe. Tego dnia porwano Boeinga 727, odbywającego lot na trasie z Frankfurtu nad Menem do Kolonii. Porywaczem okazał się trzydziestojednoletni Mark Keppel, któremu udało się wziąć zakładników.
W ramach żądań, z kokpitu samolotu umożliwiono mu nawiązanie kontaktu telefonicznego z ówczesnym kanclerzem RFN, Helmutem Schmidtem.
Mark Keppel miał jasne żądania: „W Republice Federalnej Niemiec znieść prace domowe dla uczniów!”.
Na swój warunek porywacz dostał niezobowiązującą zgodę i zrezygnował z porwania.
Okazuje się, że w tragicznej historii porwań czy zamachów terrorystycznych istnieją epizody spoza polityki międzynarodowej, ruchów fundamentalistycznych, spraw gospodarczych, wzniosłych ideologii czy przestępczości.
Trzeba się cieszyć, że ludzie nie wpadają na dziwne pomysły porywania pociągu lub samolotu, np. by poprawić jakość gumy do żucia. Nie zmienia to jednak faktu, że od farsy do tragedii nie jest wcale daleko. W końcu chodziło o ludzkie życie, a nie tylko brak prac domowych...
Zredagował: Kamil Janicki
Korektę przeprowadziła: Olga Śmiełowska
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".