Yuri Modin – „Moja piątka z Cambridge” – recenzja i ocena
„Moja piątka z Cambridge” to historia uznawanej za najskuteczniejszą z ujawnionych dotychczas sieci agenturalnych. W jej skład wchodzili Harold „Kim” Philby, Donald Maclean, Guy Burgess, Anthony Blunt, wszyscy będący absolwentami uniwersytetu w Cambridge, stanowili grupę znajomych i zostali zwerbowani przez NKWD w połowie lat 30. XX wieku. Piątą osobą opisywaną w książce jest również absolwent tego uniwersytetu, John Cairncross. Spośród grupy trzech uciekło do ZSRR (Philby w 1963, Maclean w 1951, Burgess w 1951) a Cairncross oraz Blunt pozostali na Zachodzie i przyznali się do współpracy z radzieckim wywiadem.
Każdy z członków grupy zrobił karierę w ważnej brytyjskiej instytucji rządowej. Philby, z początku dziennikarz, znalazł pracę w MI6, gdzie m.in. pracował na stanowisku kierownika sekcji, której zadaniem była koordynacja działań przeciwko ZSRR. Philby’ego typowano wręcz na stanowisko zastępcę szefa MI6. Maclean był dyplomatą, pełnił funkcje na placówkach w Paryżu, Kairze a w ambasadzie w Waszyngtonie był pierwszym sekretarzem. Burgess zajmował się propagandą w MSZ i MI6 oraz był asystentem wysoko postawionych osobistości. Blunt pracował w MI5 a Cairncross w MI6 oraz Ministerstwie Skarbu. Jak widać, możliwość wyrządzenia szkód mieli niemałe. I w pełni je wykorzystali. Pełna skala najprawdopodobniej nigdy nie będzie znana, gdyż, jak twierdzi autor książki, przesyłane telegramy były regularnie niszczone, a sporządzane były jedynie ich streszczenia (s. 34).
Kim jest autor? Jurij Modin, zanim został oficerem prowadzącym tej grupy, przez trzy lata pracował w Centrali KGB. Ze względu na znajomość języka angielskiego, mając 22 lata, został tłumaczem raportów przesyłanych z Wielkiej Brytanii. Dzięki temu zapoznał się z ich osobowościami daleko wcześniej, zanim miał okazję poznać członków grupy osobiście. Następnie został wysłany do Londynu, gdzie pracował w latach 1948-1951.
Autor przedstawia się jako osoba posiadająca kompletną wiedzę na temat grupy z Cambridge. Tymczasem, jak wskazują zachodni badacze, Modin miał dostęp do informacji pozyskiwanych od wszystkich członków tylko przez krótki okres, między grudniem 1943 a marcem 1944 r. Z trzema członkami grupy spotykał się w Londynie (Cairncross, Blunt, Burgess) a z pozostałymi dwoma po ucieczce, na terenie ZSRR (Maclean, Philby). W latach 1944-1948 nie miał dostępu do informacji Macleana przesyłanych z Waszyngtonu ani danych Philby’ego z Turcji, w której ten przebywał w 1946 r.
Między 1946 a 1950 r. Modin zbierał dane od tylko dwóch członków grupy, czyli Cairncrossa i Burgessa. Blunt po wojnie zaprzestał działalności wywiadowczej i powrócił do pracy naukowej, przyjmując rolę pośrednika między Burgessem i Modinem. Przebywając w Londynie, autor nie mógł być świadkiem działań Macleana w Kairze, ani działalności Burgessa i Philby’ego w Waszyngtonie, chociaż napisał dla KGB jego biografię (s. 283). Samego Macleana widział tylko raz w życiu (s. 270-271). Z tego względu pracę Modina należy traktować, jako swobodny miks wspomnień, własnych doświadczeń, spekulacji i relacji osób trzecich. W dodatku nie są one udokumentowane, gdyż autor nie stosuje aparatu naukowego.
Tym, co najbardziej zaskakuje w książce to brak jakiegokolwiek krytycyzmu wobec systemu, któremu służył autor i jego podopieczni. Brak choćby cienia wątpliwości autora w słuszność wyborów własnych, jak i swoich agentów powoduje, że, z pewną dozą ostrożności, można powiedzieć, że pozycja ta jest formą prorosyjskiej propagandy. Książka Modina jest jedną z kilku pozycji wydanych po zakończeniu Zimnej Wojny przez osoby związane zawodowo z KGB. Zachodnie kręgi naukowe przyjęły je z uczuciami sceptycyzmu, obojętności i akceptacji. Już w latach 90. XX wieku – w trakcie największego otwarcia Rosji na Zachód od kilkuset lat – kwestionowano rzekomą otwartość rosyjskich archiwów służb i zwracano uwagę, że mogą być narzędziami dezinformacji.
Absolutną bezrefleksyjność Modina można jeszcze zrozumieć. Tymczasem postępowanie „piątki” jest zagadkowe. O ile bowiem można założyć, że w trakcie werbunku ci młodzi mężczyźni mogli pozostawać pod wpływem ideologii komunistycznej, o tyle w okresie powojennym wiadomo już było, że reżim stalinowski daleki był od realizacji swoich górnolotnych haseł. Burgess i Blunt mieli okazję odwiedzić ZSRR w latach 30., co odrzuciło ich od tego kraju. „W ZSRR wszystko było inne – a zwłaszcza naciski polityczne i standard życia. Nikomu z tej grupy ani trochę nie odpowiadał tamtejszy świat” (s. 68).
Po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow grupa spotkała się i uznała, że fakt sprzymierzenia się z faszyzmem stanowi „nieważny epizod w drodze do światowej rewolucji” (s. 79). A może kierowała nimi czysta naiwność? Relacjonując znajomość z Burgessem Modin pisze, że ten pierwszy „Wierzył, podobnie jak reszta jego znajomych, że już wkrótce w naszym kraju pojawią się uczciwi liderzy, zainteresowani kwestiami istotnymi dla świata, a nie tylko własnymi przywilejami” (s. 162). Zatem dlaczego nie zaprzestali swojej działalności? Modin twierdzi, że wraz z czasem ich idee uległy ewolucji, ale szpiedzy nie byli w stanie porzucić swych ideałów (s. 301). Inna z hipotez mówi, że próbowali zakwestionować swoją tożsamość – swoich ojców, klasę społeczną i wreszcie ideały, w których wyrośli. To, co łączy te dwie, na pierwszy rzut oka sprzeczne wizje, to wiara w rewolucję. Z jednej strony była „celem wyższym”, który usprawiedliwiał niejako wszystkie braki ZSRR, a z drugiej stanowiła alternatywę dla środowiska, w którym wyrośli.
Co ciekawe, zdradzając swoją ojczyznę i posyłając na śmierć serki ludzi, członkowie grupy z Cambridge po swojej ucieczce nie byli w stanie kompletnie odseparować się od swojej tożsamości. Po uciecze do ZSRR KGB organizowało dla słynącego z elegancji Burgessa garnitury z Saville Row, a on sam bezskutecznie marzył o powrocie do Anglii (s. 270-276). Philby czytywał angielskie gazety, oglądał kasety wideo z rozgrywkami krykieta oraz spożywał ulubioną marmoladę (s. 295). Byli zatem wewnętrznie rozerwani, w pewien sposób bezdomni, nie będąc w stanie oddzielić się całkowicie od otoczenia, które ich stworzyło.
Choć Modin nie mówi tego wprost, to między wierszami dowiadujemy się, jakie są skutki takiego życia – jak bowiem sam twierdzi „aby się odprężyć, szpieg potrzebuje rozrywki” (s. 14). Autor książki odnalazł takowe w uprawie warzyw. Pozostali bohaterowie mieli mniej szczęścia. Burgess był uzależniony od alkoholu, a Maclean miał problemy z powodu jego nadużywania. Philby był czterokrotnie żonaty, po rozwodzie z trzecią żoną wdał się w romans z żoną Macleana. Równocześnie uważał wyjazd Burgessa, towarzyszącego Maclean’owi w ucieczce do ZSRR za zdradę bowiem ten pierwszy złożył obietnicę, że tego nie zrobi. W związku z tym, gdy Philby przybył do ZSRR w 1963, odmówił spotkania będącemu na łożu śmierci Burgessowi (s. 282-3). Jak więc widać cała trójka, która przez kilkanaście lat działała na szkodę Zachodu, podzieliła się po ucieczce do Moskwy.
Książka Modina to pozycja interesująca z dwóch względów. Po pierwsze zawiera wiele informacji nt. członków siatki z Cambridge, ich życiorysów, ale również rysy psychologiczne. Autor jest uważnym obserwatorem, dzięki czemu wyraźnie widać, czym poszczególni członkowie się różnili. Po drugie, jest w niej niemało autobiograficznych treści, które dają pewien wgląd w psychikę oficera KGB, jego poglądy i sposób myślenia. Biorąc pod uwagę zbrodniczą ideologię, której służył, są one przerażająco racjonalne.
Pozycję tę należy jednak czytać z dużą ostrożnością, bowiem w warstwie faktograficznej jej zawartość budzi wątpliwości. Ciekawe jest to, że autor, człowiek z wieloletnim doświadczeniem, nie jest się w stanie zdobyć na krytyczne spojrzenie wobec swojego pracodawcy. Być może dopadł go ten sam syndrom co i „piątkę z Cambridge” i mimo upływu czasu nie jest w stanie porzucić swych ideałów? A może ta książka to po prostu jeszcze jeden epizod zawodowej działalności Juriego Modina?