Wzywam pomocy, ale nikt mnie nie słyszy…

opublikowano: 2025-01-21, 14:10
wszelkie prawa zastrzeżone
Przeprowadzono nas do łaźni, dano inne szmaty z odwszalni i świeżo ponumerowane Zugangi wyruszyły w długi marsz przez kilka kilometrów do głównego obozu – AUSCHWITZ I.
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Haliny Nelken „Pamiętnik z getta w Krakowie”.

Brama niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau w styczniu 1945 roku (fot. Stanisław Mucha)

Droga wlokła się między zadrutowanymi partiami różnych lagrów Birkenau „A” i „B”, podzielonych na jeszcze inne, zadrutowane kwadraty. Stąd nie ma ucieczki. Jeśliby się udało przekraść przez druty jednego obozu, jak w labiryncie jest drugi, trzeci i dziesiąty.

Znowu łaźnie, znowu inne szmaty, ale nie starczy dla wszystkich. Mamy je otrzymać na bloku. Wieczór zacina deszczem, kiedy półnagie wkraczamy przez bramę z napisem „ARBEIT MACHT FREI” na Männerlager. Tu nie ma baraków, tylko piętrowe bloki z czerwonej cegły. Pierwsze dwa na lewo, jeden za drugim, oddzielono drutami dla nas.

Umywalnie i ustępy. Schody! Już blisko rok, od lotniska, nie chodziłam po schodach. Na piętrze ogromne hale i prycze. Okna. Gratulujemy sobie, że dostałyśmy się tutaj, chociaż i tu Słowaczki na funkcji dają szkołę. Dostałyśmy koce i jakieś szabrawe ubranie, żeby było w czym stanąć na apelu przed blokiem. Nazajutrz przychodzi na ten przegląd stary Oberscharführer Sell i lustruje nas ostro. Przechodzi przed szeregiem, patrzy uważnie. Stoję z tyłu piątki, ale wzrostem zawsze wystaję ponad inne. Wytrzymuję jego spojrzenie, lecz oddycham z ulgą, kiedy przechodzi dalej. Pyta od czasu do czasu, jaki kto ma zawód. Zawraca powoli i staje przed naszą piątką. Wskazuje na mnie i – uszom nie wierzę!

Was machen Sie zwischen diesen Juden? [Co pani tu robi wśród tych Żydówek?]

Ich bin doch eine. [Jestem jedną z nich]

– Zawód?

– Laborantka i rysowniczka – odpowiadam, bo tak miałam w kenkarcie.

– Gdzie pracowała w Płaszowie?

– U doktora Blankego w SS-Krankenrevier.

– Blanke? Znam, znam. Dobrze tam było?

– Lepiej niż tutaj! – wyrwało mi się i omal nie wrzasnęłam, bo mama uszczypnęła mnie z boku, co za głupstwa wygaduję.

Po południu poszłyśmy znowu do łaźni i kiedy czekałyśmy nagie na nasze ubrania z odwszalni, przyszły aufseherki i SS-mani, by wy szukać sobie ludzi do pracy. Stałyśmy na golasa w grupach: urzędniczki, szwaczki, pielęgniarki, służące – a ja z czterema innymi w grupie „Malerin” i dekoratorek. Zjawił się Sell i od drzwi wołał:

– Laborantki, wystąpić!

– Nie ma tu takich – odpowiedziała aufseherka. Sell nie dał za wygraną:

– Tu jest taka ganz besondere Kraft, Laborantin und Zeichnerin dazu! [To specjalistka, laborantka, a przy tym rysowniczka!]

reklama

Czyżby on szukał mnie? – pomyślałam i skuliłam się, bo byłam nago.

– Malarki są tutaj. – Wskazała na nas aufseherka. Ach, dobrze – i od razu przydzielił te trzy dla jakiegoś SS-mana do drukarni. Stałam sama i zaczęłam się niepokoić, bo nas już niewiele zostało. Kiedy przyszedł znowu w ten kąt, szepnęłam, że ja naprawdę umiem dobrze rysować.

– A pisać na maszynie?

– Umiem, ale nie za prędko – odparłam szczerze.

Gut. Diese kommt zu mir  – zwrócił się do aufseherki – Arbeitsein satz-Kartei [Dobrze. Ta pójdzie do mnie, do kartoteki zatrudnienia]. Proszę zapisać jej numer na listę.

Słowaczka schreiberka spojrzała na mnie kosym okiem:

– Ale ci się dostało. Prominentka.

Mamie kazali zamiatać na bloku i nie była z nami w łaźni. Cieszyłyśmy się z dobrego przydziału, ale mina mi zrzedła, gdy się okazało, że wszystkie z przydziałem pracy przechodzą zaraz do kobiecego obozu w Auschwitz I. Ten Frauenlager był po drugiej stronie Lagerstrasse, nie tak daleko, ale już poza wieloma rzędami drutów, już zupełnie oddzielony.

Selekcja węgierskich Żydów w maju 1944 roku (fot. Bernhard Walter)

Niepotrzebnie się zmartwiłam, bo kiedy schreiberka czytała numery z listy, nakazując wyczytanym zejść przed blok do wymarszu – mnie na tej liście nie było! Nie było też wielu innych, które dostały dobre przydziały. Zamiast nich wpisała schreiberka numery swoich koleżanek albo innych więźniarek, które za dobry przydział płaciły papierosami czy wspaniałościami z paczek. Wróciłyśmy na prycze, a one wymaszerowały wieczorem na Frauenlager. Nikt nie przewidział, że transport odbierze sam Arbeitseinsatz führer Sell. Ilość kobiet w transporcie zgadzała się z listą numerów, ale ponieważ nie było jego urzędniczki, zorientował się, że lista jest sfałszowana. Odesłał cały transport z powrotem, nakazując aufseher kom ukarać schreiberki i skoro świt dostawić na Frauenlager kobiety z oryginalnej listy podpisanej przez niego. Istotnie, nad ranem sztubowa ściągnęła mnie z pryczy i w drogę.

Kobiety z biur meldowały się u blokowej Marii. Niemłoda niemiecka komunistka więziona od 1933 roku w Dachau miała ogromny autorytet. Prosta i płaska jak tyczka, w czarnej sukni, ciemne krótkie włosy gładziutko zaczesane wokół bladej twarzy o surowym wyrazie, jakby na niej nigdy nie gościł uśmiech. Mówiła niewiele i rzeczowo krótkimi zdaniami i spokojnym głosem. Wrzask był oznaką władzy w obozie – ale na bloku Marii nie było słychać głośnego słowa. Nie bałam się jej, mimo onieśmielenia. To był uczciwy, sprawiedliwy człowiek, na niemiecki sposób nieco oschły i zawsze serio.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Haliny Nelken „Pamiętnik z getta w Krakowie” bezpośrednio pod tym linkiem!

Halina Nelken
„Pamiętnik z getta w Krakowie”
cena:
59,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Wydawnictwo W.A.B.
Rok wydania:
2025
Okładka:
twarda
Liczba stron:
448
Premiera:
29.01.2025
Format:
145x210 [mm]
ISBN:
978-83-8387-413-5
EAN:
9788383874135
reklama

Maria spojrzała na mnie i nakazała sztubowej wydać mi ubranie. I oto zrzuciłam nędzne szmacidła, a przyoblekłam się w czystą bieliznę z jedwabiu, pończochy, trzewiki i śliczną sukienkę granatową w cienkie białe paseczki, prostą, ale o wymyślnym kroju, z cieplutkiej lekkiej wełenki. Nawet miała biały kołnierzyk. Z lewej strony widniała naszywka paryskiej firmy. Która młoda Francuzka przywiozła tę kreację do Oświęcimia? Dostałam jeszcze płaszcz – już nie taki ładny – i turecką chusteczkę na głowę, pachnącą jeszcze słabo perfumami. Tak wystrojoną doprowadziła mnie sztubowa do mojego komanda, które właśnie wyruszało do pracy, eskortowane przez aufseherkę i postenów z psami.

…Biura Arbeitseinsatz mieściły się w baraku naprzeciw wartowni, na ukos od głównej bramy wejściowej z Arbeit macht frei. W pierwszym pokoju na prawo urzędował Sell. W środku baraku na prawo były dwa pokoje kartoteki – nasze biuro. W pierwszym opracowywali akta dwaj niemieccy więźniowie i pisała na maszynie Judith, klasycznie piękna o greckim profilu. Jej siostra Lilly pracowała z nami w kartotece, w drugim pokoju.

Była nas dziesiątka: młode dziewczęta i trzy dojrzałe kobiety: protestantki, żydówki, katoliczki – Węgierki, Niemki, Słowaczki, Austriaczka, Czeszka – komunistka, Alis Bala, Jugosłowianka Vera z partyzantki i ja.

Na środku pokoju stały w dwu szeregach nakryte blatem regały. W głębokich szufladach mieściły się segregatory z kartoteką wszystkich więźniów objętych ewidencją Auschwitz I i podległych obozów: Buna-Werke, Monowitz itd. Każda z nas miała przydzielone inne litery alfabetu.

Według list ze Schreibstuby notowało się w kartotekach stan obozu: przydziały pracy, zmiany bloków czy śmierć. W tym wypadku wyjmowało się kartę, zaznaczało jedną z dwu chorób: atak serca lub za palenie płuc – i karta wędrowała do Totenkartei w innym pokoju. W pierwszym dniu pracy przypadło mi uporządkowanie tej kartoteki nieboszczyków.

Aż pod sufit leżały paczki kartek związane sznurkiem, niektóre z ostatnich miesięcy uwalone byle jak, jedne na drugich. Napis czerwonym ołówkiem na pliku kartotek przyciągnął mój wzrok – to był właśnie majowy transport z Płaszowa! VERGAST! [Zagazowany!] Razem z transportem z Węgier! Węgrzy poszli do gazu bez ewidencji, ale Płaszów był skrupulatnie odnotowany. Roztrzęsiona przerzuciłam stos kartek – jest, Edmund Emanuel Nelken…

reklama
Więźniarki obozu w Birkenau

Przez moje ręce przechodziły dzienne meldunki Verwaltung des Krematoriums gibt bekannt [Zarząd krematorium donosi] z długą listą numerów i nazwisk. Pamięta łam płomienie z kominów na Brzezince; kiedy zobaczyłam, jak przeraźliwie dokładną buchalterią objęte są masy oświęcimskie, każdy z nas, jeszcze żywy, czy już w Totenkartei – nie sądziłam, aby Niem cy mogli zostawić przy życiu chociaż jednego świadka takiej dokumentacji.

Szkoda mi życia

tak bardzo szkoda

że beztreściwe mijają dni…

że zamiast śmiechu – znam tylko łzy

Żal mi, tak żal

że dla mnie dawno zgasła nadzieja…

…Jak się pogodzić z ludzką podłością?

Jak można umrzeć – gdy woła świat!

ja jeszcze nie mam dwudziestu lat

ja jestem młoda!

młoda!

no – MŁODA!

Szkoda mi życia, tak bardzo szkoda…

(Oświęcim 1944 roku)

 

Zagubiłam się w świecie

odnaleźć się nie mogę

i po omacku idę

w nieznaną drogę –

Wzywam pomocy, ale

nikt mnie nie słyszy.

Jestem już tak zmęczona

– chcę tylko ciszy.

(fragment; Oświęcim 1944 roku)

Tymczasem byłam w biurze, a moja biedna mama chodziła do ro boty przy budowie drogi, i to za tym naszym barakiem. Nie mogłam do niej wybiec, nie mogłam dać jej znaku przez okno. Udręczona, patrzyłam, jak rozbija kamienie młotem. Alis Bała poradziła, abym prosiła schreiberkę o przeniesienie mamy na Frauenlager. Nic z tego nie wyszło. Prominentka czy nie, po prostu nie umiałam zażądać ani przekupić, zresztą nie miałam czym.

Smukła i śliczna Vera była naszą kierowniczką – kapo. Żyłyśmy przyjaźnie, bez podziału na rangi w codziennym dniu pracy. Raz wpadła do pokoju, podniecona:

– Nie palić papierosów! „Małchemuwes” na korytarzu! – Żydowskie słowo oznaczające śmierć było kodem Sella. Istotnie wkrótce sta nął w drzwiach i przeszedł wzdłuż regałów. Spytał Very, czy wszystko w porządku i jak diese neue Polin? Ja, gut [Jak się sprawuje ta nowa Polka? No, dobrze] – i poszedł do innych biur.

Przeczekałam i wybiegłam do łazienki, żeby zobaczyć, czy mama jest przy robocie. Nie było jej. Wyszłam zmartwiona i na korytarzu omal nie zderzyłam się z Sellem. W otwartych drzwiach kartoteki stała Vera i zbladła z przerażenia. Ale w tej chwili we mnie działał instynkt:

Herr Arbeitseinsatzführer, bitte, bitte, darf ich Sie sprechen? [Panie szefie, czy mogę z panem mówić?]

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Haliny Nelken „Pamiętnik z getta w Krakowie” bezpośrednio pod tym linkiem!

Halina Nelken
„Pamiętnik z getta w Krakowie”
cena:
59,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Wydawnictwo W.A.B.
Rok wydania:
2025
Okładka:
twarda
Liczba stron:
448
Premiera:
29.01.2025
Format:
145x210 [mm]
ISBN:
978-83-8387-413-5
EAN:
9788383874135
reklama

Da warten! [Poczekać] – Zaskoczony, skierował mnie do swojego biura. Stałam przed drzwiami, póki nie zakończył inspekcji wszystkich pokojów. Wreszcie weszłam za nim i stanęłam pokornie przy biurku, bo mnie nagle obleciał paraliżujący strach.

– Na, jestem gorszy niż doktor Blanke, polnische Gräfin?

Rozjaśniło mi się w głowie. On mnie pomylił z panią Suchestow! Zresztą też nie hrabiną.

Ale to nieważne.

– Nie jestem żadna Gräfin! Proszę mnie wysłuchać! Moja matka jest znakomitą siłą biurową, ale została na Männerlagrze. Pan wszystko może, proszę, proszę nas połączyć!

Więźniarki niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau

Odwrócił się do okna. Mundur nie zatuszował jego krzywej figury o okrągłych plecach i lewej wyższej łopatce. Taki to by nie przeszedł przez selekcję Mengele! Wreszcie usiadł za biurkiem i bawił się pejczem, świdrując mnie wzrokiem.

– Tu nikt nie ma bliskiej rodziny, a ty masz matkę i jeszcze ci źle?! Pewnie, że ja mogę przenieść ją do Frauenlager, ale wtedy musi ktoś zająć jej miejsce w budowie drogi. To jest w porządku?

Zaprzeczyłam, a on ciągnął:

– Jeżeli tak bardzo chcesz być mit deiner Mutter, mogę odesłać ciebie na Männerlager, będziecie razem tłukły kamienie. Mogę odesłać was obie do Birkenau, a tam są piece, hę?

– Herr Arbeitseinsatzführer uczyni, co uważa. Ja musiałam zrobić, co jest moim obowiązkiem. Bitte um Verzeihung [Proszę wybaczyć], ale pan przecież rozumie moją sytuację. Na moim miejscu postąpiłby pan tak samo.

Geh weg zur Arbeit [Wrócić do pracy].

Wróciłam z ciężkim sercem do kartoteki. Przerażone koleżanki łamały ręce. Na litość boską, co ta dziewczyna, zgubiła siebie i matkę, on je wyśle do Birkenau. Częstowały mnie kanapką z boczkiem – w ustach miałam piołun. Zgryziona maszerowałam wieczorem do bloku, byle paść na pryczę i móc wreszcie płakać. A tu – na pryczy – siedzą moja mama i Genia!!

Aufseherka przyszła po jedną Nelken i nie wiedząc po którą, za brała obie. Maria przydzieliła mamę do pracy na bloku, Genię do po mocy. Trzy Nelken były znowu razem.

Polskie słowo „kochany” weszło do wszystkich języków w wielonarodowym Oświęcimiu, bo tu pierwszymi więźniami byli Polacy. To oni po mogli pierwszym kobiecym transportom i odtąd każdy męski opiekun, obojętnie jakiej narodowości, był po prostu „kochany”, czyli ktoś z obozu męskiego, często zupełnie nieznany, ktoś, kto różnymi drogami słał chleb, mydło, garderobę i listy. Listy były może ważniejsze od żywności.

reklama

Mężczyźni pracowali w naszym biurze lub przychodzili z meldunkami ze Schreibstuby, jak Erwin Olszówka z Chorzowa czy Georg, także ze Śląska, „kochany” od Ibi, mojej sąsiadki w kartotece. Po wojnie pobrali się, Ibi nie wróciła do Kieżmarku na Słowacji, ale zamieszkała z Georgiem w Oświęcimiu. To on, Erwin i kilku jeszcze godnych najwyższej pochwały kolegów zaraz po wojnie uratowali dla potomności miejsce martyrologii narodów i zagłady Żydów europejskich, tworząc muzeum obozu.

Erwin podarował mi mały notesik w czerwonej skórce, żebym miała gdzie zapisywać moje wiersze. Przeniosłam go przez wszystkie następne obozy za pazuchą czy w bucie i mam go do dzisiaj. Raz przyniósł mi wielką pajdę chleba z boczkiem, że to od kolegi z Poznania, Zygmunta. Nazywał się Goldberg, ale nie był Żydem. Przesyłał mi przez Erwina jedzenie i listy. Nigdy go nie poznałam, nie wiem, jak wyglądał, nie wiem, czy przeżył Mauthausen, a jeśli tak, dokąd go losy zawiały, ale nasza korespondencja i wymiana myśli wniosły serdeczną przyjaźń i osobistą treść w jałowe życie.

Nasza Vera Jugosłowianka opowiadała ze łzami, jaki piękny jest Split, ale po wojnie wyszła za mąż za młodego oświęcimiaka i została w Polsce. Jej „kochanym” od listów był muzyk Adam Kopyciński z Krakowa, dyrygent orkiestry symfonicznej w Auschwitz I. Przed Bożym Narodzeniem 1944 roku zezwolono „prominentkom” odmaszerować w grupie na Männerlager 194 i posłuchać koncertu i rewii. Muzycy o światowej sławie, wybitni aktorzy, śpiewacy operowi i pieśniarze znajdowali się wśród więźniów, także znakomity komik z Drezna, niemłody już mężczyzna – większość z nich nie przeżyła likwidacji Oświęcimia i obozu w Mauthausen.

Aufseherki – żeński personel SS. Na zdjęciu Hildegard Kanbach, Irene Haschke, Elisabeth Volkenrath i Hertha Bothe z obozu koncentracyjnego Begen-Belsen (fot. Oakes, H (Sgt) No 5 Army Film & Photographic Unit)

Ale teraz, ustawieni na podium, skłonili się kilku pierwszym rzędom, gdzie panoszyli się mordercy z SS i aufseherki. Reszta sali była gęsto zatłoczona więźniami na stojąco, a z boku podium, oddzielone od reszty kobiece „prominentki”. Oparłam się o ścianę i przymknę łam oczy, gdy zabrzmiały pierwsze tony Niedokończonej Schuberta, na równi z Piątą Beethovena, ukochanej symfonii mojego ojca. Nie mogłam patrzeć na SS-manów, na nas w pasiakach…

Pod powiekami miałam salę koncertową w Krakowie i zasłuchaną, skupioną twarz tatusia. Nie ma go już, nie ma, za to są tu jego mordercy i świętokradczo słuchają niebiańskiej muzyki. Każdy ton rozrywał mi serce.

[w nawiasach kwadratowych zamieszczono tłumaczenia dialogów w oparciu o przypisy w książce]

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Haliny Nelken „Pamiętnik z getta w Krakowie” bezpośrednio pod tym linkiem!

Halina Nelken
„Pamiętnik z getta w Krakowie”
cena:
59,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Wydawnictwo W.A.B.
Rok wydania:
2025
Okładka:
twarda
Liczba stron:
448
Premiera:
29.01.2025
Format:
145x210 [mm]
ISBN:
978-83-8387-413-5
EAN:
9788383874135
reklama
Komentarze
o autorze
Halina Nelken
(1923–2009) – polska pisarka pochodzenia żydowskiego, historyk sztuki, wykładowca akademicki. W czasie II wojny światowej była więźniarką niemieckich obozów koncentracyjnych, m.in Auschwitz-Birkenau i Ravensbrück.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone