Wyrazić siebie w ikonie

opublikowano: 2008-01-03, 23:27
wszelkie prawa zastrzeżone
Dlaczego ikonę piszemy, a nie malujemy. O tym gdzie jest jej miejsce i dlaczego nazywamy ją modlitwą, a także o indywidualnym wkładzie ikonnika w ikonę z Bogusławem Andresem rozmawia Renata Pernak.
reklama
Przy pracy

Pan Bogusław urodził się w Przemyślu w 1974 roku. Dzieciństwo i pierwsze lata młodości spędził na Pogórzu Przemyskim i w Bieszczadach, gdzie do dzisiaj widoczne są historyczne wpływy kultury i religii Wschodu. Dziś pracuje na Wydziale Technologii Drewna SGGW, gdzie uczy studentów zagadnień związanych z ochroną i konserwacją drewna. A po pracy... współorganizuje warsztaty ikonograficzne. – Nigdy bym nie przypuszczał, że zostanę adiunktem na wyższej uczelni lub że będę kiedykolwiek współprowadził warsztaty ikonograficzne u Jezuitów czy Dominikanów – tłumaczy. Cieszę się, że tak potoczyły się moje losy, bowiem już od wczesnego dzieciństwa intrygowało mnie drewno jako tworzywo artystyczne oraz symboliczny świat ikon…

Renata Pernak: Zacznijmy od początku. Kiedy po raz pierwszy zetknął się Pan z ikoną, czy pamięta Pan, co wtedy czuł?

Bogusław Andres: Pierwszy raz z ikoną? Nie pamiętam... ale pewnie na chrzcie (śmiech) Pierwsze, nazwijmy je, bardziej świadome, spotkanie z ikoną nastąpiło już we wczesnych latach dzieciństwa. Na niedzielne msze chodziliśmy z rodzicami do kościoła parafialnego w Olszanach. Pierwotnie świątynia ta była cerkwią unicką, zaś po II wojnie światowej konsekrowano ją jako kościół katolicki. Wystrój świątyni zmienił się, jednak pozostawiono w niej ikony z rozmontowanego ikonostasu. Jak się można domyślić, nie były to stare ikony, lecz XX-wieczne w stylu ukraińskim, ale i tak bardzo głęboko zapadły mi one w pamięci. Wspominając teraz te dziecięce lata, nie jestem w stanie przypomnieć sobie co wówczas odczuwałem. Pamiętam, że patrzyliśmy na siebie dużymi oczami: ja na ikony, a ikony na mnie. Już wówczas dotarło do mnie, że nie są to zwykłe „święte obrazki”, jednak dopiero po latach zrozumiałem dlaczego i czym ikona przyciąga nas do siebie.

Jak długo zajmuje się Pan pisaniem ikon? Czy pamięta Pan swoją pierwszą napisaną ikonę, a może ma ją Pan nadal w swej pracowni.

Pierwszą ikonę napisałem we wrześniu 1994 roku, pod okiem Jadzi Denisiuk z Cisnej. Zanim Jadzia pozwoliła mi dotknąć pędzli, przeszedłem solidną szkołę gruntowania, szlifowania i pozłotnictwa. Do dzisiaj to dobrze pamiętam. Jak ja paliłem się wówczas do malowania... Z perspektywy czasu uważam, że Jadzia bardzo dobrze wprowadziła mnie w warsztat ikony. Dzięki dość mozolnemu szlifowaniu gruntu i przypatrywaniu się pracy mego pierwszego Mistrza, miałem czas na wyciszenie się i przygotowanie do namalowania pierwszej ikony. Na warsztat wziąłem wówczas ikonę Chrystusa – Pantokratora. Dlaczego ten typ ikonograficzny? Nie wiem. Szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy był to świadomy wybór, czy może podświadoma chęć przekazania tego, co siedziało w mojej głowie i sercu od czasów dzieciństwa.

reklama
Pantokrator – wprawka na kartonie. Chrystus Pantokrator (gr. Wszechwładca) to przedstawienie Zbawiciela jako władcy świata i jego sędziego. Postać stoi (lub siedzi na tronie), w lewej ręce trzymając Pismo Święte (lub zamkniętą księgę, Księgę Życia, zwój z Ewangelią), a prawą unosząc w geście błogosławieństwa. Jest to najczęściej spotykany sposób przedstawiania Chrystusa na ikonach. Więcej...

Ikony tej nie mam w swojej pracowni... na szczęście. Pod względem warsztatowym uważam, że była ona bardzo niedopracowana, choć jednocześnie wiele osób mówiło mi, że ikona ta ma w sobie to „coś”, ma w sobie to wewnętrzne światło. Ikonę tę przed laty ofiarowałem bliskiej mi osobie.

Ile czasu potrzeba na napisanie jednej ikony? Ile czasu przeznacza Pan ogólnie na to zajęcie?

Trudno jest odpowiedzieć na tak ogólnie postawione pytanie. Zależy to m. in. od wielkości ikony oraz złożoności typu ikonograficznego. Na przykład Jana Damasceńskiego namalowałem w przeciągu 3 dni. Większe i bardziej skomplikowane ikony wykonuje się stosownie dłużej – nawet kilka miesięcy. Nie kryję, że zależy to również od biegłości w opanowaniu techniki.

Ile czasu przeznaczam na pisanie ikon? Zbyt mało...

Nie mogłabym nie spytać o tak fundamentalną kwestię. Dlaczego ikonę się pisze, a nie maluje?

Hm... no właśnie. Przecież pisze się piórem, długopisem, pisakiem... Odpowiedź, niestety, jest bardzo banalna. Ikona przyszła do nas ze Wschodu, przede wszystkim z krajów byłego Związku Radzieckiego. W języku rosyjskim pisat’ znaczy tyle, co malować i stąd wzięło się, że ikonę się pisze. Jest to po prostu kalka językowa. Podobnie jest w języku greckim. Osobiście oba terminy stosuję zamiennie, przez co nieraz jestem poprawiany przez innych. Oczywiście przytakuję, bo nie ma o co kruszyć kopii.

Jan Damasceński (ok. 675 – 749) – święty, jeden z najwybitniejszych pisarzy chrześcijańskich, zagorzały przeciwnik ikonoklazmu .

Jest i drugie, głębsze wytłumaczenie, dlaczego ikony się pisze. Przez wiele wieków ikony malowane na drewnianych podobraziach, a zwłaszcza te malowane na ścianach świątyń, pełniły funkcję edukacyjną dla ludzi nie umiejących czytać. Sobór Nicejski II postawił na równi Ikonę i Ewangelię. Stąd ikona była określana jako biblia ubogich. To, co uczony mógł przeczytać w Ewangelii, analfabeta mógł zobaczyć na ikonach. Chyba bardziej lubimy takie wytłumaczenie...

Kim w takim razie jest ikonnik? Pisarzem, malarzem, artystą, czy może narzędziem w rękach Boga? A może żadnym z nich.

Moim zdaniem ikonnik powinien być artystą pokornym wobec Boga. Przepraszam, jednak aby malować ikony trzeba mieć choć krztynę talentu, którą nieustannie należy rozwijać. Jednocześnie trzeba mieć w sobie dużo pokory i być świadomym, że to, co robimy, robimy tylko dzięki łasce danej przez Boga. Czyli de facto jesteśmy narzędziami w jego ręku. Stąd wzięła się tradycja, że nie podpisuje się swych ikon lub podpis poprzedzony jest tekstem: „wykonane ręką”.

Polskie słowo określające człowieka piszącego ikony to „ikonograf”, jednak używa się też wyrazów takich jak „ikonnik” i „ikonopisiec”, rozpowszechnionych szczególnie wśród ludzi na stałe z ikonami związanych

Pytanie to nie było bezpodstawne, wszak ikonnika nazywa się czasem wykonawcą. Z pewnością wiąże się to z tym, iż przestrzega on kanonu, który w przypadku ikonopisarstwa jest dość rygorystyczny.

reklama

Tak, ikonnika zazwyczaj – na szczęście – marginalizuje się. To ikona jest najważniejsza, a to, kto ją napisał, jest sprawą wtórną.

Ikona jest szczególnym rodzajem malarstwa, zatem ma swój konkretny język. Ikonnik malując ikonę podporządkowuje się kanonowi ikonograficznemu. Najogólniej mówiąc kanon jest zbiorem reguł i zasad, mówiących m. in. o tym jak należy przedstawiać na ikonach poszczególnych świętych.

Ikona Trójcy Świętej Rublowa (po 1408 r.). Andrej Rublow, (ok. 1360–1430) – rosyjski mnich, święty prawosławny, ikonograf. Najwybitniejszy przedstawiciel moskiewskiej szkoły malarstwa ikonowego. Więcej...

Kanon określa atrybuty świętego, tj. rysy twarzy, kształt i kolor zarostu oraz włosów, szaty w jakich Święty jest przedstawiany. Pragnąłbym tu jednak zaznaczyć, aby nie podchodzić do kanonu ikonograficznego jak do czegoś skostniałego. Nie, kanon jest żywy i ciągle rozwija się. Niech uświadomi nam to fakt, że przed Rublowem nikt wcześniej nie namalował tak jak on Trójcy starotestamentalnej. W XIV wieku ikona ta wymykała się spod ówczesnych kanonów. Jednak ukazane w tej ikonie misterium świata duchowego, głęboki przekaz teologiczny oraz jej piękno sprawiły, że została ona włączona do kanonu.

Podobnie jest i dzisiaj z malowaniem ikon współczesnych świętych. Na bieżąco tworzone są nowe wytyczne dotyczące sposobu ich przedstawiania na ikonach.

Czy nie ma Pan poczucia ograniczenia przez ten kanon?

Kanon ikonograficzny nie ogranicza wolności twórczej malarza ikon, ale powołując się na Tradycję i nauczanie Kościoła nie dopuszcza do zbyt subiektywnego ujęcia tematu. Kanon nie ogranicza, lecz wskazuje drogę.

Nigdy nie miałem takich myśli, że jestem ograniczany przez kanon. Jest on na tyle ogólny, że śmiało w jego obrębie można malować różne ikony. Proszę porównać kilka ikon przedstawiających np. Matkę Bożą Kazańską. Wszystkie przedstawiają w podobny sposób Maryję i Jezusa, a jednak każda ikona jest inna. Mówi się, że nie ma dwóch identycznych ikon. Ikonnik pracując nad ikoną, bardziej lub mniej świadomie, pozostawia w niej cząstkę siebie.

Czyli jestem w stanie znaleźć w Pana ikonach jakąś część Pana? Przychodzą mi na myśl słowa Jana Pawła II z „Listu do artystów”, w którym papież pisał: „Artysta bowiem, kiedy tworzy, nie tylko powołuje do życia dzieło, ale poprzez to dzieło jakoś także objawia swoją osobowość”. Wydawać by się mogło, że w ikonopisarstwie, gdzie hermeneje minimalizują owo indywidualne ujęcie, nie jest to możliwe.

Hermeneje (gr.) – podręczniki kodyfikujące kanon ikon. Więcej na temat kanonu...

Odwołam się do moich doświadczeń z prowadzenia warsztatów ikonograficznych. Wiele osób, które wykonują pierwsze szkice np. do ikony Pantokratora, wykonuje nieświadomie swój autoportret. Fenomen ten jest bardzo powtarzalny na pierwszym roku warsztatów. Zatem, jak widać, pomimo zachowywania kanonu, przemycamy cząstkę siebie w ikonach, które malujemy.

Tak jak mówiłem, pomimo przestrzegania kanon ikonograficznego, nie ma dwóch identycznych ikon. Niewątpliwie świadczy to o tym, że ikony zawierają jakąś cząstkę ikonopiscy. Z pewnością tak jest również w moim przypadku.

reklama

Równie rygorystyczne jak kanon są typy ikonograficzne. Czy trudność napisania danej ikony, zależy w jakiś sposób od jej typu?

Hodegetria (z gr. Hodos-droga, wskazująca drogę, przewodniczka). Jeden z najpopularniejszych sposobów przedstawiania Matki Boskiej. Siedząca frontalnie Maryja wskazuje prawą ręką na trzymanego w lewej ręce Chrystusa, który prawą dłonią błogosławi, zaś w lewej ma zwój z Ewangelią. Więcej...

Typy ikonograficzne związane są z kanonem. Najwięcej typów ikonograficznych stworzono dla Matki Bożej. Jedne typy ikonograficzne są stosunkowo proste np. Hodegetria. Inne natomiast są bardziej złożone, pełne symboli i alegorii. Przykładem takiej ikony jest np. Krzak gorejący. Porównując te dwa typy ikonograficzne zrozumiemy na czym polegają trudności. Nie chcę spłycać tematu, ale problemy mogą wypływać jedynie z opanowania techniki.

Czy ma Pan jakiś wybrany typ, który najczęściej realizuje? Wiem, że z dzieciństwa najbardziej utkwiła Panu w pamięci Matka Boska Hodegetria oraz Pantokrator, znajdujące się w parafialnym kościele. Czy do tych dwóch typów pozostał Panu jakiś szczególny sentyment?

Skąd Pani wie o mnie takie rzeczy? (śmiech) Tak, to prawda. Z dzieciństwa pamiętam głównie te dwie ikony namiestne, a dokładnie ich duże oczy.

Eleusa (gr. ta, która współczuje). W tym typie ikonograficznym głowa Matki Boskiej pochylona jest ku synowi, a ten przytula się do policzka matki. Czułość i troska zastępują tu surową dostojność. Więcej...

Z pewnością pozostał mi z tych czasów sentyment do tych typów ikonograficznych. Należy nadmienić, że są to podstawowe ikony i najważniejsze typy ikonograficzne Chrystusa i Matki Bożej. Z ikon tych emanuje majestat oraz spokój. Ale lubię też inne ikony. Lubię oglądać ikony w typie Eleusy. Ujmuje mnie pokazana na tych ikonach czułość i związek emocjonalny pomiędzy Matką a Synem.

O ikonie bardzo często mówi się jako o modlitwie. Kościół wskazuje, iż jest to jej podstawowa funkcja: dzięki ikonie, a więc kontaktowi w pewien sposób namacalnemu, łatwiej rozmawiać z Bogiem. Czy dla pisarza ikona spełnia podobną funkcję?

Ikona jest w swej istocie przede wszystkim dziełem modlitewnym. Niestety, dla wielu współczesnych artystów ikona jest zjawiskiem estetycznym, przez który starają się wywrzeć wpływ emocjonalny na odbiorcę. Ikona jednak nie ma nas szokować. Zadaniem ikony jest wyciszenie zmysłów, ma skłaniać nas do modlitwy, kontemplacji. Ikona powinna tak oddziaływać na cały Kościół, a więc również na ikonopisców.

A czy zgodziłby się Pan z parafrazą – kto pisze ikonę ten modli się podwójnie?

Pisząc ikonę należy być wyciszonym i skupionym. Można by rzec, że modlitwa sama się ciśnie na usta. Nie oznacza to, że malując ikonę cały czas „mamroczę” pod nosem modlitwę. Raczej to co robię jest dla mnie modlitwą. Zazwyczaj modlę się przed rozpoczęciem pracy. Wypowiadam modlitwę ikonografa i zaczynam ucierać pigmenty...

reklama

Porozmawiajmy jeszcze przez chwilę o odbiorze ikony. Wydaje się, że nie jest on możliwy bez wiedzy zarówno historycznej, jak i symbolicznej. Czy potrzebne są jednak jakieś indywidualne predyspozycje do refleksji nad ikoną, których niektórzy ludzie po prostu nie posiadają?

Tutaj nie do końca się zgodzę. Proszę popatrzeć ilu katolików w ostatnich latach zwraca się ku ikonie. Wierni podświadomie wyczuwają, że ikony nie są kolejnymi świętymi obrazkami przeładowanymi bogactwem artystycznym, lecz obrazami niosącymi treści teologiczne. Ikona przyciągnęła ich nie tylko walorami estetycznymi, ale przede wszystkim swym bogactwem duchowym

Jest natomiast oczywiste, że pełen odbiór ikony jest możliwy jedynie przez osoby znające jej symbolikę i historię. Nie wiem, ale nie sądzę, aby jakieś szczególne predyspozycje były niezbędne do odbioru tej sztuki. Oczywiście jedni są bardziej wrażliwi na piękno ikon... inni może trochę mniej, ale uważam, że każdy jest zdolny do chwili refleksji, wyciszenia się i modlitwy przed ikoną. I to jest najważniejsze.

Ikona zakorzeniona jest przede wszystkim w kulturze Wschodu. Wydaje się, że przed człowiekiem Zachodu pojawiają się oczywiste kulturowe bariery. Na podstawie Pańskiego doświadczenia – proszę powiedzieć ile w tym prawdy.

Myślę, że porównując funkcjonujące w świecie stereotypy człowieka Zachodu i Wschodu już można by znaleźć tyle różnic charakterologicznych, że bariery same się spiętrzają. Oczywiście, że jest nam trudniej w pełni odczytać przekaz jakie niosą w sobie ikony, niż osobom wychowanym w wierze prawosławnej czy unickiej. U nich jest to naturalne. Nic w tym dziwnego. Przecież Prawosławni żyją wśród ikon. Ikony mają w swoich cerkwiach, domach, szkołach, a nawet w samochodach... W naszym przypadku jest nieco inaczej, choć zaczyna się to wyraźnie zmieniać. Coraz więcej staramy się dowiadywać o ikonach i niwelować bariery, głównie wymyślone przez nas samych.

Stojąc przed ikoną nigdy nie miałem kompleksów z tego powodu, że jestem katolikiem, człowiekiem wywodzącym się z kultury Zachodu. Po prostu podziwiałem ikonę i modliłem się przed nią. Nie odczuwałem żadnej bariery... Oczywiście, z drugiej strony czułem jakieś zażenowanie z powodu braku wiedzy np. jaki święty jest przedstawiony na danej ikonie albo dlaczego ten stwór ma na brzuchu narysowaną drugą twarz... Przez te wszystkie lata starałem się uzupełniać swoją wiedzę i dzielić się nią z innymi.

„Ikona ikon” czyli Trójca Święta Rublowa znajduje się obecnie w Państwowej Galerii Trietiakowskiej. Wielokrotnie muzeum musiało walczyć o swe eksponaty ponieważ cerkiew ubiegała się o prawo do nich. Gdzie jest miejsce ikony?

reklama

Odpowiem może nieco niejednoznacznie – wśród wiernych, którzy otaczają ją kultem. Zgadzam się, że w przypadku ikon wiszących w muzeach podchodzimy do nich bardziej jak do dzieł sztuki, ale czy ktoś zabrania nam chwili kontemplacji czy modlitwy przed wyeksponowaną ikoną? Czy modlić się można jedynie w świątyni? Zgadzam się z tym, co podświadomie próbuje Pani osiągnąć zadając to pytanie – ikona jest stworzona, aby czcić ją i modlić się przed nią. Podczas kontemplacji ikona ukazuje nam świat przebóstwiony, obecny w niej Archetyp. Oczywiście, że bardziej skłaniają nas do modlitwy półmroczne świątynie przesycone zapachem kadzideł, zatem nie dziwię się, że Cerkiew dąży do powrotu ikon na ich prawowite miejsca. Pamiętajmy jednak też, że wymieniona ikona jest wielkim arcydziełem malarskim i dlatego znalazła się ona w tak znakomitej galerii.

Wiele osób (zwolenników ikony w świątyni) uważa, że z ikoną jest jak z platońską ideą – dopóki jest częścią ikonostasu świeci prawdziwym blaskiem, gdy ją stamtąd zabierzemy, staje się tylko odbiciem prawdziwego blasku. Paweł Florenski, „pasterz cerkwi”, pisał nawet, że „W muzeum widzimy nie ikony, lecz karykatury”. Co Pan – jako że wystawiał Pan swoje ikony między innymi w Stryszowie na wystawie pt. „Odkrywanie ikony” – o tym sądzi?

Również jestem zwolennikiem zdania, że miejscem ikony jest świątynia, dom lub inne miejsce skłaniające nas do skupienia i kontemplacji. Jednocześnie pogląd ten nie przeszkadza mi eksponować moich ikon w muzeach i galeriach. Proszę pamiętać, że wernisażom wystaw towarzyszą zazwyczaj odczyty itp. Dzięki czemu osoby zwiedzające pogłębiają swoją wiedzę o ikonach, przez co pełniej zaczynają je odbierać. Proszę poczytać książki pamiątkowe z takich wystaw. Zobaczy wówczas Pani, ile pozytywnych emocji i wrażeń duchowych oraz estetycznych budzą w ludziach tego typy wystawy.

Słów ojca Florenskiego nie należy odczytywać dosłownie. Florenski w swej dość mocnej wypowiedzi chce zwrócić uwagę, że w muzeach ikony pozbawione są możliwości oddawania im należytej czci...

W 2006 roku otwarto w Supraślu Muzeum Ikon. Czy miał Pan już okazję obejrzenia tej ekspozycji? Jaka jest Pana opinia o tym przedsięwzięciu lub innych podobnych?

Tak się złożyło, że jeszcze nie zwiedziłem tej wystawy. Od wielu znajomych, którzy odwiedzili to muzeum, słyszałem wiele pozytywnych opinii. Bardzo dobrze wyrażali się o tej ekspozycji duchowni, konserwatorzy sztuki oraz ludzie niezwiązani z ikoną. Duże zainteresowanie tą wystawą świadczy o tym, że ludziom potrzebne jest i takie poznawanie ikony.

Godny uwagi jest również sposób aranżacji wnętrza oraz ekspozycji ikon. Zwiedzający są prowadzeni przez całą wystawę światłem będącym analogią światła wewnętrznego, które niesie ikona. Całości wrażeń estetycznych dopełnia muzyka cerkiewna słyszalna w tle ekspozycji.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Więcej informacji m.in. o technice pisania ikon można znaleźć na stronie internetowej Bogusława Andresa.

O Muzeum Ikon w Supraślu można przeczytać również na łamach naszego serwisu.

reklama
Komentarze
o autorze
Renata Pernak
Studentka IV roku kulturoznawstwa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Członek Poznańskiego Stowarzyszenia Studentów i Absolwentów Kulturoznawstwa. Współpracowała z Wielkopolskim Towarzystwem Kulturalnym zajmującym się wspieraniem inicjatyw mających na celu utrzymanie tożsamości regionalnej. Z magazynem historyczno-społeczno-kulturalnym „Histmag.org” ściśle związana od sierpnia 2006 do końca 2007 roku. Obecnie zgłębia tajniki muzealnictwa, wystawiennictwa i historii sztuki, od lat utrzymując, że muzeum to jej drugi dom.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone