Wymarsz Sowietów [Nieskończenie Niepodległa]
Zjednoczenie Niemiec i rozpad Związku Sowieckiego, wymuszające ewakuację formacji okupacyjnych z terenów NRD, przyspieszają decyzje co do Północnej Grupy Wojsk, rezydujących w Polsce od końca II wojny. Oddziały wyjeżdżają wraz z całym uzbrojeniem (w tym – atomowym). Przed wyjazdem ostatniej formacji, która opuszcza kraj 18 września 1993 roku, jej reprezentacja żegnana jest w Belwederze. Prezydent Lech Wałęsa zamyka w ten sposób 54-letni okres dominacji Sowietów nad Rzeczpospolitą.
Rok później – z okazji 50. rocznicy Powstania Warszawskiego – Polska ma szanse podsumować swój stosunek do własnej przeszłości, przez ponad cztery dekady systemowo zakłamywanej. Scena polityczna zdaje się jednak zamknięta na kwestie historii. „Gazeta Wyborcza”, nadająca ton życiu publicznemu, akcentuje rocznicę tekstem o „czarnych kartach” Powstania. Zaciąży to nad następnymi dekadami.
Krzysztof Skubiszewski (minister spraw zagranicznych) w przemówieniu sejmowym
Stosunki z ZSRR pozostają głównym zadaniem naszej strategii państwowej. Stosunki te, podobnie jak ze wszystkimi innymi państwami, oparte są dziś na poszanowaniu niepodległości i tego wszystkiego, co niepodległość niesie. […] Stosunki te oczyszczone zostały z ich wielkiego balastu ideologicznego, z różnych stąd płynących zależności oraz z satelityzmu. […]
Rząd rozpocznie rokowania dotyczące wycofania wojsk sowieckich z naszego terytorium. Kwestią hipotetyczną pozostaje pytanie, o ile tymczasowe stacjonowanie tych wojsk powiązane jest lub będzie z ewolucją problemu niemieckiego, budową europejskiego systemu bezpieczeństwa oraz postępami w rozbrojeniu. W każdym razie w perspektywie czasu wycofanie wojsk rząd uważa za przesądzone.[…]
Na razie są jeszcze dwa państwa i rządy niemieckie; z nimi nasze stosunki nadal układamy, myśląc wszakże o zjednoczeniu. […] Zjednoczenie jako powrót do normalności i jako realizacja samostanowienia jest sprawą narodu niemieckiego, natomiast niektóre konsekwencje zjednoczenia są sprawą całej Europy.
[…] W jedności niemieckiej chcemy widzieć istotny czynnik stabilizacji. Lecz z tego wynikają określone skutki. Jednym z nich jest eliminacja zachodnioniemieckich wątpliwości i niedomówień tyczących się granicy polsko-niemieckiej, granicy, która przez całą Europę uznawana jest za składnik europejskiego ładu pokojowego.
Warszawa, 27 kwietnia 1990
[[Miedzy dwoma kolosami], „Gazeta Wyborcza” nr 265, 1990]
Z artykułu w „Rzeczpospolitej”
„17 września 1993 dopełnia się miara sprawiedliwości dziejowej” – powiedział prezydent Lech Wałęsa, po otrzymaniu od dowódcy wojsk rosyjskich, gen. Leonida Kowaliowa, meldunku o wycofaniu tych jednostek z naszego kraju. „Suwerenność Rzeczpospolitej uzyskuje potwierdzenie ostateczne” – powiedział prezydent w przemówieniu wygłoszonym do 24 żołnierzy i oficerów rosyjskich, którzy 18 bm. w godzinach rannych jako ostatni mają opuścić nasze terytorium. „Hitler przegrał, ale Jałta oddała nas Stalinowi. Polsce zadany został cios w plecy” – usłyszeli Rosjanie zebrani na dziedzińcu Belwederu.
Jednoznacznej ocenie politycznej towarzyszył pełen ceremoniał wojskowy: udział Kompanii Honorowej Wojska Polskiego, prezentacja broni, hymny narodowe. W ceremonii pożegnania ostatnich Rosjan uczestniczyli wszyscy najwyżsi rangą przedstawiciele Kancelarii Prezydenta oraz minister spraw zagranicznych. [...]
Ambasador Federacji Rosyjskiej [Jurij Kaszlew powiedział, że] żołnierze rosyjscy odchodzą „z czystym sumieniem”.
Warszawa, 17 września 1993
[„Rzeczpospolita” nr 219/1993]
Z dyskusji w studiu Radia Wolna Europa
Andrzej Więckowski (pisarz, kierownik działu kultury i komentator polityczny w RWE): Polacy dzisiaj tęsknią do mierzalności „bycia Polakiem”. Imponderabilia narodowe, zawsze grząskie, stają się wręcz trujące, jeśli nie towarzyszy im żadna praktyka codziennego życia społecznego, która z narodu tworzy sprawdzalną doświadczeniem wspólnotę losową. […] Polacy potrzebują klarownych, dających się przełożyć na rzeczywistość odniesień dla tożsamości narodowej, albo – wolę tak mówić – społecznej. I one mają – takie są realia – więcej wspólnego z dążeniem do standardów cywilizowanych, niż z szukaniem w tradycji. […] Jeśli Polacy zaczną sobie ufać, odnajdą się też tradycje. Wypłyną z podziemi.
Włodzimierz Bolecki (historyk literatury, pracownik Instytutu Badań Literackich PAN): Co to znaczy być Polakiem dzisiaj? […] Dlaczego w ogóle o tym dyskutujemy? Ponieważ – jak mi się zdaje – jest ono dziś dość powszechnie odczuwane właśnie jako problem, jako sprawa niejednoznaczna, wielowymiarowa i, co najbardziej charakterystyczne, sprawa konfliktowa. […] Jest to wynikiem obecnej sytuacji historycznej, to znaczy zachwiania zarówno dotychczasowych struktur ustrojowych i zmian politycznych w Europie, ale też chyba przede wszystkim rozchwiania dotychczasowych punktów odniesienia, […] wokół których krystalizowała się dotychczas świadomość społeczna. […] Jaki jest nasz stosunek do dziedzictwa przeszłości, czyli – jaką wybieramy sobie z niej przeszłość; bo tradycja to wolny wybór, a nie determinizm.
Warszawa, 26 października 1993
[[Przeszłość ocenia się myśląc o przyszłości], „Kultura” nr 1–2/1994]
Michał Cichy (publicysta) w artykule Polacy–Żydzi: czarne karty powstania
Znane mi są relacje, dokumenty i opracowania mówiące o zabiciu przez powstańców [w sierpniu–wrześniu 1944] około 60 Żydów, w tym 44 lub 45 w dwóch zbiorowych morderstwach, z których jedno (30 ofiar NSZ-owców) jest bardzo słabo udokumentowane.
Kilkudziesięciu zabitych Żydów to statystyczny margines na tle około 200 tysięcy ofiar powstania, ale historia nie rządzi się jedynie prawami statystyki.
Wielokrotnie opisano w Polsce pomoc świadczoną Żydom przez Polaków, w tym przez podziemie. Nie jest to jednak prawda cała. Pamięć polska i pamięć żydowska po półwieczu przechowują sprzeczne obrazy wojny. Nie wierzę, żeby w takiej sytuacji realne było prawdziwe porozumienie.
Warszawa, 29 stycznia 1994
[Michał Cichy, Polacy – Żydzi: czarne karty powstania, „Gazeta Wyborcza” nr 24/1994]
Histmag.org jest partnerem programu Nieskończenie Niepodległa, ogólnopolskiej debaty nad kondycją polskiej niepodległości, społeczeństwa i demokracji na przestrzeni ostatnich dziesięciu dekad. Dowiedz się więcej!
Odwiedź też stronę internetową projektu!
Adam Michnik (redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”w komentarzu do artykułu Polacy–Żydzi: czarne karty powstania
Czyż zatem należy o tym dzisiaj przypominać? Czy nie będzie to kolejny argument dla wrogów mojego narodu? Czy nie będzie to kolejne sponiewieranie AK-owskich mogił? Czy nie stanie się to swoistym przyznaniem racji tym wszystkim, którzy mówiąc:„Śmierć frajerom!”–woleli pędzić bimber i handlować z Niemcami, zamiast budować powstańczą barykadę? Czy taka publikacja nie stanie się bronią w ręku tych wszystkich, którzy patriotyzm identyfikują z bezkrytycyzmem i narodową megalomanią? Czy wolno przeto pisać o haniebnych epizodach powstania dziś, gdy zbliżamy się do obchodów 50. rocznicy tego zrywu wolnościowego, przed którego heroizmem chylimy czoło?
Nie lekceważę żadnego z tych pytań. Myślę wszelako, że zdolność do konfrontowania się z ciemnymi epizodami własnego dziedzictwa jest dla każdego narodu egzaminem z dojrzałości demokratycznej. Twierdzę, że Polacy dojrzeli do demokracji, co znaczy, że mają prawo do pełnej prawdy o własnej przeszłości.
Warszawa, 29 stycznia 1994
[„Gazeta Wyborcza” nr 24/1994]
Z artykułu w „Biuletynie Informacyjny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Wielkopolska”
Po czterdziestu latach fałszowania historii, opluwania i szkalowania przez komunistyczną propagandę pamięci najlepszych synów Polski, walczących w latach okupacji o wolność i niezawisłość narodu, o jego godność i honor oraz biologiczne przetrwanie, mieliśmy prawo sądzić – my, żołnierze Armii Krajowej – że doczekaliśmy się wreszcie czasów sprawiedliwości dziejowej, rehabilitacji i zadośćuczynienia. Tymczasem mniemanie to okazuje się naiwnością, gdyż nadal można nas bezkarnie oczerniać i spotwarzać. [...] Trudno odgadnąć, czym kierowała się „Gazeta”, zamieszczając właśnie w tym czasie, właśnie taki tekst Michała Cichego. W jakim uczyniła to celu i w czyim interesie?
Poznań, marzec 1994
[[Biuletyn Informacyjny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej „Okręg Wielkopolska”], nr 1/1994]
Zdzisław Najder (przewodniczący klubu Atlantyckiego) w „Tygodniku Solidarność”
Pamięć o Powstaniu – to była pamięć o ostatnim wielkim czynie Polski Niepodległej, jej legalnych władz i jej żołnierzy. Wierna tej pamięci pozostała tylko polska emigracja polityczna, za granicą spychana na margines, w kraju – konsekwentnie oczerniana i ośmieszana. Atmosfera wrogości wobec Powstania była przez władze komunistyczne starannie wytwarzana na wszystkie możliwe sposoby. […]
Skoro jednak dotychczas sami nie oddaliśmy sprawiedliwości własnej historii – przedwcześnie było ogłaszać sierpniową rocznicę okazją do międzynarodowego pojednania i zapraszać zagranicznych gości, nie zawsze skorych do przyjęcia zaszczytu. Nie spłaciliśmy jeszcze wewnętrznego długu powstańcom Warszawy: to powinno być przede wszystkich ICH święto.
Warszawa, 29 lipca 1994
[Zdzisław Najder, W sercu Europy. Zbiór komentarzy z „Tygodnika Solidarność”, Warszawa 1998]
Z artykułów w „Gazecie Wyborczej”
Do zorganizowania niezależnych obchodów zmusił nas prezydent Wałęsa, zapraszając przedstawicieli Niemiec i Rosji – powiedział pod Grobem Nieznanego Żołnierza płk AK Józef Teliga. Jego słów słuchało około 200 kombatantów i mieszkańców Warszawy.
Niezależne obchody rocznicy 50-lecia Powstania Warszawskiego rozpoczęła msza św. w kościele św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. [...] W chwili gdy pod katedrą z transparentami „Grabarze Warszawy”, ze swastyką oraz sierpem i młotem, uformował się pochód, na placu Krasińskich rozpoczynał się apel poległych.
– Nie zamierzam uczestniczyć w rządowej szopce, na którą zaproszono przedstawicieli Niemiec i Rosji – powiedział uczestnik Powstania Zdzisław Kowalski. – Oni powinni tu przyjść, ale na kolanach– i prosić o przebaczenie za winy przodków.
Warszawa, 1 sierpnia 1994
[„Gazeta Wyborcza” nr 177/1994]
Na oświetlonym reflektorami placu Krasińskich – jednej z ostatnich redut powstańczej Starówki – siedziało kilka tysięcy kombatantów, wśród nich uczestnicy Powstania z biało-czerwonymi opaskami. Gdy prezydent Niemiec poprosił o przebaczenie, rozległy się najdłuższe tego upalnego wieczoru oklaski. [...]
Przemówienia Wałęsy kombatanci słuchają ze łzami w oczach. Słów Herzoga – najpierw z takim napięciem, że twarze są jak nieruchome maski, potem – z ulgą. Napięcie rozładowuje się w oklaskach i uśmiechach. Pani Maria wyciera oczy: „Jestem szczęśliwa. Nie można żyć całymi latami nienawiścią”.
Słowa „przepraszam” oczekiwano także od Rosji. Przemówienie przedstawiciela prezydenta Jelcyna Siergieja Fiłatowa było jednak ogólnikowe, a przesłanie Jelcyna zawierało jedynie stwierdzenie, że „Rosja tak jak Polska chyli głowę przed ofiarami Powstania”.
Warszawa, 1 sierpnia 1994
[„Gazeta Wyborcza” nr 178/1994]
Jan Nowak Jeziorański
Słuchałem słów prezydenta demokratycznych Niemiec, proszącego Polskę o wybaczenie […]. Był to milowy krok na drodze ku obaleniu barier psychologicznych, zagradzających Polsce drogę do zachodniej Wspólnoty Europejskiej i Atlantyckiej. A więc drogę do bezpieczeństwa.
A równocześnie my, obecni na placu, i cały świat mogliśmy dowiedzieć się, że drugi dawny wróg nie stawił się w Warszawie w osobie swego najwyższego przedstawiciela i nie tylko odmówił przeproszenia, ale nawet przyjęcia współodpowiedzialności za klęskę Powstania, zagładę miasta i śmierć 200 tysięcy ludzi. Wysłannik Jelcyna, który znany jest ze swego propolskiego nastawienia, tłumaczył, że nie pozwoliły na to nastroje panujące dziś w Rosji. To wszystko razem wzięte uprzytomniło Polsce i światu zagrożenie, jakim jest wzbierająca fala nacjonalizmu rosyjskiego.
[„Gazeta Wyborcza” nr 183/1994]
Gustaw Herling-Grudziński (pisarz) w dzienniku
Powstańcza Warszawa była całkowicie opuszczona i zdradzona, w zupełnej samotności powinna więc była obchodzić swoją tragiczną rocznicę po półwieczu. Jak obchodzi się w odosobnieniu, w kole najbliższych, rocznice tragedii rodzinnych, gdy oznaką żałobnej godności jest wyłączenie udziału osób postronnych. […]
Słyszę, że dla inicjatorów z prezydenckiego dworu to zaproszenie miało być dowodem naszej „europejskości”, naszego wyrastania z prowincjonalizmu. A było brakiem szacunku dla gruzów miasta, dla poległych mieszkańców Warszawy i warszawskich powstańców.
Neapol, 12 września 1994
[Gustaw Herling-Grudziński, Dziennik pisany nocą (1993–1996), Warszawa 1998]