Wybuch Wezuwiusza: życie, które zastygło w popiołach
Ogień to jeden z najpotężniejszych żywiołów. Kreuje, ale i niweczy wszelkie istnienie. Mieszkańcy podnóży Wezuwiusza musieli w pewien sposób zdawać sobie sprawę, z potęgi góry, która zapewniała im podstawy egzystencji. W końcu okazała się niebezpieczną siłą, która stała się powodem ich końca. Paradoksalnie dzień przed tragedią obchodzono rzymskie święto poświęcone bogowi Wulkanowi – Vulcanalia.
Zwyczajowo poprzez ofiary z ryb, ale i łupów wojennych dziękowano bóstwu za zbawienny ogień, który co roku przygotowywał pola pod uprawy. Z drugiej strony świątynie poświęcone Wulkanowi znajdowały się poza granicami miasta, aby tworzyć bezpieczny dystans od nieobliczalnego boga. Niestety, w feralnym 79 roku n.e. Wulkan okazał swą nieprzewidywalną naturę i zesłał kataklizm na Pompeje i Herkulanum.
Wybuch Wezuwiusza: Zapowiedź tragedii
Czy można było uniknąć katastrofy i uratować życie przynajmniej części ofiar? Zapewne było to niemożliwe, zwłaszcza z perspektywy ówczesnego człowieka. Szacuje się, że ostatni wybuch Wezuwiusza miał miejsce w VIII w. p.n.e. Nikt nie mógł spodziewać się, że święta góra pewnego dnia stanie się przyczyną zagłady.
Oczywiście istniały znaki, które wskazywałyby, że erupcja wulkanu jest jedynie kwestią czasu. Dni poprzedzające wybuch Wezuwiusza niepokoiły mieszkańców okolicznych miast lekkimi wstrząsami ziemi. Innym symptomem było wyschnięcie okolicznych źródeł, do którego doprowadziły rosnące temperatury gruntu. Dziś wiemy, że są to niebezpieczne zapowiedzi katastrofy naturalnej, ale w tamtym okresie uznawano je za przejaw gniewu bogów. Niestety, już żadne bóstwo nie było w stanie uchronić mieszkańców Pompei i Herkulanum przed gniewem Wezuwiusza.
Wezuwiusz znajdował się na uskoku tektonicznym. Ciśnienie lawy wypełniające komorę wulkanu rosło przez ponad osiemset lat, aby wreszcie znaleźć ujście i eksplodować, wyrzucając z siebie różnego rodzaju materiały wulkaniczne. Głównie były to miliony spalonych porowatych kamyczków (lapilli), popiół i pył. Stworzone z tych wulkanicznych wydzielin chmury zupełnie przysłoniły światło słoneczne i powędrowały na południowo-wschodnie wybrzeże Zatoki Neapolitańskiej. Czterometrowa warstwa popiołu i kamieni pokryła tereny Pompei i Stabii. Z kolei Herkulanum zostało zalane spływającą po zboczu góry lawiną błota, na wysokość ok. 20 metrów.
Mały koniec świata
Gdy wybuchł Wezuwiusz, dzień nagle stał się nocą i taki stan utrzymywał się przez dłuższy czas. Ci, którzy zdołali jeszcze uchronić życie, zastanawiali się z jakiego powodu zostali poddani takiej okrutnej boskiej karze? Czy był to już koniec świata?
Z relacji ówczesnych kronikarzy wynika, że wybuch Wezuwiusza wstrząsnął starożytnym światem. Zjawisko, które obróciło w niebyt dwa wspaniałe miasta, było czymś niezwykłym, ale przede wszystkim przerażającym. Jednym z narratorów katastrofy jest Pliniusz Młodszy, który w dniu wybuchu wulkanu miał zaledwie 17 lat. Relacjonuje on cały przebieg wydarzenia i pozwala wczuć się czytelnikowi w atmosferę niepewności, strachu i obaw jaka towarzyszyła temu kataklizmowi.
Zanim się obejrzeliśmy ogarnęła nas ciemność, nie taka, jak pozbawiona blasku księżyca lub pochmurna noc, lecz taka, jak w zamkniętym pomieszczeniu, kiedy zgaszą lampę. Wtedy rozległ się lament kobiet, płacz dzieci, okrzyki mężczyzn: jedni nawoływali swych rodziców, drudzy dzieci, inni zaś małżonków, lub powoli rozpoznawali ich głosy; niektórzy opłakiwali swoje nieszczęście, drudzy swych najbliższych; byli i tacy, którzy ze strachu przed śmiercią błagali o śmierć, wielu wyciągało ramiona do bogów niebieskich, inni wykrzykiwali, że nie ma już bogów i spadła na świat ostatnia, wiecznie trwająca noc. Nie brak było i takich, którzy zmyślonymi i fałszywymi pogłoskami jeszcze zwiększyli rzeczywiste niebezpieczeństwo. […] Nieco się rozjaśniło, lecz my nie myśleliśmy, że to świt, lecz, że to tylko zbliża się do nas ogień. Ogień natomiast zatrzymał się w sporej odległości, lecz znów spadła na nas ciemność, znów spadł gęsty deszcz popiołu, coraz gęstszy. Wielokrotnie też stawaliśmy, aby strząsać go z siebie; inaczej jego ciężar przykryłby nas lub wręcz nas zmiażdżył. Mogę się pochwalić, że w tym wielkim niebezpieczeństwie nie padło ani jedno westchnienie, ani słowo świadczące o tchórzostwie, najwyżej to było nędzne w mym losie śmiertelnika, ale jednak bardzo pocieszające, że zginę ze wszystkimi i wszyscy zginą ze mną.
(List Pliniusza Młodszego do Tacyta [VI.20])
Polecamy e-book Marcina Sałańskiego „Elita władzy w Królestwie Jerozolimskim (1174–1185)”:
Przyczyna zagłady
Herkulanum uległo destrukcji w sposób całkowicie odmienny niż Pompeje. Miasto, jak wspomniano wyżej, zostało zalane wulkanicznym błotem. Wykopaliska, które były tam prowadzone przez długi czas wykazywały, że nikt spośród mieszkańców tego miasta nie poniósł śmierci.
Wynikać to mogło ze stopnia zagrożenia. Spływająca na miasto błotna lawina była realnym niebezpieczeństwem, dlatego mieszkańcy w porę ewakuowali się ze swoich domostw. Niestety, ich ucieczka mimo wszystko nie miała szans powodzenia. Kolejne badania archeologiczne przeprowadzone w latach osiemdziesiątych wykazały, że w nadbrzeżnej jaskini znajduje się około setka szkieletów, która należała do mieszkańców Herkulanum. Udało im się wydostać z zagrożonego miasta, ale niestety popiół i trujący gaz pozbawił ich życia, podobnie zresztą jak ludność Pompei.
Pompeje w wyniku kataklizmu są dziś jednym wielkim cmentarzyskiem. Mieszkańcy miasta ze względu na pozornie mniejsze niebezpieczeństwo nie próbowali od razu uciekać. Każdy starał się na własną rękę uchronić się przed trzęsieniem ziemi, opadem pyłu oraz gradem żarzących kamyków. Próbowano więc ratować dobytek i poszukiwano pozornie bezpiecznego schronienia. Niestety, śmiercionośny gaz wulkaniczny, który unosił się w gęstym powietrzu był główną przyczyną śmierci. Ludzie ginęli także na skutek podwyższającej się warstwy osadu, zawalenia się stropów, pogrzebania pod gruzami lub uduszenia.
Zastygnięci w popiołach
Badania archeologiczne na terenie Herkulanum i Pompei są prowadzone od XVIII wieku. Prawdziwy przełom nastąpił w 1860 roku, gdy stanowisko kierownicze w Pompejach przejął Giuseppe Fiorelli. Zmienił on całkowicie podejście do archeologii. Przekształcił zabawę w poszukiwanie skarbów w naukową działalność. Skrupulatnie prowadził dziennik badań, namierzał warstwy oraz wynalazł innowacyjną metodę odlewu ciał i przedmiotów.
Fiorelli zaobserwował, że w miejscu, gdzie leżały szkielety, znajdują się puste przestrzenie. Nie zachowała się ani skóra, ani elementy odzieży, natomiast w miejscu, gdzie niegdyś spoczywało ciało, teraz na skutek stwardnienia materiału wulkanicznego można było odtworzyć je za pomocą płynnego gipsu.
Dzięki tej metodzie udało się zebrać wiele informacji dotyczących ostatnich chwil życia mieszkańców Pompei. Wielu z nich zginęło w trakcie ucieczki na ulicach, przy bramach miejskich, czy po prostu we własnym domu, gdzie bezskutecznie starano się uchronić przed trującym gazem.
Widok gipsowych odlewów naprawdę porusza, gdyż jest to namacalny dowód na piekło, jakie przeżyli ci ludzie w ostatnich chwilach swojego życia. Ukazuje spektrum emocji, jakich doświadczyli oraz szereg decyzji na które zdecydowali się przed śmiercią. Niektórzy zginęli w chwili, kiedy próbowali uratować życie najbliższych, inni nie zdołali uchronić swojego życia, gdyż próbowali ratować majątek. Jeszcze inni nie robili nic – z pokorą czekali na nieuchronną śmierć.
Każde z tych gipsowych ciał jest odbiciem indywidualnego charakteru, własnej historii, ale i instynktownych reakcji. Wśród nich mamy również odlew ciała psa, który nie mógł nic zrobić, gdyż był przywiązany do łańcucha. Niestety, w obliczu śmierci każdy jeden z nich okazał się bezradny i niezależnie czy podjął walkę, czy nie, musiał się jej poddać.
Wybuch Wezuwiusza był jedną z największych tragedii starożytnego świata. W pewien sposób był apokalipsą, załamał dotychczasowy porządek. Nieokiełznana natura po raz kolejny ukazała człowiekowi, że nie jest on w stanie się z nią równać.
Nie ma sposobu, aby nie poddać się emocjom, wstępując na ulice Pompei, ale należy także pamiętać, że ta straszna katastrofa ma swoje pozytywne skutki. Erupcja Wezuwiusza sprawiła, że Pompeje są jednym z nielicznych miast starożytności, które zachowało się w tak doskonałej formie. Dzięki badaniom w Pompejach i Herkulanum jesteśmy w stanie dowiedzieć się więcej o układzie przestrzennym, budowlach, jak i samych mieszkańcach rzymskiego miasta.
Bibliografia:
- Angela Alberto, Pompeje. Trzy ostatnie dni, wyd. Esteri, Wrocław 2017.
- Beard Mary, Pompeje. Życie rzymskiego miasta, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2010.
- Castiglione László, Pompeje i Herkulanum, wyd. Arkady Warszawa, Warszawa 1986.
- Jaczynowska Maria, Religie świata rzymskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1987.