Wprowadzenie stanu wojennego. Wspomnienia uczennicy
Ten tekst jest fragmentem książki „Dni pogrudniowe. Dzienniki stanu wojennego”.
Warszawa, 13 grudnia 1981
Obudziłam się o 6.00, ale tak bardzo chciało mi się spać, że zdecydowałam się jeszcze zdrzemnąć. Parę minut przed 9.00, kiedy przystąpiłam do robienia sobie śniadania, obudziła się mama. Weszła do kuchni, niosąc ze sobą – jak zwykle rano – radio. Rozmawiałyśmy na jakieś błahe tematy, zjadłam śniadanie i słuchając radia, doszłam do wniosku, że motyw muzyczny (prawdopodobnie któryś z utworów fortepianowych Chopina) jest na tyle ładny, że warto włączyć radio u siebie w pokoju.
O godzinie 9.00 radio odtworzyło (nadawane, jak powiedzieli, już kilkakrotnie) przemówienie premiera Jaruzelskiego. Dzisiaj o północy wprowadzono na terenie całego kraju stan wojenny. W nocy 12/13 grudnia ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. Darowane zostały niektóre przewinienia i przestępstwa przeciw państwowości popełnione przed 13 grudnia. Jaruzelski podkreślił, że jest to stan tymczasowy. Jaruzelski przemawiał spokojnie i stanowczo, mówił o zapewnieniu bezpieczeństwa obywatelom et cetera. Mimo że mówił ładnymi słowami – nie wszystko w tym przemówieniu mi się podobało.
Chciałam zadzwonić do Agnieszki [koleżanki], żeby jej powiedzieć, aby nie wychodziła z domu, stwierdziłam, że telefon nie działa – albo jest zepsuty, albo zablokowali telefony. Podejrzewam raczej to drugie.
Wyszłam z mamą (chciała sama, ja chciałam zamiast niej − stanęło na tym, że wyszłyśmy razem). Pogoda piękna, śnieg, zima, słońce. Komunikacja jeździ, ale okrojona. Spokój. Na murach obwieszczenia – ogólne. Ludzie czytają. Odwołali wszystkie imprezy artystyczne. Wracając, spotkałyśmy panią Kositorną z synem – u nich i u ich sąsiadów też telefon nie działa. Pan Kositorny wychodził rano i mówił, że podobno w Warszawie są czołgi. Mama powiedziała, że na pewno.
Jest już po 12.00. Nadali komunikat o godzinie milicyjnej od 22.00 do 6.00. Wprowadzili ograniczenia – między innymi nie ma sprzedaży paliw. Nałożyli obowiązek świadczeń od 16 do 60 roku życia. Od dzisiaj obowiązują sądy wojskowe. Przewidziane są kary od dwóch lat więzienia do kary śmierci włącznie (dla osób uchylających się od pracy w jednostkach zmilitaryzowanych; i nie tylko tych osób). Zamknęli ruch na granicach. Militaryzacja części przedsiębiorstw („jednostki administracyjne”) – między innymi kolei.
Zawiesili działalność wszystkich szkół do 3 stycznia – czyli do końca planowanych przedtem ferii. Ograniczono edycję prasy. Ukazywać się będą „Trybuna Ludu”, „Żołnierz Wolności”, a także część dzienników terenowych. Zawiesili na jutro i pojutrze obsługę bankową – z wyjątkiem przyjmowania utargów sklepowych z wypłat związanych ze skupem produktów rolnych.
Kiedy dzisiaj wracałyśmy z mamą po odprowadzeniu Agnieszki, zwróciłam uwagę na dość ciekawą scenkę rodzajową. Ludzie przed sklepem mięsnym, którzy ustawiali się „na jutro” – nie mogąc stać w kolejce w nocy (godzina milicyjna), zastanawiali się zrozpaczeni, co mają robić. Powiesić kartkę z nazwiskami i kolejnością stojących? „Kartkę zerwą!” Cóż, Polacy prezentują czasami przepiękną zdolność niedostrzegania niczego poza końcem własnego nosa.
Zablokowanie telefonów środki masowego przekazu określają delikatnie jako „zakłócenia w łączności telefonicznej”. Cały czas podkreślają, że nie jest to wojskowy zamach stanu – Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego nie zastępuje żadnych organów konstytucyjnych. Twierdzą także, iż nie jest to konfrontacja, a wręcz przeciwnie – próba zapobieżenia tejże. Stwierdzono, że napięta sytuacja w kraju nie pozwala na szybkie uruchomienie łączności teleksowej i telefonicznej. Lecz oczywiście dołożą wszelkich starań…
14 grudnia 1981
Podali, że można nadawać paczki o wadze nieprzekraczającej pięciu kilogramów – należy dostarczać otwarte, dopiero po obejrzeniu przez pracownika poczty można paczkę zapakować w jego obecności.
Przyznali się oficjalnie do wyłączenia automatycznych połączeń telefonicznych. Rozmowy międzymiastowe i międzynarodowe można zamawiać wyłącznie przez centralę. Cenzura telefoniczna może przerwać każdą rozmowę. Mogą zachodzić przypadki „dalszych ograniczeń” – wyłączania określonych linii, rejonów czy abonentów. Przypuszczam, że po prostu profilaktycznie wyłączyli telefony na obszarze całej Warszawy.
Byłam przed południem w Kołłątaju [liceum]. Ktoś zdjął biało-czerwoną flagę z budynku – prawdopodobnie patrol. Przyszło sporo nauczycieli. Chciałyśmy się dowiedzieć z Agnieszką, czy będą organizowane jakieś komplety dla maturzystów – w końcu my w tym roku mamy maturę! Wełna [wicedyrektor Wiesława Wełnicka] powiedziała, że na razie nic nie wiadomo, ale możemy się dowiadywać – zawsze ktoś będzie w szkole.
Na ulicach w moim rejonie pozorny spokój. Widziałam z daleka jeden patrol wojskowy.
Obydwoje rodzice Agnieszki są jednostce zmilitaryzowanej (PKP). Gorzej – jej mama jest skoszarowana.
Ciągle powtarzają ten zakaz organizowania zgromadzeń, manifestacji i pochodów. Tymczasem ludzie stoją w kolejkach i skracają sobie czas oczekiwania, często daremny, wymianą poglądów.
Słucham radia. W komunikatach powtarzają do znudzenia te same zarządzenia, wystąpienia i informacje. Cała nadzieja w BBC – jeśli uda mi się dziś wieczorem złapać.
Mama przyszła. Jest w dość dobrym humorze. Kupiła majonez, keks i babkę piaskową (sic!). W pracy nic ciekawego – telefony milczą, część ludzi poszła w „teren” ze sprawami, reszta się raczej nudziła, a właściwie nie bardzo była w stanie skupić się na pracy, której, szczerze mówiąc, specjalnie nie było – słuchali komunikatów. Tak więc w terenowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej Warszawa-Ochota na razie spokój. O ich zmilitaryzowaniu nic się jeszcze nie mówi.
Komunikat: „W większości ośrodków kraju panuje spokój”. Zakaz (całkowity) sprzedaży alkoholu. Przypominają o zakazie sprzedaży paliw prywatnym użytkownikom samochodów. Stwierdzili, że zaopatrzenie w żywność jest normalne, a w wielu wypadkach lepsze niż w ubiegłych dniach (sic!).
Była Agnieszka. Powiedziała mi, że jak była jeszcze później w Kołłątaju, Cecylia [dyrektor Cecylia Baćmaga] jej przekazała, że pani profesor [Danuta] Brzuska organizuje przez te trzy tygodnie komplety z historii. Wybieramy się więc z Agnieszką jutro do pani profesor – dowiedzieć się co i jak.
W telewizji – spiker w cywilu, wszyscy prowadzący „Dziennik” w mundurach. W „Dzienniku” podali wiadomość o znalezionych rzekomo w lokalu „Solidarności” Regionu Mazowsze instrukcjach na wypadek stanu wyjątkowego. Była tam mowa o wznoszeniu barykad, dokonywaniu podpaleń i „dywersji na tyłach wroga”.