Wojna zimowa, czyli jak powstrzymać ZSRR

opublikowano: 2014-11-30, 13:42 — aktualizowano: 2020-11-30, 11:48
wolna licencja
30 listopada 1939 r. Armia Czerwona zaatakowała Finlandię. Wydawało się, że komunistyczne imperium szybko zgniecie ten słaby kraj. Wynik był jednak inny, między innymi dzięki fortyfikacjom, lasom i dobremu morale. Jak przebiegała wojna zimowa?
reklama

Wojna zimowa – zobacz też: Kaarlo Kurko: fiński bohater walczy za Polskę

Według Kalewali, narodowego eposu Finów, u zarania dziejów Väinämöinen i Ilmarinen walczyli ze złą czarownicą Louhi o Sampo, mityczny młynek przynoszący szczęście, wykonany przez Ilmarinena dla czarownicy w zamian za rękę jej córki. Podczas tej walki Sampo został rozbity, ale jego części posiadały dalej moc czynienia szczęścia.

Mapa fizyczna Finlandii w 1932 r. (aut. Mariusz Paździora, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0).

Jeśli to prawda, to Finowie powinni mieć do Väinämöinena sporo żalu o to, że nie pozbierał tych fragmentów i nie wręczył ich w stosownym momencie Kalevowi, praojcowi Finów. Być może wtedy ten piękny kraj byłby niepodległy nieco dłużej, niż przez parę jedynie wieków: od momentu, gdy w IX wieku plemiona Suomi, Häme i Karelów zaczęły tworzyć początki państwowości do 1249 roku, gdy hrabia Birger na czele wyprawy krzyżowej podporządkował Finlandię Szwecji. Stan ten trwał niemal sześć stuleci, aż do 1809 roku, kiedy to po przegranej wojnie szwedzko-rosyjskiej fiński parlament na posiedzeniu w Porvoo uznał unię personalną między Rosją i nowopowstałym wtedy Wielkim Księstwem Finlandii. Po stu latach rządów rosyjskich wybuch Rewolucji Październikowej dał Finom niepodległość, a Finlandia po raz pierwszy od 670 lat zawitała na mapach świata. I już dwadzieścia lat później musiała o to miejsce na mapach walczyć.

Z kim chce graniczyć Związek Sowiecki? Z nikim!

Józef Stalin.

Gdy pakt Ribbentrop-Mołotow ustalił podział stref wpływów w Europie Wschodniej, kraje bałtyckie przypadły Związkowi Sowieckiemu. Stalin przystąpił więc do konsumowania zdobyczy, a była ona dla niego niezwykle cenna. Oto nareszcie można było zabezpieczyć dostęp do drugiego ciepłego morza w europejskiej części ZSRS, bowiem miast skrawka lądu w okolicach Leningradu we władzy Moskwy znalazł się cały południowy brzeg Zatoki Fińskiej. Nie był to jeszcze wprawdzie stan zupełnego podporządkowania (aneksja nastąpiła dopiero 6 sierpnia 1940 roku), jednak już pozwalało to na nieco większy spokój w kwestii bezpieczeństwa sowieckich linii handlowych oraz stacjonującej w Kronsztadzie Floty Bałtyckiej. Nie to jednak było dla sowieckich planistów najważniejsze – chodziło przede wszystkim o wyjście na Bałtyk. Kontrola nad Zatoką Fińską pozwalała na wyprowadzenie floty na Morze Bałtyckie, to zaś z kolei pozwalało na działania przeciwko pozostałym krajom skandynawskim, zapewniało także możliwość ewentualnej kontroli nad szwedzkim węglem i wysokojakościową stalą.

Pozostawała jednak kwestia północnego brzegu. Znajdująca się tam Finlandia 13 listopada 1939 roku odrzuciła ultimatum, w którym strona sowiecka domagała się wydzierżawienia półwyspu Hanko, części wysp w Zatoce Fińskiej oraz części Półwyspu Rybackiego na północy kraju, a także przesunięcia granicy w przesmyku Karelskim o trzydzieści pięć kilometrów na północ. W zamian zaproponowano Finom kawałek niezamieszkałej Karelii północnej.

reklama

Dla Finów żądania te były niemożliwe do przyjęcia. Oddanie półwyspu Rybackiego oznaczałoby utratę ważnego portu w Petsamo oraz znajdujących się w regionie złóż miedzi i niklu, wydzierżawienie Hanko dawało by zaś Moskwie przyczółek na południu Finlandii daleko za potencjalną linią frontu. Najtrudniejsze do przełknięcia było by jednak przesunięcie granicy w przesmyku Karelskim, oznaczało by ono bowiem oddanie fortyfikacji znajdującej się tam linii Mannerheima. A na to Finlandia nie mogła sobie pozwolić. W chwili zerwania rozmów zaczął tykać zegar odliczający czas do wybuchu konfliktu.

Podejście do fińskich fortyfikacji Linii Mannerheima (domena publiczna).

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Kto przeciw komu?

Na szczęście dla Finów, potrafili oni słuchać tego, co mówiła Moskwa. W związku z tym w 1931 roku fiński rząd przywrócił do czynnej służby Carla Gustafa Emila von Mannerheima, byłego dowódcę stacjonującego w Warszawie Lejb-Gwardyjskiego Pułku Ułanów Jego Wysokości, jednego z najlepszych carskich oficerów i bohatera walk o niepodległość Finlandii. Jego zadaniem jako przewodniczącego Fińskiej Rady Obrony było przygotowanie kraju do wojny, czemu poświęcił się z pełną energią. Z jednej strony armia przechodziła staranne szkolenia i modernizacje sprzętu, z drugiej zaś rozpoczęto budowę linii obronnych w przesmyku Karelskim, nazwanych imieniem przyszłego marszałka polnego.

Marszałek Carl Gustaf Emil Mannerheim (domena publiczna).

Na początku zimy roku 1939 Finlandia dysponowała nieukończonymi, lecz silnymi fortyfikacjami obronnymi na północ od Leningradu. Stanowiły one świetne osiągnięcie sztuki inżynierskiej: były głębokie, dobrze zaplanowane i zamaskowane, dysponowały znakomitymi liniami komunikacyjnymi i ciągnęły się na wiele kilometrów szerokości. Mimo, że nieukończone, były niemal nie do zdobycia, na dodatek nie dało się ich obejść, opierały się bowiem z jednej strony o Zatokę Fińską, a z drugiej o jezioro Ładoga. Finowie zadbali także o zapory przeciwczołgowe, zasieki, pola minowe i odpowiednie rozmieszczenie artylerii, w efekcie czyniąc z podejść do linii umocnionych strefę śmierci.

Armia fińska liczyła około 150 tysięcy ludzi, z czego tylko 34 tysiące było żołnierzami służby czynnej, resztę zaś stanowili rezerwiści i żołnierze Gwardii Obywatelskiej. Wojska te zgrupowane były w trzech korpusach: dwóch znajdujących się w Karelii i trzecim na północ od Ładogi. Choć niewielka liczebnie, armia ta była dobrze wyposażona i wyszkolona, zaś dzięki opartemu na zaciągu terytorialnym systemowi mobilizacji miała także dobre morale. Jej słabą stroną pod względem sprzętu była broń pancerna i łączność, mocną zaś broń indywidualna. Fińscy piechurzy uzbrojeni byli w świetne karabiny powtarzalne M-27, cechujące się dobrym wykonaniem i celnością, oraz sławne pistolety maszynowe Suomi. Obie konstrukcje były dziełami Aimo Johannesa Lahtiego i przygotowane były do walki w trudnych warunkach (niemal podbiegunowych).

reklama

Po drugiej stronie znajdowała się Armia Czerwona. Była ona świeżo po doświadczeniach wojny w Polsce, gdzie Korpus Ochrony Pogranicza poważnie nadszarpnął morale sowieckich żołnierzy. Woroszyłow i Stalin nie chcieli więc, by atak na maleńką Finlandię został czymkolwiek zakłócony: miała to być raczej parada, niż wojna. Na stupięćdziesięciotysięczne fińskie siły zbrojne rzucono pięć armii, liczących w sumie około miliona żołnierzy, wspartych 1500 czołgami i 3000 samolotami.

Żołnierze sowieccy w okopach (domena publiczna)
Przerwa na herbatę w oddziale fińskim (domena publiczna)

Te imponujące liczby tracą blask przy bliższym przyjrzeniu się. Po pierwsze, ani razu nie rzucono tak miażdżących sił w jednym rzucie. Stąd tak duże różnice w szacowanych siłach Armii Czerwonej, można się bowiem spotkać z liczebnością od 640 tysięcy do ponad miliona. Po drugie, kilkukrotna przewaga lotnicza okazała się nie mieć zbyt wielkiego znaczenia, niskie temperatury utrudniały bowiem prowadzenie działań bojowych, warunki terenowe zaś (gęste poszycie leśne) redukowały skuteczność nalotów niemal do zera. Po trzecie, wojska pancerne, liczniejsze kilkudziestokrotnie, składały się w większości z czołgów serii BT. Te znakomite maszyny przeznaczone jednak były do walki w zupełnie innych warunkach: do manewrowej walki w polu, nie zaś do przełamywania fortyfikacji. Miały na to za słabe pancerze. Dodatkowym problemem były gąsienice: stosunkowo delikatne, przeznaczone do zdejmowania, były mało odporne na złe warunki terenowe, w jakich przychodziło walczyć sowieckim pancerniakom. Dodatkowo były raczej wąskie, przez co czołgi miały tendencję do grzęźnięcia w śniegu.

Problematyczny był również sam materiał żołnierski. Słabo wyszkoleni i wyposażeni w sprzęt kiepskiej jakości „krasnoarmiejcy” przedstawiali o wiele niższy poziom niż Finowie. Dodatkowo nie mieli oni przystosowanych do niskich temperatur mundurów czy nart, które pozwalały by na utrzymanie mobilności pośród północnych śniegów. Wiele do życzenia pozostawiała też kadra dowódcza, wciąż jeszcze nie do końca odtworzona po czystkach stalinowskich

reklama

Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”

Łukasz Męczykowski
„Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
123
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-9-1

Nakryjcie ich czapkami!

29 listopada 1939 roku Związek Sowiecki zerwał rozmowy dyplomatyczne z Finlandią. Następnego dnia, bez wypowiedzenia wojny, zaatakowała Armia Czerwona. Sowieckie bombowce uderzyły na Helsinki i Viipuri (dziś Wyborg), na lądzie zaś nacierała 7 Armia, dowodzona najpierw przez Wsiewołoda Fiedorowicza Jakowlewa, a następnie przez Kiryłła Afanasjewicza Miereckowa. To do niej zależało przełamanie fińskich pozycji w Karelii. Dotarcie do linii Mannerheima zajęło żołnierzom 7 Armii około tygodnia (w różnych miejscach od 6 do 11 dni). W tym czasie Finowie prowadzili działania opóźniające, wykorzystując strzelców wyborowych, pola minowe i ogień artylerii. Po dotarciu do fortyfikacji natarcie sowieckie się załamało i zamieniło w mozolną walkę o każdy metr terenu. Dobrze wyposażeni w broń maszynową Finowie dziesiątkowali brnących przez zaspy Rosjan. Niewystarczająco wyposażeni w środki łączności nacierający nie mogli w wystarczającym stopniu wykorzystać swoich potężnych zgrupować artyleryjskich, zaś brak wykrywaczy min czynił ich bezbronnymi wobec doskonale zamaskowanych i rozplanowanych pól minowych.

Sowiecka ofensywa w Przesmyku Karelskim (domena publiczna)

Początkowy brak efektów zdumiał Woroszyłowa i rozgniewał Stalina. W efekcie ludowy komisarz obrony otrzymał rozkaz zduszenia fińskiej obrony za wszelką cenę, co w efekcie oznaczało zastosowanie mas piechoty à la manière russe, czyli w kolejnych falach aż do skutku. Dla dziesiątek tysięcy sowieckich żołnierzy otworzyły się wrota piekła.

Śmierć wśród bieli

Rosjanie znają zimno jak mało kto, wielokroć w historii sami wykorzystywali „generała Mroza” do pokonania nieprzyjaciela. Tylko zupełnym lekceważeniem Finów można tłumaczyć fakt, iż podjęli decyzję o rozpoczęciu wojny na samym początku zimy, zmuszając się do prowadzenia walk w najgorszym możliwym okresie.

Żołnierz fiński z karabinem Lahti-Saloranta M/26 na stanowisku bojowym (domena publiczna)
Obsługa fińskiego CKM-u (domena publiczna)

Działania prowadzone podczas wojny zimowej można podzielić na dwa rodzaje. Pierwszy to szturmy prowadzone przez 7 i 13 Armię w przesmyku Karelskim, gdy kolejne fale żołnierzy rozbijały się o umocnienia linii Mannerheima. Można spróbować sobie wyobrazić te wydarzenia: przez głębokie zaspy z mozołem brnęły szeregi zmarzniętych, pozbawionych osłony żołnierzy sowieckich. Dzięki swym burym, zbyt cienkim szynelom (Armia Czerwona nie dysponowała mundurami zimowymi) byli doskonale widoczni na tle oślepiająco białego śniegu i stanowili doskonałe cele dla fińskich strzelców wyborowych, uzbrojonych w znakomite karabiny M-28 i starannie zamaskowanych. Dochodzące do 40 stopni Celsjusza mrozy narażały Rosjan na nieustanne ryzyko odmrożeń i sprawiały, że więcej uwagi, niż przeciwnikowi, trzeba było poświęci zadbaniu o utrzymanie ciepła własnego ciała (znane są przypadki zamarzania na śmierć całych grup ludzi). Finowie, znajdujący się w relatywnie ciepłych bunkrach, o wiele lepiej radzili sobie z niskimi temperaturami, bez problemu odpierając ataki półżywych z zimna żołnierzy Armii Czerwonej. Ich fortyfikacje, starannie zamaskowane i zabezpieczone, pozwalały nie tylko na celne prowadzenie ognia, ale także niemal uniemożliwiały skuteczne prowadzenie działań wojennych, nierzadko nie dawało się bowiem stwierdzić, skąd prowadzony jest fiński ogień. Dotyczyło to także artylerii, która, dobrze zamaskowana i ze starannie wyliczonymi polami ostrzału, prowadziła ogień bez porównania skuteczniejszy niż sowieckie nawały ogniowe, zazwyczaj niecelne i nieskuteczne. Jakby tego nie było dość, postęp utrudniała również sama rzeźba terenu: liczne jeziora przeplatane były skałami i trzęsawiskami, które nie zawsze do końca zamarzały dzięki grubej, sięgającej półtorej metra, pokrywie śniegu izolującej je od trzaskającego mrozu, który nie przez całą zimę sięgał owych rekordowych 40 stopni. Bardzo nierówna rzeźba terenu, niewidoczna pod pokrywą śnieżną, utrudniała zadanie nie tylko piechocie, lecz także siłom pancernym, transport kołowy zaś czyniła niemal bezużytecznym.

reklama
POLECAMY

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
334
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-925052-9-7

Choć już walki w przesmyku Karelskim były dla Armii Czerwonej niezwykle ciężkie, być może gorsze nawet było to, z czym musieli się zmierzyć na północ od jeziora Ładoga. I znowu: na papierze sprawa wyglądała dla Finów tragicznie. Z liczącej 1600 km linii granicznej fortyfikacje w przesmyku ochraniały tylko około 100 kilometrów granicy, reszta zaś ciągnęła się niczym nieosłonięta od Ładogi do Morza Północnego. Ochraniał ją tylko jeden korpus fiński i to nie na całej długości granicy, reszty strzegły siły Północnej Grupy Finlandzkiej (fin. [Pohjois-Suomen Ryhmä]): liczącej około 6000 żołnierzy formacji, którą dowodził generał broni Viljo Einar Tuompo, a która chronić miała odcinek o długości… 800 kilometrów. Jak łatwo podliczyć, oznaczało to, że każdych dwóch kilometrów granicy broniło jedynie… 14 żołnierzy. Na papierze jedynym, co byłoby w stanie zatrzymać postępy Armii Czerwonej, były wody Zatoki Botnickiej.

Zamaskowane stanowisko artylerii fińskiej (domena publiczna)
Żołnierz fiński z koktajlem Mołotowa (domena publiczna)

Leśne piekło

W rzeczywistości jednak ta nieufortyfikowana, niedostatecznie strzeżona granica biegła przez nieprzebyte połacie gęstej tajgi, po dziś dzień stanowiącej o potędze fińskiego przemysłu drzewnego i celulozowego. Tworzą ją bory sosnowe i świerkowe o wysokiej gęstości, poprzeplatane terenami podmokłymi i jeziorami. Przedostać się przez nie można było tylko wąskimi, krętymi duktami leśnymi, z zasady tworzonymi przez pracujących w tamtych rejonach drwali. O ile praktycznie nie istniały one na mapach i w związku z tym nieznane były sowieckim oficerom, o tyle żołnierze z Gwardii Obywatelskiej potrafili się po nich poruszać bez problemu i mieli silną determinację. To przywiązanie do swej niegościnnej ziemi i gotowość jej obrony za wszelką cenę jest czymś bardzo dla Finów charakterystycznym i widocznym po dziś dzień, co widać choćby w refrenie jednej z piosenek fińskiego zespołu Korpiklaani:

reklama
Here we had built our cottages and saunas/From the swamp we have shovelled our fields/Nobody can take it away from us/Not for free, an that's for sure

Dobrze znający teren, cieszący się dobrym morale i wyekwipowani specjalnie do walki w tych warunkach Finowie zamienili życie żołnierzy Armii Czerwonej w koszmar. Wąskie przesieki wymuszały rozciąganie jednostek nieraz na długości kilometrów, nie było bowiem możliwości maszerowania obok siebie, ani tym bardziej wysyłania lekkich jednostek, które zabezpieczały by trasy przemarszu. Na bezbronne, rozciągnięte i pozbawione możliwości manewru kolumny marszowe spadały szybkie ataki wyposażonych w lekką broń maszynową i bardzo mobilnych Finów. Ich ulubionymi celami, oprócz sowieckich oficerów, były kuchnie polowe. Po ich zniszczeniu nie było możliwości zapewnienia żołnierzom ciepłych posiłków, co osłabiało morale i czyniło ich bardziej podatnymi na mrozy. Ponieważ rozpalanie ognia było w tych warunkach niemal niemożliwe (i wystawiało obozujących na cel fińskim narciarzom), jedynym sposobem, by ogrzać się przy braku ciepłej strawy, była wódka.

Zniszczona w czasie bitwy na drodze Raate kolumna sowiecka (domena publiczna)
Maszerujący Finowie (domena publiczna)

To rozciągnięcie szyków, brak możliwości manewru i niedostateczna łączność nieraz doprowadzał do klęsk atakujących oddziałów. Przykładem może być bitwa pod Suomussalmi, gdzie wchodzące w skład 9 Armii 163. i 44. Dywizje Piechoty wsparte brygadą pancerną zostały okrążone i rozbite przez zaledwie trzy pułki piechoty z 9. Dywizji, którą dowodził pułkownik Hjalmar Fridolf Siilasvuo. Zwycięstwo w tej bitwie, jak i w wielu innych, było możliwe dzięki stosowanej przez Finów taktyce motti. Termin ten, na polski tłumaczony jako kocioł, jest niezwykle specyficzny, jest bowiem jedynym chyba terminem wojskowym stworzonym przez… drwali. Było to możliwe tylko w Finlandii, gdzie najemni pracownicy leśni otrzymywali zapłatę w zależności od ilości ułożonych sągów drewna, nazywających się po fińsku właśnie motti. Po ułożeniu jednego przemieszczali się oni w kolejne miejsce gdzie wyrąbywali drewno na kolejny motti i tak dalej.

reklama

Sama taktyka polegała na dość podobnym podejściu. Rozciągnięte linie wroga były przerywane w efekcie połączonych ze sobą szybkich ataków wielu grup narciarzy na całej długości. Prowadziło to do rozszczepienia jednostki i uformowania wielu niewielkich i oderwanych od siebie „kotłów”, które następnie szybko likwidowano dzięki przewadze zaskoczenia i uzbrojenia. Walki te były zazwyczaj bardzo zacięte, dochodziło do potyczek na noże, koktajle Mołotowa i granaty. Wielką przewagę dawał Finom pistolet maszynowy Suomi, zapewniający dużą siłę ognia na małych i średnich dystansach. Uzbrojeni w długie karabiny piechoty z zamkami powtarzalnymi Sowieci nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki.

Fiński pistolet maszynowy Suomi (domena publiczna).
POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

Odwracanie kart

Ciężkie straty, jakie ponosiła Armia Czerwona, wymusiła w końcu na Stalinie działania. Nieudolny Woroszyłow został zastąpiony przez komandarma Siemiona Konstantynowicza Timoszenkę. 1 lutego 1940 roku na linię Mannerheima ruszyła kolejna ofensywa. Tym razem nie rzucano już mas piechoty na żer fińskich obrońców. Szturmy poprzedzały skoordynowane nawały artyleryjskie, rozbijające fińskie punkty umocnione. Po raz pierwszy użyto także ciężkich czołgów KW-1, zaś oddziały piechoty zaczęto wyposażać w odporny na mróz ekwipunek, lepszą broń i przystosowane do zimowych warunków środki transportu, na przykład sanie motorowe. Finowie, choć dalej walczyli zażarcie, zaczęli pomału ustępować przed sowiecką przewagą.

Szwedzcy ochotnicy w armii fińskiej (domena publiczna).

Zażarta obrona Finów przysporzyła im niemało sympatii, postawiła również na głowie stosunki międzynarodowe. Do Finlandii zaczął napływać sprzęt i ochotnicy wysyłani przez większość państw europejskich. Pomagali wszyscy, od Szwedów, przez Brytyjczyków i Francuzów, na Niemcach i Węgrach kończąc. Różne były skale tej pomocy, tym niemniej dość kuriozalna była sytuacja, w której obrona Kraju Tysiąca Jezior jednoczy państwa stojące po przeciwnych stronach barykady w toczonej już od paru miesięcy wojnie. W stosunkowo kłopotliwej sytuacji znalazła się Rzesza: zarówno z Finlandią, jak i z Rosją łączyły ją dobre stosunki. Hitler postawił w końcu na Helsinki – nie wierzył Stalinowi tak bardzo, by dopuścić go w pobliże bałtyckich szlaków handlowych, którymi ze Szwecji szły do Rzeszy węgiel, stal i drewno.

reklama

Atak na Finlandię popsuł Związkowi Sowieckiemu prasę do tego stopnia, że kraj ten został usunięty z Ligi Narodów. Nie miało to zupełnie żadnego znaczenia praktycznego, ale wielkie propagandowe: po raz pierwszy od swego powstania komunistyczna Rosja spotkała się z tak jednoznacznym potępieniem na arenie międzynarodowej. Brytyjczycy i Francuzi zaczęli rozważać bardziej zdecydowane działania, niż wysyłanie ochotników i sprzęty, zaczęto mianowicie zastanawiać się nad wysłaniem sił, które miałyby zająć Narwik i zabezpieczyć północną Szwecję zarówno przed Armią Czerwoną, jak i odciąć jej kopalnie przed Rzeszą. Miałyby one także wspomóc wysiłek wojenny Finlandii, jednak zarówno Oslo, jak i Sztokholm kategorycznie zaprotestowały, bojąc się wciągnięcia w wojnę. W efekcie szersza pomoc dla Finlandii nie nadeszła.

Fińskie straty terytorialne w wyniku wojny zimowej (aut. Jniemenmaa, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

Osamotnieni i przegrywający Finowie zdecydowali się negocjować warunki rozejmu. Rozmowy rozpoczęły się 29 lutego i zakończyły 13 marca podpisaniem traktatu pokojowego. Choć w istocie był on zgodą na warunki z przedwojennego ultimatum Stalina, to jednak był do pewnego stopnia sukcesem: gwarantował niepodległość Finlandii. Nikt nie miał wątpliwości, że propozycja z 13 listopada 1939 była w istocie początkiem podboju Finlandii, po wojnie zimowej było to już niemożliwe. Finom udało się zachować swoją niepodległość, co Stalin uznał, obawiając się, że przedłużająca się wojna zaangażuje w końcu Zachód, tego zaś wolał póki co uniknąć.

Zwycięzcy czy zwyciężeni

Kto wygrał wojnę zimową? W zasadzie można powiedzieć, że był to remis. Finlandia utraciła wprawdzie aż 10% terytorium, jednak zachowała swoją niepodległość. Nie udał się ani zbrojny podbój, ani zainstalowanie rządu komunistycznego z Otto Kuusinenem na czele. Związek Sowiecki z kolei uzyskał to, czego zażądał w ultimatum, jednak zablokowało to jego dalszy postęp w Finlandii.

Która armia zwyciężyła? Z zasady zgodnie twierdzi się, że fińska. O wiele mniejsza, broniąca około 1600 kilometrowej granicy, stawiała zażarty opór jednemu z najpotężniejszych państw świata. To oczywiście prawda i nie można fińskiemu żołnierzowi odmówić ani wyszkolenia, ani determinacji. Zanim jednak zaczniemy lekceważyć z tego tytułu Armię Czerwoną, przypomnijmy sobie, że walczyła w skrajnie niekorzystnych warunkach: koszmarne mrozy, utrudniająca poruszanie się rzeźba terenu, liczne przeszkody naturalne, świetnie przygotowany do obrony przeciwnik… Żadna armia nie dałaby rady osiągnąć więcej. Jedyny naprawdę poważny błąd, który wtedy popełniono, to to, że tę wojnę w ogóle rozpoczęto. To jednak nie była wina żołnierzy.

Histmag jest darmowy. Prowadzenie go wiąże się jednak z kosztami. Pomóż nam je pokryć, ofiarowując drobne wsparcie! Każda złotówka ma dla nas znaczenie.

Bibliografia:

  • Beevor Anthony, Druga wojna światowa, Znak, Kraków 2013.
  • Konecki Tadeusz, Wojna radziecko-fińska 1939-1940, Książka i Wiedza, Warszawa 1998.
  • Roberts Geoffrey, Generał Stalina, Znak, Kraków 2014.
  • Trotter William, Mroźne piekło. Radziecko-fińska wojna zimowa 1939-1940, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2007.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

reklama
Komentarze
o autorze
Przemysław Mrówka
Absolwent Instytut Historycznego UW, były członek zarządu Koła Naukowego Historyków Wojskowości. Zajmuje się głównie historią wojskowości i drugiej połowy XX wieku, publikował, m. in. w „Gońcu Wolności”, „Uważam Rze Historia” i „Teologii Politycznej”. Były redaktor naczelny portalu Histmag.org. Miłośnik niezdrowego trybu życia.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone