Wojciech Brański – „Jędrek '44” – recenzja i ocena
Wojciech Brański – „Jędrek '44” – recenzja i ocena
Za nami kolejna rocznica wybuchu powstania warszawskiego, w czasie której z ust osobistości państwowych najczęściej mogliśmy usłyszeć – „że bez sierpniowego zrywu, nie byłoby wolnej Polski”. Czy naprawdę potrzebna była śmierć 200 tysięcy osób i zburzenie miasta, abyśmy byli suwerennym państwem? Czy dowódcy Armii Krajowej brali pod uwagą gehennę mieszkańców stolicy? Jakie są granice bohaterstwa? Co jest kolaboracją, a co patriotyzmem? Dlaczego u nas śmierć za ojczyznę jest najważniejszym elementem każdej wojny? Między innymi takie pytania stawia swemu nieżyjącemu „powstańczemu” bratu – Wojciech Tadeusz Brański w książce „Jędrek 44”, która jest pewną prowokacją intelektualną doskonale pokazującą, że żyjemy w dobie infantylizacji historii.
Książka Wojciecha Tadeusza Brańskiego jest dowodem na to, że o powstaniu można pisać inaczej, ale i ciekawiej, aniżeli zawodowi historycy. Nie ma się co dziwić, gdyż Brański jest utytułowanym doktorem fizyki, więc po ścisłym umyśle możemy się spodziewać samych konkretów.
Głównym celem przyświecającym napisanie „Jędrka 44” przez Brańskiego, było odtworzenie powstańczych śladów jego starszego brata Andrzeja ps. „Czarny”, który jako siedemnastolatek należał do zgrupowania Adama Rzeszotarskiego ps. „Żmija”. Brat autora nie pozostawił po sobie żadnych wspomnień i pamiątek związanych z wojną. Kilka lat temu Wojciech Tadeusz Brański przeglądając „Wielką Ilustrowaną encyklopedię Powstania Warszawskiego” – z ciekawości zajrzał do spisu nazwisk i pod literą „B” nie znalazł tam nazwiska swego brata. Jeszcze większe zdziwienie spowodował brak „Czarnego” w imiennych wykazach powstańców. Tym sposobem na własną rękę zaczął ustalać jak mogło wyglądać życie jego brata w okresie okupacji.
Przez pierwsze kilkadziesiąt stron otrzymujemy próby układania „wojennych puzzli” życiorysu Andrzeja Brańskiego, które autor odnajdywał między innymi we wspomnieniach kolegów z oddziału brata. Nie brakuje przy tym humoru, opisu wydarzeń, miejsc, walk, które mogły toczyć się z udziałem „Czarnego”. Ponadto autor próbuje przypomnieć siebie z tamtych czasów – „urodziłem się za późno, żeby pretendować do roli bohaterskiego powstańca, ale w odpowiednim czasie do tego, żeby tę powstańczą apokalipsę zobaczyć i coś z niej próbować zrozumieć. Jeśli nie wtedy – to teraz po latach” – wyjaśnia Tadeusz Wojciech Brański.
Rozmowa brata z bratem o powstaniu
Wojciech Brański wyjaśnia, że nigdy nie było odpowiedniego momentu, aby zapytać brata, co myślał o powstaniu, o swoim udziale i świecie, który nastał po zakończeniu II wojny światowej. Mając do siebie żal, że nie zdołał zapytać brata o powstańcze przeżycia – dopiero trzydzieści lat po jego śmierci próbował zdobyć na ten temat informacje. W miarę szukania jego śladów, Brański zaczął odkrywać genezę powstania, krajowe i międzynarodowe uwarunkowania, różnice militarne czy wyznawane wartości. Aż zaczął „odczuwać potrzebę rozmowy, dotyczącej trudnych wątków – której nigdy nie podjął”. Autor postanowił przybliżyć podstawowe fakty o powstaniu, które w książce zostały ukazane w postaci rozmowy między braćmi, jaka mogłaby mieć miejsce. I choć dla wielu może się wydawać to niedorzeczne, wyszła z tego niezwykle logiczna i wnikliwa i krytyczna analiza powstania pod kątem politycznym, militarnym, kulturowym czy socjologicznym.
W książce zaczynają pojawiać się pytania, odpowiedzi, kontrargumenty: Jaka była alternatywa dla żołnierzy Armii Krajowej, gdyby nie zdecydowaliby się na powstanie? Czy miasto przetrwałoby, gdyby Sowieci od razu ruszyliby do walki z Niemcami? Jaki skutek przyniosłoby zaniechanie powstania? Są to pytania dla pasjonatów historii doskonale znane. Jednak gdy naprzeciw siebie stanie apologeta warszawskiego zrywu, a osoba patrząca krytycznym okiem nie tylko na sierpniową bitwę – szybko przekonamy się, że najsolidniej udokumentowane fakty nie trafiają do zwolenników, którzy za każdym razem mówią, „że gdyby nie powstanie, to byłaby tu republika sowiecka”. To w takim razie dlaczego państwa sprzymierzone z III Rzeszą jak Rumunia, Bułgaria czy Węgry nie zostały tymi republikami, tylko państwami podporządkowanymi Związkowi Sowieckiemu – pyta Wojciech Tadeusz Brański, dając na wielu stronach do zrozumienia, że nie sposób obronić tezy, iż „powstanie było nie do uniknięcia”.
Fakty, które są jak groch rzucony o ścianę
Przedstawione fakty w „Jędrku 44”, są szeroko dostępne w literaturze dotyczącej powstania warszawskiego. Niestety większość osób, które słyszały o 1 sierpnia 1944 roku, nigdy nie zasiądzie do książek opisujących to wydarzenie. Ale zrobił to Wojciech Brański. Szokująco operuje liczbami mający wzbudzić reakcję czytelnika: „Powstanie trwało 63 dni, gdyby przeprowadzić dzienny apel poległych cywilów i powstańców, przyjmując że średnio ginęło 3 tysiące, to wywołanie samych tylko imion, nazwisk, przynależności do oddziału, zajmowałoby od 5 do 8 godzin przez 63 dni”. Z innej perspektywy ma przemówić do naszej wyobraźni, jakby to na stukilometrowym odcinku między Warszawą, a Radomiem – przez całą drogę, co metr leżałyby dwa ludzkie ciała. Mocne? Może, ale trudno się dziwić, sikoro na 40 tysięcy powstańców tylko 3 tysiące miało karabiny. Warto przy tym wspomnieć, jak to podpułkownik Mieczysław Niedzielski w kwestii braku broni, miał od generała Antoniego Chruściela „Montera” usłyszeć – „Musicie sobie zdobyć broń, idąc nawet z kijami i pałkami, a ci, którzy są niezdolni do tego, pójdą pod sąd”. Takich passusów znajdziemy w recenzowanej lekturze całe mnóstwo.
Sporo miejsca w „Jędrku 44” poświęcono udziałowi ludności cywilnej w powstaniu. Wojciech Tadeusz Brański stawia pytania – o brak pomnika „Poległych Cywilów”, dodając przy tym, że nikt ich nie pytał, czy mają chęć ginąć od bomb, pocisków czy pod stropami piwnic. Podkreśla, że cywile „ginęli masowo i anonimowo”, ale takie przeżycia nie były połączone z noszeniem broni, więc „nie nadaje im się statusu bohaterów”. Autor pyta, czy lepsza była śmierć tysiąca cywili, którzy zginęli w piwnicy Kościoła Sakramentek czy uratowanie się tysiąca żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej? Zastanawia się przy tym – co nazywamy zdradą, co kolaboracją, a co patriotyzmem.
Historia nie jest nauczycielką życia
W „Jędrku 44” znajdziemy także gorzkie refleksje na temat nieumiejętnego prowadzenia dyplomacji przez nasze elity. W efekcie państwo polskie zniknęło pod koniec XVIII wieku z mapy Europy. Od tamtej pory naszym „głównym towarem eksportowym” był udział w walkach na rzecz innych nacji, które i tak nie dawały nam żadnych zysków w postaci upragnionej wolności – zauważa Wojciech Tadeusz Brański.
Autor wyjaśnia, że nadmierne „szafowanie” życiem innych, nigdy nie może przynieść pozytywnych rezultatów. Padają w książce cytaty chińskiego geniusza prowadzenia wojny Sun Tzu, który pisał, że „Nie należy podejmować bitwy, nie mając szans na jej wygranie. (…) nie znając przeciwnika ani siebie, żadnej bitwy się nie wygra (…)”. W tym kontekście nie ma się co dziwić, że żaden z przywódców sierpniowego zrywu nigdy nie powiedział – „popełniliśmy błąd” czy „nasze kalkulacje były nierealne”. Najdobitniejszym tego przykładem jest zamieszona w lekturze wypowiedź generała Tadeusza Pełczyńskiego „Grzegorza”, który mówił: „Byliśmy historycznie zobowiązani do walki. Nie wiedziałem, czy mamy siłę i szansę, aby zwyciężyć, lecz wiedziałem, że naszym obowiązkiem jest bić się. W moich oczach tylko to się liczyło”.
„Jędrek 44” to książka kąsająca opornych na wiedzę oraz infantylizację historii. Ogrom ogólnopowstańczych kwestii podejmowanych w recenzowanej publikacji bije po oczach. Niestety autor na końcowych stronicach pesymistycznie patrzy na to, aby opowieść o warszawskim zrywie mogła wyglądać inaczej. Swoistym mottem wieńczącym dyskusję o Powstaniu Warszawskim może stanowić sekwencja pytań postawionych przez Wojciecha Tadeusza Barańskiego: „Czy ktoś widział kiedyś komputerową grę wojenną – w której jedna ze stron zwycięża tylko moralnie? Czy militarny zwycięzca musi być moralnie przegranym? Jeśli będziemy mieszać tak dalej pojęcia, to nigdy nie wyciągniemy wniosków, podsuwanych przez wymagającą nauczycielkę, której imię – Historia”.