Wielowymiarowa rewolucja 1905 roku
Jednym z najistotniejszych problemów, z jakimi borykać się musi każdy badacz przystępujący do pisania na temat rewolucji 1905 roku jest wielowymiarowość tegoż zjawiska społeczno-politycznego, które od stycznia 1905 do mniej więcej połowy 1907 roku opanowało całą carską Rosję. W zasadzie stanowiło ono pewien nowy typ przewrotu społecznego, zapowiadający podobne wydarzenia w XX wieku.
Janina Żurawicka pisała, że „bez rewolucji robotniczej nie byłoby strajku i bojkotu szkolnego, nie doszłoby także w tym czasie do powstania nowych stronnictw i grup politycznych, a nadto do tak spontanicznej i wielokierunkowej zarazem działalności organizacji społecznych, kulturalnych i naukowych”. Samo to wyliczenie pokazuje wielość perspektyw, z których można przyglądać się tym wydarzeniom, znacznie wykraczającym poza wyświechtane pytania o to, czy były czwartym powstaniem, czy też może pierwszą rewolucją. Zapoczątkowane niewątpliwie przez robotników, lecz obejmujące swym zasięgiem wszystkie kręgi społeczeństwa wydarzenia z lat 1905–1907, a także wielość zmian, które one przyniosły, zasługują niewątpliwie na nowe spojrzenia i ożywcze interpretacje4. Myślę, że poza samym życiem w zrewoltowanych miastach warto zbadać też, czy „miejskość” rewolucji była zauważana przez jej świadków. W poprzednim rozdziale powtórzyłem rozpropagowaną zwłaszcza w zachodniej literaturze tezę, iż była to również „rewolucja miejska”, pierwsza tego typu w tej części Europy. W tym miejscu zamierzam przystąpić do jej obrony, zwracając zarazem uwagę na skutki zachodzących wówczas przemian dla rozwoju i specyfiki dyskursu miejskiego w Królestwie Polskim. Interesować będzie mnie zatem zarówno pytanie o to, w jaki sposób rewolucja 1905 roku zmieniła miasta w Kraju Nadwiślańskim, jak też o to, w jaki sposób zmieniła ona sposób, w jaki na ich temat pisano i sposób myślenia o mieście jako takim.
Rewolucja stanowiła przede wszystkim całkowite przeobrażenie sfery publicznej i ukonstytuowanie jej nowoczesnej formy. Tezę tę rozwijam wraz z Wiktorem Marcem w jednym z artykułów sprzed kilku lat. Piszemy w nim, iż lat 1905–1907 nie należy traktować po prostu jako „przebudzenia się” polskiego społeczeństwa z wieloletniego carskiego amoku. Wydarzenia te rozumiemy raczej jako punkt zwrotny, w którym doszło do zasadniczej rekonfiguracji relacji pomiędzy państwem, społeczeństwem obywatelskim, elitami i klasami ludowymi, zaś kształt, jaki przybrała sfera publiczna Królestwa po rewolucji, traktować należy jako skutek krzyżowania się tych relacji i pojawiających się na ich styku konfliktów i napięć. Siłą rzeczy, kształt relacji pomiędzy wymienionymi wyżej podmiotami wykluwał się w realiach wielkiego miasta – Warszawy, Łodzi, Zagłębia Dąbrowskiego czy ośrodków gubernialnych. Strajki, manifestacje, wiece partyjne, wybory i kampanie polityczne, pogromy, rozboje, wreszcie zaś zabójstwa polityczne z jednej strony oraz otwarte odczyty, zebrania stowarzyszeń czy otwieranie nowych szkół z drugiej – wszystkie te manifestacje sytuacji rewolucyjnej nie tylko dokonywały się w przestrzeni miejskiej, ale i trwale zmieniały miasta jako takie, czyniąc je – jak celnie opisuje realia ówczesnej Łodzi Paweł Samuś – „wielkimi wiecami”, czy, jak proponuje Grzegorz Krzywiec, swoistymi „laboratoriami społecznymi”. Szczególnie piętno odcisnęły wydarzenia wielkiej rangi, takie jak łódzkie walki barykadowe w czerwcu 1905 roku, olbrzymie manifestacje w Warszawie po ogłoszeniu manifestu październikowego, fala pogromów, która przetaczała się przez Rosję i Królestwo w 1906 roku, kampanie wyborcze do I i II Dumy, czy wreszcie wielki lokaut w Łodzi. Nie było jednak dnia, w którym nie dochodziłoby do jakiejś sytuacji, która przypominałaby uczestnikom wydarzeń, iż przyszło im żyć w szczególnych czasach. By zilustrować tę tezę, wystarczy jeden tylko przykład. W styczniu 1907 roku „Kurier Warszawski” pisał:
Warszawa przeżyła wczoraj jeden z jaśniejszych dni w swojej chmurnej doli ostatnich czasów. W dniu tym znowu silniej zadrgał jej puls społeczny, ozwała się mocniej myśl publiczna, wystąpił jej człowiek zbiorowy i odsłonił swoje pogodne oblicze, żywy temperament i zrównoważoną duszę.
Wczoraj odbyło się w Warszawie około 30 zgromadzeń publicznych w postaci bądź wieców politycznych, bądź widowisk i zabaw, bądź wreszcie odczytów i konferencji naukowych i popularnych.
Na wszystkich było pełno, a niektóre zgromadzenia ściągnęły przeszło 4000 ludzi. Na jednych tętniły namiętności ideowe, wylewały się porywy polityczne i ścierały prądy i programy; na innych szukała sobie ujścia wesoła i ruchliwa dusza tego miasta, która tak umie kojarzyć kontrasty nastrojów, łączyć głębszą myśl ze szczerą rozrywką.
Wczoraj ta dusza Warszawy mówiła swoim prawdziwym językiem, żyła właściwym sobie życiem, była taka, jaka jest, gdy zajaśnieje rąbek pogody na jej niebie, a wstrząśnienia i przejścia boleśniejsze nie wyprowadzą jej z naturalnego łożyska.
Miasto stanowiło nie tylko teatrum, na ulicach którego dokonywały się wydarzenia wielkiej wagi, lecz także podmiot, który dzięki ogólnej demokratyzacji życia w carskiej Rosji doby rewolucji zyskał szansę na niekwestionowany rozwój własnej sfery instytucjonalnej, opartej na niemożliwych do osiągnięcia wcześniej podstawach. Oczywiście trzeba wspomnieć o ramach, które umożliwiały ową metamorfozę, zaznaczając zrazu, że są to kwestie znane i dlatego wymagające jedynie pewnego przypomnienia i uporządkowania. Przywołany w poprzednim rozdziale ukaz z grudnia 1904 roku, choć zawierał jedynie zapowiedzi reform, uwzględniające również kwestię samorządu dla wszystkich obszarów Cesarstwa, miał olbrzymie znaczenie dla dynamiki dyskusji na temat rozmaitych spraw społecznych. System cenzury prewencyjnej, który obowiązywał w Królestwie, miał tę cechę, że zakresy tego, co dozwolone i co zakazane zmieniały się. Działo się to pod wpływem uwarunkowań politycznych, czyli dyspozycji złagodzenia kursu, jaką otrzymywali posługujący się „czerwonym ołówkiem” od swoich przełożonych z Warszawskiego Komitetu Cenzury albo Petersburga, a także świadomego pobudzania prasy do podejmowania zakazanych wcześniej tematów.
Sytuacja carskiej Rosji, kompromitującej się w wojnie na Dalekim Wschodzie, była na przełomie 1904 i 1905 roku już na tyle kryzysowa, że ewidentne oznaki większej odwagi w omawianiu spraw wewnętrznych mogły uwidocznić się w prasie Królestwa już w styczniu 1905 roku, czyli jeszcze przed „krwawą niedzielą”. Jednym z nich był na pewno powrót do akcentowania potrzeb Królestwa ze wskazywaniem, iż kwestia miejska zajmowała wybitną pozycję w długim katalogu niezałatwionych spraw. „Kurier Warszawski” starym zwyczajem królewiackiej prasy podjął ów temat nie bezpośrednio, ale uciekając się do omówienia artykułu opublikowanego w petersburskiej gazecie „Nowoje Wriemia”. Warszawski korespondent tego dziennika pisał m.in.:
W roku 1870, to jest wówczas, gdy wydana była ustawa miejska, zarząd gospodarczy Warszawy przeszedł pod zwierzchnictwo ministerium spraw wewnętrznych tymczasowo, do chwili „ostatecznego unormowania zarządu miejskiego warszawskiego” – jak powiedziano w najwyżej zatwierdzonym w d. 22-im czerwca 1870 r. referacie komitetu do spraw Królestwa Polskiego. W 1872 r. namiestnik hr. Berg wyraził opinię, że należy dać Królestwu Polskiemu ustawę miejską normalną, to jest z 1870 r. Od tej daty poruszały sprawę raz po razu: to ministerium samo, to władze miejscowe, a za każdym razem załatwieniu jej stawała na zawadzie rozbieżność poglądów głównego naczelnika kraju i ministerium spraw wewnętrznych. Tymczasem nienormalne warunki i cechy zarządów miejskich w Królestwie Polskim coraz silniej biły w oczy wszystkim. Przede wszystkim nienormalności te występują jaskrawo w dziedzinie oświaty ludowej, spraw sanitarno-lekarskich, dobroczynności publicznej.
[…] Stan nienormalny gospodarki miejskiej w Królestwie Polskim wiadomy jest i należycie osądzony. Stoi na zawadzie usunięciu tej nienormalności, jak w ogóle wprowadzeniu w Królestwie wszelkich reform – „wyjątkowy stan pod względem politycznym”, w którym znajduje się Królestwo od lat już czterdziestu. Przez lat oto czterdzieści „polityka” dławi ten kraj, wypacza jego życie społeczne, czyni je najzupełniej nieodpowiadającym kulturze jego i rozwojowi ekonomicznemu.
Ten tekst jest fragmentem książki Kamila Śmiechowskiego „Kwestie miejskie. Dyskusja o problemach i przyszłości miast w Królestwie Polskim 1905–1915”:
Tak jednoznaczne propolskie głosy w prasie petersburskiej nie były wcale rzadkością, jednak w ogólnej atmosferze przemian ustrojowych w Rosji dawały nadzieję na szybkie urzeczywistnienie słusznych postulatów. Wybuch robotniczej rewolty i jej rozwój w kolejnych miesiącach utwierdzał obserwatorów w przekonaniu o doniosłości i nieodwracalności zmian zachodzących w tym czasie w imperium carów. Z punktu widzenia miejskiej sfery publicznej kluczowe były trzy z wielu osiągnięć tamtego okresu – zezwolenie na zakładanie prywatnych szkół średnich z językiem polskim w czerwcu 1905 roku, zniesienie cenzury prewencyjnej w listopadzie tego samego roku oraz wejście w życie „tymczasowych przepisów o stowarzyszeniach” w marcu 1906 roku. Nie sposób wyliczyć wszystkich nowych stowarzyszeń, szkół czy związków zawodowych, które powstały w miastach Królestwa po roku 1905. Instytucje te dosłownie zmieniały mapy miast, znacząco zwiększając liczbę punktów, które winny być na nich za znaczone. Dzięki wszystkim tym „placówkom” następowało radykalne poszerzenie sfery instytucjonalnej, która decyduje o poziomie rozwoju kulturalnego poszczególnych ośrodków.
By zobrazować ten proces, wspomnę tylko, że w 1913 roku w prywatnych szkołach średnich kształciło się ponad 50 tys. uczniów obojga płci, a w rządowych tylko niecałe 21 tys. Szczególnie dynamicznie rozwijały się szkoły żeńskie, co oznacza, iż postęp ilościowy dokonywał się równolegle z postępem społecznym. Drugą po szkolnictwie sferą aktywności społecznej, która rozkwitła dzięki częściowej liberalizacji życia społecznego w carskiej Rosji w latach 1905–1907, były stowarzyszenia i związki zawodowe. Tylko do rozmaitych organizacji zawodowych, powstałych dzięki „tymczasowym przepisom o stowarzyszeniach”, miało należeć w Królestwie Polskim w 1907 roku 150 tys. osób. Nazwy, takie jak Polska Macierz Szkolna, Towarzystwo Kursów Naukowych, Towarzystwo Krzewienia Oświaty, Stowarzyszenie Kursów dla Analfabetów, Towarzystwo Naukowe Warszawskie czy Polski Związek Nauczycielski, to jedynie wytrychy pokazujące, jak diametralnie zmieniło się życie publiczne Królestwa w latach 1905–1907. Zmiany na lepsze są szczególnie widoczne tam, gdzie sytuacja jest najgorsza. Nie dziwi zatem, że doniosłość rewolucji 1905 roku można zobrazować najwyraźniej na przykładzie Łodzi. Władysław Lech Karwacki celnie podkreślał, iż „rewolucja 1905–1907 była dla innych miast wydarzeniem politycznym – dla Łodzi i jej mieszkańców miała jeszcze dodatkowe znaczenie: dokonała olbrzymich przeobrażeń kulturalnych i społecznych”. Z kolei Marian Marek Drozdowski pisał, że „rewolucja spowodowała rozwój w Warszawie różnych form działalności oświatowej i kulturalnej. Wywołała przede wszystkim wielki ferment myślowy, bunt przeciw moralnej obłudzie i bezideowości, ostry autokrytycyzm i afirmację czynu rewolucyjnego, a po 1907 r. – zwątpienie, pesymizm i mistycyzm”.
Największe zmiany zaszły jednak w sferze komunikacji społecznej. Rewolucja 1905 roku to punkt zwrotny w historii prasy Królestwa, a szerzej rzecz ujmując, również i polskiej sfery publicznej. Będące pokłosiem manifestu październikowego zniesienie cenzury prewencyjnej w listopadzie 1905 roku uruchomiło procesy, które całkowicie zmieniły „reguły gry” pomiędzy dziennikarzami, wydawcami czasopism i czytelnikami z jednej oraz władzami z drugiej strony. Dość wspomnieć, że liczba polskojęzycznych czasopism wydawanych w Rosji wzrosła ze 191 w 1904 do 316 w 1907 roku. Oczywiście ten wzrost ilościowy nie pokazuje brutalnej ceny represji, jaką płacili redaktorzy i wydawcy za publikowanie treści sympatyzujących z rewolucją. Wiele czasopism z tradycjami, takich jak „Kurier Codzienny”, „Przegląd Tygodniowy” czy „Goniec Łódzki”, nie wytrzymało tej konfrontacji. Z drugiej strony lata 1905–1907 to czas, kiedy pojawiło się całe mnóstwo pism politycznych i komercyjnych, w tym prowincjonalnych, które pod oryginalnymi bądź – co było częstą praktyką i zarazem koniecznością w latach 1906–1914 – zmienianymi na skutek represji tytułami na całe lata miały zdeterminować kształt sfery publicznej: „Nowa Gazeta”, „Głos Warszawski”, „Świat”, „Kurier Łódzki”, „Goniec Częstochowski”, „Ziemia Lubelska” itd. Jak zwracał uwagę Z. Kmiecik, wśród nowo powstałych pism dominowały periodyki społeczno-polityczne i społeczno-kulturalne. Rosło społeczne zapotrzebowanie na szybką i rzetelną informację, wzbogaconą o pogłębione komentarze.
Rezultatem liberalizacji przepisów prasowych był jednak nie tylko ilościowy rozwój periodyków wydawanych w Królestwie, lecz także zmiana społecznej funkcji prasy. Warto pamiętać, że inne znaczenie ma artykuł adresowany do kilkuset, a inne adresowany do kilku tysięcy odbiorców. A takie właśnie zmiany w zasięgu czytelnictwa stały się udziałem prasy łódzkiej w 1905 roku – o ile jeszcze w roku 1903 „Goniec Łódzki” miał problem z przekroczeniem liczby tysiąca drukowanych egzemplarzy, to już wydawany od 1906 roku „Kurier Łódzki” rozchodził się przeciętnie w nakładzie wynoszącym od 6 do 8 tys. Tak imponujący wzrost notowały zresztą nie tylko czasopisma wydawane legalnie – na przykład „Robotnik”, kolportowany nielegalnie organ Polskiej Partii Socjalistycznej, ukazał się w roku 1905 jedynie 12 razy, zaś w 1906 aż 130, zaś jego nakład dochodził do 35 tys. egzemplarzy, czyli dorównywał wielkości największemu dziennikowi Królestwa, „Kurierowi Warszawskiemu”. Inne znaczenie ma też krytyka władz, apele o podjęcie jakichś działań czy projekt opublikowany w piśmie docierającym do szerokiego grona odbiorców, a inne taki, który ukazuje się jedynie na łamach branżowego czasopisma specjalistycznego lub funkcjonuje w wąsko rozumianej „bańce informacyjnej”. Z drugiej strony olbrzymi rozwój życia społecznego Królestwa po 1905 roku sprawiał, iż nawet wypowiedzi publikowane na łamach pism fachowych – „Ekonomisty”, „Przeglądu Technicznego” czy „Zdrowia” – miały o wiele większą moc oddziaływania niż zazwyczaj. Po pierwsze, z powodu większej aktywizacji środowisk, do których te periodyki były adresowane, po drugie zaś, z powodu nieporównywalnego z wcześniejszymi realiami zasięgu, jaki był udziałem przedruków z tych pism w prasie codziennej czy tygodniowej, albo wydawanych w formie książkowej odbitek najciekawszych artykułów.
Wzrost czytelnictwa nie oznaczał jednak zasadniczego zwiększenia dostępu różnych środowisk do możliwości wypowiadania się na łamach prasy. Ten przywilej wciąż pozostawał domeną inteligencji czy też szerzej – wykształconego mieszczaństwa. Mechanizm, który powodował to zjawisko łatwo zresztą zrozumieć. Jak przystało na wielkie wydarzenie społeczne, obejmujące niemal wszystkie warstwy społeczeństwa, rewolucja była przeżywana przez każdą z nich w specyficzny sposób. Choć robotnicy byli częścią miejskiej społeczności, która rozpoczęła same wydarzenia, pozostawili oni po sobie niewiele świadectw z tamtego okresu. Warto zwrócić uwagę, że choć Wiktor Marzec podjął się niezwykle ambitnej próby rekonstrukcji „plebejskiego doświadczenia politycznego” z lat 1905–1907, musiał on oprzeć swoje ustalenia głównie na źródłach drukowanych, w tym nierzadko tendencyjnych wspomnieniach działaczy socjalistycznych i komunistycznych, a także materiałach z epoki – „bibule” i rozmaitych drukach ulotnych, a te, choć adresowane do robotników i niewątpliwie mające na nich wpływ, były jednak co do zasady wytworem miejskiej inteligencji.
Sytuacja taka musiała rzutować na sposób rozumienia świata i jego opisu. Dyskusje o miastach toczone w latach rewolucji siłą rzeczy koncentrowały się w prasie legalnej i wydawnictwach książkowych – choćby z tego wynika dość oczywista przesłanka, iż dyskurs miejski doby rewolucji 1905 roku miał charakter wybitnie inteligencki, mimo iż musiał w dużym stopniu odwoływać się do opisu roli robotników zarówno w bieżących wydarzeniach, jak i w życiu Warszawy, Łodzi i innych miast Królestwa. Trudno bowiem nie zgodzić się, że wydarzenia z lat 1905–1907 stały się jednym z nielicznych polskich doświadczeń oddolnej demokratyzacji, wymierzonej zarówno w carski aparat państwowy, jak i kapitalizm. Z drugiej strony w przypadku rewolucji 1905 roku nie można nie uwzględniać jej uniwersalnego charakteru, który sprawiał, że bez mała wszystkie grupy społeczne mogły dzięki niej zyskać prawo do artykulacji własnych interesów i potrzeb, a także nadzieje na realizację własnych, wcześniej utrudnionych, jeśli nie niemożliwych, ambicji kulturalnych i politycznych. Podstawowa różnica tkwiła w metodach i praktykach, którymi się posługiwali. Na tym właśnie tle ujawniła się, a następnie pogłębiała różnica między mieszczańską sferą publiczną, opartą na logice legalnych instytucji i form działania, a mającą charakter kontrpubliczny proletariacką sferą buntu i kontestacji.
Ten tekst jest fragmentem książki Kamila Śmiechowskiego „Kwestie miejskie. Dyskusja o problemach i przyszłości miast w Królestwie Polskim 1905–1915”:
Tym, co charakteryzowało udział inteligencji polskiej w wydarzeniach z lat 1905–1907 była właśnie możliwość zdobycia pola do podjęcia szerokiej działalności społecznej, czy to w obrębie szeroko rozumianej oświaty i kultury, czy to polityki. Z punktu widzenia prawników, lekarzy i publicystów był to zatem czas szczególny, kiedy możliwe stało się przejście od słów do czynów, wyjście z zacisza gabinetów w sam środek brutalnych kampanii wyborczych, wreszcie porzucenie dotychczasowego życia w celu zaangażowania się w zakładanie stowarzyszeń czy szkół polskich. Magdalena Micińska podkreśla, iż „rok 1905 odcisnął się piętnem na dziejach polskiej inteligencji i elit intelektualnych”.
Inny typ doświadczenia oznaczał także inny typ zaangażowania przedstawicieli inteligencji i robotników w wydarzenia dokonujące się z taką intensywnością w życiu Królestwa. O ile dla tych drugich, zwłaszcza zaangażowanych politycznie, centrum ich aktywności pozostawała przede wszystkim fabryka, w dalszej zaś kolejności partia, kółko samokształceniowe lub związek zawodowy, to dla inteligentów centrum aktywności były rozmaite punkty w przestrzeni miasta – redakcje, szkoły, siedziby stowarzyszeń i sale, w których odbywały się odczyty publiczne. Bardzo charakterystyczne są choćby wspomnienia Aleksandra Mogilnickiego, w czasie rewolucji łódzkiego adwokata, z bliska przyglądającego się rewolucji w największym ośrodku przemysłowym Królestwa i prominentnego lokalnego działacza mieszczańskiego Zjednoczenia Postępowo-Demokratycznego. Otóż, Mogilnicki wspominał rewolucję w następujący sposób:
Echa klęski rosyjskiej i zachwianie wiary w niezłomność potęgi nie tyle może Rosji, ile caratu, odbiły się głośnym echem wśród niezadowolonych z losu mas rosyjskich. Ruch ten pociągnął także i niektóre warstwy w Polsce. […] Reżim carski był mocno zachwiany i rząd, chcąc uspokoić wzburzone masy, musiał, choć bardzo niechętnie, zgodzić się na pewne reformy.
Nieznaczne ulgi spłynęły i na Polskę, w szczególności pozwolono zakładać prywatne szkoły z językiem wykładowym polskim. Szkoły te nie dawały żadnych praw państwowych, a przy tym język wykładowy polski nie obejmował historii, geografii i języka rosyjskiego. […] Łódź szybko skorzystała z tych ulg. Jednocześnie prawie wydano „przepisy tymczasowe o stowarzyszeniach”, których zakładanie było dotychczas szczególnie utrudnione. Polacy skorzystali z tego od razu i powstało mnóstwo stowarzyszeń, potrzebnych i niepotrzebnych.
Charakterystyczne, że dla A. Mogilnickiego wybuch rewolucji, umożliwienie otwierania szkół polskich i tymczasowe przepisy o stowarzyszeniach zlały się w zestaw wydarzeń następujących po sobie „prawie jednocześnie”, choć w istocie pierwsze i ostatnie z nich dzieliło 14 miesięcy (styczeń 1905 – marzec 1906). W innym miejscu A. Mogilnicki komentował: „burzę łatwiej wywołać, niż ją ująć w łożysko. Każda rewolucja tym się odznacza, że w swym dalszym rozwoju idzie nie po tej linii, jaką jej inicjatorzy nakreślili. Pierwotne pobudki ideowe toną przeważnie w rozpętaniu najgorszych instynktów mas”. W mojej ocenie jest to niezwykle reprezentatywny przykład logiki, jaką kierowała się inteligencja w ocenie proletariackiego zrywu, który wybuchł w Rosji i w Królestwie w 1905 roku. Kontestacja sensu rewolucji społecznej, zwłaszcza w jej schyłkowej formie, szła w parze z pełnym poparciem dla instytucjonalnych zdobyczy lat 1905–1907 – szkół, bibliotek publicznych czy stowarzyszeń (nawet jeśli, jak pisał Mogilnicki, pewna część z nich istotnie była niepotrzebna).
W najnowszej literaturze przedmiotu napisano bardzo wiele na temat „trwogi mas”, jaka miała się ujawnić w trakcie rewolucji i ostatecznie poróżnić inteligencję i robotników. Grzegorz Krzywiec pisze: „rewolucja już w pierwszych miesiącach unaoczniła i zaktualizowała dwa, być może najbardziej złowieszcze, fantazmaty społecznego establishmentu, klas średnich i mieszczaństwa o nowoczesności: niekontrolowanych tłumów na ulicach, a także nagłej, niespodziewanej śmierci, ale również gwałtu, terroru i przemocy przedsiębranych przez rewolucjonistów”. Autor ów bardzo dokładnie rekonstruuje proces, który sprawił, że w oczach polskiej prawicy i znacznej części centrum rewolucja bardzo szybko stała się egzemplifikacją wszelkiego bandytyzmu i przemocy. Klasyczne zjawisko paniki moralnej, które zachodziło na łamach prasy, prowadziło do przewartościowania rozmaitych negatywnych czy wręcz przemocowych zjawisk, które miały miejsce na ulicach miast. Zarazem nasilała się pilna potrzeba ładu, nowej organizacji społeczeństwa, która miałaby racjonalizować całokształt sfery publicznej i podporządkowywać ją szeroko rozumianym interesom narodowym. Zdaniem Wiktora Marca robotnicza rebelia wywołała reakcję, która w swojej istocie była konserwatywnym odruchem mieszczaństwa, prowadzącym do niebywałego sukcesu politycznego Narodowej Demokracji – spośród stronnictw politycznych tamtych czasów to właśnie ona najskuteczniej potrafiła mobilizować własnych zwolenników wokół rozpalanej przez siebie antyrewolucyjnej, antysocjalistycznej i antysemickiej histerii. Marzec pisze: „u endeków narasta repulsja wobec wielości, niekontrolowanej energii politycznej, wyrażającej niezadowolenie, ale płynie kanałami niemożliwymi do politycznego okiełznania. To nadmiar, intruzja tłumu w ustalony (choć znienawidzony) świat. Ekscytująca fala, która zmiata to, co jest, ale która za chwilę okazuje swoją siłę, zbyt dużą i zbyt samodzielną, by poddać się politycznej kontroli”. Kluczem do politycznego sukcesu było wykorzystanie tej emocji do realizacji własnych celów, ale nim Narodowej Demokracji udało się dokonać tego dzieła, trwoga skutecznie zdominowała umysły królewiackiego mieszczaństwa. Można nawet, rzucając niejako rękawicę Feliksowi Tychowi i Stanisławowi Kalabińskiemu, zastanawiać się, na ile rewolucja 1905–1907 była jednym zjawiskiem społeczno-politycznym, a na ile mieliśmy w istocie do czynienia nie z jedną, lecz z wieloma równolegle trwającymi rewolucjami – proletariacką rebelią, która kontestowała istniejącą sferę publiczną i rewolucją mieszczańską, która chciała tę sferę wykorzystać do uzyskania instytucji i praw politycznych na miarę tych będących normą w ówczesnej Europie. Samo pojęcie „rewolucji burżuazyjnej” nie jest bynajmniej obce współczesnej refleksji teoretycznej nad masowymi ruchami społecznymi. Neil Davidson zastanawia się, „jak bardzo rewolucyjnymi były rewolucje burżuazyjne?”, próbując osadzić to zjawisko w nowoczesnych teoriach politycznych. Coraz częściej rewolucje bywają zresztą analizowane w pewnym oderwaniu od tradycyjnych ujęć tego pojęcia, podkreślających ich wymiar kulturowy i społeczny.
Jeśli zatem założymy, że w Królestwie Polskim na początku XX wieku, niezależnie od tej proletariackiej, trwała rewolucja mieszczańska, to warto zadać pytanie, czym były wydarzenia lat 1905–1907 dla szeroko pojętego „mieszczaństwa”? Tym, co było z punktu widzenia naszych rozważań najważniejsze w miejskim dyskursie doby rewolucji 1905 roku jest uświadomienie sobie miejskiego podłoża, a także wpływu zachodzących wypadków politycznych na życie ośrodków miejskich Królestwa. Nasilający się sceptycyzm wobec rewolucji jako takiej szedł w parze z coraz odważniejszym domaganiem się reform istniejącego systemu zarządzania miastami. Każdy z tych aspektów sprawy wymaga szczegółowego omówienia. Jaki był zatem, według komentatorów z epoki, związek między kondycją miast Królestwa a rewolucją?