Walhalla: pośmiertne miejsce chwały wikingów

opublikowano: 2022-04-01, 09:02
wolna licencja
Walhalla była celem ostatecznym drogi każdego wikinga wierzącego w starych bogów. Przekraczając jej bramy, wojownik oddalał się od ziemskich trosk, ale w zamian musiał służyć Odynowi. Czym była Walhalla i czemu jej geneza wiąże się z „żywymi trupami”?
reklama
Walhalla autorstwa Karla Ludwiga Prinza, 1911 rok

Czytaj też:

Walka dla wikingów nigdy nie wiązała się z przegraną. Chwalebne zwycięstwo w boju przynosiło wojownikowi sławę i korzyści materialne oraz stanowiło pretekst do wyprawiania hucznych uczt. Śmierć w walce zupełnie nie zmieniała tej perspektywy. Bohater, który umierał od ciosów mieczem, miał szansę przenieść się do domu Odyna, wymarzonego „męskiego raju”, czyli do Walhalli. Wystarczyła ofiara krwi, aby wiking znowu mógł walczyć i świętować, tym razem w towarzystwie bogów.

Walhalla: „niebiański raj” wojowników

Religia Skandynawów pozwalała im wierzyć w istnienie wielu światów. Ich fundamentem, zwanym również szkieletem wszechrzeczy był jesion Yggdrasill. Midgard, czyli Środkowy Świat należał do ludzi, ale zarówno pod nim, jak i nad nim znajdowały się inne krainy przypisane do konkretnych istot. W korzeniach świętego jesionu znajdował się Nilfheim zamieszkiwany przez zjawy i groźne bestie. Nad nim swoje tunele budowały krasnoludy. Mniej więcej na poziomie Midgardu był ulokowany Utgard, czyli Obszar Zewnętrzny należący do olbrzymów. Wyznaczał on granice świata na płaszczyźnie horyzontalnej. Wysoko nad szczytami gór świata ludzi mieścił się Alfheim, czyli świetlista kraina elfów, do której nikt wśród bogów i śmiertelników nie miał wstępu. Z wyjątkiem Freya, który w tym tajemniczym świecie posiadał swój dwór. W najwyższych partiach nieba, pośród korony Yggdrasillu był położony Asgard. Zamieszkiwali go bogowie z rodu Asów i Wanów. Wikingowie wierzyli, że chwalebna śmierć w boju pozwoli wznieść się dzielnemu wojowi do Asgardu i stać się jego integralną częścią w Walhalli.

Walhalla w islandzkim manuskrypcie z XVII wieku. Widoczny Hajmdal strzegący bramy

Walhalla, czyli Komnata Zabitych mieściła się w Gladshaim, zwanym również Jasnym Dworem lub Domem Radości. Był to najstarszy i najokazalszy pałac nordyckiego boga Odyna. Ściany boskiego przybytku oślepiały blaskiem złota, a jego centralna część formą nawiązywała do tradycji antycznych. Najbardziej utrwalone wyobrażenie Walhalli powstało w okresie Wędrówek Ludów, kiedy to germańscy wojownicy mieli okazję na własne oczy ujrzeć Koloseum. Zarówno do rzymskiego amfiteatru, jak i Komnaty Zabitych prowadziło 540 bram. Każdą z bram Walhalli w dzień Ragnaröku ma jednocześnie przekroczyć – ramię w ramię – 800 wojowników. Najstarszą i najważniejszą z bram była Walgrind, czyli Krata Zabitych, której nigdy nie zamykano. Ściany Walhalli zbudowano z trzonów włóczni, a dach pokrywały tarcze wojowników. W środku, na ławach leżały pancerze, a źródłem światła na sali był blask lśniących mieczy.  

reklama

Po zachodniej stronie Walhalli rosła okazała jemioła, która przyczyniła się do „nienaturalnej” śmierci boga Baldura. Nieopodal, przy bramie Walgrind wisiał przybity do ściany Walhalli wilk, którego bezustannie dziobał orzeł.

Walhalla: armia Odyna

W przeciwieństwie do chrześcijaństwa, gdzie Bóg jest postrzegany jako byt pozbawiony wszelkich skaz moralnych, w religiach politeistycznych charakter bóstw współgrał z niedoskonałą postawą człowieka. Bogowie posiadali zarówno wady, jak i zalety, mieli prawo do omylności, porażek czy słabości. Nie inaczej było w przypadku Odyna, który uchodził za najwyższe nordyckie bóstwo. Uznawano go za boga władzy, prawdy, mądrości, czarów runicznych, poezji i płodności. W jego kompetencjach znajdowała się również zwierzchność nad wojnami prowadzonymi w Midgardzie. Przedstawiano go jako opiekuna władców i berserków, czyli najdzielniejszych z wojowników, których w trakcie walki ogarniał „szał bojowy”. Z tej przyczyny wyobrażano go sobie jako herosa przybranego w wojenny rynsztunek, który przemierzał niebo na najszybszym rumaku Asgardu – ośmionogim Slepnirze. W dłoni dzierżył włócznię, którą miał dawać znak do walki. Zwycięstwo w boju zawsze było kwestią kaprysu potężnego boga. Odyn był postrzegany jako bóg zupełnie pozbawiony moralności, zwłaszcza podczas działań wojennych. Jego samolubne i nieobliczalne decyzje pozwalały umierać najwaleczniejszym wojownikom, aby ci prawdziwi bohaterowie mogli wstąpić w szeregi jego niebiańskiej armii. W końcu nikt nie znał dnia, ani godziny Ragnaröku, czyli zmierzchu bogów – apokalipsy, po której nastanie nowy świat.

Jeden z przydomków Odyna brzmiał Hrafnass, czyli Kruczy Bóg. Mógł się on odnosić do Huginna (Myślącego) i Muninna (Pamiętającego) – dwóch kruków, które pełniły rolę jego łączników z innymi światami. W kontekście wojny miano to przybierało zupełnie odmienny wydźwięk. Kruki jako ptaki padlinożerne były nieodłącznym elementem scenerii pola bitewnego – miejsca, z którego najbardziej zasłużeni wikingowie udawali się do Walhalli.

Walkirie, ilustracja autorstwa Arthura Rackhama, rok 1910

W trakcie każdej bitewnej potyczki Odyn decydował o losie wojowników. Poznając ich przeznaczenie, wysyłał do wybrańców zwiastunki śmierci, czyli walkirie. Walkirie nazywane również „wybierającymi zabitych” były istotami z pogranicza mitu i demonologii. Ich imiona odnosiły się do zjawisk towarzyszącym walkom. Przedstawiano je jako piękne wojowniczki. Przybrane w zbroje pędziły po firmamencie na rumakach, z których grzyw spływała rosa. W Walhalli bezpośrednio podlegały rozkazom Odyna. W czasie trwania bitwy zajmowały się tkaniem na krosnach kobierców, które miały odzwierciedlać przebieg starcia. Funkcję nici pełniły jelita poległych, a ciężarków tkackich, ich głowy. W pewien sposób ta symboliczna czynność odzwierciedlała kompetencje norn, czyli wieszczek decydujących o losie ludzi. Mimo wszystko pierwotnym zadaniem walkirii było sprowadzanie poległych do Komnaty Zabitych, ale z czasem zaczęły czynnie brać udział w walkach. Walkirie, podobnie jak bóstwa Asgardu, nie były pozbawione słabości. Niektóre z nich nie potrafiły oprzeć się uczuciom wobec śmiertelnych mężczyzn, przez co same zostawały degradowane do miana zwykłych kobiet.  

reklama

Polegli wojownicy, którzy przekroczyli bramę Walhalli, jednocześnie stawali się przybranymi synami Odyna, który z tego powodu nosił jeszcze jeden przydomek – Walfödr (Ojciec Poległych). Od tej pory dzielnych bohaterów zwano einherjarami, czyli pojedynkującymi się, którzy wraz z Odynem u progu Ragnaröku staną do walki z siłami zła. W tym celu każdego dnia wojownicy zajmowali się walką ćwiczebną. Codziennie mierzyli się w pojedynkach na śmierć i życie, aby wieczorem powstać z martwych i zasiąść wspólnie z bogami Asgardu do uczty.

Einherjarowie żywili się mięsem z dzika Saehrimnira, który każdego dnia odradzał się na nowo, aby na stole nigdy nie zabrakło jadła. Posiłki przyrządzał kucharz Andhrimnir w kotle Eldhrimnirze. Na dachu Walhalli przebywała Heidrun – koza, z której wymion nieustannie płynął pitny miód. Główne miejsce przy stole zajmował Odyn, który nigdy nie spożywał własnej porcji mięsa. Oddawał ją swoim wiernym wilkom – Geriemu i Frekiemu, a sam raczył się miodem. Zadaniem walkirii było usługiwanie wojownikom podczas wieczerzy, a także prawdopodobne „umilanie” jej przebiegu. Einhejarowie, mimo śmierci, nie zapomnieli o swoich potrzebach seksualnych. O tym aspekcie wspomina choćby pieśń o Helgim, który powrócił z Walhalli na ziemię, aby ostatni raz złączyć się w miłosnym uścisku z żyjącą żoną Sygrun. Na miejsce schadzki wybrał swój grób.

Walhalla: geneza

Grób Helgiego w kontekście Walhalli nie jest przypadkowy, gdyż odnosił się do prawdopodobnej genezy tego niezwykłego miejsca w zaświatach. Walhalla zanim stała się rajem wojowników, pełniła funkcję przygnębiającego pobojowiska pokrytego ciałami poległych. W pierwotnych wyobrażeniach religii skandynawskiej istniała więc koncepcja złożonego w grobie „żywego trupa”. Kurczowy strach przed ostateczną śmiercią nie oderwał duszy od ciała zmarłego, aby ten mógł nadal bytować wśród żywych. W wierzeniach skandynawskich istniały dwie wariacje na temat „żywych trupów”.

reklama

Polecamy e-book Michała Beczka – „Wikingowie na Rusi”

Michał Beczek
„Wikingowie na Rusi”
cena:
14,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
135
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-37-2

Książka dostępna również jako audiobook!

Pierwszy rodzaj nieumarłych stanowił dość łagodny byt, który mógł powracać także w środku dnia. Zmarły ukazywał się bliskim w swojej własnej postaci i w stroju, do którego był przywiązany za życia. Jego wygląd nie odbiegał od żyjących, ale nosił znamiona śmierci, takie jak choćby trupia bladość czy obrażenia, które mogły przyczynić się do jego zgonu. Namiastką czy może nawet zwiastunem Walhalli był grób. „Żywe trupy” traktowały go jako swój własny dom, gdzie mogły bawić się i ucztować. Powracający zmarli stanowili niebezpieczne zjawisko, a kontakt z nimi mógł prowadzić do śmierci. Zależnie od więzi, jaka łączyła „żywego trupa” ze śmiertelnikiem, umarli mogli również oferować swoją pomoc i wsparcie żyjącym. Istoty te podlegały zjawisku „drugiej śmierci”. Mogły ulec całkowitemu rozkładowi lub zginąć przez wykopanie z grobu, który pełnił rolę ich schronienia.

Kamień runiczny z Tjängvide przedstawiający bramy Walhalli, ok. VIII wiek

O wiele bardziej niebezpiecznym bytem wydawał się drugi rodzaj „żywego trupa”. Ci nieumarli egzystowali tylko w nocy, a ich wzrok doprowadzał ludzi do obłędu. Każdy, kto spojrzał w oczy tego „potwora” popełniał samobójstwo. Oprócz śmierci owe istoty sprowadzały na ludzi nieszczęścia i epidemie. Ich ciała nie podlegały wszystkim stadiom rozkładu. Jedynie czarniały i puchły, aby następnie przybrać postać złowieszczych trolli. Kolejna śmierć mogła nastąpić tylko poprzez ucięcie głowy lub spalenie ciała nieumarłego. Dowodem na obecność „żywych trupów” w średniowiecznych skandynawskich wierzeniach jest fragment islandzkiej sagi o czynach wikinga Grettira:

 Islandzki wojownik Grettir nie był człowiekiem o czystych rękach, dlatego musiał uciekać z ojczyzny. Pewnego dnia znalazł się na norweskiej wyspie Haramarsey. Jak wielu przed nim i po nim, okazał się łasą na skarby hieną cmentarną – rozkopał kurhan grobowy. Ale, że trafił na kopiec zawierający wiecznie żywego lokatora, musiał z nim stoczyć walkę. Zdołał go zabić, a za zdobyte bogate wyposażenie grobowca poszalał sobie czas jakiś.

„Żywe trupy” prawdopodobnie były popularnym elementem w podaniach i mitologii skandynawskiej, jeszcze przed „powstaniem” Walhalli. Zaświaty, tak jak i cały uporządkowany na osi Yggdrasillu świat, podlegały hierarchii. Nie liczono się z postępowaniem człowieka w przeciągu jego życia. Chwilą decydującą była śmierć, to od jej rodzaju zależało, gdzie trafi dusza człowieka, a także jak będzie egzystować w zaświatach.

reklama

Folkwang: gorsza Walhalla?

Śmierć na placu boju prowadziła do raju, ale wojownik oczekujący przybycia walkirii mógł sobie zadawać pytanie: do którego faktycznie trafi? Czy na pewno będzie to Walhalla? Odynowi w trakcie każdej bitwy przysługiwała tylko połowa poległych. Druga część trafiała do Folkwangu, czyli Zgromadzenia Ludu Freyi. Bogini wywodziła się z rodu Wanów i panowała nad aspektami miłości, płodności i piękna. Nie wyklucza się, że wraz z Odynem sprawowała władzę nad wojną. Freya była uznawana za pierwszą z walkirii, a jej miejsce na uczcie z einherjarami było równe Odynowi. Czasami Freya miała nawet zastępować najwyższego boga w obowiązkach.

Freya autorstwa Johannesa Gehrtsa, rok 1901

W Folkwangu polegli wojowie mieli ucztować w sali zwanej Sessyrymnir (Sali Wielu Miejsc). Ta zdawkowa informacja jest jedyną, która określa ich pośmiertny los. Można tylko snuć przypuszczenia, że w przybytku najpiękniejszej bogini ich potrzeby materialne oraz seksualne były zaspokajane, ale czy to samo można powiedzieć o wojennych ambicjach wikingów? Sagi milczą na ten temat.

Nilfheim a Walhalla: zaświaty opozycyjne

Zanim bogowie odkryli, że ludzie to istoty śmiertelne, Midgard zapełnił się błędnymi duszami. Duchy walecznych wojowników miały szansę znaleźć się w królestwach Odyna i Freyi, ale jaki los czekał zmarłych, którzy za życia nie wyróżnili się żadnym szczególnym czynem? Ziemska wędrówka bez aktów poświęcenia równała się z brakiem przywilejów po śmierci. Dusza zwykłego śmiertelnika, który nie poległ w bitwie lub nie złożył swojego ciała w ofierze bogom, trafiała do Nilfheimu, czyli podziemnej Krainy Mgieł i Ciemności.

Ponury świat umarłych mieścił się w miejscu, z którego wyrastały korzenie drzewa Yggdrasill. Prowadziła do niego Brama Trupów wykuta w lodowcach dalekiej Północy. Za nią płynęły dwie rzeki – Gjöll i Leipt, których odór odstraszał nawet samych zmarłych. Tylko na pierwszej z nich był zbudowany most. Kolejną cuchnącą rzekę dusze musiały pokonać wpław. W najgłębszych czeluściach Nilfheimu znajdował się rwący potok, przez którego straszliwe fale brodzili pod prąd krzywoprzysięzcy i wilkołaki. Tam również oczekiwał ich przerażający wilk, który rozrywał ludzkie zwłoki, a wąż Nidhögg wysysał z nich resztki krwi.

Hermod przed obliczem Hel w Nilfheimie, rok 1909

Wejść do ponurych zaświatów strzegły niebezpieczne bestie. Mostu na rzece Gjöll pilnowała olbrzymka Modgud, zwana również Wściekłą Walczącą, która pozwalała zmarłym wejść do podziemnego świata, aby już nigdy ich stamtąd nie wypuścić. Na straży bram Nilfheimu stał piekielny pies Garm, którego ujadanie ma obwieścić zmierzch bogów, czyli Ragnarök. Towarzyszył mu oszroniony, trójgłowy olbrzym Hrimgrimnir.

reklama

Na pustkowiach Nilfheimu miały mieścić się dwa pałace. Właściciel pierwszego z nich nie był znany. Wiadomo tylko tyle, że przybytek został wzniesiony na Wybrzeżu Trupów, a z jego kominów unosiły się opary nienawiści i całego zła świata. Drugi pałac należał do bogini Hel, szkaradnej córki boga ognia i oszusta Lokiego i olbrzymki Angrbody. W mitologii nordyckiej Hel pełniła funkcję bezlitosnej władczyni królestwa permanentnej śmierci. Pod jej zwierzchnictwem znajdowały się dusze wszystkich niegodnych Walhalli zmarłych. W dzień Ragnaröku duchy Nilfheimu wyruszą na śmiertelny bój z armią Asgardu.

Sama postać Hel stanowiła personifikację pojęcia śmierci i rozkładu. Połowa jej ciała niegdyś należała do pięknej kobiety, ale druga część korpusu była trawionym przez robactwo trupem. Siedziba Hel nosiła nazwę Olund, oznaczającą Smutek. Na środku sali tronowej pałacu stał stół Hung (Głód), na którym leżał nóż Sult (Łaknienie). Bogini przeważnie spoczywała na łożu zwanym Kör (Letarg), schowana za zasłonami Lśniącego Złorzeczenia. Każdy element Nilfheimu symbolizował brak nadziei, bezwład i rozczarowanie, odzwierciedlając jego przygnębiający, złowrogi i chłodny charakter. W pewien sposób kraina Hel przywodziła na myśl piekło. W końcu anglojęzyczny odpowiednik nazwy chrześcijańskiego miejsca wiecznej kary pochodził od imienia władczyni Niflheimu.

Niewiele wiadomo o tym smutnym królestwie zmarłych, gdyż według mitologii żadna dusza nie mogła stamtąd powrócić. Nawet świetlisty bóg dziennej jasności i życia – Baldur nie miał prawa odejść z Nilfheimu, w którym znalazł się za sprawą intrygi Lokiego.

Walhalla niebem a Nilfheim piekłem?

Zaświaty Skandynawów często są postrzegane przez pryzmat miejsc pośmiertnych znanych w chrześcijaństwie. Walhalla wówczas nosiłaby znamiona raju. W końcu w Komnacie Zabitych dusze wojowników uwolniły się od trosk natury materialnej i lęku przed śmiercią. Einherjarowie mogli wreszcie bez żadnych konsekwencji brać udział w czynnościach, które tak bardzo kochali za życia. W podobny sposób postrzegany był Nilfheim, w którym pobyt był dla duszy udręką.

Uczta w Walhalli, obraz autorstwa Emila Doeplera, rok 1905

Mimo wszystko traktowanie Walhalli jako odpowiednika chrześcijańskiego nieba a Nilfheimu jako miejsca wiecznej kaźni zupełnie wyklucza się z wartościami, które reprezentowały ówczesne nordyckie społeczeństwa. Należy pamiętać, że wśród ludów pogańskich obowiązywały zupełnie odmienne zasady moralne, które przekładały się również na perspektywę świata bogów, jak i samych zaświatów. W związku z tym chrześcijańska percepcja mogłaby je zbytnio uprościć lub nawet zupełnie wypaczyć.  

Polecamy e-booka Michała Beczka „Wojskowość średniowiecznej Rusi”

Michał Beczek
„Wojskowość średniowiecznej Rusi”
cena:
14,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
140
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-50-1

Bibliografia:

  • Gardeła Leszek, Magia, kobiety i śmierć w świecie wikingów, wyd. Triglav, Szczecin 2019.
  • Piekarczyk Stanisław, Barbarzyńcy i chrześcijaństwo: konfrontacja społecznych postaw i wzorców u Germanów, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1968.
  • Piekarczyk Stanisław, O społeczeństwie i religii w Skandynawii VIII–XI w., Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1963.
  • Rollo-Koster Joelle, Death in Medieval Europe : Death Scripted and Death Choreographed, wyd. Abingdon, New York 2017.
  • Szrejter Artur, Demonologia germańska. Duchy, demony i czarownice, Wydawnictwo Maszoperia Literacka Sp z o.o., Gdańska 2011.
  • Szrejter Artur, Mitologia germańska : opowieści o bogach mroźnej Północy, Wydawnictwo L&L, Gdańsk 2006.

Redakcja: Jakub Jagodziński

reklama
Komentarze
o autorze
Natalia Stawarz
Doktorantka w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ukończyła również historię na tej samej uczelni. Interesuje się historią i kulturą Dalekiego Wschodu, zwłaszcza Japonii. W zakres jej zainteresowań wchodzi również historia kultury duchowej oraz historia XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem okresu dwudziestolecia międzywojennego. W wolnych chwilach poświęca czas na literaturę, seriale i naukę japońskiego.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone