Volver - Almodovar powrócił

opublikowano: 2006-10-13, 07:00
wszelkie prawa zastrzeżone
W Polsce jest jednym z najpopularniejszych europejskich reżyserów. Jego najnowszy film „Volver” bije u nas rekordy oglądalności. Dlaczego Polacy lubią chodzić na Almodovara? Na pewno nie dlatego, że jest poprawny politycznie i subtelny. W każdym razie nie był taki, aż do teraz.
reklama

Wyraz „volver” przetłumaczony na język polski oznacza „wrócić”. Czy Almodovar wrócił nowym filmem do swoich korzeni? Czy stworzył dzieło oryginalne i osobne, które jednocześnie jest przesiąknięte tak charakterystycznym dla niego stylem? Jednoznacznie na te pytania odpowiedzieć się po prostu nie da. Bo tak, Almodovar nadal tworzy filmy, które nie pozostawiają wątpliwości, że są jego dziełem. Z drugiej strony coś się w nim zmieniło. Część krytyków mówi, że stracił pazur. Może po prostu dojrzał? Już nie bulwersuje widzów postaciami wziętymi z dewiacyjnych zakamarków rzeczywistości, już nie opowiada ustami swoich bohaterów dosadnych dowcipów. Kolory, jakie rejestruje kamerą, też jakby nie są te same. Brakuje krzykliwych barw, kontrastu, kiczu lat osiemdziesiątych. A jednak dalej czuć ducha telenoweli, który nadaje uroku i duszy „Volverowi”. Telenoweli subtelnej, dowcipnej, ciepłej.

Nowy film Almodovara to jego powrót do kobiet. W przeszłości to właśnie one były całym światem reżysera. Wychował się wśród nich i ich historie opowiadał w kinie. Wystarczy przypomnieć takie tytuły, jak „Kobiety na skraju załamania nerwowego”, „Czym sobie na to zasłużyłam”, czy nawet „Wszystko o mojej matce”. Almodovar z niezwykłą gracją i wyczuciem wnikał w świat płci sobie przeciwnej i tworzył bohaterki niezwykle głębokie, ludzkie i prawdziwe. Z olbrzymią sympatią, zrozumieniem i poczuciem humoru pokazywał ich tragiczne (często aż absurdalne) losy.

Ostatnie dwa filmy Hiszpana to jego odejście od wcześniej obranej drogi. Skupił się na mężczyznach. W „Porozmawiaj z nią” zmienił kolory, zaczął używać bardziej poetyckiego języka i mimo tego, że opowiadał o kontrowersyjnych rzeczach, robił to w sposób mniej przekoloryzowany, niż zwykle. „Złe wychowanie” było dalekim zapuszczeniem się w „męski zaułek”. Mroczny klimat, brak dystansu do postaci, ciężki temat pedofilii i kościoła. Sam Almodovar mówił, że o mężczyznach nie potrafi opowiadać z dystansem. Zbyt duża intymność opowiadanych zdarzeń nie pozwala mu na to.

reklama

Faceci w cieniu

Teraz nadszedł czas na powrót. Kobiety znowu stają się głównymi bohaterkami. Mężczyźni są tylko statystami w tym świecie. Biją swoje żony, piją piwo, molestują seksualnie, pomagają w rozkręceniu interesu i nic więcej. Almodovar usuwa ich w cień. Za to Penelope Cruz, Lola Duenas, Carmen Maura, Yohana Cobo i Blanca Portillo błyszczą we wszystkich scenach. Każda z nich, nieważne czy pojawia się na ekranie pięć razy, czy jest obecna przez cały film, tworzy wokół siebie niezwykłą aurę. Całkowicie zasłużenie w Cannes przyznano wszystkim równorzędną nagrodę za aktorstwo.

Zacznijmy od olśniewającej Penelope Cruz, która wcieliła się w postać Raimundy. Dostała od Almodovara główną rolę i wykorzystała swoją szansę. Widać, że Hollywood nie zniszczyło jej aktorskich zdolności. Jej postać jest niesamowicie barwna – potrafi zmienić nastrój w przeciągu kilku sekund. Młoda matka, którą życie wplątało w wyjątkowo trudne do przebrnięcia komplikacje, daje sobie radę z wszystkimi problemami z niespotykanym wdziękiem. Pedro Almodovar wystylizował Penelope na jedną z heroin kina – blisko jej do Sofii Loren i Claudii Cardinale. Jest piękna, spontaniczna i nieprzewidywalna. Swoją charyzmą potrafi przykuć uwagę na całe dwie godziny.

A przecież nie jest osamotniona! Partneruje jej Lola Dueñas, która gra siostrę Raimundy. Jej twarz jest bardziej spracowana niż gładziutka buzia Penelope. Lola gra kobietę doświadczoną, ale trochę zagubioną w życiu. Intryguje i przyciąga uwagę. W żadnej ze scen nie pozwala się przyćmić głównej bohaterce. Nie można zapomnieć o Carmen Maurze – jednej z pierwszych muz Almodovara. Kiedyś grała piękne, ponętne kobiety. Zawsze w centrum. Teraz wraca w roli matki, pojawia się jak widmo w życiu swoich córek i w takim pół-transcendentnym stanie istnieje gdzieś w przestrzeni filmowej.

O czym jest „Volver”? O zbrodni – morderstwie, o miłości, o rodzinnej tajemnicy. Almodovar często zmienia sposób opowiadania – raz tworzy atmosferę jak z horroru, by za chwilę przejść w nastrój thrillera, a zakończyć wszystko komediowo. Buduje nastrój tajemnicy, miesza tropy, by na końcu ujawnić wszystko w świetnym finale.

Almodovar wrócił. Do dawnej tematyki, do kobiet, do dawnego stylu. Po prostu wrócił do formy.

reklama
Komentarze
o autorze
Adam Pisarek
Magister politologii (specjalność dziennikarstwo i komunikacja społeczna) oraz student teorii i historii kultury na Uniwersytecie Śląskim. Aktywnie uczestniczył w przedsięwzięciach Międzywydziałowego Stowarzyszenia Dziennikarzy „Mosty”, obecnie jest prezesem Stowarzyszenia Działań Nietypowych „Szatnia”, działającego na polu kultury na Śląsku. Organizował między innymi Festiwal Wolnych Ludzi i „Kapu!erę” – Festiwal Sztuki Podróżowania. Przez rok był współpracownikiem „Dziennika Zachodniego”. Współpracował również z Teatrem Śląskim, gdzie jako wolontariusz był założycielem i jednym z liderów Rady Studenckiej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone