Vladimir Wolff – „Stalowa kurtyna” – recenzja i ocena
Mnogość wątków i postaci pojawiających się w książce Wolffa sprawia, że nie od razu zdolni jesteśmy przypisać im jednoznaczne role tych „dobrych” lub „złych”. Od początku widać jednak wyraźnie, kto, niosąc na ramionach wolność i nadzieję, wyjdzie bez szwanku z ostatniej krwawej potyczki. W niejasnej walce dobra ze złem musi przecież pojawić choć jeden nieugięty. Andrzej Wirski, świeżo upieczony rekrut Pierwszego Pułku Specjalnego szkoły wojskowej w Lublińcu, okaże się jednym ze śmiałych bohaterów. W ostatnich dniach maja, świętując w grupie przyjaciół pomyślnie zdane egzaminy, nie przypuszcza nawet, że za kilka miesięcy będzie weteranem wojny. Wojny, która rozpocznie się znienacka. Wielkie wojskowe manewry na Białorusi „Zachód 2009” staną się początkiem inwazji na Polskę. Atak, poprzedzony akcjami dywersyjnymi o politycznym i wojskowym charakterze, postawi armię naszego kraju w nader trudnej sytuacji. Szczęśliwie jednak w postzimnowojennym świecie nadal obowiązują silne sojusze, a Polacy tym razem znaleźli się po właściwej stronie „żelaznej kurtyny”.
Narracja Wolffa, choć to tylko popis zafascynowanej wojskowością wyobraźni, zdaje się przerażać. Mimo stosunków dyplomatycznych łączących nas z sąsiadami, wciąż nie możemy być pewni, czy papierowa demokracja w Rosji i nadal niedemokratyczny reżim Białorusi nie stwarzają realnego zagrożenia dla naszych interesów. I nie chodzi tu tylko o obawy związane z zależnością od rynku surowców, takich jak ropa i gaz. Dwubiegunowy podział świata niby upadł, lecz czytając „Stalową kurtynę” można zacząć się zastanawiać, co powstało w miejsce tamtego porządku i czy przypadkiem w nowym układzie sił jedyną zmianą jest nieznaczne przesunięcie się granic geopolitycznych podziałów. Robert Kagan w książce „Kreśląc linie geopolitycznych uskoków” nie poświęca zbyt wiele uwagi Białorusi, lecz bez wątpienia granice tego archaicznego politycznego tworu stanowią miejsca niebezpiecznych uskoków. Zatem fikcja Wolffa, w tym sensie, znajduje cały szereg faktycznych uzasadnień; na szczęście jednak zarysowana w niej intryga jest nie bardziej realna, niż komputerowa gra.
„Stalowa kurtyna” to lektura niemal typowo chłopięca (oglądaliście kinową wersję „Drużyny A”, prawda?), pozycja szczególnie warta polecenia tym, którzy lubią strategiczne zabawy o wartkiej, intrygującej akcji z niewielkim dramatem w tle. Napisana jednak z finezją i zasługująca na uwagę również tych, którzy cenią opowieści o tajnych agentach i alternatywne wersje historii najnowszej. W epilogu frapuje znamienna puenta: „Mińsk został podzielony na cztery strefy okupacyjne. Polacy, Amerykanie, Brytyjczycy i Rosjanie otrzymali oddzielne sektory. Prawie tak samo, jak kiedyś w Berlinie, teraz białoruską stolicę od reszty kraju oddzielały punkty kontrolne i wysoka siatka z drutem kolczastym u góry. Wszystko miało trwać do czasu, aż nowe władze po przygotowywanych na grudzień wyborach nie obejmą pełnej władzy nad krajem”.
Przekleństwo oddzielającej kurtyny wydaje się więc mieć w historii, jak przestrzega Wolff, zdolność do kolejnych inkarnacji.
Korekta: Bożena Chymkowska